No i udało się! Zarwałem parę nocek i wbiłem platynę w Horizonie =]. Zajęło mi to 80 godzin niespiesznej rozgrywki, z której nie żałuję ani minuty. Choć nie da się ukryć, że od momentu wyprawy na północ, główny wątek fabularny mocno prowokował porzucenie życia w realu na rzecz godzin spędzonych przed konsolą =]. O gustach się nie dyskutuje, ale gierka bardzo mi podpasowała- postapo, maszyny i nieznane tło historii, które nie zostało przedstawione już w intrze, jak to zwykle bywa. Do tego świetne walki, zwłaszcza z maszynami, znakomita oprawa audiowizualna i ten klimat... Do gry na pewno można się doczepić i jej wady są ławo dostrzegalne. Widać na przykład, że twórcy nie mieli zbyt dużego obycia z konwencją gier sandboxowych, bo możnaby urozmaicić misje poboczne, handel, udoskonalić rozwój postaci i sprzętu, dopracować aktywności pozafabularne oraz ciekawiej zarysować postaci drugiego planu. Pod tym względem GTA V to to nie jest, choć należy oddać sprawiedliwość, iż mistrzowie gatunku (twórcy GTA) popełnili, mając na uwadze powyższe zarzuty, skądinąd świetne Red Dead Redemption, które w misjach pobocznych i schemacie działań w grze, było dosyć, hmmm... prostackie?. W grze Zauważalny jest też spory rozdźwięk jakościowy i gatunkowy pomiędzy historią dawną, której odkrywanie jest motorem wszelkich działań i, nie ukrywam, to ona głównie trzymała mnie przy telewizorze, a dosyć średnią i bladą przy powyższej, historią teraźniejszą. Gdybym oceniać miał grę obiektywnie i rzetelnie, wystawiłbym lekko naciągane 8/10. Subiektywnie jednak, ponieważ gra mnie niesłychanie wciągnęła swoim klimatem i uderzyła mnie w "miętkie", oceniam ją na 9, może nawet 9,5/10 nie mogąc doczekać się dodatku i części z numerem 2 =D.