Powitoł
E, jest to sprawa osobnicza
Sam byłem na tej drodze. Czytałem o węglikach wyrywanych z osnowy przez ostrzałki ceramiczne, hartowaniu na bainit (z podziałem na dolny i górny), uczyłem się zagranicznych słów przerobionych na polskie (np. stropowanie), czytałem o kątach ostrzenia uzależnionych od rodzajów stali i ewentualnego zastosowania, itp., itd.
A potem się ożeniłem. Czasem sobotnim porankiem, przez zamglone snem uszy, dochodziło do mnie miarowe stukanie wypieszczonej krawędzi tnącej o płytki blatu kuchennego - to ukochana Żonka szatkowała coś na wspólne śniadanie. I jak tu się denerwować?
Potem dzieciary wbijające regularnie nóż w ziemię na wyjazdach, bo "cośtam." Bo dziadek im mówił o grze w pikuty. jak tu się przejmować?
Przeszło mnie Dla zabawy wyostrzę coś do stanu golenia włosów z przedramienia. Czaaaaaasem, głownie przed piwem z nożownikami, posmyram golącą KT na tekturze, żeby można było strugać pojedynczego włosa.
Do noszenia ostrzę na ca. 20 stopni na stronę, na w/w diamentach (bo szybciej) tak, żeby nie świeciła się krawędź tnąca w żadnym miejscu.
I koko dżambo, i do przodu, bo szkoda życia
edyta - żeby nie było: nie przedkładam jednej drogi ponad drugą
Piszę tylko, że MNIE czaromarowanie z KT JUŻ nie bawią