Taka sytuacja,targi staroci dziadek na stoliku sprzedaje różności,w szufladzie pod szybą świeci złoty kieszonkowy zegarek .Nie zdążyłem zobaczyć co to za Marka.Podchodzi modnie ubrana parka w średnim wieku ,robią szum że są zainteresowani,pyta o cenę ,starszy pan sprzedawca wstępnie 7tys.do negocjacji za 6500 odda ale to okazja bo to praktycznie cena złomu(14k)
Parka bez zastanowienia zerka tylko na ten zegarek i proponuje od ręki 5700 ale gość się nie zgadza argumentując ciągle dużą wagą złota.Dziękują ładnie i odchodzą.Po minucie kilka metrów dalej już negocjują jakieś meble.
Wracając do zegarka;) zrobiła się podniosła atmosfera.Wszystkich wzrok pada na błyszczącego Sikora za 6,5k.Pan wpatrujący się obok prosi go do ręki.Nie wnikając specjalnie wykłada 6,5tys ale próbuje coś jeszcze utargować bez skutku.Wyciąga kasę i płaci szybko żeby go nikt tylko nie przebił.
Cała sytuacja wyglądała wręcz książkowo.Ale zostawiając to wszystko na bok,mam do Was pytanie.
Czy zegarki kieszonkowe nawet dobrych marek klasy Longines lub tym podobne są tak kiepsko wyceniane?
Czy to mogła być okazja zakup takiego kieszonkowca w cenie złomu?
No i czy jeżeli starszy pan który opłaca miejsce na targu, jest świadomy tego co ma, jest w stanie zrobić promocje nie bierze pod uwagę że mógłby zarobić więcej?
No i czy w ogóle jeszcze istnieją okazję na targach staroci.
Rozmowa trochę luźna
Miłej majówki