Ja miałem złamaną lewą rękę (plus wyłamany kciuk), pęknięty obojczyk, obite żebra i płuca, goleń amortyzatora który wbił mi się pod rzepkę prawego kolana (którego de facto do dzisiaj nie czuję), łydkę rozciętą na pół od zębatki, skręconą kostkę... Ale na głowie ani jednej blizny - to były urazy pojawiające się na przestrzeni 7 lat. Jakoś tak szczęśliwie upadałem - a wywrotek było kilkadziesiąt, w tym jedno potrącenie przez samochód. Pewnie, że dziecku kask bym kazał ubrać, ale sam nie założyłem i nie założę nigdy - z wyłączeniem DH, kiedy jeździłem w kasku integralnym, motocyklowym Aktualnie kaski są lekkie i przewiewne, ale ja potrzeby jego używania nie odczuwam w ogóle (aktualnie jedynie szosa).