"Opowieści o Bauchelainie i Korbalu Broachu" - Steven Erikson.
Zbiór składający się z dwóch tomów.
Osadzony w świecie Malazu, znanym z cyklu "Malazańska Księga Poległych".
Zacznę od polecenia po raz kolejny cyklu "Malazańskiego".
W swoim czasie J. Dukaj napisał, że w współcześnie ( no tak, to było 20 lat temu)
są dwa wybitne cykle fantasy: "Pieśń lodu i ognia" G. R R. Martina ( czyli "Gra o tron") i właśnie "Malazańska".
Z tym że Erikson skończył cykl "Malazańskiej" i nie wystawił fanów do wiatru, w przeciwieństwie do Martina.
"Opowieści..." są wątkiem pobocznym, który można swobodnie przyswajać bez znajomości cyklu podstawowego.
Jest to fantasy napisana w sposób szalenie zabawny.
Ewidentnie autor bawi się konwencją, stawiając na poczucie humoru.
Dwójka tytułowych bohaterów to odpychający, krwawi nekromanci bez sumienia i poczucia przyzwoitości.
Wyzuci z elementarnej empatii socjopaci.
Za to dla kontrastu, mają udręczonego, racjonalnego służącego, który próbuje zachować zdrowy rozsądek, w chaosie jaki go otacza.
Trochę Diderota i Monteskiusza w tym widzę.
Świetne dialogi, na pograniczu "Monty Pythona".
Humorystyczne wykorzystanie akcentu boskiego.
Akcje, gdzie częściej za powodzenie odpowiada przypadek niż "plan daltoński".
Inteligentna kpina z obsesyjnego przywiązania do zdrowego trybu życia,
albo nadmiernej i zakłamanej pobożności,
albo skrajnego i bezwzględnego egocentryzmu, ukrytego pod płaszczykiem talentu artystycznego,
albo klasyczne osądzanie po pozorach z tragicznymi ( ać śmiesznymi) konsekwencjami.
Do tego twórcze wykorzystywanie standardowych schematów fantasy, wypaczając je według ludzkich przywar.
No bo nie da się nie śmiać z questu, który prowadzi grupa składająca się z: przygłupiego ( i cierpiącego na amnezję) osiłka, zezowatej włamywaczki,
niezgrabnego nożownika, i pozbawionych zdolności racjonalnego myślenia akrobatów.
A grupa łowców potworów też nie wygląd najlepiej ze swoją skrajną bigoterią, rywalizującą ambicją, ideałami czystości składanymi na ołtarzu chwilowego pożądania
i unikalnymi zdolnościami magicznymi, które posiadają wyłącznie postaci dotknięte tępotą i hołdujące prawu pięści.
Jeśli do tego dołożyć specyficzny, bogaty w ornamentykę słowną i skłonny do pobocznych wycieczek styl narracji autora,
to można się rozsmakować w literackim kilkudaniowym posiłku.
Polecam.
Ubawisz się czytelniku.