"Fabryczne składaki " - suplement
Poprzedni wpis na ten temat został skomentowany na grupie FB - Polskie zegarki ZMP Błonie
1957 - 1969.
Ze względu na treść tego komentarza i jego autora, nie można go przemilczeć.
Ocenę tego tekstu pozostawiam czytającym.
Jestem odpowiedzialny za swoje słowa, z tego powodu należy się wszystkim czytającym, zwłaszcza tym młodszym, wyjaśnienie niektórych kwestii. Żeby jednak po raz kolejny nie być posądzonym o coś czego nie zrobiłem, tak jak w tym przypadku,
Jako cytaty będę zamieszczał zrzuty ekranu z publikacji autora komentarza z zaznaczonym tekstem.
Przedstawienie przez komentującego kwestii tych dwóch omawianych zegarków na tle całościowej produkcji jest niezrozumiałe. Mówiłem o wspomnieniach pracowników dotyczących ostatniego okresu, a nie całej produkcji. Ostatni model zegarka z Błonia to namacalny przykład dopasowywania części.
Nikt nie mówi, że pracownicy nie dbali o jakość. Jak najbardziej, identyfikowali się z zakładem. Byli dumni ze swoich zegarków. Była to jednak duma i jakość na miarę tamtych czasów i możliwości. Dużym wyzwaniem było produkowanie w dobie ciągłych niedoborów materiałowych i spóźnionych dostaw od kooperantów. Zachęcam do przeczytania wspomnień inż K. Żelzkiewicza. Dzisiaj dla przykładu, jeżeli odcień tarczy nieznacznie odbiega od zamówienia, odsyła się całą partię producentowi. Kiedyś jak chwilowo brakowało złoconych wskazówek, zakładano chromowane. Znaczna część zegarków w kopertach wz ll, które można uznać za oryginalne ma właśnie takie wskazówki. W niczym to nie umniejszało produktowi.
Był sprawny, działał, czyli był dobry.
Czy ktokolwiek widział, bądź słyszał (pytanie do starszych czytelników) żeby zegarmistrz w JUBILERZE, zapakowany fabrycznie, nowy zegarek rozkręcał i sprawdzał czy napis na tarczy zgadza się z oznaczeniem na mechanizmie?
W/g mnie takie stwierdzenie to absurd.
Co do prasy.
To dzisiaj dzienniki uganiają się za sensacjami dla podniesienia sprzedaży nakładu. W tamtych czasach gazety były tubą propagandy. Każdy najmniejszy sukces był przedstawiany z największym patosem. Była to pochwała ustroju. Artykuły musiały być politycznie poprawne.
Jak widać po załączonych cytatach i treści komentarza, autor zmienia zdanie w zależności od potrzeby danej chwili.
"Miłośnicy zegarków", oczywiście są od czasu powstania pierwszego zegarka. Ale zawsze na miarę swoich czasów.
Przy takich zarobkach, gdzie większość społeczeństwa zarabiała minimalną, bądź niewiele ponad nią, a nowy Blonex kosztował w 1965 roku 600 zł, kto mógł sobie pozwolić na zbieranie "Błoniaków"? Ilu mogło być takich kolekcjonrów? Jaki mogli mieć wpływ na ówczesną rzeczywistość? I skąd mieli mieć taką wiedzę jak my mamy dzisiaj? Nie zachowały się żadne foldery, katalogi, dane techniczne, cokolwiek. Przecież nie było globalnego kataklizmu. To jacy byli ci "miłośnicy" skoro nic nie zostało?
A tak naprawdę,
to oni wtedy istnieli? 🤔
Jeżeli ktoś się jeszcze zastanawia o co chodzi z tym "komentarzem" W. Mellera, to podpowiem. Wygląda na to, że nie ważne co się pisze, tylko kto to robi.
2 Comments
Recommended Comments