Witam Forumowiczów, a w szczególności miłośników zegarków spod znaku omegi. Otóż spełniłem jedno ze swoich marzeń zegarkowych i w zeszłym tygodniu stałem się posiadaczem aqua terra o referencji 220.10.38.20.01.001. Do tego zegarka prowadziła dosyć długa droga z ogromem przystanków, zakrętów. Pojawiały się różne zegarki, myśli że może tą omegę zostawić sobie jako marzenie, przecież rynek obfituje w całą masę czasomierzy, że może któryś ją zastąpi. Gdy zamówiłem ją to jeszcze biłem się z myślami, ale już nie z wyborem zegarka, tylko czy warto płacić takie kwoty za takie dobro pospolite, w obliczu innych pilniejszych potrzeb. Będąc na tym forum ileś lat stwierdzam, że nie ma tu normalnych osób i także ja do nich się zaliczam. Ale idąc do meritum to powiem że z moim zakupem było tak. Kupiłem go u przedstawiciela omegi którym jest firma N. Nagel z Gdyni. Chciałem by był to zegarek nie z wystawy, niemacany, porównywany, przymierzany tylko fabrycznie zapakowany. Dodam tylko że mogłem kupić w Jubitomie za mniejsze pieniądze, ale nie było gwarancji zegarka prosto ze Szwajcarii. Tak więc wybór padł na firmę N. Nagel. Pojawiłem się w salonie po odbiór. W mojej obecności właściciel salonu wyjął go z opakowania transportowego, dopasował do obwodu nadgarstka, podbite zostały karty i cały szczęśliwy pojechałem do domu. Tutaj mogłem się dopiero dokładnie przyjrzeć nowemu nabytkowi. Zdjąłem folię bo w końcu to zegarek który ma mi służyć na co dzień, ale i tak nie miałem śmiałości go nosić. Na razie cieszyłem oko jego widokiem gdy zalegał w szkatule. Po obejrzeniu z pomocą lupy dostrzegłem coś co wprawiło mnie w zakłopotanie, a jednocześnie konsternację jako to możliwe że przytrafia się to mojemu zegarkowi, ogólnie zegarkowi tej klasy. Dopowiem, że mam kilka zegarków od nowości- tissot, longines i w nich nie było czego się czepić w tak doskonałym stanie do mnie trafiły. Może zwykły śmiertelnik nie zauważyłby problemu, ale nie taki purysta zegarkowy jak ja. A co było nie tak? Ano to, że na ostatnim ogniwie zaraz przy maskownicy w samym rogu pomiędzy powierzchnią polerowaną a szczotkowaną mikro wgniotka. Ślad po narzędziu, który jak mi się zdaje powstał przy zakładaniu bransolety. I drugi boleśniejszy to zadra na deklu zaraz przy kopercie dowód że ktoś próbował otwierać. Jak mówiłem wcześniej może ktoś inny by tego nie zauważył, ale ja nie mogłem przejść koło tego obojętnie. Jak zadra to zadra, pojawiła się najpierw na zegarku potem w mojej głowie. Zastanawiałem się co zrobić, w końcu to nic takiego, normalnie nie widać. Zwyczajnie bym odpuścił gdyby był to zegarek z pospolitego segmentu, przecież w wyniku noszenia prędzej czy później pojawią się mniejsze lub większe, normalna rzecz. Jak wspomniałem na samym początku omega aqua terra to zwieńczenie moich marzeń zegarkowych na ten czas. I to było przyczyną że pojawiłem się ponownie w salonie z reklamacją. Byłem ciekaw reakcji salonu i powiem że zegarek był przedmiotem obdukcji jednego sprzedawcy, drugiego, na samym końcu przyszedł Pan Nagel. Spodziewałem się reakcji, że może powinienem z tym pójść do innego specjalisty najlepiej medycznego...a tu zaskoczenie. Sporządzono protokół reklamacyjny i spytano mnie jakie są moje oczekiwania. Może sądzili że będę chciał obniżki, a ja na to że oczekuję pełnej satysfakcji, czekam na mój ideał. Spytałem że różnie SG podchodzi do tych spraw że niekiedy jest to loteria czy rozstrzygną po myśli klienta. Dostałem gwarancję że jeśli SG nie stanie na wysokości zadania to firma NNagel sprawi że będę zadowolony. Pan Nagel rzekł dosłownie mogę być spokojny on weźmie to na siebie. Tak więc czekam na mój ideał, moje spełnione zegarkowe marzenie. Pozdrawiam serdecznie czytających. Jakie Wy macie doświadczenie z reklamacjami w tym segmencie zegarków, też przytrafiały się Wam takie wyjątkowe egzemplarze?