Dawno temu, a może nie tak dawno, żył sobie zwykły pan Kowalski i pracował w fabryce zegarów. Fabrykę ma wizytować Prezydent Polski, zostaje przyjęty przez dyrektora i pracowników na sali konferencyjnej. Prezydent wita się z dyrektorem, zarządem i nagle spogląda na salę - krzyczy cześć Kowalski, podchodzi do niego, obejmuje i serdecznie rozmawia. Po zakończonej wizycie dyrektor wzywa Kowalskiego i dziwi się, że ten zna prezydenta. Po dwóch miesiącach fabrykę zwiedza sam Prezydent USA, sytuacja się powtarza, podczas zwiedzania prezydent zostawia całą rzeszę dostojników, podchodzi do Kowalskiego i bardzo długo rozmawiają. Po całym zajściu dyrektor jest zaszokowany i wzywa Kowalskiego - jak to możliwe Kowalski, że wy wszystkich znacie? Ale Papieża to Kowalski na pewno nie znacie? Dyrektorze znam, znam - odpowiedział, możemy się przekonać. I polecieli do Rzymu. Na placu w Watykanie Kowalski mówi tak - niech dyrektor tu stoi i czeka, o godz.12 Papież pokaże się w oknie na spotkanie z wiernymi, ja tam będę stał obok i pomacham dyrektorowi, a póżniej pójdziemy razem na spotkanie. Kowalski stojąc w tym oknie widzi dyrektora, macha do niego, nagle dyrektor pada mdlejąc. Widząc to Kowalski biegiem pędzi na plac - dyrektorze co się stało? nic nic ......tylko podszedł do mnie murzyn i zapytał kto to w tym białym ubraniu stoi obok Kowalskiego....