Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

ZenonD

Nowy Użytkownik
  • Liczba zawartości

    44
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez ZenonD

  1. Również ładny opis i przede wszystkim zdrowe podejście do użytkowania zegarków. Co do G dodam jeszcze, że cieszy to, że firma Casio wypuszcza jakieś reedycje, nie tylko G, modeli sprzed kilku dekad, bo oprócz tego że to dobre zegarki, to niektórzy kierują się nostalgią i wspomnieniami. Taki np. DW-5000R jest obiektywnie zdecydowanie przeszacowany cenowo za funkcje, które oferuje, ale ten design z lat 80' i zakręcany dekiel warty jest tej ceny - według mnie oczywiście.
  2. Dziękuję. Wniosek zatem rodzi się jeden - kupić rotomat a żonie powiedzieć, że jest to eliminator szerokopasmowych szkodliwych zakłóceń wibromechanicznych i elektromagnetycznych niezbędny do stosowania w budownictwie wielorodzinnym w trosce o zdrowię, linię, poziom hormonów oraz właściwą równowagę elektrolityczną (albo jakąś inną głupotę). Jak to, brrr, łyknie w swoim humanistycznym postrzeganiu świata, to ja będę miał aktualny czas i datę na ruskim czasomierzu i zadbany mechanizm. A jak nie, to będę miał to samo i opierdol od niej z pakietem cichych dni. Zaryzykuję.
  3. Dziękuję. Mam spojrzenie na zegarki, jako narzędzia i w tą tematykę jestem, nomen omen, wkręcony. Idea tego narzędzia ewoluuje, ale nie za bardzo dla mnie. Zegarek ma wskazywać godzinę i ewentualnie datę. I tak chronologicznie: 1) Pierwszy zegarek, jaki otrzymałem to był ten Kirowski widoczny na drugim zdjęciu mojego pierwszego postu na najniższym planie. Dostałem go od ojca czterdzieści pięć lat temu i byłem z niego okrutnie zadowolony, ale miał dla mnie jedną wadę – nie miał wskazania sekundy. To uchybienie zostało zlikwidowane prezentami na komunię, co miało miejsce jakie cztery lata później. 2) Drugi zegarek, jaki używałem, to był ten Atlantic widoczny na drugim zdjęciu mojego pierwszego postu na najniższym lewym planie. Zrobiłem deal z ojcem – Twój Atlantic za mojego komunijnego Zima. 3) Trzeci zegarek jaki używałem, to był „dwuprzyciskowy elektronik”. Kupiłem go sobie, ulegając cyfrowej rewolucji. W komisie (bo gdzie indziej nie dało się kupić za polską walutę) za gromadzone skrupulatnie kieszonkowe. Było to około 1988r. 4) Pierwszy zaawansowany (ówcześnie) zegarek elektroniczny nabyłem w roku 1996. Powód nabycia był z dzisiejszego punktu widzenia banalny – potrzebowałem skuteczny budzik na studenckiej kwaterze, matczyny budzik marki Vector wzbudzał rozbawienie u współlokatorów a ja chciałem być nowoczesny. Nabyłem zatem zegar marki Timex. Były już wtedy w sprzedaży Casio G, ale na te nie było mnie stać, już za tego Timexa wywaliłem kupę kasy jak na studencką kieszeń. 5) Potem kupiłem sobie G-9000 i używałem go około 20 lat. Kupiłem, bo mi się podobał, miał alarmy, stopery i inne takie – coś co było mi potrzebne i ważne w dobie, kiedy telefony komórkowe to była bardzo droga zabawa a dzisiejsze smartfony to zupełna fantastyka ówcześnie. Dzisiaj chcę mieć na ręce maksymalną prostotę i bezobsługowość a za długotrwałość uważam zegarek mechaniczny, który w dzisiejszych czasach jest de facto nie miernikiem czasu, tylko biżuterią, lansem, lokatą kapitału (dla wysokiej półki) i nostalgią, przyzwyczajeniem, wartościowym przedmiotem i innymi takimi dla pólek niższych.
  4. Dziękuję za odpowiedź, ale w kwestii precyzji - w tym zegarku nie ma rozdzielnych opcji zmiany daty i zmiany godziny. Stop sekunda to jedno, a szybka zmiana daty to drugie. W tym zegarku zmiana daty i godziny jest realizowana równocześnie, czyli (przykład) jeżeli zegarek zatrzymał się na wskazaniu daty np. 6 a mamy dzień 29 miesiąca, to musimy przewachlować wskazówkami przez prawie cały miesiąc, co jest upierdliwe i długotrwałe.
  5. Witam, Posiadam zegarek Wostok Amfibia 150348 produkcji już rosyjskiej, a nie radzieckiej. Według sklepu, w którym kupiłem ten zegarek pracuje tam mechanizm Wostok 2416B. Zegarek kupiłem jako nowy i w zasadzie jest to leżak magazynowy, bo używany od wielkiego dzwonu. Z racji tego, że to automat i rzadko używany, rodzą się pewne problemy, czyli konieczność nastawiania po leżakowaniu (nie mam rotomatu). Czy ten zegarek ma stop sekundę? Nie znalazłem nigdzie takiej informacji o tym, natomiast wypraktykowałem, że jak w czasie nastawiania lekko cofnę wskazówki leciutko wstecz, to sekunda zatrzymuje się. Z drugiej strony, ze starej szkoły i doświadczenia wiem, że cofanie do tyłu w zegarkach mechanicznych, to jest zła i niepożądana praktyka. Z trzeciej strony nigdy wcześniej nie miałem automatu, więc nie wiem jak to jest? Jak zatem jest w tym mechanizmie? Nie chciałbym tego zegarka zepsuć przez swoją niewiedzę bo mam wielki szacunek do niego jako dzieła mechaniki i chciałbym go mieć na długo, mimo że to nie jest coś drogiego. Będę wdzięczny za pomoc.
  6. ZenonD

    Casio do kwadratu

    Przyszedł dzisiaj:
  7. Witam, Obecnie ze stajni Casio używam Protreka PRW-30. To był wybór długo przemyśliwany i ostatecznie przemyślany. Z tego wyboru jestem okrutnie zadowolony! Do cięższej roboty miałem z serii G Mudmana G-9000. Około dwadzieścia lat razem. Doskonały dla mnie zegar – najładniejszy dla mnie z ówczesnej (i obecnej) oferty – taki evergreen - najlepiej leżał na moim skromnym nadgarstku, najładniejsza dla mnie kompozycja kolorystyczna i bryła, miał wszystko, czego potrzebowałem (aż nadto) i ma potężną dla mnie wartość sentymentalną – szczególnie wspominam malutką dziewczynkę, moją bratanicę, której okrutnie podobało się podświetlenie tego zegarka, ale swoimi malutkimi paluszkami nie potrafiła go nigdy uruchomić a zawsze próbowała, kiedy była koło mnie. Dzisiaj ta Pani ma 25 lat, ma inne zajęcia i zmartwienia, ale o zegarek nadal pyta, szczególnie przy okazjach kiedy to przeglądamy rodzinne zdjęcia. Ten G-9000 miał też oczywiście wady – za dużo zakamarków. Po ostatniej zdechłej baterii G-9000 poszedł do szuflady a przy ostatniej reanimacji okazało się, że serce zegarka, czyli moduł – umarło. Nic nie wyświetlał, jakieś zwarcie, tylko świecił cały czas pusty ekran a po takiej testowej nocy zdechła bateria. Nie ma w ofercie obecnej takiego modułu, więc czas na coś nowego. Zwłoki i zgromadzone części zapasowe G-9000 złożyłem do oryginalnej puszki (jak ktoś coś potrzebuje, to proszę pytać) i wstawiłem do szuflady, zepsuty moduł pogrzebałem w śmietniku. Szukałem czegoś do ciężej roboty (CO NIE OZNACZA do bezrozumnego tyrania). Moje kryteria były proste: 1) Zakręcany dekiel dolny – warunek konieczny 2) Stalowa koperta (może być w otulinie, ale stalowa) 3) Prostota funkcji: wskazanie czasu, wskazanie daty (koniecznie numer miesiąca, numer dnia i nazwa dnia tygodnia jednocześnie), stoper, podświetlenie tarczy, dźwiękowe wskazanie pełnej godziny – warunki konieczne; alarm, timer, inna strefa czasowa – warunki dodatkowe, które nie muszą być spełnione; waveceptor i solar - fanaberie 4) Prostota bryły ogólnej - jak najmniej zakamarków. 5) Możliwość montażu uniwersalnych pasków lub bransoleta (stal, tytan) 6) Jak najniższa cena Po selekcji i pewnym koniecznym kompromisie w ostateczne szranki stanęły: 1) G-SHOCK DW-5000R (prosta reedycja, nieco pokolorowana, kultowego DW-5000C z 1983r.) 2) G-SHOCK GW-5000U (stonowana kolorystycznie, zaawansowana modyfikacja DW-5000C z 1983r. - solar, waveceptor, inny wyświetlacz i więcej funkcji) Ostatecznie wybrałem prostotę, czyli DW-5000R i przedwczoraj go sobie go zamówiłem a dzisiaj przyszedł – ładne, solidne, proste maleństwo. O to miej więcej mi chodziło Jak robiłem to moje przedzakupowe rozpoznanie, to naczytałem się różnych komentarzy, ochów i achów na temat G i czytając to, często byłem zdziwiony, a niejednokrotnie zaszokowany wyobrażeniami ludzi, ich niewiedzą, czy też podatnością na przekaz reklamowy. Postanowiłem zatem zrobić taki SUBIEKTYWNY TUTORIAL poparty doświadczeniem i inną wiedzą. Będzie w punktach: 1. Zegarki Casio z serii G-Shock to są ogólnie bardzo dobre i wytrzymałe zegarki. Nie są to jednak zegarki niezniszczalne. Nie są to też zegarki wiecznie trwałe. Dlatego szanuj swoje G – ściągaj go z ręki, ilekroć możesz, to że on jest odporny nie oznacza, że można go bezrefleksyjnie katować. Dłużej będziesz miał ładny zegarek i dłużej będziesz miał w ogóle używalny zegarek. 2. Zdejmuj zegarek nawet do kąpieli. Podziękujesz za tą poradę przy najbliższej konserwacji/wymianie baterii, szczególnie kiedy zegarek ma dużo zakamarków, skomplikowaną bryłę, czy jakieś nakładki i zakładki. Jeżeli o to nie zadbasz, będziesz czyścił te mydliny i osady patyczkiem do uszu i wykałaczką bardzo długo. Nie obędzie się przy tym bez jakiegoś środka pomocniczego. Ja stosowałem izopropanol, bo mam dużo i bezkosztowo, może być też etanol, ale szkoda. 3. Jak już o zakamarkach mowa, to już na etapie zakupu przemyśl wybór. Kiedy będziesz pierwszy raz rozbierał i czyścił zegarek, zobaczysz ile w tych zakamarkach jest brudu i włosów a jakie mikroorganizmy mogą tam mieszkać, to tylko Twoja wyobraźnia to podpowie. Możesz się wtedy zniesmaczyć. Wybieraj zegarek bez zakamarków, zakładek, nakładek i innych udziwnień. 4. Wiele zadań, do których z pozoru wymagany jest G-Shock obsłużą zegarki z innej linii Casio oraz zegarki spoza stajni Casio. Wybieraj zegarek do planowanego sposobu użytkowania. Może się okazać, że jeżeli decyduje tylko utylitaryzm a nie względy subiektywnego przywiązania do marki i walory typu „bo ten mi się podoba”, to załatwisz to innym typem/marką zegarka. 5. Szczelność G-Shocków 20 bar (200m) jest zapewne potwierdzona w warunkach badań producenta, ale należy zrozumieć, że przeciętnemu człowiekowi w statystycznej większości jest to zupełnie niepotrzebne. Taplanie się w jeziorze, czy basenie, czy też nurkowanie na kilka metrów obsłuży dowolny markowy zegarek z deklarowaną szczelnością 10bar(100m), czy nawet 5bar (50m). Z drugiej strony patrząc żaden zawodowy nurek nie weźmie ze sobą G-Shocka na eksplorację głębin, a jeżeli już, to jako dodatkową ciekawostkę. Zanim kupiłem pierwszego G, używałem zegarka innej znanej i porządnej, ale tańszej marki. Nic złego nie zrobiły mu wanny, prysznice, zlewozmywaki, umywalki, baseny i jeziora. A miał klasę szczelności „jedynie” WR 50. 6. Cztery śrubki, czy dekiel zakręcany? Odwieczna polemika co do sposobu zakręcania dekla. MOJE ZDANIE jest następujące – cztery śrubki są wystarczające (producent nie deklaruje głupot), ale nigdy tak trwałe, jak dekiel zakręcany. Cztery śrubki wkręcone w kopertę z plastiku nie mogą utrzymać deklarowanej szczelności w czasie długotrwałym – tworzywo sztuczne, w odróżnieniu od metali, jest bardziej podatne na odkształcenie plastyczne (płynięcie) i starzenie, więc takie połączenie skręcane nie utrzyma długotrwałej szczelności, nawet po zalecanej okresowej wymianie uszczelek i ponownym dokręcaniu. Zegarek będzie szczelny po kilku latach, nie będzie to jednak 20bar. A ile? Rzecz w tym, że klient tego nie sprawdzi. Klient oburzy się dopiero wtedy, kiedy zegarek zaleje mu woda. Ja wybieram dekiel zakręcany – sprawdzone rozwiązanie od dziesięcioleci w zegarkach mechanicznych. Casio doskonale to rozumie i za zakręcany dekiel winszuje sobie odpowiednio więcej pieniędzy. Z drugiej strony patrząc, w opisywanym wcześniej zegarku innej marki, który miałem, dekiel był wciskany i to było wystarczające. Tylko że w tamtym modelu nikt nie mówił o 20bar a i sposób uszczelnienia był zrealizowany inaczej. 7. Szczelność nie jest wieczna. To pułapka na nierozważnych klientów zasadzających się na zakup zegarka z solarem lub baterią „long life” – niby nie trzeba tego ruszać przez 10 lat, ale z drugiej strony uszczelkę trzeba zmienić, i to znacznie wcześniej. Szczególnie, kiedy dekiel mocowany jest na czterech śrubkach. Warto zatem zastanowić się już na etapie wyboru, czy zasilanie solarne równa się bezobsługowość - na co się godzimy i co ryzykujemy? 8. Pierwsze co w zegarku G klęknie (o ile nie jest to zegar na bransolecie), to będzie pasek. Stanie się to pomiędzy drugim a czwartym rokiem użytkowania. Jeżeli wybrałeś model zegarka, do którego pasują TYLKO DEDYKOWANE paski i chcesz używać zegarek długotrwale, od razu zrób sobie zapas co najmniej jednego paska, póki są dostępne. Przygotuj się na wydatek kilkudziesięciu złotych, bliżej 100PLN. Zrób to szczególnie wtedy, kiedy Twoje G jest jedynym posiadanym i użytkowanym zegarkiem – nie ma nic bardziej wkurzającego, kiedy oczekiwanie na nowy pasek zajmuje kilka dni a człowiek bez zegarka na ręku nie może żyć. Absolutnym kolapsem jest, kiedy paska w sprzedaży nie ma. 9. Drugie, co Ci w tym zegarku klęknie (ex aequo) - o ile nie jest to solar, czy long life – to jest bateria. Baterie są tanie, droższe są uszczelki. Jeżeli nie chcesz z tym biegać do zegarmistrza-bateryjkarza nakup sobie tych uszczelek na zapas – kosztują od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych, ale warto kupić raz gdyż cena uszczelki jest niekorzystnie bliska ceny wysyłki. Co do baterii – przekonasz się, że żadna kupiona bateria, nie wiadomo jakiej marki, nie popracuje tyle ile bateria włożona do zegarka w fabryce Casio. Dwa lata to będzie maks. 10. Trzecie co Ci w tym zegarku przestanie się podobać, to „okładka”, czyli bezel. Nawet jak będziesz dbał o niego mocno, to okładka się wytrze, wybłyszczy, wytrą się znaki i napisy i nie będzie to wyglądało ładnie. Kup sobie na zapas jeżeli chcesz używać zegarek długotrwale i mieć ładny. Ceny porównywalne do pasków. Sprawa może mieć różny priorytet w różnych modelach – w moim na przykład G-9000 spróchniała osłona przycisku prawego dolnego, zlekceważyłem to, zapomniałem o tym i ładując się z zegarkiem do jeziora uśmierciłem moduł, czyli serce zegarka poprzez zalanie. Koszt nowego – około 200PLN. Kupiłem nowy, bo był wtedy dostępny i chciałem reanimować zegarek ze względów sentymentalnych. Ekonomicznie było to bez sensu. 11. Trzymaj plastikowe G z daleka od ognia i ciepła! Te zegarki mogą przeżyć wodę, błoto, wstrząsy, ale jak robisz ognisko czy grilla, i jeszcze z piwkiem i zabawą, to zdejmij go z ręki, bo naprawdę szkoda. Po co Ci mierzyć czas w czasie zabawy? 12. Jak już będziesz o wszystko ładnie dbał, szanował i takie tam, nagromadzisz zapasowych części, to nieoczekiwanie może okazać się, że najzwyczajniej umarło Ci serce zegarka, czyli moduł. Wtedy będziesz miał zapewne głupią minę. Warto tutaj zrozumieć, że serce tego zegarka, to nie jest jakieś hi-tech, to jest zwykła elektronika, jak wszędzie. Główna idea Casio G to jest według nich opakowanie zwykłej elektroniki w specjalne opakowanie. Nic innego. Na tym zbudowali swoją markę i legendę. 13. Kiedy to wszystko zaakceptujesz, mogą pojawić się argumenty o ficzerach, których inni nie mają w energooszczędnych ZEGARKACH (czyli z wyłączeniem smartwatchy) – solar, waveceptor, barometr, altimetr, kompas, wschody i zachody słońca. O tych ficzerach napisałem w temacie użytkowanego przeze mnie PRW-30, a tutaj powtórzę to w formie skoncentrowanej i rozbudowanej: wave ceptor (multi band) jest bardzo dobry – mamy dokładny czas solar jest dobry, choć może być kłopotliwy barometr może być jedynie pomocny, bo myli się, przeważnie na minus - jakieś 8-10hPa (sprawdzane systematycznie z profesjonalnym certyfikowanym barometrem laboratoryjnym) Wszystkie pozostałe ficzery są zbędne, bo niewiarygodne i nieergonomiczne w użytkowaniu. Pamiętaj, że ficzery żrą energię bardzo, zatem jak chcesz już koniecznie mieć ficzery, to przygotuj się na stosunkowo częstą wymianę baterii lub bierz zegar z solarem. Jak już to wszystko przeczytałeś i chcesz mieć i używać koniecznie G, spróbuj wybrać grupę, w którą chciałbyś celować: A) Traktujemy G jako jednorazówkę a zasadność zakupu wyliczamy ze wzoru „cena podzielona przez trzy (lata użytkowania)” i szacujemy, czy tyle pieniędzy możemy wyrzucić. Traktujemy G jako długotrwałą przygodę – modernizujemy, dopłacamy, gromadzimy części zamienne – choć wiemy, że kiedyś się ta przygoda skończy. Płacimy za zabawę. Tak było u mnie z G-9000 i będzie z DW-5000R. C) Lecimy na grubo w trwałość opakowania i kupujemy na przykład całometalowego Frogmana za cirka 20k PLN mając świadomość, że dzisiaj jest cool, a kiedyś może zrobić się wręcz śmieszny, jak na przykład „czteroprzyciskowe zegarki z melodyjkami” z lat 90’ czy też „zegarki z kalkulatorem” z lat 80’ oferowane ówcześnie w niemieckich katalogach za cirka 400DM, czyli kwotę za którą ówcześnie można było opłacić czynsz mieszkaniowy mieszkania 50m2 na dwa lata z góry. Warto też rozważyć taką rzecz, że u człowieka po którymś tam rozebraniu Casio G, może nawet po pierwszym, pojawi się myśl bystra a ostra jak igła jednocześnie – tyle pieniędzy za trochę lichego próchniejącego plastiku, kilka kawałków metalu i troszkę prostej elektroniki? Może komuś się przyda, może ktoś ma inne zdanie i je wyrazi, może będzie polemika? Na koniec dwie fotki – zwłoki Mudmana i moja obecna zegarkowa stajnia.
  8. Retrospektywne odgrzewanie kotleta: - Zegarek wszedł w końcu na poziom naładowania HIGH gdzieś tak w lipcu Roku Pańskiego 2025; obecnie mamy koniec listopada tegoż roku i dalej jest na H. Widać że dobry jest ten solar i nie ma się co martwić o działanie i nie trzeba mieszkać w słonecznej Australii, Kaliforni, czy na Florydzie, aby to działało jak trzeba - Wschody i zachody Słońca pokazuje prawie dobrze (+/-3min), przy czym nie wiadomo, kto się myli - dane internetowe, czy zegarek? Nie ma się co tutaj spinać, bo konia z rzędem temu, kto ściśle ustali jako amtor ruchy naszej najbliższej gwiazdy - Barometr się myli, przeważnie na minus - jakieś 8-10hPa. Sprawdzane systematycznie z profesjonalnym certyfikowanym barometrem laboratoryjnym. Dla mnie jako ścisłowca z branży to dużo, dla innych może być dobrze. Nie do tego chyba ten zegarek został stworzony. Dla turysty bardziej istotne są trendy ciśnienia, nie wiem jak ten zegarek sobie z tym radzi, bo do takich zastosowań używam innego urządzenia. - Reszta ficzerów jest dla mnie bezużyteczna - kompas, altimetr, termometr. Nieużywalne i niewiarygodne. Jak wyżej - mam do tego inne sprzęty. - Odporność na brud - od spodu książkowo: pełna platforma stalowa robi robotę. Od boku: słabo, dlatego ściągam zegar z ręki do mycia naczyń, kąpieli i brudnej roboty. - Do tego sinego trupiego podświetlenia nie przyzwyczaiłem się jeszcze i chyba nie przyzwyczaję, ale robi robotę, bo pokazuje czytelnie informacje z wyświetlacza - Synchronizacja radiowa DZIAŁA PERFRKCYJNIE. Kontroluję systematycznie na time.is. i na wskazaniach profesjonalnego GPS. Zegarek MIERZY CZAS PERFEKCYJNIE. Jestem ogromnie zadowolony z tego zegarka, bo robi to co trzeba dla mnie, choć niewątpliwie muszę go uzupełnić czymś do cięższych zadań.
  9. ZenonD

    Buty

    Bardzo dziękuję za odpowiedzi. Proszę zwrócić uwagę, że położyłem akcent na buty SPRAWDZONE, czyli takie, które ktoś użytkował. Jeden z kolegów wymienił markę Hanzel. Swego czasu nabrałem się na to – wizerunkowo i marketingowo wyglądało ładnie, w rzeczywistości już nie. A ze zwrotem zakupionych WADLIWYCH od nowości butów to była żenada i zwykłe cwaniactwo sklepu. Akcent na buty SPRAWDZONE jest bardzo ważny, bo nie muszą być to buty dedykowane. Tutaj tłumaczę i objaśniam: w pewnej firmie wydano mi BUTY ROBOCZE marki MTX. Produkcja we Francji. But roboczy do kostki, skóra typu nubuk, dziurkowany po całości, wzmocniony nos plastikiem. Jak to założyłem na nogę, to od razu kupiłem sobie drugą parę do domu a w kolejnej firmie zażyczyłem sobie takie same służbowe. Po zużyciu domowym zamówiłem drugą parę. Nie widziałem i nie miałem wygodniejszych butów trekingowych i to za 200PLN. Producenci potrafią zaskoczyć. Niestety te buty są tylko na suchy teren. Kiedyś pojechałem w nich do pozornie suchego lasu i finalnie było źle. Ostatnio kupioną parę użytkuję do dzisiaj. Zakładam je też na rower. Jak szukałem kilka lat temu, to znalazłem solidne skórzane buty produkowane w Szwecji. Taki prosty klasyk z cholewą do pól łydki. Wyglądały jak buty z przełomu XIX/XXw. Były drogie, więc zignorowałem. Dzisiaj żałuję, że nie dodałem do ulubionych. Ludzie to chwalili, szczególnie skandynawscy myśliwi i leśnicy. Może ktoś kojarzy model i markę? A drugi przykład, że rynek może zaskoczyć jest taki: kolega chodzący po europejskich i azjatyckich górach wie, co na nogi zakładać. Z głupia frant kupił sobie pewien model w Decatlonie i stwierdził, że to nie ustępuje w niczym obuwiu za kilka tysięcy PLN. Taki niepozorny bucik trzy czwarte. Zanim nawiązaliśmy ten hobbystyczny temacik, to trochę czasu minęło i kiedy się zainteresowałem, to w ofercie zostały tylko ekstremalne rozmiary, a za chwilę nie było żadnych. Ot, takie hece rynkowe, że czasem producentowi zdarzy się pozytywny wypadek.
  10. ZenonD

    Buty

    Fajny temat, znalazłem przypadkiem. Może ktoś coś doradzi w kwestii butów terenowych? Cirka 20 lat wstecz, kiedy pieniędzy było mało, wybór ograniczony a ceny kosmiczne, ktoś mi doradził buty Bundeswehry. I takie nabyłem. Jako nieużywane odrzuty jakościowe z armii niemieckiej sprzedawane przez pewien znany sklep. Byłem z tych butów okrutnie zadowolony. Jedyną wadą jakościową był nieznacznie krzywo przeszyty język w jednym bucie – zero problemów, tylko estetyka. Miały pewne wady użytkowe moim zdaniem – słabo sprawowały się na lodzie i śliskich kamieniach oraz miały tylko przewlekane klamry – zakładanie tego było męczące. Nie potrafiłem tez w tym prowadzić samochodu. Poza tym same ochy i achy – świetne trzymanie nogi, dobra amortyzacja i trakcja, długa wodoodporność przy dobrej konserwacji oraz dobra kultura gospodarki wilgocią, szczególnie kiedy przewidujący użytkownik kupił nieznacznie większe z zamiarem zakładania dwóch skarpet – dobre to na lato i na zimę. Skróciłem ich życie tylko przez swoje niedbalstwo – trzymałem je latem na balkonie, eksponowane na Słońce. Mimo systematycznego dbania o nie Słońce zrobiło swoje, skóra w końcu popękała na zgięciach i dlatego użytkowałem je tylko przez osiem lat. Kupiłem następny model, już innej konstrukcji. Te już miały otwarte klamry więc wiązało się je szybciej, ale niestety miały już podeszwy nie przyszywane, ale robione metodą wtrysku. Wygoda użytkowania ta sama, może nawet lepsza. Niestety, podeszwy odpadły na którymś grzybobraniu – w końcu to leżaki magazynowe. Szkoda mi było bo dobre, mocne, fajna i solidna skóra więc dałem do naprawy – za 60 ojro jakaś firma solidnie zrobiła mi nowe podeszwy Vibram. Niestety za twarde dla mnie jak się okazało, ale cóż – zapłaciło się, to się ma. Buty robią już chyba dziesiąty rok, ale widać już ślady zużycia. Szukam czegoś nowego i naprawdę sprawdzonego. Od bogactwa oferty głowa boli. Jestem tradycjonalistą – tylko skóra licowa do klasycznego pastowania, żadnego nubuku, żadnych membran i wstawek z tworzyw sztucznych typu siateczki i inne takie, podeszwa koniecznie przyszywana. Mogą być ciężkie, jestem przyzwyczajony. Wolę solidność kosztem ciężaru. Jest coś na rynku wartego uwagi w tych wymaganiach?
  11. Nie. Mój sprzęt robi do czasu niewydolności lub arbitralnie ocenionej potrzeby wymiany. Jest to zawsze sprzęt lepszy, bardziej zaawansowany technicznie w stosunku do poprzedniego. Ty opowiadasz natomiast historie typu że stare jest lepsze od nowego. Istnieją takie nisze produktowe, ale nie w komputerach.
  12. Tak, Thinkpad X280 Masz specyficzne podejście do komputerów - stare lepsze od nowego. Twoja rzecz. Ja też mam specyficzne podejście - do prawdziwej mojej roboty składam sobie na miarę jednostkę stacjonarną. Od roku 2001 użytkuję trzecią taką jadnostkę. Statystyczny przewidywany czas wymiany na następną to 2032r. Jak dożyję oczywiście i o ile nie zajdzie jakaś technologiczna rewolucja. Inaczej też jest z trendem cenowym - skladane przeze mnie zestawy są bardziej wydajne i nowocześniejsze w stosunku do poprzednich i jednoczesnie nieliniowo tańsze w stosunku do moich zarobków. Co do systemów też mam inaczej - za komercyjny wyrób należy zapłacić i to nie jest żadne krojenie klienta, tylko zapłata za czyjąś pracę. Ani monopolizacja - masz wybór płatnych systemów (Win, MAC, komercyjne dystrybucje Linuxa) lub systemy darmowe, np. z rodziny Linux.
  13. Mógłbym zapytać sprzedawcę o to, ale tego nie zrobię, gdyż cokolwiek on mi nie powie, to fakt jest taki, że nie mam rachunku na system, więc nie mogę go używać. Po drugie, jak napisałem, nie zamierzam używać tego systemu a tym samym nie zamierzam w przyszłości „zrzucać na kogoś” czegokolwiek. Napisałem to jako ciekawostkę o pokrętnej logice sprzedawców komputerów używanych – jeżeli na maszynie zainstalowano system według licencji OEM, to sprzedaż tej maszyny bez systemu jest kompletnie pozbawiona sensu, gdyż sprzedaż i wykorzystanie tego klucza gdzie indziej jest nielegalne. Można nawet powiedzieć, że sprzedaż takiej maszyny bez systemu jest prawie niemożliwa, gdyż usunięcie klucza zaszytego w BIOSie to jest grubsza operacja. Klaruje się też sytuacja, skąd biorą się klucze systemów po 15PLN sprzedawanych na aukcjach internetowych. A bezsensowność takiej sprzedaży polega na tym, że sprawa dotyczy systemu Windows10, do którego w sieci są „uniwersalne” klucze wraz z instrukcją instalacji choć wiedzieć należy, że aktywacja systemu nie jest równoznaczna z jego legalnością i chyba nawet Microsoft pisze o tym w postanowieniach licencyjnych. Cała zabawa jest typu gówniany zarobek, wysokie ryzyko. Sprzedawca oferuje komputer z systemem fabrycznie już tam zainstalowanym lub tą samą opcję bez systemu za kilkadziesiąt złotych taniej. Dokłada sobie roby z (częściową i niekompletną) deinstalacją, odejmuje sobie tym samym zarobek, aby z kluczem systemowym zrobić nie wiadomo co, być może sprzedać również za kilkadzieisąt złotych lub wykorzystać gdzie indziej sprowadzając sobie na głowę potencjalne kłopoty. Tylko dla orłów! Co do zakupu komputerów używanych jest to w pewnych sytuacjach sensowne, choć technologicznie jesteśmy z tyłu. Ale nie zawsze musimy być w czołówce.
  14. Witam, Nie mam gdzie zapytać i podzielić się, więc spróbuję tutaj. Może są osoby zorientowane? Oferty sprzedaży tak zwanych laptopów polizingowych jeszcze kilka lat temu to była nisza, dzisiaj te strony/sklepy namnożyły się jak grzyby po deszczu a do tego pojawiło się masę jutubowych naganiaczy, którzy pod pozorem niezależnych testów w sposób nawet nie zawoalowany reklamują takie internetowe sklepiki a w sposób obrażający inteligencję lansują tezę, że zakup kilkuletniego używanego laptopa to jest lepszy biznes, niż współczesnego. Cóż, kiedy żyjemy z jutuba realia się zmieniają – ileż to można żyć z „testów” nowych smartfonów? Potrzebowałem niskobudżetowy mały komputer przenośny do zadań specjalnych – maszyna drugiego rzutu, testowa, taka że nie żal jak ją zepsuję, ukradną, albo zarekwirują. Z pewnej wysoko pozycjonowanej tematycznie strony zamówiłem wybrany model z kilkunastu dostępnych opcji – róże dyski, pamięci, z systemem takim, albo takim, albo bez systemu. Jak już zamówiłem, to wszystkie inne opcje tego modelu nagle zniknęły z oferty. Pojawiło się zatem podejrzenie, że to nie była oferta modeli, tylko oferta opcji. I chyba dużo się nie pomyliłem, bo kiedy komputer dotarł do mnie, okazało się że sprzedawca nawet nie pofatygował się usunąć starej naklejki serwisowej z opisem konfiguracji – po prostu nakleił drugą, na której jest co innego. Zamówiłem model bez systemu operacyjnego, a przyszedł niby z systemem (o tym dalej). Doszedłem do wniosku, że te oferty to są składaki z selekcjonowanych elektrośmieci, a nie żadne polizingowe modele. Przeważnie to towar nie z Polski (dołączone naklejki spolszczające na klawiaturę). Wygląda to na niszę rynkową dla klienteli słabo zamożnej, jak handel używanymi telefonami komórkowymi dwadzieścia lat temu, albo AGD z niemieckich wystawek ponad trzydzieści lat temu. Aby nie było, że nie widziały gały co brały - do stanu wizualnego nabytego urządzenia nie mam zastrzeżeń, jest nawet lepiej niż się spodziewałem, stan techniczny jest też (na razie) w porządku i tym zbytnio się nie martwię, bo sprzedawca udzielił na to dwunastomiesięcznej gwarancji, choć pewnie nie wie (albo wie, ale nie informuje nieświadomych), że jako sprzedawca odpowiada za to dwa lata z tytułu rękojmi. Do konfiguracji też nie mam się co czepiać, bo przyszło to co zamówiłem. Ciekawostką natomiast jest dla mnie system. Zamówiłem bez systemu, na fakturze nie ma systemu. Po pierwszym włączeniu komputera okazało się, że komputer jest w stanie końcowej instalacji systemu - zdefiniuj nazwę komputera, podaj hasło, jakieś tam inne historie i czask prask – mam Windows 10. W informacjach systemowych pokazało mi, że system został zainstalowany w dniu, w którym uruchomiłem komputer, ale według mnie to nie był pełny proces instalacji. Ja tego nie zamawiałem, oni mi tego oficjalnie nie sprzedali, ja tego nie instalowałem. Kto jest zatem licencjonowanym użytkownikiem systemu? Laptopy sprzedaje się z reguły z licencją systemu OEM, czyli przypisaną do urządzenia. Gdzie zatem podział się system z tej maszyny? O hecach z kluczami systemowymi sprzedawanymi na aukcjach czytałem jakiś czas temu i tam pisało, że nabywcy musieli spowiadać się na policji bo Microsoft stoi na stanowisku, że systemu z licencją OEM nie można przenieść na inną maszynę. Takie są postanowienia licencyjne. Generalnie jest to dla mnie ciekawostka, bo zamierzam na tej maszynie postawić Linuxa, rzecz w tym, że z biosu wypadałoby usunąć zaszyty tam klucz sytemu a ja nie muszę tego umieć. Wiem, że najlepiej spytać sprzedawcy, ale nie sadzę, aby udzielił rzetelnej odpowiedzi. A wy jakie macie doświadczenia z takimi zakupami?
  15. Niech założyciel tematu zaniesie zegarek do PRAWDZIWEGO ZEGARMISTRZA i zostanie mu to zrobione za maksymalnie kilka stówek łącznie z nowym chromowaniem koperty jeżeli sobie zażyczy. Co do paska - renowacja obecnego to nie żadne dziadowanie, tylko restauracja części historycznej. Fakt, że nie integralnej części zegarka, ale jednak historia - zegarki radzieckie sprzedawane były w dawnych czasach z reguły jako "gołe", czyli bez paska, ale być może jest to pierwszy pasek, jaki założył do tego zegarka pierwszy użytkownik. Jeżeli pasek nie ma pęknięć i jest z prawdziwej skóry, da się zrobić i to w warunkach domowych tanimi środkami.
  16. Aż tak mocno nie ujmowałbym tego. Firma Casio robi przyzwoite zegarki elektroniczne, gdzie każdy wybierze sobie coś najbardziej pasującego pod względem funkcjonalności, stylistyki, czy wykonania materiałowego. Seria Protrek i G-Shock wpisuje się w ten schemat. Łatwiej tutaj znaleźć zegarek, który ma czegoś za dużo, co nam niepotrzebne, niż taki, który ma tylko to, co chcemy. Tak działa marketing. Ja szukałem zegarka, który JEDNOCZEŚNIE ma takie cechy i funkcjonalności jak: solar, waveceptor, stoper, czytelna tarcza, czytelne podświetlenie tarczy, dźwiękowe wskazania pełnych godzin, solidną ramę/płytę, higieniczny (mało zakamarków) i możliwość zapięcia dowolnych pasków/bransolet. Reszta mnie nie interesowała i nie interesuje. Nie znalazłem modelu z innej stajni, który spełniałby JEDNOCZEŚNIE te wymagania. Jeżeli ktoś ma inne wymagania, to paleta się rozszerza – porządne, ładne, funkcjonalne, tanie i sprawdzone Timexy, może coś z Q&Q, a może nawet coś z wyrobów chińskich typu Skmei? Nie jest winą Casio, że sprzedaje ludziom urządzenia naręczne z kompasem, barometrem, altimetrem i termometrem. Ludzie chcą mieć małą nawigację na rękę za kwotę do 1500PLN, to firma odpowiada na potrzeby rynkowe. A że to się nie sprawdza, bo sprawdzić się nie może, to już problem klienta nie producenta. Przecież Casio nigdzie nie informuje, że to jest pełnoprawne urządzenie nawigacyjne i też ma świadomość, że nikt rozsądny nie pojedzie z tym do Amazonii, czy na Antarktydę jako z jedynym urządzeniem nawigacyjnym. Więc krzywda nikomu się nie stanie, będzie najwyżej rozczarowanie i jak to się mówi, widziały gały, co brały. Wbrew pozorom trzeba jednak na czymś się znać, aby dobrze kupić.
  17. U mnie niczego na oknie nie naładuję. Mam okno wychodzące na balkon, a balkon jest typu loggia, czyli rzuca cień na parapet. A tak w ogóle to mieszkam w lesie – w przenośni i dosłownie. Jakieś 30 lat temu jakiś uświadomiony ekologicznie sąsiad sadził samowolnie drzewa wokół bloku. Inni sąsiedzi to wyrywali, on sadził dalej, tamci wyrywali i w końcu ten co sadził wygrał. Jak kupowałem to mieszkanie, to miałem to gdzieś, bo mieszkam na czwartym piętrze, ale po dziesięciu latach drzewa zrobiły się wyższe od domu. Teraz jest wielka sąsiedzko-spółdzielniana afera, kto i kiedy to wytnie, bo ludzie na niższych piętrach muszą całodobowo palić światło. A głównie chodzi o to, kto za to zapłaci. Pod okna zachodzą mi wierzby, modrzewie i brzozy a po nocach po balkonie latają mi wiewiórki i inne zwierzęta. Z niedzielnego spaceru – zdyscyplinowany przez mariusz9a przeczytałem instrukcję zegarka dostępną na stronie producenta, dokonałem kalibracji kompasu, z daleka od zakłóceń magnetycznych, typu masywna stal, czy jakieś urządzenia elektromagnetyczne – po prostu drewniana ławka na ścieżce spacerowej nad jeziorem na zadupiu. Kompas pokazuje bzdury – raz, że się buja z kierunkami, dwa że jak już się ustabilizuje to jak chce, czyli raz tak a raz tak, a trzy że w instrukcji piszą, że on ma dopuszczalną odchyłkę plus minus 11 stopni. Z takim czymś idąc na namiar nie dojdziesz tam gdzie chcesz, a kierunki dokładniej wyznaczysz, przy widoczności nieba, zwykłym zegarkiem w dzień a obserwacją gwiazd w nocy.Gadżecik nic nie warty. Dobrze mieć szwedzką Silvę na podorędziu. W mojej nieoczekiwanie pojawił się pęcherzyk powietrza, ale pokazuje dobrze i szybko.
  18. Pytanie bardzo ciekawe, choć nie wiadomo ile w nim ironii, ile nieznajomości tamtych czasów i jaki wiek zadającego? Otóż w tamtych czasach takie „geniusze” jak opisuje pytający, to nie było coś wielce rzadkiego. Na takie dzieci rodzice mówili „coś z niego będzie”, dorośli znajomi „ma rzeczywiste zainteresowania” oraz „chciałbym/chciałabym mieć takie dziecko” zaś koledzy z podwórka „frajer, kujon, łamaga…” To była zupełnie inna liga niż dzisiaj w sensie ambicji i ogólnego podejścia do życia. Dzisiaj dzieci i młodzież w szkołach rozwiązują bezrozumnie testy, nie potrafią skończyć szkoły bez płatnych korepetycji, ich główne zainteresowania to media społecznościowe, zasięgi i lans, a jak już uzyskają papier szkoły, to okazuje się, że…. straszne historie. Mam nieprzyjemność pracować z ekipą ludzi lat 25-30. Oni są absolwentami wyższych uczelni technicznych, i to tych renomowanych, państwowych. Robią tam gdzie ja, czyli w przemyśle chemicznym, większość dostała robotę po koneksjach. Jakbym miał poopowiadać historie, to nie uwierzylibyście, że to dzieje się naprawdę. A co do pytania – świetnie i dokładnie trafił następny piszący, pan drobnypijaczek. Otóż na moim ówczesnym czteroblokowisku był taki „geniusz”. Grzebał w elektronice i był w tym dobry. W wieku lat piętnastu samodzielnie poskładał sobie wieżę HI-FI Radmor – takie dziwne czasy – w sklepie to był towar deficytowy i w zasadzie niedostępny, ale części powszechnie dostępne. W roku 1990, zaraz po maturze, ten „geniusz” dołączył do ojca w Republice Federalnej Niemiec. Dzisiaj rzeczywiście jeździ Bentleyem i liczy Rolexy. Bentley jest naprawdę, a liczenie Rolexów to taka metafora poziomu jego życia. Dawne „geniusze” radzą sobie – jeden lepiej, drugi mniej, ale raczej płyną, nie toną. Dawni osiedlowi „sportowcy” i statystyczna większość następnego pokolenia mówi „ daj mi, zrób mi, mi się należy”. A ci z nowymi kwitami tzw. uczelni chcą mieć stanowisko, biurko, komputer, czysty mankiet i pokazywać innym, co robić. A to, niestety, nie działa, przyjmniej rynkowo. Mam nadzieję, że odpowiedziałem na zadane pytanie wyczerpująco, choć zapewne z przydługim, ale wielce istotnym tłem.
  19. Tylko boki zrywać, Mistrzu ostrego żartu. Który to tam post już wpadł?
  20. Popieram. Paranoja gadżeciarstwa może być niedługo tego rodzaju, że jak statystyczny użytkownik spojrzy na rozładowanego lub uszkodzonego "łocza", to uzna że jest martwy. Czyli jeszcze gorzej, niż z tymi, co wjechali do jeziora, bo tak im pokazał GPS. Idzie to w złym kierunku - widziałem, że teraz reklamują jakieś elektroniczne obrączki na palec. Dalej chyba będzie implant w mózgu. W latach 90' widziałem taki kabaret, gdzie w skeczu futurystycznie wieszczono, że będzie pilot pilota (znaczy urządzenia sterującego elektroniką). Wtedy to było śmieszne, dzisiaj już nie bardzo.
  21. Była druga połowa lat 70’ XXw. Młody człowiek, w zasadzie dzieciak, zapowiadał się nie tyle źle, co nietypowo. Oboje rodzice byli trochę zaniepokojeni rozwojem młodego człowieka – nie interesował się zabawkami, za to interesował się bardzo narzędziami ojca zlokalizowanymi częściowo w kuchni małego mieszkania, a częściowo w piwnicy. Lubił się tym bawić, choć dokładnie jeszcze nie wiedział, do czego to służy. Miał jakieś dziwne skłonności, jak na ten wiek, do mechaniki. Niepokój rodziców pogłębił się, kiedy wyszło, że należy go wypisać z przedszkola. Nie pasował tam – zaczął posługiwać się bardziej logiką mając w d*pie dyscyplinę. Pierwszy niepokojący sygnał był taki, że negował nakaz wypicia kompotu dopiero po zjedzeniu drugiego dania, zamiast w trakcie. I na dodatek rozsądnie to uzasadniał. Czara się przelała kiedy notorycznie odmawiał poobiedniego spania motywując to, notabene słusznie, koniecznością aktywności. Zabrano go więc do domu. Niepracująca z tego powodu matka, w ferworze codziennych obowiązków domowych jakoś chciała odciągnąć go choćby na chwilę od spódnicy i robiła w związku z tym różne sztuczki – a to dała mu do policzenia monety z portfela jako z założenia zadanie niewykonalne dla dzieciaka, a to na tej samej zasadzie dała mu gazetę do zabawy, a to dała mu do zabawy gramofon Bambino 3 z zestawem pocztówek dźwiękowych. To tylko pogorszyło sprawę – nie dość, że dzieciak nauczył się liczyć i w związku z tym samodzielnie wykrył podstawowe operacje matematyczne typu dodawanie, odejmowanie a nawet, o zgrozo, mnożenie, czy nawet dzielenie, to jeszcze nauczył się czytać, co – paradoksalnie – przysporzyło mu potężnych problemów we wczesnej edukacji szkolnej. Ale jeszcze wszystkiego nie rozumiał i dlatego zamęczał matkę pytaniami o treści artykułów wyczytanych w Trybunie Ludu i o matematykę – co dalej po dodawaniu, odejmowaniu, mnożeniu i dzieleniu? Robiła co mogła – wymyśliła na przykład, że kupi dziecku jakieś papierowe modele samochodów do wycinania i sklejania, a później modele samolotów. Pomogło na chwilę. Kiedy okazało się, że w trakcie zakupów robionych przez matkę, kiedy to dzieciak jest w domu sam, rozmontowuje on z ciekawości urządzenia elektrotechniczne, niepokój wzbudził nie tyle ten fakt, co fakt, że potrafił poskładać je do kupy i one nadal działały. Grozą jednak powiał scenariusz, kiedy dziecko zacznie rozmontowywać telewizor – nawet matka z wykształceniem podstawowym wiedziała (od męża), że tam jest coś takiego jak powielacz, co przekłada się na wysokie napięcie, czyli śmierć, nawt kiedy odbiornik jest odłączony od sieci elektrycznej. Od tego czasu dzieciak nie zostawał sam w domu – chodził z matką na zakupy, do krawcowej, do fryzjera i wszędzie indziej, co było utrapieniem zarówno dla niej, jak i dla niego. Sprawa skrystalizowała się około roku 1980, kiedy to dzieciak orzekł, że chce mieć zegarek. Nie pomogły argumenty rodziców, że niepotrzebne mu to, bo on jeszcze nie umie się tym posługiwać. Nie zna się na zegarku, jak mu tłumaczono. Szybko obalił tą tezę, ku ogromnemu zdumieniu rodziców. Zaproponowano mu zatem kupno zegarka takiego sztucznego, plastikowego. Kupowało się to w tak zwanym kiosku i miały to prawie wszystkie starsze dzieci. Odmówił zdecydowanie. Nie było wyjścia z sytuacji, a więc sprawę przejął ojciec orzekając autorytarnie – będziesz miał zegarek! I jak powiedział, tak zrobił – w pewną niedzielę zabrał syna na pobliski dworzec PKSu i autobusem marki Autosan H9 (notabene tymi modelami zawodowo powoził ojciec dzieciaka właśnie w PKSie) pojechali razem do wioski P. oddalonej od miasta, w którym mieszkali o jakieś 15 kilometrów. To był rodzinny dom ojca. Spędzili tam całą niedzielę, rozmawiając i plotkując z rodziną jak ludzie, zjedli obiad, by finalnie podejść do wiekowego kuchennego kredensu, z którego ojciec wyciągnął małe cudo mówiąc z namaszczeniem – to jest twój zegarek. Dzieciak był trochę niezadowolony, bo zegarek nie miał sekundnika i paska. Sprawę ponownie wyjaśnił ojciec – sekundnika nie ma i nie będzie, natomiast jutro jak wrócę z pracy pójdziemy do zegarmistrza i tam sobie wybierzesz pasek, jaki ci się spodoba. Tak też się stało, następnego dnia dzieciak wybrał sobie skórzany pasek w kolorze granatowym i cieszył się swoim pierwszym zegarkiem. Od tamtych zdarzeń minęło czterdzieści cztery lata. Wiele się zmieniło na świecie. Nie jeżdżą już Autosany H9 (w ogóle PKS nie istnieje), rodzinny dom w wiosce P. wygląda zupełnie inaczej, mieszkają tam inni ludzie, ojciec dzieciaka dawno nie żyje, dzieciak dobiega do pięćdziesiątki. Coś mu zostało z dziecka eksperymentatora, bo wykonuje specyficzny zawód i nadal interesuje się zegarkami. Miał ich dużo – różne typy, modele i wzory – w zależności od trendów, dostępności i upodobań. Ma też nadal ten pierwszy zegarek, wręczony przez ojca w wiosce P. Jest to najbardziej wartościowy model w jego skromnej kolekcji. Jest od bardzo dawna nieużywany. Zegarmistrza nie widział kilkadziesiąt lat, ale o dziwo po nakręceniu chodzi i ładnie cyka, Niezawodnie i miarowo jak silnik Autosana H9, którym kiedyś powoził nieżyjący już człowiek wręczający zegarek dzieciakowi. A wygląda on tak:
  22. ZenonD

    Próba identyfikacji zegarka

    Dziękuję za wstawkę. Najbliżej temu opisywanemu przeze mnie modelowi do DW-5700C lub DW-5400C. Wymiary, waga i zdjęcia dołu rozjaśniłyby więcej, ale to już moja robota. DW-5400C ma zakręcany dekiel (znalazłem zdjęcie), reszty poszukam. Czy w tamtych czasach istnieli inni producenci, którzy wytwarzali coś w tym dizajnie? Na marginesie dodam, że ja i opisywany tutaj starszy kolega mieliśmy co najmniej dwa wspólne zainteresowania - wękarstowo i zegarki. W naszym miasteczku był taki GS, czyli sklep, w którym można było kupić między innymi gwoździe na kilogramy, śruby, betoniarkę, łańcuch dla bydła, widły, łopaty, zeszyty szkolne, mydło, ceratę i inne cuda. I w tymże sklepie były dwie gabloty z zegarkami mechanicznymi, oczywiście radzieckimi. Chodziliśmy tam i gapiliśmy się w te gabloty jak zaczarowani, aż nas przeganiano stamtąd. Ceny również były zaczarowane. Podejrzewam, że niejeden pasjonat dzisiaj chciałby mieć choćby jedną sztukę z tej gabloty, np. jakiegoś Poljota. Kolega, jako starszy i wcześniej pracujący, kupił w końcu hit ówczesnej mody i techniki - radziecki mechaniczny zegarek naręczny z budzikiem, taki z dwiema koronami. A potem przyszła moda na "elektroniki" - on wywalił ciężkie pieniądze za ten opisywany wyżej zegarek, a ja dostałem od brata biednego "dwuprzyciskowego" elektronka i byłem przeszczęśliwy. Trochę później luksusowy standard to były "czteroprzyciskowce" z melodyjkami. Takie to dziwne czasy były, kiedy człowiek wstydził się zakładać na rękę arcydziela mechaniki a wzdychał za badziewiem w dzisiejszym pojęciu.
  23. Proszę bardzo: I jak już tak ładnie wyprostowaliśmy sobie temat, to bardzo proszę o poradę, czy ten zegar ładuje się tylko od Słońca, czy od sztucznego światła też? Mam stopień naładowania na medium i ne wiem, czy smażyć zegar pod lampą, czy poczekać do wiosny, bo teraz to nawet mój balkonowy solar nie chce się ładować. wiem, że jest w instrukcji, ale...:)
  24. Zacząłbym mottem fotograficznym – ludzie patrzą, a fotograf widzi. Patrzę na te wszystkie cuda mechanicznej techniki pomiaru czasu i widzę, że w statystycznej większości są to „inspiracje”. Szczególnie producentów uznanych, renomowanych, czyli nie ruskich. Patrzę na swoją Amfibię 150348 i im więcej patrzę, tym bardziej ją doceniam. I tak sobie myślę, że gdyby Rosjanie dali tam jakiś tryt na indeksy i wskazówki, szybką zmianę daty i dokręcanie koronką, to nawet przy nieznacznym podniesieniu ceny mogliby skasować mechaniczną konkurencję – na pewno cenowo, porównywalnie jakościowo a stylistycznie, to wiadomo – jak komu leży. Mi leży bardzo. Porządna bransoleta z pełnych ogniw to jest do zrobienia we własnym zakresie za stówkę, a szczotkowana koperta, to jak to lubi. I mamy Mercedesa, no może co najmniej niezniszczalnego Golfa. Retrospektywnie patrzę na radziecką stylistykę i fakt, mają „inspiracyjne” szusy, ale zasadniczo mało. Coraz bardziej mi się to podoba., czyli od pogardy czegoś z założenia odpustowego i dziadowskiego, do głębszej oceny, czy też doceny. Też tak macie?
  25. Witam, Błądzi mi po głowie pewien model zegarka – w celu zwykłej identyfikacji a nie kupna, tak dla zwykłej satysfakcji. Wydaje mi się, że był to model jakiegoś Casio i dlatego daję tutaj. Może ktoś pomoże? Zegar „elektroniczny” stosunkowo duży i ciężki. Osłona koperty z czarnego tworzywa sztucznego, pasek tak samo. Cztery przyciski. Tarcza okrągła i czytelna, nie pamiętam dokładnie ile wyświetlanych wierszy, ale obstawiam dwa. Nie pamiętam, czy tam było podświetlenie, raczej tak, natomiast wiem na pewno, że zegarek miał solidne dźwięki i zakręcany, bardzo wypukły, stożkowy dekiel. W zarysie mógłby przypominać G-Shock Mudman G-9000, ale bez tych kantów na obwodzie – taki raczej okrągły, stonowany kształtem. Bez kolorków – czerń, biel, może trochę niebieskiego. No i znacznie, choć nie przesadnie większy od gabarytów G-9000. W retrospektywnej ocenie organoleptycznej waga tego zegarka to było solidne 100g najmniej. Całość robiła wrażenie konstrukcji solidnej i niezniszczalnej. Świetnie za to pamiętam ramy czasowe, kiedy to cudo widziałem – był to sierpień 1990r., byliśmy z kumplem na nocce na rybach a w radiu, które wtedy się na takie eskapady zabierało zawsze, powiedzieli, że akurat rozpoczęła się wojna Irak – Kuwejt. W tamtych czasach w moim mieście jedynym źródłem zakupu takich rzeczy był komis z zachodnią elektroniką, na marginesie wielce oblegany, i tamże mój kolega go zakupił. Oznacza to, że zegarek został wyprodukowany do 1990r. Co to mogło być? Ktoś nakieruje? Dopowiem też, że w tych czasach namiętnie oglądaliśmy u kolegi umocowanego zachodnio niemieckie katalogi Quelle – każdy, co kogo tam interesowało. Mnie interesowały wiatrówki i zegarki elektroniczne. Te zegarki miały kosmiczne i absurdalne ceny, nie do pojęcia na dzisiejsze realia oglądane poprzez ówczesną siłę nabywczą pieniądza – to były kwoty rzędu do kilkuset marek zachodnioniemieckich. Wtedy za taką kwotę w Polsce można było kupić wiele wartościowych i deficytowych rzeczy a spoglądając inaczej, opłacić czynsz mieszkaniowy na kilka lat do przodu. A piszę o tych katalogach dlatego, że wydaje mi się, że nie wszystkie (a może żadne – pamięć zawodna) te elektroniczne cuda pomiaru czasu miały napis Casio. Ktoś starszy i zorientowany mógłby powiedzieć, co wtedy się produkowało i sprzedawało w tym segmencie w Europie? Ja ściśle pamiętam tylko tani segment Q&Q.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.