Podzielę się z wami jedną z tych historii, które nigdy się nie dzieją. Kolega leciał w ubiegłym tygodniu z Amsterdamu do Sao Paolo. Jak zwykle wstąpił do salonu Rolex'a (na ręku miał Daytonę) i zapytał czy może kupić Pepsi, Batmana etc. Takie standardowe pytania, które pewnie wielu z nas zadaje, gdy jest gdziekolwiek w butiku. Odpowiedź mogła być tylko jedna, nic z chodliwych stalowych modeli nie mamy. Zaczął trochę narzekać, że wpada tu niemal co tydzień, pyta o różne wersje i nigdy nic nie może kupić. Dorzucił trochę swojej historii z Rolex'em... i sprzedawczyni zapytała ile ma czasu. Odpowiedział, że ma w planie jeszcze lounge i dopiero potem leci. Pani uprzejmie poprosiła, by wrócił za ok. pół godziny, a on grzecznie odpowiedział, że przyjdzie.
Jak powiedział, tak zrobił. I w ten sposób został szczęśliwym posiadaczem Starbucks'a. Dodam, że nie jest specjalnym fanem zieleni, ale że leciał poza Schengen skorzystał z "duty free" i się skusił. No i już lubi zieleń :-).