Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
eye_lip

Co nam w ....CD (i nie tylko) gra?

Rekomendowane odpowiedzi

Pomiędzy 7 lipca a 2 sierpnia koncerty Judas Priest, G'n'R i Iron Maiden, a także livestream Back to the Begining, dawno nie miałem takiego koncertowego maratonu, prawdę mówiąc to chyba nigdy nie miałem takiego maratonu 

IMG_20250802_220921299_AE.jpg

IMG_20250712_222303895_HDR_AE.jpg

IMG_20250707_220318209_AE.jpg


CZAS to najcenniejsza rzecz, którą człowiek może stracić. /Teofrast/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prefab Sprout – Steve McQueen (1985)

5099750506325_600.jpg.f15683ca4aa394c180c90ab01789942a.jpg

„Muzyka, która mówi cicho, ale zostaje na długo.”

 

Po raz pierwszy usłyszałem "When Love Breaks Down" przez przypadek – w audycji radiowej, kiedy akurat wpadłem do kolegi. Od razu wiedziałem, że to nie jest piosenka, która zniknie po trzech minutach. No i została.  ;)

 

 

"Steve McQueen" to album, który nie atakuje. Przychodzi jakoś tak naturalnie, bez pompy i po prostu siada w fotelu obok. Ma w sobie spokój i napięcie zarazem – jak rozmowa, którą odkładałeś zbyt długo. Paddy McAloon pisze piosenki tak, jakby notował w pamiętniku kogoś innego. Trochę o miłości, trochę o zdradzie, trochę o tym, co zostaje po nas w spojrzeniach. Ani za dużo, ani za mało.

 

Produkcja Thomasa Dolby’ego jest tutaj kluczowa – nieprzesadna, przestrzenna, z jazzującym pulsem i elektronicznym chłodem, który nie rani. To nie synth-pop. To nie lounge. To coś pomiędzy – miękka geometria dźwięku, w której można się zgubić.

 

Wendy Smith śpiewa w tle – jakby znała odpowiedzi, ale nie chciała ich zdradzić. Jej głos pełni tu funkcję nawiasu, albo przecinka – pozwala zatrzymać się na chwilę w środku zdania.

 

Utwory takie jak "Appetite", "Bonny", "Moving the River", czy "Desire As" są bardziej listami niż piosenkami. Nie wybuchają. Raczej przesuwają się powoli, zostawiając ślady jak zapamiętany na długo zapach. Nie są ordynarnie przebojowe – i bardzo dobrze.

 

"Steve McQueen" to album, który spodoba Ci się, jeżeli nie potrzebujesz kanonady wykrzykników. Jest dla tych, którzy pamiętają więcej niż mówią. Nie, nie zmienił mojego życia. Ale chyba z czasem nauczył mnie słuchać uważniej. I to wystarczy. ;) 

 

 

 

 

 


WARTO POMAGAĆhttps://www.siepomaga.pl

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajne Voodoo z Sunrise:-)

 

 


Wiele się musi zmienić, aby wszystko zostało po staremu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja polecę dziś klasyką.  Awatar zobowiązuje 😍

 

20250805_193335.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 


FS: Zenith A384 | Grand Seiko SBGX093

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 


FS: Zenith A384 | Grand Seiko SBGX093

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozostając w jazzowych klimatach ...

 

 


 
 
 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piątkowa nowość 🤘

Screenshot_20250808_163352_TIDAL.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

 

 

To chore ale jak to leci to skacze w rytm po mieszkaniu 🙂 

Edytowane przez floyd

Wiele się musi zmienić, aby wszystko zostało po staremu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie kupiona moja ulubiona płyta Death "Individual Thought Patterns" z 1993 roku. Edycja dwupłytowa z koncertem.

 

 

20250811_181714.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

The Psychedelic Furs – brytyjska elegancja z post-punkowym pazurem.  :)

 

Moja przygoda z The Psychedelic Furs zaczęła się od utworu „Heaven”. To był pierwszy ich kawałek, jaki usłyszałem – melodyjny, z tym chropowatym, lekko nostalgicznym wokalem Richarda Butlera. Dopiero później zacząłem stopniowo poznawać resztę ich twórczości. Warto dodać, że „Heaven” był pierwszym singlem z płyty Mirror Moves (1984), w UK doszedł do 29. miejsca listy, a teledysk – w reżyserii Tima Pope’a – zapamiętałem głównie dzięki klimatowi i scenom w deszczu. Ciekawostka: mimo chwytliwości i radiowego potencjału, ten numer nigdy nie trafił do żadnego znanego filmu czy serialu, w przeciwieństwie do ich innych hitów.

 

Sam zespół powstał w Londynie w 1977 roku, kiedy bracia Richard i Tim Butler połączyli post-punkową energię z nowofalową melodyką i odrobiną mrocznego klimatu. W latach 80. nagrali serię świetnych płyt – od debiutu z 1980 roku, przez Talk Talk Talk z kultowym „Pretty in Pink” (które dało tytuł filmowi Johna Hughesa - w Polsce funkcjonującemu jako "Dziewczyna w różowej sukience"), po Forever Now z „Love My Way” (wykorzystanym m.in. w "Call Me by Your Name" - czyli po polsku "Tamte dni, tamte noce" w reżyserii Luci Guadagnino). Wspomniany Mirror Moves to oprócz „Heaven” także „The Ghost in You”, który pojawił się w kultowym serialu "Stranger Things".

 

Po rozpadzie w 1992 wrócili w 2000 roku, a w 2020 wydali nowy album Made of Rain, pokazując, że wciąż potrafią nagrać coś świeżego. Dla mnie to zespół łączący brytyjską elegancję z surowością post-punka – może nigdy nie tak głośny jak Duran Duran czy The Cure, ale z własnym klimatem, który wciąga na dłużej. Na przykład mnie.  ;) 

 

 

 

 

 

 


WARTO POMAGAĆhttps://www.siepomaga.pl

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 


FS: Zenith A384 | Grand Seiko SBGX093

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Janek jak zwykle świetnie zagrał, słucham tego non stop 🙂 

 

 

 


Wiele się musi zmienić, aby wszystko zostało po staremu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy to kwestia temperatury, nastroju czy potrzeby jakiegoś katharsis po wiosennym marazmie, ale zauważyłem, że latem znacznie częściej sięgam po ostre brzmienia – thrash, death, hardcore, industrial. I co ciekawe... sporo moich ulubionych płyt z tych klimatów ma właśnie letnie daty premier. Przypadek?  :D 

 

Ot, choćby:

  • South of Heaven Slayera – lipiec '88

  • Suicidal for Life Suicudal Tendencies – czerwiec '94

  • Katorz Voivod – lipiec 2006

  • Swangsong Carcass – czerwiec'96

  • Purge Godflesh – czerwiec 2023

  • Zero Days Prong – lipiec 2017

  • Inside the Torn Apart Napalm Death – czerwiec '97

  • In the Beginning Cro-Mags – czerwiec 2020

  •  i tak dalej. Im bardziej grzeje słońce, tym mocniej mnie ciągnie do ciężkich riffów, blastów i growl...  :D

Może to jakiś naturalny balans dla letniego chilloutu? A może po prostu za dużo słońca i trzeba się przewentylować dźwiękowym młotkiem? ;) 

Edytowane przez Lincoln Six Echo

WARTO POMAGAĆhttps://www.siepomaga.pl

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.