Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Rekomendowane odpowiedzi

Oglądaliście? Dzisiaj na TVP kultura o 20⁰⁰:

 

https://www.filmweb.pl/reviews/recenzja-filmu-Whiplash-16942

 

Cytat z filmu: "Dlatego Jazz-Starbucksu umiera, gdy ktoś mówi dobra robota". Ma być wybitna!

Świetny film. 

Edytowane przez GostRado

=> Joie de Vivre <=

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, GostRado napisał(-a):

Oglądaliście? Dzisiaj na TVP kultura o 20⁰⁰:

 

https://www.filmweb.pl/reviews/recenzja-filmu-Whiplash-16942

 

Cytat z filmu: "Dlatego Jazz-Starbucksu umiera, gdy ktoś mówi dobra robota". Ma być wybitna!

Świetny film. 


Widziałem kiedyś na Netfliksie. Potwierdzam, świetny film. Trochę w konstrukcji przypomina mi film, który widziałem lata temu o gościu, jaki przygotowywał się do egzaminu w konserwatorium muzycznym. Główny bohater jako temat  egzaminu wybrał wykonanie bardzo trudnego technicznie koncertu fortepianowego Rachmaninowa. Walczył z tą kompozycją, bo chciał zagrać perfekcyjnie aż w końcu oszalał i wylądował w szpitalu psychiatrycznym. Później skończył grając na pianinie w jakimś podrzędnym barze. Nie pamiętałem tytułu tego filmu, ale ChatGPT podpowiada, że to „Shine” z 1996 roku. Film został oparty na faktach i opowiada prawdziwą historię Davida Helfgotta - to też podpowiedź z czata, bo film już ledwo pamiętam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, Louis Cypher napisał(-a):


Zaczynałem oczywiście od „Giant Steps” i wcześniejszych (łatwiejszych) materiałów. Natomiast pyty free jazzowe weszły mi jak schabowe z mizerią w niedzielę - aż sam byłem zdziwiony, bo wszyscy mówili, pisali, że Coltrane free jazzowy jest trudny, męczący itd. To była od początku moja estetyka. Ja natomiast mam problem z Monkiem - ten mnie męczy tym swoim brzdąkaniem…

 

Obecnie leci u mnie „lajtowa” płyta z Kennym Burrellem:

 

 

Jeszcze odnośnie stosunku Milesa do muzyki Traine’a:

Miles, mimo ogromnej miłości do talentu "Trane'a", uważał, że kierunek, w którym poszedł jego przyjaciel po 1965 roku (albumy takie jak Ascension czy Om), był destrukcyjny dla jazzu jako formy komunikacji ze słuchaczem.

Oto co Davis mówił o tym "niszczeniu" muzyki:

Davis był mistrzem nastroju i konstrukcji. W swojej autobiografii pisał wprost, że późny Coltrane „przestał grać muzykę, a zaczął grać hałas”. Twierdził, że:

„Trane w pewnym momencie zaczął grać dla samego grania, a nie dla słuchacza czy dla muzyki. To, co robił pod koniec, niszczyło jazz, bo nikt poza nim nie wiedział, o co w tym chodzi”.

Miles uważał, że wielkość jazzu polega na tym, co się zostawia, a nie na tym, co się dodaje. Drażniło go, że Coltrane porzucił struktury akordowe i melodyczne na rzecz „wyrzucania z siebie wszystkiego na raz”. Mówił, że Coltrane stał się „więźniem własnej techniki”, a jego poszukiwania duchowe na saksofonie stały się dla postronnego słuchacza męczące i niezrozumiałe.

Odwrócenie się od publiczności. To był główny zarzut Milesa. Sam Davis, nawet w swoim najbardziej eksperymentalnym okresie elektrycznym (jak na Bitches Brew), zawsze dbał o rytm (groove) i pewien rodzaj magnetyzmu. O Coltrane’ie mówił:

„On wyganiał ludzi z klubów. Ludzie chcą słuchać muzyki, a nie słuchać, jak ktoś próbuje znaleźć nową religię przez saksofon przez półtorej godziny”.

Co ciekawe, Miles Davis sam został później oskarżony o „zniszczenie jazzu”, gdy pod koniec lat 60. podłączył trąbkę do wzmacniaczy i zaczął grać fusion. Można powiedzieć, że obaj panowie zdemolowali klasyczny jazz, tylko każdy w inny sposób:

• Coltrane – rozbijając strukturę i melodię od środka (awangarda).

• Davis – łącząc jazz z rockiem i funkiem (elektryczna rewolucja).

Mimo tej krytyki, gdy Coltrane zmarł w 1967 roku, Miles był zdruzgotany. Do końca życia powtarzał, że nikt nigdy nie miał w sobie tyle ognia co John.


Monk to taki trochę misiek przy fortepianie. Wygląda, jakby grał nieporadnie, ale ja lubię niektóre jego płyty. Szczególnie lubię "Monk's Dream". A co do relacji Coltrane - Davis, to o ich znajomości można by napisać książkę. Z jednej strony Davis cenił Coltrane'a za technikę i ogólną wrażliwość muzyczną, a z drugiej, czasem miał go serdecznie dość. Przede wszystkim wielki Mistrz Coltrane nie miał litości dla Billa Evansa, któremu obrywało się za kolor skóry. Bill był więc częstowany tekstami rasistowskimi, a ostatecznie doszło do tego, że Coltrane nie chciał z nim w ogóle grać. Poza tym, John Coltrane miał nałogi alkoholowo-narkotykowe, które wykończyły jego wątrobę. Zanim do tego doszło, to zdarzało się, że Coltrane wychodził nawalony na scenę i albo ledwo grał albo w ogóle nie był w stanie grać. Zdarzało się też tak, że nie był w stanie wyjść na scenę. Miles Davis strasznie się na to wściekał, a Dizzy Gillespie dolewał oliwy do ognia mówiąc do Johna teksty w stylu - Dajesz się tak traktować?  Rzuć to i graj ze mną. A to jeszcze bardziej wkurzało Milesa. Dobrze, że John w stanie wskazującym na spożycie nie trafił na Mingusa, bo Mingus się nie pierdzielił tylko przechodził do rękoczynów. Kiedyś swojemu koledze z zespołu wybił zęby na scenie, bo nie podobało się jemu jak kolega gra. Ciekawe to były czasy. Dzisiejsi jazzmani to niemalże grzeczne kółko różańcowe w porównaniu do starej gwardii w sensie stylu życia. Co do muzyki, to większość płyt freejazzowych też jest dla mnie nietrudna do przyswojenia, ale z "Free Jazz: A Collective Improvisation" Ornette'a Colemana i z "Ascension" Coltrane'a miałem kłopot, chociaż u Colemana da się wyłapać jakieś linie melodyczne, które nie są improwizacyjną rzeźnią, jak u Coltrane'a. Temat rzeka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Finałowe kapitalne sceny filmu:

 

¹ najpierw mistrz chciał upokorzyć ucznia:

 

 

 

² potem uczeń wzbudza zachwyt mistrza:

 

 

 

³ CD,  ścieżka dźwiękowa:

 

 

 

⁴ inne

 

 

 

 

Boskie!!

 

 

Edytowane przez GostRado

=> Joie de Vivre <=

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Jeden z lepszych, moim zdaniem, utworów Barber pod względem wokalnym i muzycznym.

 

Edytowane przez GostRado

=> Joie de Vivre <=

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 21.12.2025 o 23:14, McIntosh napisał(-a):

wybrał wykonanie bardzo trudnego technicznie koncertu fortepianowego Rachmaninowa. Walczył z tą kompozycją, bo chciał zagrać perfekcyjnie aż w końcu oszalał i wylądował w szpitalu psychiatrycznym. Później skończył grając na pianinie w jakimś podrzędnym barze. Nie pamiętałem tytułu tego filmu, ale ChatGPT podpowiada, że to „Shine” z 1996 roku. Film został oparty na faktach i opowiada prawdziwą historię Davida - to też podpowiedź z czata, bo film już ledwo pamiętam.

 

Tak, polski tytuł "Blask". Film ekslpoatuje wątek opresyjnego ojca, polskiego żyda który zmusza syna-pianistę do wysilku ponad siły a jednocześnie obsesyjnie go kontroluje, chłopak pęka i ląduje w psychiatryku. W rzeczywistości ojciec Helfgotta nie zgodził się na wyjazd syna na stypendium do Stanów, bo przed planowanym wyjazdem chłopak zaczął wykazywać objawy choroby psychicznej. Nie skończył grając w podrzędnym barze (to był bar "Riccardo" w Perth) tylko wręcz przeciwnie, zagrał jeszcze wiele koncertów w najlepszych salach koncertowych świata, zdobył parę nagród muzycznych i nagrał parę płyt. Mieszka w Australii, nie wiem czy nadal koncertuje. 

 

Skoro już jesteśmy przy filmach o trudnym życiu pianistów, to Mieczysława Kosza pominę bo nie oglądałem, ale polecę inny polski film pt. "Sonata" (2021). Mało znany ale świetny, moim zdaniem. Niezwiązany z jazzem ale za to trochę z zegarkami. Głównym bohaterem jest niepełnosprawny Grzegorz (gra go Michał Sikorski), który naprawdę istnieje i jest synem znanego krakowskiego zegarmistrza, pana Płonki (w filmie Łukasz Simlat). 

 

Sonata", reż. Bartosz Blaschke | #film | Culture.pl

 

23 godziny temu, McIntosh napisał(-a):

John Coltrane miał nałogi alkoholowo-narkotykowe, które wykończyły jego wątrobę. Zanim do tego doszło, to zdarzało się, że Coltrane wychodził nawalony na scenę i albo ledwo grał albo w ogóle nie był w stanie grać. Zdarzało się też tak, że nie był w stanie wyjść na scenę.

 

Kto z nich nie miał. Nie wiem czy w ogóle istniało wtedy takie zjawisko jak "trzeźwy jazzman". 

Z drugiej strony, książki i zmitologizowane relacje o jazzmanach lepiej traktować z pewną dozą krytycyzmu. Miles miał pretensje do Coltrane'a, że "lekceważył publiczność"? Przecież sam tyle razy grał odwrócony do publiczności plecami przez cały koncert, bo akurat był wkurzony. 

 

W dniu 21.12.2025 o 23:51, McIntosh napisał(-a):

Monk to taki trochę misiek przy fortepianie. Wygląda, jakby grał nieporadnie, ale ja lubię niektóre jego płyty. Szczególnie lubię "Monk's Dream".

 

"Misiek przy fortepianie" albo dziwne zachowania Monka na scenie to też fragment większej całości. Prawdopodobnie cierpiał na chorobę dwubiegunową, w dodatku nieleczoną. Tzn. "leczenie" wyglądało tak, że jego lekarz, który niby dawał mu zastrzyki witaminowe, w rzeczywistości faszerował Monka amfetaminą bez jego wiedzy. Oprócz tego Monk sam zażywał chloropromazynę, neuroleptyk który jest antagonistą amfetaminy. Monk miał okresy pogorszenia i poprawy. Nie sposób ocenić czy i na ile jego muzyka byłaby inna gdyby miał lepszą opiekę, ale jego życie raczej byłoby lepsze i dłuższe. 

 


- ireo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, ireo napisał(-a):

Tak, polski tytuł "Blask". Film ekslpoatuje wątek opresyjnego ojca, polskiego żyda który zmusza syna-pianistę do wysilku ponad siły a jednocześnie obsesyjnie go kontroluje, chłopak pęka i ląduje w psychiatryku. W rzeczywistości ojciec Helfgotta nie zgodził się na wyjazd syna na stypendium do Stanów, bo przed planowanym wyjazdem chłopak zaczął wykazywać objawy choroby psychicznej. Nie skończył grając w podrzędnym barze (to był bar "Riccardo" w Perth) tylko wręcz przeciwnie, zagrał jeszcze wiele koncertów w najlepszych salach koncertowych świata, zdobył parę nagród muzycznych i nagrał parę płyt. Mieszka w Australii, nie wiem czy nadal koncertuje. 


Wiem o tym, ale pisałem jak zapamiętałem ten film, który widziałem wiele lat temu.
 

9 godzin temu, ireo napisał(-a):

Kto z nich nie miał. Nie wiem czy w ogóle istniało wtedy takie zjawisko jak "trzeźwy jazzman". 

Z drugiej strony, książki i zmitologizowane relacje o jazzmanach lepiej traktować z pewną dozą krytycyzmu. Miles miał pretensje do Coltrane'a, że "lekceważył publiczność"? Przecież sam tyle razy grał odwrócony do publiczności plecami przez cały koncert, bo akurat był wkurzony. 


Miles miał prawo być wkurzony, bo część swojego życia przeżył w czasach segregacji rasowej, a większą część po prostu w czasach rasizmu. Wiedzę o stylu życia jazzmanów zaczerpnąłem między innymi z Autobiografii Milesa. Może wrócę do tej książki w święta, bo jest świetna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Świetna płyta pid względem wokalnym i muzycznym, a Cassandra... 🥰🥰

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

20251223_130311.jpg


=> Joie de Vivre <=

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, McIntosh napisał(-a):

Miles miał prawo być wkurzony, bo część swojego życia przeżył w czasach segregacji rasowej, a większą część po prostu w czasach rasizmu.

 

Tym bardziej "miał prawo być wkurzony", że sam był rasistą (ciekawe czy w jego "Autobiografii" znalazł się słynny cytat: “If somebody told me I had one hour to live, I'd spend it choking a white man. I'd do it nice and slow”).

W ten sposób zdobył zasłużoną pozycję prekursora nie tylko w kilku nurtach jazzu i uzależnieniach od kilku substancji lecz również w dziedzinie rasizmu. To są podwójne standardy. Gdyby biały powiedział publicznie coś takiego o czarnych, to natychmiast zostałby skazany nie tylko na niebyt jako artysta lecz również jako obywatel przed sądem. 

Nie skupiam się na tym, jakim człowiekiem był Miles Davis, po prostu lubię jego muzykę. Ale nie jestem też zwolennikiem automatycznego przyznawania celebrytom "prawa do bycia wkurzonym" czyli mówienia i robienia różnych paskudnych rzeczy tylko dlatego że są celebrytami. 

 


- ireo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, ireo napisał(-a):

 

Tym bardziej "miał prawo być wkurzony", że sam był rasistą (ciekawe czy w jego "Autobiografii" znalazł się słynny cytat: “If somebody told me I had one hour to live, I'd spend it choking a white man. I'd do it nice and slow”).

W ten sposób zdobył zasłużoną pozycję prekursora nie tylko w kilku nurtach jazzu i uzależnieniach od kilku substancji lecz również w dziedzinie rasizmu. To są podwójne standardy. Gdyby biały powiedział publicznie coś takiego o czarnych, to natychmiast zostałby skazany nie tylko na niebyt jako artysta lecz również jako obywatel przed sądem. 

Nie skupiam się na tym, jakim człowiekiem był Miles Davis, po prostu lubię jego muzykę. Ale nie jestem też zwolennikiem automatycznego przyznawania celebrytom "prawa do bycia wkurzonym" czyli mówienia i robienia różnych paskudnych rzeczy tylko dlatego że są celebrytami. 

 


Jakoś Billa Evansa nie udusił. Nie udusił też Michała Urbaniaka oraz Mike'a Sterna. Miles Davis celebrytą? Serio? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
44 minuty temu, McIntosh napisał(-a):


Jakoś Billa Evansa nie udusił. Nie udusił też Michała Urbaniaka oraz Mike'a Sterna. Miles Davis celebrytą? Serio? 

Może w ostatniej godzinie nie miał żadnego z nich w zasięgu?


- ireo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach


2 mocno różne wykonania…

 

 

 

 

Edytowane przez Louis Cypher

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
55 minut temu, ireo napisał(-a):

Może w ostatniej godzinie nie miał żadnego z nich w zasięgu?


Trzeba zrozumieć kontekst tej wypowiedzi. Poczytaj o segregacji rasowej w USA, a może znajdziesz zrozumienie. To były potworne czasy. Jeżeli lubisz oglądać filmy, to polecam Ci też do obejrzenia "Czas zabijania" i "Klub dyskusyjny". 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miała być po świętach, ale wygląda na to, że kurierzy nie mają wolnej Wigilii 🫤☹️

 

Taka bardzo miła ciekawostka: żona parę dni temu oglądała ze mną ten film i tak się jej spodobały dwie finałowe muzyczne sceny, że teraz slucha ze mną tego CD z filmu. Będą jeszcze niej ludzie w tym jazz'owym aspekcie 😊

 

Taka naszła mnie refleksja, że ludziom nie podoba się jazz i podobna muzyka, bo jej nie słuchają, z tym, że na początek należy podać im łatwiejsze, fajne, przebojowe kawałki, jak mojej żonie, a jest duża szansa, że zauroczą się jazz'em.

 

Na płycie zarejestrowane są także sceny z filmu, w których mistrz katuje ucznia.

 

Kapitalna płyta, polecam. 

 

20251224_104202.jpg

 

 

20251224_104235.jpg

Edytowane przez GostRado

=> Joie de Vivre <=

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.