Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

McIntosh

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    134
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

458 Entuzjasta zegarmistrzostwa

1 obserwujący

Kontakt

  • Strona WWW
    https://www.chronomaster.pl

Informacje o profilu

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

4088 wyświetleń profilu
  1. McIntosh

    Jazz i okolice

    Dziś u mnie taka sytuacja... I trochę moich instagramowych wynurzeń. Dawno nie wrzucałem na talerz nic z dań jazzowych, więc dziś postanowiłem „najeść” się tym, co lubię najbardziej. W ramach pokarmu dla duszy wybrałem dzieło Dextera Gordona z 1964 r., a mam na myśli jedną z moich ulubionych płyt pt. „One Flight Up”. Posiadam amerykańskie wydanie Blue Note Records z serii Tone Poet i ilekroć spoglądam na poligrafię albumu, to od razu przypominam sobie dlaczego tak ciągnie mnie do winyli. Jakość grafik jest na fenomenalnym poziomie, lecz to muzyka jest najważniejsza, a ta nie ustępuje estetyce zdjęć zawartych wewnątrz okładki. Materiał został zarejestrowany 2 czerwca 1964 r. w Studios Barclay w Paryżu w następującym składzie: Dexter Gordon (saksofon tenorowy), Donald Byrd (trąbka), Kenny Drew (fortepian), Niels-Henning Ørsted Pedersen (kontrabas) i Art Taylor (perkusja). Dzieło zaczyna się od kompozycji pt. „Tanya”, która wypełnia pierwszą stronę płyty analogowej. Utwór ten napisał Donald Byrd, a jego struktura sprawia, że każdy z muzyków ma swój obszar twórczy, w jakim może się wykazać. Pole do popisu jest szerokie, gdyż kawałek stanowi mieszankę bebopu z jazzem modalnym, a więc połączenie dwóch przeciwstawnych stylów. Z jednej strony harmonia funkcjonalna, a z drugiej tonika oparta na trybach. Brak zorganizowania wokół centrum tonalnego wymaga od muzyków doskonałego zrozumienia w trakcie improwizacji i zespól Dextera Gordona to gwarantuje. O jakości utworu decyduje nie tylko wirtuozeria muzyków, ale też jego piękna linia melodyczna sprawiająca, iż słuchanie staje się przyjemnością. Niewiele ponad 18 minut mija szybko i przewracamy winyl na drugą stronę. Ta zawiera dwie kompozycje pt. „Coppin' the Haven” oraz „Darn That Dream” będące powtórką z rozrywki, a więc ponownie otrzymujemy kawał znakomitego, technicznego grania popartego piękną melodyką. Pierwszy z utworów skomponował Kenny Drew, a drugi to cover będący oryginalnie dziełem tandemu Eddie DeLange & James Van Heusen. „One Flight Up” to smakowity kąsek, który z powodzeniem mógłby zasilić dyskografię wielkiego Milesa Davisa i byłby dla Mistrza powodem do dumy. Dzieło to jednak poczynił Gordon przy wydatnym udziale Byrda oraz reszty ekipy i panowie stworzyli album doskonały.
  2. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Dobrze jest, gdy muszle słuchawek nie opierają się na uszach tylko je okalają. Wtedy jest komfort podczas wielogodzinnego słuchania muzyki. Tak. LCD-3 to słuchawki ortodynamiczne, a to wiele zmienia. Nie występuje w nich zjawisko dzielenia membrany.
  3. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Myślałem o Grado HP100 SE. Masz rację, że słuch się adoptuje, ale jeżeli masz świadomość, że LCD-3 grają ciemno i gęsto, to po prostu akceptujesz ten fakt nie oszukując się. Słuchawki Audeze to trudny zawodnik i nie da się powiedzieć po prostu, że ich nie chcę i już. Sprzyjają temu pewne zalety. Przede wszystkim selektywność, która osiąga poziom referencyjny. Słychać dosłownie wszystko. Instrumenty są od siebie tak doskonale odseparowane, że możesz śledzić linię melodyczną każdego z nich, który sobie wybierzesz. Np. na płycie Pride & Glory w pewnym momencie skoncentrowałem się na linii basowej do tego stopnia, że odwróciło to moją uwagę od solówki Zakka Wylde'a. Było słychać dosłownie każdy dźwięk i tam, gdzie w McIntosh MHP1000 brzmienie w pewnym momencie już się zlewało, to w Audeze pozostawało cały czas czytelne. W ogóle bas w LCD-3 to kolejny fenomenalny popis. Jest cały czas obecny, w idealnej proporcji względem średnicy i słychać dosłownie każdy detal brzmienia gitary basowej. Wiem to z całą pewnością, bo grałem na basie i wiem, jak powinien brzmieć ten instrument. Kolejna petarda to dynamika. W Audeze skoki dynamiczne są oddane w sposób niespotykany w słuchawkach. Na przykład na płycie Anthrax pt. "State of Euphoria" są takie miejsca, gdzie perkusista atakuje werbel albo tomy mocniej niż zwykle. MHP1000 oddaje tę fazę ataku bardzo dobrze, ale w Audeze masz takie pierd.......e, że dosłownie można się wystraszyć. Jak w utworze jest pauza, to dźwięk wygasa dosłownie natychmiast czego w MHP1000 nie ma na takim poziomie. Tę chirurgiczną precyzję wyraźnie słychać w wielu miejscach na płycie Kravitza pt. "It Is Time For A Love Revolution". Nie słuchałem na Audeze jeszcze klasyki i jazzu. Może dziś zarzucę symfonie Szostakowicza i posłucham coś z dyskografii Dextera Gordona. W każdym razie, jak już usłyszysz smaczki o których napisałem, to trudno będzie się z tym rozstać. Słuchawki Audeze są zupełnie nowe. Zakupiłem je w pudełku zabezpieczonym naklejkami Audeze w Top Hi-Fi (Audio Klan). Zastanawiam się, czy ich sobie nie zostawić chociażby po to, żeby od czasu do czasu nacieszyć się tymi wszystkimi detalami brzmienia. To jednak wynosi słuchanie muzyki na zupełnie inny poziom. A ze spraw spoza muzyki, to skóra padów ładnie pachnie. 🙂
  4. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Gnębię te słuchawki LCD-3 no i muszę przyznać, że coś w sobie mają. Trochę przypominają mi w barwie zespoły głośnikowe szwedzkiej firmy Qln. Podobna estetyka dźwięku. Hmmm...
  5. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Tak, mam taką możliwość. Właśnie wypełniam formularz. Trochę mi szkoda, bo słuchawki wyglądają super no ale z Passem się nie dogadują. Zbyt ciemno, zbyt gęsto. I tak to jest z tym sprzętem audio. Nie wszystko ze wszystkim zagra.
  6. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Nie wygląda na to, bo wówczas poruszanie kablem dawałoby jakiś efekt, a tak się nie dzieje. Dzięki za Info. Chyba będę musiał coś pokombinować, bo niestety pierwszy kontakt z LCD-3 przyniósł rozczarowanie. Bas jest bardzo ładny, selektywny, fortepian też brzmi świetnie, ale dźwięk całościowo (w zestawieniu z moim Passem) jest zbyt ciemny i za bardzo dociążony. To z kolei przenosi się na górę, która jest po prostu zamulona. Nie brzmi to naturalnie. Być może te słuchawki świetnie wypadają w zestawieniu z jakimś jasnym czy wręcz przejaskrawionym dźwiękowo wzmacniaczem, ale w zestawieniu z Passem, który sam z siebie ma tendencję do dociążenia dźwięku, brzmią zbyt ciemno. No niestety.
  7. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Spoko, nie ma sprawy. U mnie smuteczek. Moje słuchawki McIntosh po ośmiu latach użytkowania zaczęły się psuć. Co jakiś czas zanika dźwięk w prawym kanale. Czasem całkowicie, a czasem gra bardzo cicho po czym po krótkiej chwili zaczyna działać normalnie. Kiepsko tym bardziej, że często słucham muzyki za pośrednictwem słuchawek. W tej sytuacji zakupiłem sobie Audeze LCD-3 no i zastanawiam się, co zrobić z MHP1000. Naprawiać czy sprzedać jako uszkodzone? Sam nie wiem. Z jednej strony szkoda, bo McIntosh gra bardzo dobrze, a z drugiej nie wiem, czy chce mi się bawić w ich naprawianie.
  8. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Nie słuchałem Trójki, ale miałem kiedyś Baltlaba Epoca 1v3. Zresztą byłem chyba pierwszym klientem, który kupił ten wzmacniacz w Warszawie. Dźwięk zapamiętałem jako szczegółowy ze świetnie wykreowaną przestrzenią. Było całkiem klarownie w średnicy, a góra dźwięczna, lecz bez przejaskrawień. Dynamika prezentowała więcej niż przyzwoity poziom. Ogólnie to był ładny, szlachetny dźwięk z jednym poważnym zastrzeżeniem. Niestety całościowo brzmienie było dość lekkie i brakowało mi w nim dociążenia. Wzmacniacz miał więc zauważalne ograniczenia w basie w sensie jego ilości, bo kontrola i zbieżność czasowa w odniesieniu do pozostałych zakresów były okay. Nie wiem na ile producent rozwiązał problem basu w kolejnych generacjach wzmacniacza, ale jak rozmawiałem z panem Ryszardem Kozłowskim to powiedział mi, że ma świadomość problemu i że spróbują coś z tym zrobić.
  9. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Nie obrażaj się. Forum jest od tego, żeby dyskutować. Ja też jestem audiofilem, ale robi mi się niedobrze, kiedy wytwórcy traktują nas jak osłów. Oni mają w tym swój interes, ale my powinniśmy "zagłosować" swoimi pieniędzmi i kazać im spadać na drzewo. Wracając do tematu... Jest dokładnie tak, jak napisał @machlo. Pomyślałem o tym samym. Nie przeczę, że zauważasz jakieś różnice w brzmieniu tylko prawdopodobnie źle identyfikujesz ich źródło. Upraszczając i spłycając temat, router to taki trochę bardziej zaawansowany przełącznik warstwy trzeciej. A co robi przełącznik? Ano zarządza ruchem pakietów w sieci i wpływ na właściwą realizację tego procesu ma konfiguracja urządzenia, a nie jego wygrzanie. Plik nie zabrzmi lepiej od tego, że router złapie jakąś tam temperaturę pracy. Tu nie ma abolutnie żadnych logicznych podstaw, które mogłyby wyjaśnić to zjawisko. Po prostu nie ma w kontekście routera rzecz jasna.
  10. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Czyli router, który steruje ruchem ramek w obrębie domen kolizyjnych, dzieli sieć na domeny rozgłoszeniowe i utrzymuje tablice routingu, to jeszcze dodatkowo poprawia dźwięk, jak się wygrzeje? 🙂 Istne cuda.
  11. Super. Polecam się. 🙂
  12. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    No ale w tym wpisie do którego odniósł się @Bugs jest "mowa" o patchcordach. Jestem dość wyrozumiałym audiofilem i muzykę zawsze biorę "na słuch", ale nie obrażajmy swojej inteligencji. Jeżeli goście z Soundrebels próbują udowadniać, że skrętka 5 czy 6 kategorii poprawia im muzykę z plików, to ja odpadam.
  13. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    No niestety. Skoro fakt różnic w brzmieniu wzmacniaczy budzi kontrowersje tzn. że osiągamy już poziomy absurdu.
  14. Teraz u mnie taka sytuacja... I moje instagramowo-facebookowe wynurzenia. 🙂 Dziś gra u mnie zespól szczególny, który ma wyjątkowe miejsce w moim sercu. Zanim przejdę dalej, to od razu wyjaśnię, że uwielbiam rzecz jasna twórczość Fryderyka Chopina, Siergieja Rachmaninowa, Dymitra Szostakowicza, Milesa Davisa, ale w estetyce z pogranicza rocka i metalu dla mnie numerem 1 jest Tool. Tool to pochodzący z Kalifornii kwartet, jaki miał w sobie dość siły, aby oprzeć się muzycznym trendom, a nie było to łatwe. Zespół w składzie Maynard James Keenan (wokal), Adam Jones (gitara prowadząca), Paul D’Amour (gitara basowa), Danny Carey (perkusja) wystartował na początku lat 90., kiedy to zaczęła się moda na scenę Seattle. Grunge rządził i wiele zespołów uległo presji podążając za oczekiwaniami rynku. Warto chociażby wspomnieć takie kapele, jak Bush czy Stone Temple Pilots. Zresztą debiutancki album STP pt. „Core” jest modelowym przykładem tamtych czasów i jednocześnie pomnikiem ku chwale sceny Seattle. Mody jednak mają immanentną cechę, którą jest przemijanie. Grunge był na fali, lecz po kilku latach zaczął tracić znaczenie i został wyparty przez nu metal. W wirze tych wydarzeń znalazł się zespół Tool, jaki postanowił wymyślić się na nowo, a nie było to łatwe. Wydawało się, że w estetyce z pogranicza rocka i metalu wykreowano już wszystko, a jednak kapela Keenana pchnięta ambicją zburzyła ten obraz. Osiągnęli to poprzez połączenie rocka z metalem progresywnym przy czym to nie było progresywne granie w klasycznym tego słowa rozumieniu, gdzie skomplikowane aranżacje idą w parze z bogatym instrumentarium. Tu rozbudowane struktury utworów połączono z minimalizmem opartym o perkusję, bas, gitarę prowadzącą i wokal. Nie bez powodu wymieniłem bębny na pierwszym miejscu, gdyż w przypadku zespołu Tool mamy do czynienia niemal z jazzowym graniem eksplodującym feerią dźwięków, za którymi podąża jakościowy bas. Świetnie w to wszystko wkomponowuje się gitarzysta Adam Jones tworzący klimat tajemniczości, dystopii, dekadencji, a całość dopełnia oryginalny w barwie śpiew Keenana. Coś wspaniałego. Dziś do posłuchania wybrałem podwójną płytę winylową pt. „Undertow” w amerykańskim wydaniu z 2006 r., by zanurzyć się w muzyce grupy Tool niczym nurek głębinowy. Jest moc.
  15. Dzięki serdeczne. Starałem się, żeby lipy nie było. 🙂
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.