Podjąłem taką decyzję po prostu. Uznałem, że zegarek zasługuje na przywrócenie go do "świetności". Gdyby pozostał w stanie pierwotnym, byłby po prostu jednym z wielu egzemplarzy vintage, lekko zahaczającym nawet o pojęcie masowego zegarkowego złomu. Poza tym, takiego Varldsmastarur'a miał mój ojciec w latach 60/70-tych (lub bardzo podobny model), i chciałem aby ten mój wyglądał właśnie tak jak wygląda. Oczywiście, zawsze w kwestii odnawiać/nie odnawiać zdania będą podzielone, myślę jednak, że poprawnie wykonana renowacja, nie ingerująca w oryginalny wygląd, przynosi korzyść "eksponatowi" i zadowolenie właścicielowi. Zresztą nie dotyczy to tylko zegarków przecież. A renowacja kamienic, obrazów czy innych dzieł sztuki? Czy patrząc na obraz np. Rembrandta przywrócony do dawnej świetności budzi u kogoś wrażenie, że jednak płótno nadgryzione zębem czasu, często nieczytelne - byłoby rozwiązaniem lepszym? Uff, dawno tyle sie nie naklikałem Pozdrawiam.