Znam. To w ich salonie w GalMoku kupiłem swojego " 61". Ukradli mi! I to kieszonkowcy, o których myślałem, że już wszyscy wyginęli, wraz z innymi zawodami starej Warszawy, jak szewcy np. Zadzwoniłem, nie mają tego modelu (kobieta nawet do magazynu zbiegła. No, w każdym razie powiedziała, że zbiegła); zamówić indywidualnie nie mogę. Trzeba czekać, aż "będzie dostawa", a kiedy to ona nie wie, rzecz idzie w miesiące. Kiedyś na pewno sprawię sobie jeszcze takiego Wengera, bo jest na prawdę fenomenalny. Najlepszy mój scyzoryk, jak do tej pory. Zobaczymy, czy zyska czy straci w moich oczach, jak dojedzie do mnie Benchmade 551, na którego się zdecydowałem. Zresztą, Wenger i taki folder(?) to zabawki komplementarne: w NewRanger i tak najczęściej korzystałem z otwieracza do piwa. Jeszcze raz dziękuję za rady i to tyle w temacie, bo nie mogę popaść w nowy nałóg. I tak z zegarków wyleczyłem się jakimś cudem, a miewam nawroty...