Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

mdz93

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    209
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

63 Bywa pomocny

Informacje o profilu

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Lokalizacja
    Katowice
  • Hobby
    Zegarki, Barmaństwo, motoryzacja, fotografia, EDC

Ostatnie wizyty

359 wyświetleń profilu
  1. Wiadomo, każdemu się nie dogodzi i ideałów nie ma mi akurat bardzo podeszło, co do skali pulsometru - fakt jest duża, ale dla mnie to atut, z daleka go wyróżnia i uwydatnia ten medyczny styl. W zeppelinie 100jahre jest wersja z pulsometrem ale jest wpisana tak, że jej nie widać. Dla jednych to plus, ale tutaj ten styl właśnie mnie zauroczył i wyróżnia się w mojej kolekcji dla innych jest wersja bez skali, z małą sekundą i wtedy proporcje są inne W każdym razie polecam spróbować bo to bardzo ciekawy zegarek w racjonalnych pieniądzach i przyzwoitą jakością a do tego styl mocno go wyróżnia wśród obecnych zegarków
  2. Dzień dobry w ten wiosenno-zimowy weekend Dziś chciałem się podzielić z Wami tym bardzo ciekawym zegarkiem, który od niedawna gości w mojej kolekcji. Jest to Vario WW I Trench Watch Medic Automatic. Vario to marka z Singapuru, która funkcjonuje od 2016r i ma w swojej ofercie paski, akcesoria oraz zegarki. Kładą nacisk na wysokiej jakości materiały i wysoką dbałość o detale. Co do samego zegarka, to ma być to ich hołd dla zegarków naręcznych z Pierwszej Wojny Światowej, kiedy wiele zegarków kieszonkowych było przerabianych na naręczne przez dospawanie uszu i założenie paska. Dzięki temu można było szybko sprawdzić czas, bez potrzeby sięgania do kieszeni i otwierania pokrywy zegarka za każdym razem. Moim zdaniem wyszło im to bardzo dobrze, tworząc równocześnie zegarek użytkowy, przystosowany do dzisiejszych wymagań. A teraz szczegóły Opakowanie: Zegarek przychodzi do nas zapakowany w sztywne etui z cordury (a przynajmniej tak to wygląda) zamykane zamkiem błyskawicznym. Bardzo fajnie wykonany, dobrze chroni zawartość, a do tego może się przydać do innych celów (np. jako etui na słuchawki czy podobne drobiazgi - przydatne na wakacjach i w podróży) Szkło: Szafirowe szkiełko o grubości 2mm jest wypukłe i od wewnątrz ma powłokę antyrefleksyjną. Nie powoduje ono zniekształceń, a AR działa tak jak powinien, więc zegarek jest czytelny pod każdym kątem. Tarcza: Pod szkłem mamy piękną, emaliowaną tarczę w kolorze białym z malowanymi, grubymi indeksami w stylu Zenitha type 20. Pod godziną "12" znajdziemy minimalistyczne logo Vario, a nad indeksem godziny "6" małe, medyczne logo, aby podkreślić wersję medyczną tego zegarka. Indeksy są wypełnione zieloną Lumą C3, a przez ich wielkość bardzo łatwo łapią każdy promień światła i wyraźnie świecą w ciemności. Indeksy okala pierścień w formie drabinki jako skala minutowa z pogrubionymi "szczebelkami" przy indeksach godzinowych. Na zewnętrznej części tarczy została naniesiona skala pulsometru w kolorze czerwonym z zakresem 200-40 i podobną drabinką na zewnątrz. Skala jest kontrastowa i (moim zdaniem) świetnie korespondująca z białą tarczą. Od razu przywodzi na myśl klasyczny ambulans Całość jest dość płaska i prosta, ale na taj białej, emaliowanej tarczy wygląda to bardzo dobrze i wpasowuje się w styl zegarka, który ma być bardzo praktyczny i czytelny. Ponad tarczą pracują trzy klasyczne wskazówki w typie katedralnym. Każda wypełniona niebieską lumą c3 i wyróżniającą się od pozostałych, aby łatwo było je odróżnić w każdych warunkach. Minutowa, długa wskazówka rozszerza się do zewnątrz, jest podzielona na trzy części wypełnione lumą i zakończona długim szpicem, który sięga aż do zewnętrznego pierścienia. Godzinowa jest krótsza, typowa dla stylu katedralnego i sięga do połowy indeksów. Sekundnik jest cieniutki i bardzo długi, ponieważ grot sięga aż do skali pulsometru (ułatwia to korzystnie z samego pulsometru). Wskazówki, tak jak i wszystkie czarne nadruki są wykończone w czarnym połysku co wygląda bardzo dobrze i światło pięknie pracuje na tych elementach. Mechanizm: Wskazówki napędzane są mechanizmem automatycznym Nh38A (w wersji z małą sekundą Miyota 82s5). Mechanizm prosty, sprawdzony, 41h rezerwy chodu więc jest po prostu dobrze Oczywiście mogło by być lepiej, ale kwestia ceny finalnej jest dość ważna, a do tego mechanizmu nie mam zastrzeżeń Koperta: Wybrałem wersję 40mm (jest też 37mm do wyboru) o wysokości 10mm i moim zdaniem to optymalny rozmiar pamiętając, że zegarek przychodzi na pasku z podkładką, co dodaje gabarytów na nadgarstku. Koperta jest obła, bez żadnych kantów, ostrych przejść itd. I wykończona jest satynowaniem. Jednynymi elementami polerowanymi na wysoki połysk są: luneta, uszy i koronka. Całość jest wykonana czysto, prosto, praktycznie, a do tego miło dla oka. Polerowane elementy bardzo ładnie kontrastują z satynowaniem, a luneta wizualnie doskonale łączy szczotkowaną kopertę ze szkłem. Na godzinie 4:10 mamy koronkę. Zakręcaną, polerowaną, z grawerowamym "V" z logo Vario oraz świetnym chwytem. Nacięcia są wyraźne i głębokie co bardzo ułatwia i uprzyjemnia obsługę zegarka za jej pomocą. O uszach wspominałem, ale ich najważniejszą cechą jest to, że są jednym kawałkiem metalu. Nie mamy tu teleskopów, tulejek, śrubek czy innych łączników. Są zamontowane na stałe, więc możemy tu stosować jedynie paski typu nato/perlon lub takie jak daje producent - skręcane przy uszach na śruby. Może to być dla wielu problemem, ale to kolejny smaczek nawiązujący do historii, kiedy do zegarków kieszonkowych na szybko trzeba było dospawać system mocowania na nadgarstek. Od dołu kopertę zamyka zakręcany dekiel z grawerunkiem żołnierza. Nie jest to może topowe wykonanie, ale jest estetyczne, nawiązuje do historii i uatrakcyjnia dekielek. Dzięki niemu oraz zakręcanej koronce zegarek legitymuje się odpornością WR100, więc można w nim pływać (oczywiście nie jest to zalecane przy skórzanym pasku) Pasek: Zegarek przychodzi do nas na pasku crazy horse w wybranym przez nas kolorze. Ja zdecydowałem się na szary, który w rzeczywistości jest szarobrązowy. Pasek jest dobrej jakości, przeszycia są w kolorze paska, a w zestawie jest podkładka, dzięki czemu zegarek nabiera jeszcze bardziej militarnego i klasycznego stylu. Klamerka jest szczotkowana tak jak koperta i ma wygrawerowaną nazwę producenta. Śruby mocujące pasek również są szczotkowane i tak wykończone, aby przypominały ćwieki z klasycznych pasków od pilotów. W zestawie dostałem również jednowarstwowe skórzane nato w kolorze brązowym oraz materiałowe, czarne, jednopasmowe nato. Póki co używałem zegarka tylko na skórzanym pasku, ale jakość pozostałych pasków jest równie dobra. Osobiście mam na niego inny plan na lato Cena: Producent wycenił zegarki na 317 - 354€ w zależności od wersji i wykończenia koperty U nas zegarek jest dostępny za 1790 Podsumowanie: Zegarek zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Świetnie wpisał się w swoje zadanie hołdu dla historii zegarków drugiej Wojny Światowej. Podoba mi się wykonanie, utrzymanie stylistyki, a jednocześnie przystosowanie go do dzisiejszych trudów dnia codziennego - wr100, szkło szafirowe, satynowanie. Dzięki temu można go spokojnie używać na co dzień mimo bardzo klasycznej stylistyki. Dodatkowo wyróżnikiem dla mnie jest medyczny charakter tego zegarka, co nie jest tak popularne dzisiaj. Świetnie uzupełnienił moją kolekcję i jest dla mnie namiastką wymarzonego zenitha type 20. Dobrym ruchem ze strony producenta jest możliwość kombinacji kolorystyki zegarka i paska według upodobań, więc można sobie samemu skomponować idealną wersję. Zegarek mogę szczerze polecić, bo za tą cenę otrzymujemy naprawdę ciekawy zegarek o dobrych parametrach, dobrej jakości wykonania i z charakterem. Kilka zdjęć dorzucam na deser dzięki za uwagę i wytrwałość. Dobrego wieczoru!
  3. A widzisz. No to zobaczymy jak to będzie. Ale jak dla mnie to dajnie wygląda z tymi przenikającymi "panelami" nie jest tak pusto
  4. Nie ma Te nieaktywne są widoczne cały czas. Pewnie to różnica w technologii, dzięki czemu cyfry są ostrzejsze
  5. No ja się zastanawiam cały czas bo ciężko ale chyba jednak u mnie ciut bardziej srebrny
  6. Dzięki, wiem, na telefonie jak to wrzucałem to inaczej wyglądało (w pionie). Teraz zobaczyłem na kompie i faktycznie jest różnica Dla zainteresowanych wrzucam screen z KS o cenach Dodaję link do większej ilości zdjęć, ponieważ tu nie wszystko się dodało i wyświetla: https://drive.google.com/drive/folders/1d1G88lEtnXw8EmjW4gh14bw2uqClObIy
  7. Dzień dobry! W końcu naszedł ten czas, kiedy mam chwilę i mogę napisać dla Was małą recenzję. Dziś na talerz trafia znakomite retro-danie, jakim niewątpliwie jest Yema LED x KAVINSKY. Yema, tak jak i Kavinsky, pochodzą z Francji i od lat podbijają serca - Yema zegarkomaniaków a Kavinsky audiofilii z zacięciem do electropop'u i muzyki elektronicznej rodem z lat 80' (jak ktoś nie zna to polecam sobie włączyć kilka kawałków: Nightcall, Renegade, ProtoVision - te właśnie lecą na słuchawkach gdy to piszę). Dzięki połączeniu retro stylu zegarkowego Yemy oraz charakterystycznego klimatu Kavinsky'ego powstał projekt limitowanego zegarka LED x KAVINSKY. Wynikiem tego otrzymaliśmy odświeżony i jeszcze bardziej retro model LED, który mogliśmy wcześniej znaleźć w portfolio marki. Jak już wspomniałem, model ten będzie limitowany. Do ilu? To pokaże zainteresowanie, jakim będzie się cieszył. Otóż 18 marca 2022r rusza kampania na Kickstarterze i będzie ona trwać dwa tygodnie. Po tym czasie lista zostanie zamknięta i powstanie tyle sztuk, ile uzbiera się przez dwa tygodnie. Potem koniec, a zegarek nigdy nie trafi do regularnej sprzedaży. Ja jestem bardzo zajarany tym projektem, ponieważ osobiście uwielbiam klimat i styl Kavisnky'ego, a dodając do tego bardzo fajną markę jaką jest Yema, wyszedł świetny zegarek i cieszę się, że mogę brać w tym projekcie czynny udział. Tyle słowem wstępu i przechodzimy do meritum: Przed Wami Yema LED x KAVINSK Limited Edition. Pierwsze co rzuca się w oczy po otrzymaniu zegarka, to specyficzny i niespotykany (dla mnie) sposób pakowania. Bez pudełka, szkatułki, czy tego typu rozwiązań. Otrzymujemy czarny, logowany, materiałowy woreczek ściągany czerwonym sznurkiem. Bez przepychu, oryginalnie, schludnie. W środku znajdziemy również czarne, ale tym razem skórzane etui. Jest miękkie i bardzo przyjemne w dotyku, ale nie umiem powiedzieć czy to eko-skóra, skóra czy coś innego. Wygląda elegancko, z klasą i daje poczucie jakości. Metalowe zapięcie na napę jest sygnowane logiem Yemy. Nad nim znajdziemy tłoczone logo Kavinsky z czerwonym wypełnieniem. Wnętrze jest wyściełane przyjemnym, miękkim materiałem dla ochrony zegarka przed rysami. Poza tym jest broszurka Yemy oraz gwarancja ze skóry. Szkoda, że nie zrobili czegoś bardziej retro, ale rozumiem fakt trzymania się tego - to ich znak rozpoznawczy. Po otwarciu skórzanego etui wyłania się zegarek, a razem z nim w powietrzu można poczuć ten retro klimat. Do recenzji otrzymałem oba warianty, jakie będą dostępne: klasyczny srebrny, oraz bardziej nowoczesna wersja (w moim odczuciu) z czarną powłoką PVD. Mi osobiście zwykła, stalowa wersja bardziej kojarzy się ze stylem retro. Mam przed oczami surową szczotkowaną karoserię DeLorean DMC-12, prostotę i co ważne: to ta wersja występuje w teledysku do piosenki z nowej płyty Kavinsky'ego. Czarna wydaje się bardziej modernistyczna. "Nowoczesna" powłoka PVD, stonowana kolorystyka niczym niewykrywalny dla radarów myśliwiec - tutaj mam przed oczami słynnego Trans Am'a - K.I.T.T. z serialu Knight Rider. Co trzeba przyznać, to czarna wersja mocno zyskuje na żywo. O ile byłem pewny, że będę się rzucał na wersję srebrną, tak teraz ciężko mi powiedzieć jednoznacznie, którą będę chciał upolować. Obie wersje mają swój klimat i sprawiają tyle samo frajdy z noszenia ich i korzystania. Liczę, że po moich zdjęciach będzie Wam łatwiej ocenić, którą byście wybrali. Dla mnie obie są świetne! Jeśli chodzi o sam zegarek i jego technikalia: jest to odmieniona wersja na bazie starszej Yemy LED. Koperta ma wymiary 42mm x 35.50mm, jej wysokość to 10.5mm i wykonana jest, tak jak i nowa bransoleta, ze stali 316L. Wyświetlacz LED jest zabezpieczony szkłem mineralnym, a zegarek ma 50m/5ATM wodoszczelności - tu spadek z 10ATM względem zwykłej wersji. Szkoda, ale lepsze to od 3ATM w Bulovie Computron. Myślę, że na co dzień to wystarczy, a nikt nie będzie takiego zegarka katował w basenie czy morzu. A jakie wrażenie sprawia Yema LED x Kavinsky? Bardzo pozytywne! Dla mnie zmiana wizualna jest na duży plus. Czerwony wyświetlacz LED z metalową ramką wokół i ściętymi narożnikami podoba mi się znacznie bardziej, niż prosty ekran od prawej do lewej strony w zwykłej wersji. Dodatkowo zamiast gładkich powierzchni nad i pod wyświetlaczem, w nowej wersji mamy poziome nacięcia, które mogą się kojarzyć z bocznymi wlotami powietrza lub tylnymi atrapami na lampach z Ferrari Testarossa (to auto też ma swoje wielkie znaczenie i jest związane z twórczością Kavinsky'ego). Bardzo fajny detal, który do mnie mocno przemawia, ale myślę, że nie każdy może go zinterpretować w taki właśnie sposób. Dla mnie to elementy dodające klimatu retro i doceniam takie smaczki jako fan aut, stylu retro i Kavinsky'ego. Pod samym czerwonym panelem widoczne mamy wygrawerowane logo YEMA. To również mała zmiana na plus, względem produkcyjnej wersji. Stalowa, oktagonalna koperta jest na zmianę szczotkowana i polerowana, więc światło ładnie na niej pracuje, a ostre przejścia między płaszczyznami są wyraźnie zaakcentowane i pokazują dopracowanie detali. Ścięte rogi koperty są wypolerowane na wysoki połysk, co w połączeniu ze światłem (zwłaszcza kolorowe refleksy od telewizora, uliczne neony itp.) i LED-owym wyświetlaczem tworzy bardzo przyjemny dla oka efekt. Prawa strona koperty jest zajęta przez dwa przyciski: na godzinie "3" mamy srebrny przycisk aktywujący podświetlenie (Jedno przyciśniecie godzina, kolejne to data i trzecie do sekundy), a na godzinie "4" kontrastujący, czerwony przycisk od trybu ustawień (nie ma się co bać, mi ani razu nie zdarzyło się go przycisnąć przypadkiem, a żeby aktywować tryb ustawień trzeba najpierw wyświetlić godzinę). Trochę szkoda, że nie jest odwrotnie, ale jak tak sobie o tym pomyślę, to przyciskanie czerwonego przycisku kilka razy dziennie dla sprawdzenia godziny i daty było by bardzo destruktywne dla tej powłoki. Samo operowanie przyciskami jest przyjemne i sprawia naprawdę sporo frajdy. Wiele osób uważa, że podświetlenie na przycisk to słabe rozwiązanie, a nie jak to jest np. w G-shock'ach - podświetlenie aktywowane ruchem ręki ku twarzy. Ja po kilku dniach używania stwierdzam, że to po prostu jest klimatyczne, efektowne i trochę uzależniające. Poza tym dzięki temu rozwiązaniu bateria nie wyczerpie się w miesiąc, jakby miało to miejsce w przypadku automatycznego podświetlenia. Skoro wiemy już, jak "odpalić" to cudo, to przejdźmy do wisienki tego tortu - wyświetlacza. To on robi tu ogromną retro-robotę, a jednocześnie jest zrobiony w nowoczesny sposób (taki trochę restomod, pozostając w tematyce motoryzacyjnej). Pod mineralnym, lekko wystającym (0.5mm?) szkiełkiem znajdziemy czerwony moduł odpowiedzialny za wyświetlanie aktualnej godziny oraz daty. Dla wielu może się on kojarzyć z cyfrowymi budzikami, które swoją czerwoną poświatą potrafiły oświetlić pół pokoju. A jak jest tutaj? Po prostu fantastycznie! To, co mnie w nim urzeka, to ostrość i wyrazistość. Kreseczki składające się na cyfry są ostre, wyraźne, a przy tym nie rażą po oczach nawet w ciemności. Porównywałem jakość wyświetlacza do Bulovy Computron i moim zdaniem to jest przepaść. Bulova wygląda jak za mgłą, blado, bez kontrastu, gdzie Yema ma ostrość niczym miecz świetlny. Z moją wadą wzroku bardzo zwracam uwagę na ostrość i wyraźny obraz, a to co zrobiła Yema, to uczta dla moich oczu. Jeśli chodzi o odczyt, to w ostrym słońcu, w totalnej ciemności i pod każdym kątem jesteśmy w stanie bez problemu odczytać godzinę, a samo podświetlenie trwa jakieś 3 sekundy. Według mnie, każdy kto choć trochę lubi te klimaty retro-cyfrowych zegarków i zobaczy ten wyświetlacz w akcji, będzie chciał go mieć. Ja jestem totalnie i w 100% zachwycony. Jako, że LED to zegarek naręczny, to czas na temat bransolety. Ona również została zmieniona i to całkiem mocno. Produkcyjna wersja ma zwijane ogniwka w formie poziomych płytek i zapięcie na zatrzask jak w modelach Casio Vintage. Nowa bransoleta to trzyrzędowa konstrukcja z pełnych ogniw, z zapięciem zwalnianym przyciskami po bokach, i wygrawerowanym, ozdobnym "K". W odróżnieniu do zwykłego LED'a, bransoleta w tej wersji jest zintegrowana z kopertą, co również dodaje charakteru, ponieważ kojarzy się z klasycznymi projektami spod ręki Geralda Genty. Nie każdy lubi taki design, bo ogranicza dostęp do zamiennych pasków, ale umówmy się: dla mnie ten zegarek na bransolecie wygląda tak dobrze i wpisuje się w klimat, że nie widzę powodu do zmiany. Na koniec został nam dekiel: prosty, wciskany i szczotkowany. To na nim znajdziemy podstawowe informacje, a w finalnej wersji wygrawerowane oznaczenie "ONE OF XXXX". Podsumowując: Jestem wprost zachwycony tym zegarkiem! Jestem też świadom, że to nie zegarek dla każdego. LED x KAVINSKY ma w sobie tyle klimatu, tyle stylu retro, że aż nim kipi, ale w pozytywny sposób i ja to w 100% kupuję! Myślę, że wiele osób doceni jego charakter, to do czego nawiązuje oraz część zegarmistrzowską oraz wkład Yemy: wykonanie, detale itd. Natomiast Ci, którzy lubią słuchać muzyki Kavinsky'ego po prostu będą go pragnąć, bo trafia w ich gusta i dopełnia tego retro nurtu, który stworzył przez lata. Dodatkowo, który z fanów jego muzyki nie chciałby nosić dumnie zegarka wprost z teledysku, na którym kultowy idol sprawdza czas na tym samym, charakterystycznym wyświetlaczu odpalanym z "knefla"? Na koniec zapraszam do obszernej galerii zdjęć, gdzie chciałem zatrzymać ten retro klimat, który mi towarzyszył od momentu, gdy dostałem te zegarki na testy, a jednocześnie pokazać co sobą reprezentują te zegarki. Dziękuję za uwagę, miłego oglądania i dobrego dnia!v
  8. Dzień dobry w niedzielne popołudnie :) W końcu jest chwilą wolnego czasu i mogę się podzielić moimi zachwytami i opinią o nowym gościu w kolekcji: Draken Benguela Na pierwszy ogień idzie forma, w jakiej przychodzi zegarek. Po otwarciu paczki ukazuje się skórzane, porządne, sztywne etui transportowe na zamek z nazwą marki na górze. Przyjemne w dotyku, dobrze wykonane i co najważniejsze - praktyczne! Lubię i doceniam takie dodatki :) Mamy wrażenie, że obcujemy z produktem premium :) W środku znajdziemy dwie przegródki na zegarki, przedzielone skórzaną wkładką. W jednej z nich jest umieszczony zamienny pasek silikonowy z system szybkiej zmiany. Pasek jest przyjemny w dotyku, kolor pasuje do tarczy a sprzączka jest matowa tak jak koperta zegarka. Poza paskiem jest czarna koperta, a w niej broszurka Drakena oraz kartonik z ręcznie wypisanym zdaniem: "WELCOME TO TEAM DRAKEN". Miły akcent, którego próżno szukać w masowo produkowanych zegarkach :) lubię to! W drugiej przegródce znajdziemy sam zegarek: Draken Benguela Green NH35A. Jeśli chodzi o zegarek to zacznijmy od numerków, bo są całkiem imponujące: - średnica bez koronki 43mm - L2L 53.3mm - między uszami jest 22mm - wysokość 15mm - odporność na poziomie 500m - waga 221g Tak więc widać po parametrach, że to całkiem muskularny zegarek i na mniejszych nadgarstkach raczej nie zagrzeje miejsca. Z drugiej strony jest on bardzo wygodny i na moim nadgarstku 18cm układa się świetnie! Czuć wagę, czuć jego rozmiar, natomiast w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Daje wrażenie bardzo zwartego, porządnie wykonanego zegarka, który dużo przetrwa. Marka Draken chciała stworzyć oryginalny projekt tool watch'a, z którym można przekraczać swoje i jego granice. Chyba im się udało, bo zegarek nie daje odczuć, że podda się tak łatwo :) Co do budowy samego zegarka, to zacznijmy od pierwszego elementu, który od razu rzuca się w oczy: szkiełko. Szafirowe, wypukłe szkiełko z wewnętrznym, niebieskim antyrefleksem. Wygląda świetnie, ar działa bardzo dobrze, a przez kształt soczewki pod różnymi kątami tworzą się zniekształcenia, co utrudnia robienie zdjęć z niektórych perspektywy, ale dodaje też uroku :) Pod szkłem pracują nam trzy wskazówki: Sekundowa - długa, smukła, z pomarańczowym grotem Godzinowa typu sword - dość krótka, gruba, z dużą ilością lumy, sięga do linii indeksów. Minutowa również typu sword - długa, wypełniona zacną ilością lumy, sięga prawie do końca i indeksów, więc nie ma opcji pomylić jej z pozostałymi. Wszystkie wskazówki mają lekko matowe wykończenie, co ładnie koresponduje z matową kopertą i bransoletą ale równocześnie ładnie odbijają refleksy światła. Dzięki temu odczyt aktualnej godziny w każdych warunkach jest prosty, szybki i przyjemny :) Zastosowanie tego samego rodzaju lumy tworzy spójność w każdym calu (centymetrze :D ) Poniżej wskazówek mamy tarczę. Tutaj naprawdę dużo się dzieje :) Mamy tu wiele poziomów, warstw, detali, które tworzą niesamowity efekt wizualny. W tej wersji tarcza jest ciemnozielona, co świetnie się komponuje z beżową Super-Luminovą i pomarańczowymi akcentami. Środek tarczy jest obniżony i w tym obszarze znajdziemy na godzinie "12" logo z nazwą, a na "6" model i rodzaj mechanizmu (w tym przypadku o naciągu automatycznym). Na kolejnym poziomie mamy indeksy w formie tarczy kanapkowej. Wycięte elementy tarczy odsłaniają Lumę w opcji Radium - czyli z efektem postarzenia. Na godzinie "6" został umieszczony datownik. Ale nie taki zwykły :) tło tarczy datownika jest pokryte tą samą lumą co indeksy i wskazówki, więc w nocy nawet datę można spokojnie odczytać, a samo okienko jest przez to dyskretne. To duży plus dla osób, które nie lubią typowych okienek datowników, no i jest miłym detaleml. Mało gdzie można znaleźć takie szczegóły :) Poziom wyżej mamy indeksy. Tak, kolejne indeksy. Nad każdym okienkiem z lumą znajduje się "wiszący" srebrny/szary indeks. Wygląda to fenomenalnie! Jeszcze bardziej podkreśla swoistą surowość i przestrzenność tego projektu. Po obwodzie został umieszczony pierścień z podziałką minutową. To z niego tak jakby "wychodzą" wiszące indeksy. Bardzo oryginalne rozwiązanie i przykuwa wzrok :) Dookoła tarczy pracuje obrotowy, 120to-klikowy, stalowy bezel. Wygodny, chwytny, bez ani milimetra luzu, z wyraźnie zaznaczoną skalą minutową i trójkątem na godzinie "12" wypełnionym lumą. Klik jest pewny, głośny i przyjemny :) Pod tarczą pracuje automatyczny mechanizm NH35A. Co ciekawe Draken oferuje ten sam model również w wersji z mechanizmem ETA 2824. To kolejny świetny ruch tej marki. Każdy znajdzie coś dla siebie: kto woli dobrze i tanio ma niebrandowane seiko, a dla tych co mają większe wymagania i chcą mieć coś lepszego - znany szwajcarski werk. To dobry pomysł moim zdaniem i chętnie bym go zobaczył u innych marek :) Jak jest werk to musi być koperta wokół niego :D Koperta w tym modelu jest masywna i - jak cała reszta - wykończona na mat metodą sandblast. Uszy koperty zostały od góry scalone, więc nie widać mocowania paska. Nie byłem co do tego przekonany kiedyś, ale teraz bardzo mi się to podoba ;) Dodaje masywności i jest kolejnym elementem wyróżniającym ten zegarek na tle konkurencji. Na lewym boku wygrawerowany wielki napis DRAKEN, rozwiewa wątpliwości z jakim brandem mamy do czynienia ;) Prawy bok jest zarezerwowany dla zaworu helowego na godzinie "2" oraz koronki na "4". Zawór helowy wystaje delikatnie ponad kopertę i jest ozdobiony pomarańczowy pierścieniem. Bardzo ładnie to wygląda i pasuje do pomarańczowego grotu sekundnika oraz napisu "BENGUELA". Koronka ma wyraźne nacięcia i jest wystarczająco duża, by wygodnie nią operować (jest zakręcana - mamy tu aż 500m wodoszczelności :) ). Jakby było mało detali to na koronce jest wygrawerowane logo Drakena z tłem wypełnionym lumą. W nocy pięknie świeci, a samo wykonanie jest na wysokim poziomie. Odwracając kopertę do góry nogami ukaże się nam pięknie grawerowany, zakręcany dekiel. Na środku grubym, wyraźnym, wypukłym grawerem został przedstawiony kraken (a raczej jego macki) wśród fal, oraz nazwa marki. Grawer ma piękne detale, jest bardzo wyraźnie zaakcentowany i cieszy oko. Dawno nie spotkałem się z tak wykonanym deklem. Dookoła, jak zwykle bywa, naniesiono podstawowe informacje o zegarku, w tym numer - u mnie #037 :) Zamykając temat koperty, przejdźmy do mocowania. Wcześniej wspomniałem o gumowym pasku, ponieważ sam zegarek przychodzi już na bransolecie. Kawał porządnego kajdanu, z pełnymi ogniwami, z systemem szybkiej zmiany. Zapięcie typowe dla divera - zatrzask z dodatkowym zabezpieczeniem przed otwarciem oraz wyposażony w mikroregulację. Na szczęście jest to gruby kawał stali, a nie wytłoczona puszka coli. Na zabezpieczeniu również podpisał się Draken :) Co do bransolety mam dwa malutkie minusiki. Jeden to fakt, że matowe wykończenie szybko się wyciera w miejscach styku elementów (na przykład przy zapięciu). Jest to naturalne i normalne, ale wolę napisać dla tych perfekcjonistów, którym mogłoby się to nie spodobać :) Druga rzecz to wybijane trzpienie mocujące ogniwa. Patrząc po gabarytach zegarka i ilości detali, trochę przeszkadza mi fakt, że nie zrobili skręcanej bransolety. Jest łatwiejsza do skracania a przy tym pewniejsza. No i po prostu by tu pasowały jako do toolwatcha o takich rozmiarach i w tej wadze ;) Co prawda są droższe zegarki z takim rozwiązaniem, ale byłoby to mile widziane w Drakenie :D zwłaszcza, że mój ukochany Phoibos miał skręcane bransolety w zegarach poniżej 2000 :) więc da się :) To chyba tyle, więc słowem podsumowania: Draken Benguela to fantastyczny zegarek. Jego oryginalność, ilość detali, dbałość o szczegóły jest niesamowita! Mimo charakterystyki tool watch'a, cieszy oko i pozwala za każdym razem zatrzymać się na nim na chwilę dłużej, niż tylko rzut oka by sprawdzić godzinę. No i stosunek tych wszystkich parametrów do ceny jest ciężki do pobicia. Phoibos może czuć się zagrożony :) Ciężko by mi było wybrać pomiędzy nimi. Przy takiej decyzji brałbym pod uwagę niuanse jak kolorystyka, wielkość, design. Obie te marki mają fantastyczne, oryginalne projekty i obie szczerze polecam, a wybór pomiędzy jedną a drugą to ciężki orzech do zgryzienia. Tak więc zegarek mogę szczerze podzielić nawet bardziej wymagającym klientom, Draken pokazał klasę i możliwości jskimi dysponuje. Mają swój cel, swoją wizję i realizują ją w fenomenalny sposób. Ja się strasznie jaram tym projektem i cieszę się, że wybrałem ten model. Ma w sobie tyle charakteru i detali, że ciężko będzie się nim znudzić :) Na koniec cena, bo o tym nie było :) A więc (trzymajcie się krzeseł): wersja NH35A to 2250, a ETA 2824 to 2790zł. I to już u nas w czasuprzetrzen.pl (więc bez VAT, cła i na drugi dzień kurierem :) ) Za takie parametry, wykonanie i cały zestaw jaki otrzymujemy to cena lepiej niż dobra. Oczywiście dorzucam zdjęcia (sporo zdjęć) dla pokazania Bengueli z bliska :) Wielkie podziękowania dla czasuprzestrzen.pl za przekonanie mnie do Drakena zamiast kolejnego Phoibosa - warto było :D Dobrego wieczoru i jak mawia klasyk: "znośnego tygodnia" !!!
  9. Witajcie w to piękne, wpółdopiątkowe popołudnie Dzisiaj przychodzę do Was z czymś nowym w kolekcji: Phoibos Apollo Jest to nowy model od Phoibosa, tym razem nawiązujący bardziej w kierunku gwiazd za sprawą nazwy, jednak będący nadal nurkiem z prawdziwego zdarzenia A co tym razem dostajemy od tej marki? Oczywiście szafirowe szkło z antyrefleksem wewnętrznym. Efekt bardzo dobry, AR działa świetnie, wszelkie refleksy zniwelowane i tarcza jest widoczna pod każdym kątem tak samo dobrze. Pod szkiełkiem mamy bardzo interesującą tarczę kanapkową. Na samym "dnie", w wyciętych elementach tarczy widzimy białą i pomarańczową lumę. Następnie jest szara tarcza o chropowatej strukturze (powierzchnia księżyca?🤔) Z indeksami wykonanymi z masy luminescencyjnej (BGW9 w dwóch kolorach jak podaje producent). Po zewnętrznej części biegnie oring z podziałką minutową, który jest wyżej niż sama tarcza co jeszcze bardziej podbija ten efekt głębi. Na godzinie 3 znajdziemy wycięcie na datę - i tu wielki szacun - w kolorze tarczy u góry oczywiście logo Phoibosa, na dole informacja o tym, że jest to automat i ma wodoszczelność na poziomie 20ATM. Czas odczytujemy za pomocą dużych i wyraźnych wskazówek. To co mi się w nich srednio podoba, to ich grubość. Trochę to wygląda, jak wycięte z papieru technicznego, kolor czarny. Natomiast ich rozmiar, kształt (każda inna) i czytelność dają duży komfort a duża ilość lumy pozwli na odczyt w każdej ciemności Małym plusikiem u mnie jest to, że przerwa we wskazówce minutowej jest takiej szerokości jak pomarańczowe okienka na tarczy więc fajnie to wygląda jak wskazuje akurat pełną minutę taki detal, a cieszy Za ruch wskazówek odpowiada niezmiennie lubiany, popularny mechanizm seiko nh35 Całość jest zamknięta w tytanowej kopercie o wymiarach 42 x 48 x 12,5 z powłoką zapobiegającą rysowaniu się: UltraHex. Koperta jest ładnie wykonana, wykończona satynowaniem, z ostro zaznaczonymi krawędziami. Na godzinie "4" mamy wypustki chroniące koronkę, a sama koronka jest logowana, zakręcana i baaardzo wygodna Jako, że mamy do czynienia z diverem znalazło się miejsce na bezel. Jednokierunkowy, tytanowy, 120-to klikowy, z wygodnym karbowaniem na brzegu pozwalającym wygodnie nim operować. Wkładka jest tytanowa i pokryta czarnym DLC. Luzów brak, centrowanie jest w punkt, klik jest precyzyjny i pewnie się zaklikuje w kazdej pozycji. Kontrasowe indeksy są wypełnione lumą BGW9 oczyście. Od spodu mamy grawerowany dekiel z podstawowymi informacjami i wizerunkiem astronauty Bransoleta tytanowa, również pokryta powłoką UltraHex, dość długa (musiałem zrzucić 3 ogniwa + na mikroregulacji na max skrócić przy nadgarstku 18cm), z bezpiecznym zapięciem i co na duży plus - skręcanymi ogniwami. Bardzo lubię to rozwiązanie bo jest proste i skuteczne, a do tego najłatwiej je skrócić A co ja o nim myślę? Po zdjeciach nie byłem zbytnio przekonany. Ośmiornica w kosmosie? Hmm 🤔 ale na żywo mnie kupił. To pierwszy mój zegarek w tytanie i ta lekkość jest odczuwalna. Do tego wykonanie jak u Phoibosa - świetne (jak zawsze z resztą) Dużo detali, sporo się tu dzieje i przykuwa wzrok. Jedyny mały minus to te wskazówki, ale nie jest to minus za który można ten zegarek skreślić. Ot taki szczegół Poza tym jest świetny i bardzo wygodny, co w połączeniu z lekkością tytanu robi z niego świetny zegarek codzienny i sportowy No i ta luma. No świeci po prostu genialnie Phoibos po raz kolejny się spisał i zrobił coś innego, w swoim stylu i naprawdę dobrze im to wyszło No i na koniec ostatni +, ale najważniejszy aspekt wielu: cena 1690zł u Polskiego dystrybutora (czytaj od ręki, kurierem, bez żadnych podatków itd ) Ja bardzo polecam, jest kilka kolorów i każdy powinien coś znaleźć dla siebie Pozdrawiam, no i jak zawsze parę zdjęć na zachętę Dobrego popołudnia!
  10. UWAGA UWAGA PROSZĘ O UWAGĘ Niestety jakaś menda bez honoru się nie bała i zaje... Ukradła zegarki z przesyłki. 3 xicorry ze zdjeć F125p czarny z charakterystycznym paskiem recznej roboty. Dodatkowe foto z numerem z dekla jak by ktoś widział Mistral z paskiem rally od M.Wojnar też wyróżnia go spośród wszystkich innych Spark szary bez znaków szczególnych niestety, numer z dekla na karcie gwarancyjnej Wszystkie używane więc noszą ślady użytkowania. Gdyby ktoś gdzieś widział w lombardzie, olx, allegro itd itp proszę o pomoc. Za pomoc w odzyskaniu na pewno się odwdzięczę Proszę o pomoc i pozdrawiam
  11. Niech się dobrze nosi zapraszam ponownie, tym razem po lemon sharka ;D
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.