Będąc pod ogromnym wrażeniem dzieła renowacji i konserwacji zegarków przedstawionego przez Szanownych Kolegów, postanowiłem spróbować swoich sił. Zamierzałem potraktować temat z pokorą i nie robić nic na siłę. Okazją do zainteresowania się tematem było uświadomienie sobie dzięki temu forum, że leżący od lat w szufladzie w domu rodziców uszkodzony (nie chodził i nie chciał się nakręcać) zegarek Doxa, nie jest, jak wcześniej myślałem, produktem NRD-owskim, a szwajcarskim. Zabrałem wczoraj zegarek do domu i postanowiłem spróbować go oczyścić - przynajmniej wizualnie, ale, żeby już nie przedłużać tej opowieści, utknąłem z braku odpowiednio cienkiego śrubokręta przy odkręcaniu tarczy od mechanizmu. Bardzo się też natrudziłem przy wyjmowaniu koronki z wałkiem - tu również utrudnieniem był brak narzędzia. Co ciekawe, podczas tych moich zabiegów zegarek zaczął chodzić, i jeśli na początku chciał współpracować tylko w pozycji 'do góry nogami', o tyle dalej chodził już w każdej pozycji. Zastanawiam się nawet, czy fakt że przy pierwszym kontakcie z nim stwierdziłem brak możliwości nakręcenia go, nie wynikał z tego że był on nakręcony jeszcze przed laty przez mojego tatę do oporu, i jeśli pozwolę mu się teraz 'wychodzić', to będzie już dobrze. Oczywiście wiem że zegarek ten wymaga bezapelacyjnie czyszczenia i smarowania, no i doprowadzenia do ładu jego wyglądu. Gdy podjąłem wreszcie decyzję, iż nie będę podejmował się samodzielnej renowacji zegarka, pojawił się problem z właściwym zamontowaniem koronki. Teraz po włożeniu jej działa jedynie ustawianie wskazówek, nie ma zaś opcji nakręcania mimo dociśnięcia koronki do koperty. Czy uszkodziłem coś, czy zegarmistrz, któremu mam zamiar powierzyć ten mający dla mnie wartość sentymentalną zegarek, bez trudu prawidłowo zamontuje koronkę z wałkiem? A oto moja Doxa: