Nie zbieram zegarków, kupuje je dlatego, że używam (i lubię). Nie kupuję ich też hurtem, ale tak się złożyło, że naraz trafiła do mnie cała trójka nowych-starych Enicarów. Uwielbiam ich loga na deklu, a zwłaszcza to z absurdalnym rekinem połykającym Saturna! Ponieważ od dawna polowałem na jakiś ładny zegarek z werkiem z rodziny AR 160, w moje ręce trafił w końcu Ocean Pearl z AR 160. Z zewnątrz wymagał jedynie odrobiny polerki, mechanizm serwisował pan Krzysztof Kołodziejczyk z ulicy Kopernika w Warszawie. Paseczek z jaszczurki do kompozycji przyjechał z USA (tam taniej:-). Zdjęcie mechanizmu sprzed remontu. Skoro już się zacząłem rozglądać, na Ebayu trafiłem na kolejny egzemplarz: MRO z AR 161 z Portugalii. Tu było trochę ryzyka, w opisie były dobre zdjęcia ładnego mechanizmu, ale także widocznych brzydkich (choć na oko powierzchownych) rys na kopercie i jakichś białych plam na tarczy lub szkiełku. Postanowiłem zaryzykować. Okazało się, że ktoś najwyraźniej wyplamił farbą i potraktował szkiełko papierem ściernym (1000? 1500?). Dobrze, że nie tarczę! Mechanizmem zajął się pan Zbigniew Bronowski z Pięknej, ja lekką szlifierka i polerowaniem... Został malutki ślad pęknięcia na szkle. Pasek nie jest docelowy - niby jest granatowy, ale bardziej zielonkawy. Nowy w drodze. Zdjęcie mechanizmu od byłego właściciela. A trzeci pojawił się jakoś z rozpędu: Enicar Revelation AR 801, sprzedawany jako damski, ja uznałem za uniseks. Wedle jakiegoś starego katalogu koperty były podobno rodowane. Czy to możliwe? W każdym razie jest bardzo błyszcząca, a wżery wyglądają jakby inaczej niż na chromie. Mechanizm był podobno serwisowany, ale śmieć pod szkiełkiem każe w to wątpić. Ale że wszystko działa i chodzi idealnie, na razie zadowoliłem się nowym paseczkiem (zdjęcie z przodu)...