Zegarek kupiony w 2017 roku na tutejszym forum, za jedyne 640 zł z przesyłką. W środku własny werk orienta z dokręcaniem i stop-sekundą. Jak wynika z poniższej historii, niemal (z naciskiem na NIEMAL) niezniszczalny i da się go ustawić jak certyfikowany chronometr.
Zacznijmy od wad zegarka, które ujawniły się przez ten czas:
- szkiełko mineralne wystające ponad bezel, rysuje się od patrzenia
- kształt wkładki bezela też przyczynia się do jej zużycia
- ostatnie ogniwa bransolety są puste, co kilka tygodni musiałem je doginać - zdecydowanie lepiej nosi się na pasku
- dla niektórych dyskusyjny design, zwłaszcza logo marki
- problematyczna kwestia regulowania u zegarmistrza - ale o tym dalej
Reszta to same zalety:
Zegarek był używany codziennie, do pracy, do roboty, do pływania i nurkowania bez sprzętu. W zasadzie noszony do wszystkiego, oprócz biegania i rąbania drewna. Ciorany bezlitośnie, w tym w słonej wodzie (jeśli morze było bardzo słone, to starałem się po pływaniu przynajmniej trochę go opłukać w słodkiej wodzie). Sporo godzin spędziłem z nim na basenie w chlorowanej atmosferze, kiedy pracowałem jako ratownik. Mogło to mieć jakiś wpływ na bransoletę, bo po pięciu latach zaczęła podrażniać nadgarstek, więc teraz jest na przemian noszony na tanim silikonie i nato. Ani chlor ani sól nie zrobiły natomiast wrażenia na kopercie, musiałem tylko przy którejś wymianie paska ciąć teleskopy, bo zardzewiały i nie dało się ich ruszyć nawet wd-40.
Przez cały czas eksploatacji w zegarku było robione:
2020 - Wymiana szkła na szafir - w temacie:
2022 Naprawa po upadku (ukruszona stopka tarczy) - jakieś 120 zł.
2023 Naprawa po upadku (tym razem spadł z dużej wysokości - pęknięte łożysko wahnika). Przy drugiej naprawie okazało się, ze te mechanizmy mają łożysko wahnika zintegrowane z czymś tam jeszcze i na część czekałem z 3 tygodnie. 200 zł. Oprócz tego po upadku została skaza kosmetyczna na tarczce datownika (troszkę odstaje 19 i 20 dnia miesiąca, ale to odpuściłem).
Po pierwszym upadku poszedł do naprawy tylko dlatego, że było słychać, że coś w nim lata no i do regulacji, bo zaczął się delikatnie spóźniać. Za drugim razem spadł ze schodów z naprawdę solidnej i wysokości (xD) i było podobnie - nie przestał chodzić, ale dawał niepokojące objawy słuchowe.
Nie wiem, czy mieliście tak ze swoimi orientami, ale u zegarmistrzów, z usług których korzystałem, nigdy nie dało się go wyregulować za pierwszym razem według moich życzeń (nie musi robić bardzo małej odchyłki, ale byle robił na plusie - bo inaczej po co mi w zegarku stop-sekunda), zawsze potrzebne były 2-3 poprawki. Ciekawostka - w serwisie p. Bronisława Komasy w Poznaniu za poprawkę regulacji po pierwszej naprawie zabrał się szef zakładu, ustawił go tak, że przez kilka miesięcy robił mniej niż +1s/d, potem +2-3. Więc ten mechanizm naprawdę ma potencjał. Obecnie, po drugiej naprawie robionej w maju, po - uwaga - 3 poprawkach chodzi tracąc w ciągu dnia około 3 sekund, a odkładany na noc tarczą do dołu nadrabia ok. 7, więc wychodzi ostatecznie +4s/dobę- dla mnie spoko, ale mimo wszystko szkoda, że nie chodzi już tak doskonale jak przed ostatnim uszkodzeniem. Pewnie do takiego wyregulowania, jak poprzednio, konieczny byłby już gruntowny serwis. Ten w zegarku nie był robiony od nowości, a tylko wymienione wyżek naprawy.
Ciekawostka - mimo ponownego użycia oryginalnej uszczelki przy wymianie szkła zegarek bez problemu przechodzi test szczelności.
Może pojawić się pytanie: czy warto było wydać na niego tyle pieniędzy? Pewnie nie, bo można było za 800-1000 zł kupić citizena z "diver's" na tarczy, który w niektórych wersjach ma już stopsekundę i dokręcanie. Jednak szkoda by było rzucić do szuflady zegarek z tak fajnym i odpornym mechanizmem.
Czy kupiłbym go ponownie? Gdybym miał 650 zł do wydania na zegarek, który musi być wytrzymały, automatyczny i mieć wr200 i znalazł używkę w tej cenie w dobrym stanie, to tak. Ale rozważyłbym też dołożenie kilkuset złotych do innego zegarka z iso i przede wszystkim szafirem - chociaż nie wiem, czy byłbym tak zadowolony z mechanizmu, jak w tym Oriencie.
Po ostatniej naprawie ma już ulgowe traktowanie i do zajęć w rodzaju wbijania gwoździ ma już zastępstwo w postaci taniego g-shocka (dw-5600e). Kiedy w końcu przyjdzie czas na gruntowny serwis to pewnie dostanie też nowy bezel. Opłacalność dalszego serwisowania i modowania jest oczywiście dyskusyjna, ale myślę, że warto - choćby po to, żeby w przyszłości pokazywać, że można było zrobić bardzo odporny i dokładny automat w bardzo niskiej cenie. Moim zdaniem szkoda, że Orient nie poszedł w kierunku pierwszego Tritona, bo mając do dyspozycji tak dobre mechanizmy mogliby przebić Promastery Citizena. Może taka polityka Epson-Seiko, żeby Orienty pozycjonować inaczej.