Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

damiance

Kryzys w branży zegarkowej

Rekomendowane odpowiedzi

Branża zegarkowa nie jest oderwana od gospodarki, dlatego warto postawić pytanie czego możemy się spodziewać w 2009 roku. Wydaje się, że rok będzie przełomowy dla branży.

Opierając się na danych FHS, od 2002 roku do listopada 2008 wolumen eksportu szwajcarskich zegarków mechanicznych rósł zdecydowanie, z dynamiką najwyższą w ciągu 3 ostatnich lat. Eksport zegarków elektronicznych właściwie nie podlegała większym wahaniom nie licząc roku 2002-2003. Generalnie FHS publikuje dane o eksporcie, ale można założyć, że trendy w produkcji są tożsame. Jeżeli spojrzelibyśmy na dane o eksporcie od 1985 roku, to obecny trend wzrostowy w eksporcie zegarków mechanicznych ma swój początek w 1998. Mieliśmy bardzo dobrą dekadę.

 

post-25333-0-14365900-1331083835.jpg

 

Powodzenie szwajcarskich manufaktur zależy w większości od popytu zewnętrznego. Zobaczmy jakie kraje stanowiły klientelę:

 

post-25333-0-46478000-1331083836.jpg

 

Czołówka przez wiele lat się utrzymywała praktycznie bez zmian. Stany Zjednoczone, wieloletni i najważniejszy klient zostały zdetronizowane przez Hong Kong. Już w 2007 roku sprzedaż zegarków szwajcarskich do USA była wyższa o mniej niż 1% od sprzedaży do Hong Kongu. W listopadzie sprzedano do Hong Kongu (wartościowo) 20% więcej niż do USA, a przecież był to miesiąc poprzedzający święta. Raczej nie zanosi się na większy spadek pozycji USA ponieważ trzecia w kolejce Japonia miała zazwyczaj import niższy ponad 2-krotnie. Generalnie w listopadzie export zegarków ze Szwajcarii spadł o 17%, co jest sygnałem bardzo niepokojącym.

W listopadzie największy spadek eksportu (około -30%) nastąpił w największej grupie cenowej, tj. 500-3000 CHF. Relatywnie najmniejszy spadek (5,4%) zanotowano dla zegarków najdroższych tj. powyżej 3000 CHF za sztukę.

Od początku 2008 roku, do listopada najważniejsze rynki na szwajcarskie zegarki przedstawiały się następująco (+ porównanie z 2007 i 2006, cały czas na podstawie danych FHS):

 

32008eu5.th.jpg

 

Pierwszym silnym spadkowiczem 2009 roku będą USA. Lata ekspansji monetarnej, szalonej konsumpcji, brak oszczędności oraz inwestycji w minionych latach wróżą bardzo źle. Hong Kong jest związany z Chinami. Japonia jest w trendzie (lekkim) spadkowym już od trzech lat. Francja, biorąc pod uwagę dotychczasowe dane ma szansę zająć trzecie miejsce, ale w 2009 roku raczej zanotuje bezwzględny spadek. Kolejne Włochy i Niemcy mają swoje marki i być może patriotyzm zadziała na korzyść lokalnych marek, ale spadki też będą. Wysoka pozycja Francji i Włoch wynika z tego, że są to kraje wybitnie nastawione na turystów, którzy generują popyt. W kryzysie turystyka zamiera. Chiny ? wielki wygrany ostatnich lat może w tym roku zanotować wzrost PKB bliski 0% (takie są ostatnie prognozy), efekty igrzysk zanikły a największy odbiorca produkcji (USA) jest w dołku. Singapur ? trudno powiedzieć, ale ostatnie lata były ciekawe. Emiraty, podobnie jak Singapur, z tym, że jeżeli zrealizują się prognozy co do dalszego, silnego spadku cen ropy (np. SAXO Bank do 25$ za baryłkę) to będzie cienko, chociaż tam jest zamożna klientela ? pozostaje jednak pytanie o wrażliwość cenową ich popytu. Na marginesie, zegarki ze szlachetnych metali stanowią jakieś 2-6% produkcji szwajcarów (ilościowo), ale odpowiadają za 35-50% przychodu. Rynek Arabski jest nastawiony na najbardziej ekskluzywne marki. Wielka Brytania ? dotychczas bez rewelacji, ale kłopoty ekonomiczne, największe od 50 lat (jak twierdzą ekonomiści) wróżą źle. Hiszpania ? Wielkiej Brytania nie prześcignie, generalnie też w dół. Rosja ? ostatnie dwa lata ładnie, ale profil raczej podobny do arabskiego (zamiast szejków oligarchowie i ich rodziny).

Tak jak na wstępie ? rok będzie przełomowy. Zapowiada kłopoty niszowych marek oraz nowych które wyrosły w ostatnich latach. Zapowiada też kłopoty dla marek, które nie mając zdywersyfikowanego portfela produktów polegną na którymś z rynków. W końcu możemy zobaczyć zmiany własnościowe. Najbliższe targi nie będą wyglądały na kryzysowe, ale nastroje mogą być mieszane. Menedżerowie jeszcze będą się cieszyć premiami za 2008 rok, podczas gdy 2009 już na karku. Z drugiej strony tańsze będą surowce (złot, platyna) chociaż one nie stanowią największej pozycji kosztowej w budżetach firm.

Możliwe, że zwiną się niektóre sklepy, również sklepy nie ponoszące stałych wysokich kosztów sprzedaży, czyli internetowe. Sklepów tych powstała cała masa, problem w tym, że konkurują one między sobą ceną, jadąc na marży niższej niż sklepy tradycyjne. Kryzysowa sytuacja wymagałaby jeszcze niższych marż ? tylko czy będzie z czego schodzić i czy będzie odpowiedni obrót? Jeżeli zabraknie masowego klienta sklepy znikną. Sklepy tradycyjne dadzą radę, głównie te które mocniej postawią na fachową obsługę klienta. W tym jest wartość uzasadniająca wyższe ceny niż w kanale internetowym.

Dla klientów idą czasy większych możliwości negocjacyjnych. Chociaż w przypadku Polski bardzo cenotwórcze są zmiany kursu EUR i CHF, pozostające poza kontrolą producentów i sprzedawców. Niestety nie ma przesłanek do istotnego umocnienia się złotówki w tym roku, o kursach z wakacji możemy zapomnieć. Zegarków sprzeda się mniej, tym bardziej, że dla wielu kupujących jest to ekstra wydatek.

Trudny okres dla branży oznacza mniejsze wydatki na innowacje, mniejsze budżety reklamowe itd. Bieżący rok będzie zapewne bardzo wymagający dla naszego Stowarzyszenia ? życzmy sobie pomyślności.

Pozdrawiam wszystkich którzy dotarli do końca postu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Sklepy tradycyjne dadzą radę, głównie te które mocniej postawią na fachową obsługę klienta. W tym jest wartość uzasadniająca wyższe ceny niż w kanale internetowym."

 

nie bardzo sie z tym zgodze, mysle ze sklepy internetowe beda miec sie lepiej - nizsze koszty wlasne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrnąłem do końca postu :) . Bardzo ciekawy materiał i ciekawe przewidywania. Sądząc z wyników firm zegarkowych, to z punktu widzenia klienta nie bardzo się opłaca kupować platynę i złoto w zegarkach. Czy masz może jakieś info na temat polskiego rynku zegarkowego? Tak z ciekawości...

 

Pozdrawiam

 

Marcin

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawa analiza. Dzięki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Interesujące... przede wszystkim konkluzje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niewykluczone, że będzie to rok dobry dla kupujących. Pewnie profesjonalni sprzedawcy będą bardziej skłoni do negocjacji cen :) Swoją drogą słaba złotówka na pewno wpłynie na zmniejszenie zamówień z Polski, nawet wśród tych którzy planowali wcześniej zakup czasomierza :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Dobrnąłem do końca postu :) . Bardzo ciekawy materiał i ciekawe przewidywania. Sądząc z wyników firm zegarkowych, to z punktu widzenia klienta nie bardzo się opłaca kupować platynę i złoto w zegarkach. Czy masz może jakieś info na temat polskiego rynku zegarkowego? Tak z ciekawości...

 

Pozdrawiam

 

Marcin

 

witaj Marcinie,

 

co do platyny i złota to ja to widze tak:

klient nie płaci za metale jako takie tylko za np. złoty zegarek, który jest wypuszczany w limitowanej ilości (zazwyczaj). Stąd złoto/ platyna (i najlepszy mechanizm) muszą być, skoro produkt ma być ekskluzywny i na nim ma producent realizować wysoką marżę. To troche tak jak z drogimi samochodami - dojedziesz też do celu ale bardziej prestiżowo i np. ze schłodzonym szampanem w lodówce :) siedząc w skórzanym fotelu, który był wykańczany ręcznie centymetr po centymetrze.

 

Co do danych z Polski to nie szukałem wnikliwie, ale sądzę, że nie ma takich statystyk... no może import ze Szwajcarii dałoby sie ustalić, chociażby dla tego , że Swiss nie jest w EU. Jak kupisz zegarek w Niemczech to nie przechodzi to przez jakąkolwiek statystykę z tego co wiem.

FHS w swoich zestawieniach nie obejmuje Polski - pewnie jak dotąd za mało kupujemy. W danych za listopad stawkę zamyka Malezja (ma ponad 23 mln mieszkańców) na 30 miejscu za 29 Kuweitem (3,1 mln mieszkańców). Co ciekawe na 22 miejscu jest Ukraina zostawiając w tyle między innymi Katar, Kanadę, Portugalię, Indie, Holandię itd..

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość .misha.

Mam nadzieje, ze kryzys wpłynie pozytywnie na ceny zegarków z górnej półki. W końcu znaczna część ceny zegarka jest oderwana od kosztów wytworzenia, promocjji, R&D itd. Byłoby bardzo przyjemnie gdyby innowacyjne tourbillon'y weszły w niższe półki cenowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
"Sklepy tradycyjne dadzą radę, głównie te które mocniej postawią na fachową obsługę klienta. W tym jest wartość uzasadniająca wyższe ceny niż w kanale internetowym."

 

nie bardzo sie z tym zgodze, mysle ze sklepy internetowe beda miec sie lepiej - nizsze koszty wlasne

 

 

Zobaczymy jak będzie, ale zwróć uwagę, że sklepy te działają głównie dzięki niższej marży i wysokiemu obrotowi. Poza tym jest ich dość dużo, wiele powstało w ostatnich latach. Najniższe koszty ponoszą jeżeli nie działają :)

Tak na serio - sklep musi się reklamować, pakować towary, opłacić informatyków, wykupić licencję, zarządzać logistyką dostaw, obsługiwać reklamację, odpowiadać na indywidualne maile klientów - z których wielu prawdopodobnie nie kupi w tym sklepie bo znajdzie cenę o 20 zł niższą na tym akurat zegarku u konkurencji itd. Innymi słowy to nie tylko przyjemność sprzedawania. Mam znajomych którzy prowadzili sklep (nie zegarki) w necie i się zwinęli w ciągu roku...

 

Poza tym, wiele marek jest nieosiągalnych w internecie, w internecie ciężej sprzedawać drogie modele. W dobrym sklepie, dobry doradca przekona klienta i jeżeli klienta nie wprowadzi w błąd (bądż popisze się niewiedzą) to ten klient wróci jeszcze nie raz ..

Zwróć uwagę, że ostatnio zawiesił działalność sklep internetowy "hoopla.pl" a był dobrze znaną marką, tylko ceny konkurencja miała zawsze o kilka zeta niższe. Po prostu są granice cięcia marży, a duża konkurencja w necie wymusza spadek... w necie łatwiej porównywać ceny i to głównie marek popularnych przecież. . . tak więc net = wysoki obrót bez tego nie ma biznesu

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Mam nadzieje, ze kryzys wpłynie pozytywnie na ceny zegarków z górnej półki. W końcu znaczna część ceny zegarka jest oderwana od kosztów wytworzenia, promocjji, R&D itd. Byłoby bardzo przyjemnie gdyby innowacyjne tourbillon'y weszły w niższe półki cenowe.

 

Zazwyczaj kryzys nie dotyka produktów z najwyższych i najniższych półek - więc pewnie jeśli już to stanieją te tańsze (czyli "luksus dla uboższych").

Dodatkowo najdroższe zegarki to niezła lokata kapitału (jak widać wiele innych "pewnych" lokat zawiodło), IMO zwłaszcza dotyczy to produktów naprawdę unikalnych (tourbillony) a nie opakowania zegarka w złoto i powiedzenie że będzie ich tylko kilkaset z okazji jakiejś tam rocznicy, czy też że można je kupić wyłącznie jak się kupuje samochód za setki tys. EUR.

Pewnie parę firm może mieć problemy - ale przypuszczam, że np ta która produkuje 700 tys "wyjątkowych" czasomierzy rocznie (a i tak teoretycznie się czeka latami) będzie wolała na jakiś czas ograniczyć produkcję niż zejść z cenami. Na małe marże w Polsce tez bym nie liczył - bo jak spadnie i tak dość niewielkie zainteresowanie to się punkty pozwijają.

Podsumowując: słabsi mogą paść/ być przejęci a silni przeczekają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Zazwyczaj kryzys nie dotyka produktów z najwyższych i najniższych półek - więc pewnie jeśli już to stanieją te tańsze (czyli "luksus dla uboższych").

Dodatkowo najdroższe zegarki to niezła lokata kapitału (jak widać wiele innych "pewnych" lokat zawiodło), IMO zwłaszcza dotyczy to produktów naprawdę unikalnych (tourbillony) a nie opakowania zegarka w złoto i powiedzenie że będzie ich tylko kilkaset z okazji jakiejś tam rocznicy, czy też że można je kupić wyłącznie jak się kupuje samochód za setki tys. EUR.

Pewnie parę firm może mieć problemy - ale przypuszczam, że np ta która produkuje 700 tys "wyjątkowych" czasomierzy rocznie (a i tak teoretycznie się czeka latami) będzie wolała na jakiś czas ograniczyć produkcję niż zejść z cenami. Na małe marże w Polsce tez bym nie liczył - bo jak spadnie i tak dość niewielkie zainteresowanie to się punkty pozwijają.

Podsumowując: słabsi mogą paść/ być przejęci a silni przeczekają.

 

 

Z tym jakich produktów dotyka kryzys jest na prawdę różnie. I twierdzenie że nie dotyka luksusowych jest często "obiegowym poglądem" Przykład z branży którą dość dobrze znam - ubrania na miarę: lata 50 i 60 rozkwit wieku marek, obłędne kreacje w cenie samochodu, ubrania wysyłane do klientów odrzutowcami itp. Do francuskiego stowarzyszenia Haute Couture należało x razy marek więcej niż dzisiaj. A dzisiaj, tzn w grudniu Chanel - gdzie projektantem jest mega gwiazda - Lagerfeld, od 50 lat w branży, wcześniej u Valentino i Fendi - ogłasza redukcję załogi o 10%. I to jest dopiero początek.

Dla marki ekskluzywnej takie njusy nie są korzystne, bo jej wartość to zaufania klientów, którzy muszą wiedzieć, że ich ulubiony krawiec nie zwinie interesu.

Tanim produktem może być np. przeciętny chleb - popyt w miarę stały, produkt nie do zastąpienia (jeżeli chleb zdrożeje, bułki też zdrożeją itd). Zegarki, jeżeli chodzi o funkcje mogą być zastąpione zegarkiem w komórce... innymi słowy można się bez nich obejść. BTW dziadek mojego kolegi będąc w obozie niemieckim oddał zegarek za cebulę ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sądzę że poza zakładami pogrzebowymi, aptekami i piekarniami kryzys odczujemy wszyscy. Sprzedaż luksusowych towarów i usług z pewnością spadnie. Pewnie na niewiele zda się nawet obniżanie cen, ponieważ kiedy człowiek skupia się na podstawowych potrzebach to instynkt konsumpcyjny wchodzi w stan letargu. Zegarek to towar luksusowy podobnie jak nowy, wiekszy dom czy mieszkanie, lepszy samochód, itp....


życie jest za krótkie żyby mieć tylko jeden zegarek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Warto się zastanowić, czy w Polsce w ogóle można mówić o czymś takim jak prawdziwy rynek zegarków? Są chyba tylko trzy sieci, oferujące zegarki od bardzo drogich do umiarkowanie tanich kwarcowych (W. Kruk, Apart i może Yes), gdzie zagarki raczej stanowią dodaterk - choć spory - do biżuterii. Po za tym jest kilku, w porywach może kilkunastu, mniejszych sprzedawców posiadających od jednego do kilku salonów. Trudno mówić o powszechnym zainteresowaniu zegarkami, to wciąz jest ograniczone do ludzi z branży i pasjonatów, zauważalnych na tym forum. Gdyby było większe zainteresowanie zegarkami to i artykuły w mediach byłyby inne. Warto zwrócić uwagę, że jeżeli pojawiają się jakieś dodatki zegarkowe, to są wydawane w okolicach wydarzeń, kiedy daje się prezenty (jak np. niedawno dodatek w Plejboju), a jeśli jest jakiś stały cykl (jak w jednym z dzienników) to jest to po prostu reklama jednej z sieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyznam, że nadal mnie interesuje rynek polski... chyba jestem trochę bardziej optymistyczny, bo wydaje mi się, że jednak jakoś sie tworzy i zegarki jako produkt zaczynają być postrzegane jako cos autonomicznego, choć to początek drogi. Poza trzema sieciami jubilerskimi (Apart, Kruk, Yes) jest jeszcze Time Trend (d. Zibi), chociaż zasadniczo z nieco niższej półki niż w sieciach jubilerskich. Moim zdaniem reklam zegarków w mediach jest wiecej niż kiedyś, choć oceniam "na oko". Pojawiają się nawet na billboardach (Tag Heuer, Maurice Lecroix), coraz częściej dodatki (poza Playboyem również np. dodatek do AutoMoto ze "sportowymi" zegarkami), poza tym kolejne jaskółki z wyższej półki - butik Hublota, a na wystawach pojawiają sie nawet zegarki z tourbillonami... Oczywiście, to jest niewiele i zobaczymy co sie wydarzy w roku "kryzysowym", końcówka roku i Święta mogą być mylące.

 

Mnie zastanawia jeszcze coś innego, mianowicie brak polskich producentów. Oczywiście, pojawiła sie Polpora, ale zastanawiam sie na ile jest to póki co hobby, a na ile pomysł na większy biznes. Moja wątpliwości budzi przede wszystkim mała liczba zaoferowanych zegarków, przynajmniej tak to wynika z ich strony www. A nawet Finowie mają Suunto, a jest ich kilkakrotnie mniej niż nas... Rozumiem, że brak tradycji produkcji (Błonie chyba przestało produkować w 1970), ale mimo wszystko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
(...) ...Moim zdaniem reklam zegarków w mediach jest wiecej niż kiedyś, choć oceniam "na oko". Pojawiają się nawet na billboardach (Tag Heuer, Maurice Lecroix), coraz częściej dodatki (poza Playboyem również np. dodatek do AutoMoto ze "sportowymi" zegarkami), poza tym kolejne jaskółki z wyższej półki - butik Hublota, a na wystawach pojawiają sie nawet zegarki z tourbillonami... Oczywiście, to jest niewiele i zobaczymy co sie wydarzy w roku "kryzysowym", końcówka roku i Święta mogą być mylące.

 

Mnie zastanawia jeszcze coś innego, mianowicie brak polskich producentów. Oczywiście, pojawiła sie Polpora, ale zastanawiam sie na ile jest to póki co hobby, a na ile pomysł na większy biznes. Moja wątpliwości budzi przede wszystkim mała liczba zaoferowanych zegarków, przynajmniej tak to wynika z ich strony www. A nawet Finowie mają Suunto, a jest ich kilkakrotnie mniej niż nas... Rozumiem, że brak tradycji produkcji (Błonie chyba przestało produkować w 1970), ale mimo wszystko...

 

witam,

 

co do pierwszej części, dotyczącej wysypu reklam i nowych marek zegarkowych w Polsce. Moje zdanie jest takie:

odpowiedź będzie wybitnie ekonomiczna (liczę że moderator nie zbanuje mojego postu bo zanosi się na dłuższe pisanie:) ) - akurat piszesz o zegarkach, ale zjawisko które zaobserwowałeś dotyczy praktycznie wszystkich produktów, które pojawiają się w okresie dobrej koniunktury. Warto sięgnąć głębiej do przyczyn tego co zaobserwowałeś, a pozwoli to nam zrozumieć zjawiska zachodzące również w branży która nas interesuje - w branży zegarkowej.

Masowa reklama jest podstawą, jeżeli dystrybutorzy chcą wylansować produkty dotychczas nieznane szerszej publiczności. I nie muszą to być zegarki ... to samo dotyczy np. pojawiających się marek ubrań, które nigdy wcześniej nie miały w Polsce dystrybucji.

Ciekawsze jest to czy zaoferowane produkty będą miały szansę na utrzymanie się na rynku? W okresie dobrej koniunktury wydaje się to łatwe. Problem jaki pojawił się w gospodarkach wielu krajów to nadmierna, inflacyjna podaż pieniądza tworząca iluzję boomu.

 

Uwaga ? dłuższa dygresja - Moim zdaniem w obecnych czasach nie możemy mówić o liberalizmie ani o wolnym rynku jeżeli rządy państw mają wpływ na gospodarkę poprzez liczne interwencje i manipulacje stosowane w zależności od potrzeby. Nie ma czegoś takiego jak wolny rynek w odniesieniu do ceny pieniądza czyli stóp procentowych. Wciąż wydaje się rządom, że koniunkturę można dowolnie kreować. Stąd ostatnie paniczne redukcje stóp procentowych. Moim zdaniem, te działania spalą na panewce w dłuższym terminie, ponieważ dobrobytu nie można zadekretować ani stworzyć ustawą. Gospodarka musi się oczyścić z błędnych inwestycji stworzonych na fali łatwego dostępu do pieniądza z którym mieliśmy do czynienia w ostatniej dekadzie ? koniec dygresji.

 

Pojawiająca się w gospodarce inflacyjna podaż pieniądza wygenerowana przez system bankowy (dzięki obniżanemu do granic rozsądku współczynnikowi rezerw banków i wymogów kapitałowych) oraz niskie stopy procentowe (o które tak zaciekle walczą politycy) wywołały boom gospodarczy bez silnych podstaw w prawdziwych oszczędnościach i inwestycjach.

 

Dygresja nr2 - ... Chciałby przy okazji zwrócić uwagę, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat doszło do przedefiniowanania terminu INFLACJA, który sprowadzono do indeksu cenowego wybranych towarów konsumpcyjnych (obecna "inflacja" nie zawiera w sobie cen dóbr inwestycyjnych). Stąd obywatele dziwią się "co inflacja 3%? Ale przecież ceny mieszkań poszły do góry!!". I nic dziwnego - w koszyku inflacyjnym nie ma ani metra mieszkania. Prawdziwe definicje inflacji odnoszą się do zjawiska przyrostu pieniądza szybszego niż przyrost produkcji dóbr i usług ? koniec dygresji.

 

W rzeczywistości jest tak, że inflacja nie powoduje jednakowego wzrostu cen we wszystkich branżach. Wytłumaczenie jest proste: ludzie posiadający ekstra kasę realizują swoje marzenia, kupują samochody, mieszkania, domek nad jeziorem itp. Innymi słowy, jeżeli masz 3 razy więcej kasy niż normalnie to nie kupujesz 3 razy więcej chleba, tylko rozglądasz się za tym co dotychczas było nieosiągalne (np. super zegarek). Jeżeli zegarek nie może być od ręki dostarczony przez producenta w większej ilości odpowiadającej popytowi to mamy wzrost cen gwarantowany. Z kolei wyższe ceny przyciągają innych wchodzących do biznesu zegarkowego i mają wpływ na podejmowane decyzje biznesowe.

Wzrost cen i popytu ze strony klientów powoduje, że producenci zegarków mogą dojść do wniosku, że warto lansować więcej modeli, a może nawet wprowadzić na rynek nową markę. Dość prosta recepta na początek to reanimowanie jakiegoś starego brandu (dobrze kojarzącego się lub z ciekawą historią). Stąd masz wysyp marek i reklamy o których piszesz ?.

 

I właśnie temu sprokurowanemu boomowi, który nie będzie mógł być kontynuowany poddają się różne branże (w tym być może i zegarkowa). Wyolbrzymione inwestycje mają swój kres ponieważ przeinwestowane branże nie są w stanie zapewnić zbytu na swoje produkty. Fikcyjny boom załamuje się. Na placu boju pozostają producenci z niechcianymi produktami (jak np. Ford z pick-upami) i długami zaciągniętymi na realizowanie ekspansji. ..Tak jak obecnie wkracza państwo i kombinuje jak by tu zainterweniować na koszt podatników.

Dla zainteresowanych ekonomią rekomenduję obejrzenie na youtube.com fragmentu programu z 2006 roku w CNBC, w którym wystąpił (obecny) doradca ekonomiczny kandydata na prezydenta USA (Rona Paula) ? Peter Schiff. W wyszukiwarce youtube.com wystarczy wpisać PRZEWIDZIAŁ KRYZYS i na 2 miejscu pokaże się film.

 

Co do drugiej części Twojego pytania dot. POLPORY i braku producentów w Polsce- z chęcią przedstawię mój punkt widzenia na dniach ?

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie dlatego nie ma rodzimych producentów zegarków, że nikt (poza Polporą) nie spodziewa się, że zarobi na tym satysfakcjonujące pieniądze. Marcin LL podaje przykład, że w Finlandii sie udalo. Tyle, że statystycznie Finowie są bogatsi od Polaków, więc mogą sobie pozwolić na zegarkowe fanaberie. Gdyby porównać sprzedaż zegarków dobrych marek w Polsce (38 mln) i Finlandii (5,3 mln) to pewnie liczby byłyby podobne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
...Gdyby porównać sprzedaż zegarków dobrych marek w Polsce (38 mln) i Finlandii (5,3 mln) to pewnie liczby byłyby podobne...

 

Pewnie tak - ale Suunto nie jest produktem na lokalny rynek fiński, a Polpora poza Polską mogła by się sprzedawać co najwyżej tam gdzie żyje Polonia.

Firma musiałaby mieć pomysł na biznes wychodzący poza napis "Made in Poland" na tarczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Damiance, dzięki za obszerny post. W większości sie zgadzam z tym co piszesz, jakkolwiek mocniej się czuję w ogólnie pojętej mikroekomomii niż w makro...

 

Zastanawiając się nad rynkiem polskim zastanawiałem się raczej nad tym, jaka jest charakterystyka tego rynku, na ile jest on "masowy" a na ile niszowy. pewnie jest istotna różnica pomiędzy rynkiem zegarków mechanicznych i kwarcowych, bo to też wpływa na cenę.

 

Jeżeli niszowy, przynajmniej w odniesieniu do segmentu "premium" czyli mechaników, to efekt popytowy w kryzysie nie musi być aż tak silny. Bo zawsze będzie grupa ludzi, których będzie na to stać i nie będą sobie odmawiali przyjemności i demonstracji. Jakimś przykładem może być Japonia, która od kilkunastu lat jest w recesji lub stagnacji, a pozostaje super rynkiem dla towarów markowych i luksusowych. Istnieje też tzw. efekt Veblena, który powoduje wzrost zapotrzebowania na niektóre towary luksusowe wraz ze wzrostem ich ceny, bo "inni nie mogę ich mieć". Jeśli natomiast masowy, to z całą pewnością mocno odczuje zmniejszający się popyt i wstrzymywanie się z zakupami "do wyjaśnienia sytuacji".

 

Zgadam sie z tym, że wysyp marek i ofensywa reklamowa dotyczy także innych produktów, nie tylko zegarków, że jak się rynek rozwija to są dodatkowe inwestycje itp. Oczywiście był tez okres Świąteczny i przekonanie, że jak sie teraz nie sprzeda to potem nie wiadomo. Tylko, że rynek raz "nauczony" nowego produktu lub usługi, nie wraca do punktu wyjścia w czasie recesji lub po recesji. Dla przykładu, w czasie spowolnienie w latach 2001-2002 na rynku na poważnie zaistniały firmy faktoringowe, windykacyjne itp. I potem już zostały, a nie były traktowane z powrotem jako ciekawostka. W tej sytuacji zastanawiam sie, na ile wysiłki kilku firm lub sieci "otworzą" rynek zegarkowy i zwiększą zainteresowanie produktem jako takim, również poprzez reklamę.

 

Na zakończenie moja dygresja. Nie jestem pewien na ile w Polsce można mówić o "przegrzaniu" koniunktury, sztucznie wywołanej zwiększonym dostępem do pieniądza. W Stanach na pewno, tam konsumpcja ciągnie gospodarkę. Ale biorąc pod uwagę nasze zapóźnienie, to że wielu produktów i usług nadal jest w Polsce dużo mniej, a potrzeby są duże, moim zdaniem u nas istnieje "realny" popyt, a nie sztucznie pompowany. Może o tym świadczyć również stosunkowo małe uzależnienie od eksportu. Oczywiście spadek popytu np. na samochody odczujemy, ale moim zdaniem kryzys u nas jest dużo bardziej "psychologiczny" po stronie popytu i "psychologiczny" po stronie udzielania finansowania. inaczej mówiąc, wszyscy zachowują się (banki, firmy, konsumenci) jakby kryzys był dużo silniejszy i w go napędzają. Odwrócenia upatrywałbym więc też przede wszystmim w czynnikach psychologicznych. Choć teza może obrazoburcza...

 

Jestem ciekaw opinii o Polporze!

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Damiance, dzięki za obszerny post. W większości sie zgadzam z tym co piszesz, jakkolwiek mocniej się czuję w ogólnie pojętej mikroekomomii niż w makro...

 

Zastanawiając się nad rynkiem polskim zastanawiałem się raczej nad tym, jaka jest charakterystyka tego rynku, na ile jest on "masowy" a na ile niszowy. pewnie jest istotna różnica pomiędzy rynkiem zegarków mechanicznych i kwarcowych, bo to też wpływa na cenę.

 

witaj,

 

Myślę, że w zakresie mechanicznych jest zdecydowanie niszowy. W ogólności nie ma moim zdaniem w Polsce specjalnego przywiązania (tradycji?) do noszenia zegarka, który jest niewątpliwie istotnym elementem ubrania oficjalnego. I tutaj jest sens działania naszego Stowarzyszenia.

Ze znanych mi osób na wysokopłatnych stanowiskach niewielu nosi zegarki mechaniczne, większość kwarcowe i do tego często marek niezegarkowych jak np. Armani., a znam i takich którzy twierdzą, że nie potrzebują zegarka bo wystarczy zegarek w komórce. Tak sobie myślę, że o ile porównamy zegarek w komórce do kwarcowego to i może w tym być jakaś prawda - kwarcówki nie mają otoczki ekskluzywności taj jak mechaniczne. A jeżeli mówimy o rynku mechaniczne vs. kwarcowe, to kwarcowych Szwajcarzy eksportują około 10 razy więcej.

 

Jeżeli niszowy, przynajmniej w odniesieniu do segmentu "premium" czyli mechaników, to efekt popytowy w kryzysie nie musi być aż tak silny. Bo zawsze będzie grupa ludzi, których będzie na to stać i nie będą sobie odmawiali przyjemności i demonstracji. Jakimś przykładem może być Japonia, która od kilkunastu lat jest w recesji lub stagnacji, a pozostaje super rynkiem dla towarów markowych i luksusowych. Istnieje też tzw. efekt Veblena, który powoduje wzrost zapotrzebowania na niektóre towary luksusowe wraz ze wzrostem ich ceny, bo "inni nie mogę ich mieć". Jeśli natomiast masowy, to z całą pewnością mocno odczuje zmniejszający się popyt i wstrzymywanie się z zakupami "do wyjaśnienia sytuacji".

Pytanie czym jest u nas segment ?Premium? i kto tworzy ten rynek. Zapewne ?premium? w Emiratach jest inne niż polskie. Przykładowo w listopadzie spadki szwajcarkiego eksportu w poszczególnych przedziałach cenowych (ceny eksportowe, czyli bez marży pośredników) były zróżnicowane: zegarki do 200 CHF (-10%), 200-500 CHF (-20%), 500-3000 CHF (-30%) oraz ponad 3000 CHF (-5,4%). Sądzę, że w Polsce rynek zegarków uważanych za luksusowe mieści się w większości w przedziale 500-3000 CHF (+ marża sprzedawcy). Jestem przekonany że nasz rynek zegarków z wyższej półki prędzej oparty jest na dobrych zegarkach w kopercie ze stali niż ze złota/ platyny.

Co do Japoni, to jest to kraj specyficzny i na pewno inny niż USA, ale dzięki większej oszczędności Japończyków USA mają gdzie finansować swój deficyt. Japończycy mają bzika na punkcie np. europejskiej mody. Co ciekawe Japonia jest jedynym z pośród 30 krajów z raportu FHS, do którego eksport liczony w CHF spadł na przestrzeni lat 2008-2006 ? to jest zastanawiające, przy czym w 2007 roku nie było istotnych zmian kursu CHF/JPY; w 2006 roku CHF umocnił się do jena około 10% co trudno uznać za znaczące ograniczenie w eksporcie do Japonii. Generalnie Japonia jest o tyle (i tylko) atrakcyjna, że ma dużo mieszkańców (około 130 mln), czyli więcej niż Włochy i Francja razem. A warto zauważyć, że do Japonii sprzedaje się 2 razy mniej szwajcarów niż do Włoch i Francji razem wziętych. Jeżeli mówimy o efekcie prestiżowym Veblena ? nie wiem jak można go zmierzyć i czy jest on silniejszy np. dla Rosji, Emiratów, Ukrainy niż dla Japonii?

Zgadam sie z tym, że wysyp marek i ofensywa reklamowa dotyczy także innych produktów, nie tylko zegarków, że jak się rynek rozwija to są dodatkowe inwestycje itp. Oczywiście był tez okres Świąteczny i przekonanie, że jak sie teraz nie sprzeda to potem nie wiadomo. Tylko, że rynek raz "nauczony" nowego produktu lub usługi, nie wraca do punktu wyjścia w czasie recesji lub po recesji. Dla przykładu, w czasie spowolnienie w latach 2001-2002 na rynku na poważnie zaistniały firmy faktoringowe, windykacyjne itp. I potem już zostały, a nie były traktowane z powrotem jako ciekawostka. W tej sytuacji zastanawiam sie, na ile wysiłki kilku firm lub sieci "otworzą" rynek zegarkowy i zwiększą zainteresowanie produktem jako takim, również poprzez reklamę.

Z tym może być różnie - nie musi być tak, że produkt wróci na rynek po recesji; dużo zależy od perspektyw i tego jak mocno wcześniej produkt był zadomowiony. Co do faktoringu to pojawił się on w Polsce jako kolejna innowacyjna forma finansowania i pozostał z tym, że w tej branży b. dobre interesy można robić podczas dekoniunktury .

Na zakończenie moja dygresja. Nie jestem pewien na ile w Polsce można mówić o "przegrzaniu" koniunktury, sztucznie wywołanej zwiększonym dostępem do pieniądza. W Stanach na pewno, tam konsumpcja ciągnie gospodarkę. Ale biorąc pod uwagę nasze zapóźnienie, to że wielu produktów i usług nadal jest w Polsce dużo mniej, a potrzeby są duże, moim zdaniem u nas istnieje "realny" popyt, a nie sztucznie pompowany. Może o tym świadczyć również stosunkowo małe uzależnienie od eksportu. Oczywiście spadek popytu np. na samochody odczujemy, ale moim zdaniem kryzys u nas jest dużo bardziej "psychologiczny" po stronie popytu i "psychologiczny" po stronie udzielania finansowania. inaczej mówiąc, wszyscy zachowują się (banki, firmy, konsumenci) jakby kryzys był dużo silniejszy i w go napędzają. Odwrócenia upatrywałbym więc też przede wszystmim w czynnikach psychologicznych. Choć teza może obrazoburcza...

 

Jestem ciekaw opinii o Polporze!

 

Pozdrawiam

Przegrzanie nie występuje na wszystkich rynkach w takim samym stopniu. W ostatnich latach Polacy zadłużali się na potęgę, szczególnie jeżeli chodzi o kredyty na nieruchomości. Problem w tym, że w Polsce są ograniczone zasoby kapitału, a walut obcych w szczególności. Taki CHF nie jest walutą w której oszczędzają Polacy, więc CHF banki polskie pożyczają od zagranicznych. I to jest prawdziwy problem przed którym stoi wiele polskich banków. Na marginesie ? zaciąganie kredytów w walutach obcych sprzyjało osłabianiu się walut, a teraz ten czynnik będzie mniej istotny.

Generalnie cieszymy się jak rośnie PKB, tylko kto stawia pytanie o źródła tego wzrostu? W równaniu PKB nie ma informacji o źródłach finansowania. Poza tym, PKB mierzy dobra wyprodukowane, nie istotne jest czy zostały one sprzedane (tak jak mieszkania w Irlandii których wybudowano dużo za dużo licząc na nabywców z zewnątrz). Poniżej zamieszczam wykres oszczędności netto (oszczędności minus kredyty) osób fizycznych i firm. Osoby fizyczne miały jeszcze w 2001 roku 140 miliardów nadwyżki oszczędności nad zadłużeniem. Jak na dzisiaj jesteśmy około 50 miliardów na minusie. Polakom w ostatnich latach rosły bieżące dochody z pracy wzmacniające poczucie prosperity i ułatwiające zadłużanie się. Ale jak widać w totalu jesteśmy zadłużeni ?

post-25333-0-05069300-1331111072.jpg

opinię o biznesie takim jak Polpora postaram się zamieścić jutro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Sądzę że poza zakładami pogrzebowymi, aptekami i piekarniami kryzys odczujemy wszyscy. Sprzedaż luksusowych towarów i usług z pewnością spadnie. Pewnie na niewiele zda się nawet obniżanie cen, ponieważ kiedy człowiek skupia się na podstawowych potrzebach to instynkt konsumpcyjny wchodzi w stan letargu. Zegarek to towar luksusowy podobnie jak nowy, wiekszy dom czy mieszkanie, lepszy samochód, itp....

Nie wydaje mi się, żeby piekarze odczuli kryzys. Dla nich kryzysem jest szybko bogacace sie społeczeństwo, które konsumuje coraz mniej chleba. A przeciez w głebokim kryzysie mozemy miec doczynienia z efektem Giffena, podobnym do Veblena (opisanym w innym watku)lecz dotyczącym dóbr podstawowych.


Pozdrawiam
Piotrek
 

imageproxy1.jpg.39195932474b734d12bdf1ef8370670e.jpg 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Zazwyczaj kryzys nie dotyka produktów z najwyższych i najniższych półek - więc pewnie jeśli już to stanieją te tańsze (czyli "luksus dla uboższych").

Dodatkowo najdroższe zegarki to niezła lokata kapitału (jak widać wiele innych "pewnych" lokat zawiodło), IMO zwłaszcza dotyczy to produktów naprawdę unikalnych (tourbillony) a nie opakowania zegarka w złoto i powiedzenie że będzie ich tylko kilkaset z okazji jakiejś tam rocznicy, czy też że można je kupić wyłącznie jak się kupuje samochód za setki tys. EUR.

 

Z tym lokowaniem pieniędzy w zegarki to też byłbym ostrożny.

Moim zdaniem to była dobra lokata. Kiedyś. Najlepiej jak kupowało się unikatowe (np. drogie i ciekawe Patki, AP itd.) czasomierze wiele lat temu, kiedy branża była jeszcze przed swoim boomem. Ostatnie lata to wysyp wielu małych, ale bardzo drogich marek, nadprodukcja tourbillonów, to też marki, których oferty składają się wyłącznie z limitowanych serii ( ;) ;) ) i rozwój - czyli więcej i drożej - starych topowych marek też oczywiście.

Po prostu, jak wszyscy wypuszczają mega-unikatowe czasomierze, z tourbillonami, wiecznymi kalendarzami i innymi wodotryskami, to siłą rzeczy za ileś tam lat wcale nie spodziewałbym się kolosalnych zarobków przy ich odsprzedaży. Bo na rynku takich zegarków będzie bardzo dużo. Podejrzewam, że na aukcjach cały czas w cenie będą te naprawdę unikatowe modele sprzed wielu lat. Podobnie ma się sprawa z kolekcjonerami aut. Najbardziej poszukiwane i najdroższe są te, które wyprodukowano właśnie kilkadziesiąt lat temu.

Dzisiejsze ceny, dzisiejszych super-zegarków (mam na myśli modele za przynajmniej kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy $) kupowanych w ostatnich kilku latach, na rynku wtórnym (wystarczy przeglądać chociażby TZ Showcase) osiągają ceny o kilkadziesiąt % niższe niż wyjściowe.

Oczywiście, że nawet w kolekcjach z ostatnich kilku lat można pewnie było znaleźć rarytasy, które nie będą tracić (JLC Gyro chociażby), ale patrząc na wyjściową cenę kilkuset tysięcy EUR trudno mi sobie wyobrazić horyzont czasowy, kiedy będzie można na takiej inwestycji (proporcjonalnie do ceny zakupu) sporo zarobić. Sądzę, że jest teraz - nawet w obliczu kryzysu - kilka lepszych sposobów na inwestowanie.


Marcin

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Z tym lokowaniem pieniędzy w zegarki to też byłbym ostrożny....

podzielam zdanie kolegi. Generalnie inwestowanie w zegarki, obrazy czy też inne przedmioty to zajęcie przy którym dużą rolę odgrywa przypadek. Moim zdaniem, kluczowy jest po pierwsze trafny wybór (jak z lokalizacją przy nieruchomościach) i po drugie - co wydaje się na pierwszy rzut oka łatwe - podliczenie zysku z takiej inwestycji po kilku latach. To podstawa jeżeli mamy ustalić czy jesteśmy do przodu, czy może inflacja zjadła nasz zainwestowany kapitał, czy może były dostępne inne lepsze formy ulokowania majątku.

Na prawdę, różne cuda można zobaczyć jak ludzie kalkulują zyski.

Przykładowo, jeżeli klient kupił zegarek za 100.000 i po dziesięciu latach sprzedała za 200.000, to jeżeli obliczy stopę zwrotu w skali roku z inwestycji na 10% - niestety rozminie się z prawdą.

 

Zegarek jako inwestycja wymaga dbania, konserwowania, może czasem ubezpieczenia lub dodatkowego zabezpieczenia mieszkania. Czasu nie wliczam bo to w końcu przyjemność ...

 

Jeszcze inna kwestia to koszty transakcyjne przy zakupie i sprzedaży za pośrednictwem domów aukcyjnych. Nie rozminę się z prawdą i to jest chyba jasne, że na takiej pasji jak zegarki czy obrazy najlepszą kasę robią właśnie pośrednicy. Dla zainteresowanych polecam książkę (jeszcze do dostania w necie i chyba widziałem za grosze na Koszykowej w Wa-w) "Dom Aukcyjny SOTHEBY'S za zamkniętymi drzwiami" autor Peter Watson - odkrywający kulisy działania domów aukcyjnych.

 

pozdrawiam,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
podzielam zdanie kolegi. Generalnie inwestowanie w zegarki, obrazy czy też inne przedmioty to zajęcie przy którym dużą rolę odgrywa przypadek. Moim zdaniem, kluczowy jest po pierwsze trafny wybór (jak z lokalizacją przy nieruchomościach) i po drugie - co wydaje się na pierwszy rzut oka łatwe - podliczenie zysku z takiej inwestycji po kilku latach. To podstawa jeżeli mamy ustalić czy jesteśmy do przodu, czy może inflacja zjadła nasz zainwestowany kapitał, czy może były dostępne inne lepsze formy ulokowania majątku.

Na prawdę, różne cuda można zobaczyć jak ludzie kalkulują zyski.

Przykładowo, jeżeli klient kupił zegarek za 100.000 i po dziesięciu latach sprzedała za 200.000, to jeżeli obliczy stopę zwrotu w skali roku z inwestycji na 10% - niestety rozminie się z prawdą.

 

Zegarek jako inwestycja wymaga dbania, konserwowania, może czasem ubezpieczenia lub dodatkowego zabezpieczenia mieszkania. Czasu nie wliczam bo to w końcu przyjemność ...

 

Jeszcze inna kwestia to koszty transakcyjne przy zakupie i sprzedaży za pośrednictwem domów aukcyjnych. Nie rozminę się z prawdą i to jest chyba jasne, że na takiej pasji jak zegarki czy obrazy najlepszą kasę robią właśnie pośrednicy. Dla zainteresowanych polecam książkę (jeszcze do dostania w necie i chyba widziałem za grosze na Koszykowej w Wa-w) "Dom Aukcyjny SOTHEBY'S za zamkniętymi drzwiami" autor Peter Watson - odkrywający kulisy działania domów aukcyjnych.

 

pozdrawiam,

 

I ja sie podpisze - najwieksze zyski przypadaja posrednikom,a zegarki moim zdaniem nie sa dobra inwestycja dlugoterminowa, zreszta jak kolega wspomnial koszt posiadania tez jest znaczacy - przykladem moze byc ATMOS - nikt nie ma watpliwosci co do wartosci ale aby ja utrzymal musi byc co kilka lat w serwisie - koszt po nastu latach pokrywa koszt nowego atmosa:),

Co do kryzysu - luksusowe marki samochodowe zwiekszyly sprzedaz wiec moze byc i podobnie z zegarkami - spadek cen ze strony lepszych firm bylby zjawiskiem korzystnym - wywleminowalby moze czesc marek designerskich i odziezowych.... warto zwrocic uwage na ETA - ogrom zegarkow dostepnych na tych werkach zasadniczo nie wrozy by zyskaly na wartosci - raczej odwrotnie- wnioskujac wartosc uznanych tradycyjnych marek na werkach wlasnej produkcji raczej nie spadnie a moze i sie umocni, zjawisko raczej uderzy w niska i srednia polke jak i wyeliminuje wspomniane podnadceniace sie marki wypuszczajace jedynie serie limitowane - w moim odczuciu moze dojsc do pozytywnego uporzadkowania rynku i elimnacji tandety i niedorob.

Co do Polski to ostatnio sytuacja kursowa bardzo wspomogla sile nabywcza, jak i sadze iz poztywne prognozy gospodarcze - ceny na zachodzie nieznacznie spadly ale sa to nieznaczne spadki nie rekompensujace oslabienia sie zlotowki (najlepsze zakupy byly w momencie gdy usd byl po 2 zylke:), ale moze to juz nie wrocic), do meritum - w naszej swiadomosci jest jeszcze pamiec o cenach z tamtego okresu i troszke czasu uplynie nim wielu z nas podejmie decyzje o zakupie ....

 

 

pozatym bardzo fajny temat ;)


Od wielu już lat liczne wypowiedzi uczonych i fantastów obracają się wokoło pytania: ,,Czy poza Ziemią istnieje życie rozumne?''. Słysząc je mam ochotę spytać, skąd bezwzględna pewność, że na samej Ziemi istnieje to rozumne życie

 

Adam Wisniewski - Snerg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Co do Polski to ostatnio sytuacja kursowa bardzo wspomogla sile nabywcza, jak i sadze iz poztywne prognozy gospodarcze - ceny na zachodzie nieznacznie spadly ale sa to nieznaczne spadki nie rekompensujace oslabienia sie zlotowki (najlepsze zakupy byly w momencie gdy usd byl po 2 zylke:), ale moze to juz nie wrocic), do meritum - w naszej swiadomosci jest jeszcze pamiec o cenach z tamtego okresu i troszke czasu uplynie nim wielu z nas podejmie decyzje o zakupie ....

 

Tak, ja zauważam tutaj - u nas w mikroskali na forum - że m.in. wysokie kursy powodują spowolnienie w obrocie zegarkami.

Pamięć o wyjątkowo niskich kursach CHF czy USD sprawia, że; z jednej strony kupujący się wstrzymują (bo być może Złoty się umocni), a sprzedający też nie chcą sprzedawać za bardzo w cenach sprzed kilku miesięcy (mówię np. o naszym Bazarze), bo jeśli kursy jednak pozostaną na wysokich poziomach to uzyskane z transakcji pieniądze nie pozwolą np. na proporcjonalnie podobny zakup walutowy.

Czyli mówiąc wprost; kryzys już jakoś dotknął naszą pasję.


Marcin

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość .misha.

Moim zdaniem tańsza złotówka nie jest świadectwem kryzysu w branży nawet w kontekście drobnego handlu. O kryzysie bedziemy mogli mówić dopiero wtedy gdy będzie duża wyprzedaż (podaż) zegarków z kolekcji itp. a ceny będą spadać bo ludzie oszczędzając obetną wydatki na takie "luksusy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.