Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

burnett

Nowy Użytkownik
  • Liczba zawartości

    0
  • Rejestracja

Reputacja

5 Początkujący

Ostatnie wizyty

141 wyświetleń profilu
  1. burnett

    Rynek pracy w PL

    Może ich ktoś utrzymuje lub po prostu posiadają dochód z nielegalne źródła. To są jedynie domniemania, że żyją z socjalu. Zapomniałeś o koszcie najmu. Jaka jest alternatywa dla kogoś, kto mieszka z rodzicami? Załóżmy już, że odpadają koszty dojazdu do pracy i zostaje tylko najem. Minimalna pensja to niewiele ponad 3 000 zł na rękę, czyli mniej więcej tyle, ile wynosi koszt najmu mieszkania. Dodaj do tego, że wynajmujący żądają również kaucji, a często też przeprowadzając się trzeba kupić swoje urządzenia np. AGD. To nie problem "unikania" pracy, ale tego, w jakiej rzeczywistości społeczno-gospodarczej żyjemy. To nie lata 70. w USA, kiedy przeciętny robotnik w fabryce gwoździ był w stanie utrzymać niepracującą żonę i gromadkę dzieci. Nawet Al Bundy - w czasach kiedy emitowali serial był uważany za odpowiednika współczesnego przegrywa - miał dom, samochód i z pracy sprzedawcy butów utrzymywał niepracującą żonę i dwójkę dzieci. No i psa. Dzisiaj sprzedawca butów może liczyć najwyżej na minimalną i różnić się od balkonu tym, że nie utrzyma kilku osób. O ile będzie w stanie i siebie utrzymać, jeśli nie ma np. domu czy mieszkania po rodzicach. Sytuacja, w której koszty najmu wynoszą prawie tyle, co minimalne wynagrodzenie, to patologia i to główny powód moim zdaniem. Ponadto jak niektórzy już zauważyli. Przeceniasz social. Z samego socialu raczej trudno się utrzymać. Zazwyczaj i tak z socjalu korzystają najlepsi kombinatorzy i to jest jakaś tam forma "dodatkowego" źródła np. do jakiegoś nielegalnego.
  2. "Atomowe nawyki. Drobne zmiany, niezwykłe efekty" James Clear.
  3. Jako trzydziestolatek doceniam właśnie takie porady. Może oparte głównie o doświadczenie życiowe, a nie wiedzę ekonomiczną, ale skoro coś sprawdza się w praktyce, to znaczy, że teoria jest właściwa. Życie jest zbyt nieprzewidywalne, aby zakładać aż tak dalekosiężne cele. Uważam, że najlepiej jest inwestować w siebie. Jeśli zdrowie dopisze, to można pracować w wieku emerytalnym. Kiedy zobaczyłem swoją prognozowaną wysokość emerytury, to stwierdziłem, że moje pokolenie w zasadzie nie będzie miało emerytury, bo jej wysokość nie pozwoli na przeżycie. Wystarczy spojrzeć na to, jaka jest relacja wysokości minimalnej emerytury do płacy minimalnej. Chyba że np. wskutek wojny dojdzie do sytuacji, że znowu na jednego emeryta będzie pracować wielu młodych.
  4. @Admof to najmuję tam, gdzie jest taniej. Nie jestem uwiązany z Polską. Ewentualnie kupuję kampera. Mając poduszkę finansową w najgorszym wypadku można nawet przez kilka miesięcy mieszkać w hostelu. Jak na razie to odwidziało się bankom, które podniosły raty kredyty i jak w podanym przykładzie, niektórzy musieli sprzedać domy czy mieszkania i zacząć najmować. Ale tak to się kończy, kiedy mierzy się siły na zamiary, a nie zamiary na siły. Ceny żywności też drożeją, a mimo to ludzie nie decydują się na osiedlanie na wsi i prowadzenie gospodarstwa.
  5. Większość współczesnych ludzi nie chciałaby się zamienić miejscami z takim chłopem pańszczyźnianym. Oni z kolei z nami na pewno. Czy chłopa pańszczyźnianego było stać na dom? Nie w takim ujęciu prawa własności jak obecnie. Nie mógł tym domem dowolnie rozporządzać, czyli np. sprzedać, bo po prostu musiał odrabiać pańszczyznę. Był de facto niewolnikiem. Dzisiaj przynajmniej ktoś może ogłosić upadłość konsumencką i próbować zacząć żyć od nowa. Nie znam teorii Schwaba. Wiem jednak, że jest pewna ideologia, która zakładała likwidację prawa własności. Historia zweryfikowała jej teorie w praktyce. Bycie zwolennikiem najmu nie oznacza automatycznie bycie zwolennikiem komunizmu. Wręcz przeciwnie, moim zdaniem sytuacja, kiedy ktoś nie ma gotówki na zakup mieszkania i decyduje się na kredyt osłabia prawo własności i dokłada cegiełkę do tego, co nazwałeś życiem "na abonament". Dlatego coraz więcej ludzi zaczyna mieć problemy z depresją, której jednym z elementów jest utrata sensu życia.
  6. @loco50 touché! Skoro zdecydowana większość osób tutaj ujmuje sukces jako coś subiektywnego, bo po prostu jako osiągnięcie założonego celu, to każdy samodzielnie wybiera swoją drogę życiową. Jednak mimo to kwestie materialne mają silną rysę na tym, co rozumiemy pod pojęciem sukcesu. Dlatego chyba nie da się uciec od tego, że jednak sukces to po prostu głównie sukces materialny.
  7. @loco50 dlatego dołączyłem do tak ujętego stanowiska. To prawda, że mądrość nie gwarantuje sukcesu materialnego. Czasami mądrze jest takiego sukcesu nie posiadać, a już ustaliliśmy, że sukces to nic innego jak osiągnięcie założonego celu. Założenie sobie celu, że chce się przez 30 lat pracować tylko po to, żeby mieć własnościowe mieszkanie jest moim zdaniem dalekie od mądrości. Wręcz przeciwnie, ale wracamy do punktu wyjścia. I niech zarabia. Właściciel piekarni też na mnie zarabia, kiedy kupuję chleb. Producent samochodów, kiedy kupuję samochód itd. Ja z kolei zarabiam na kimś innym i gospodarka się rozwija. Najmując lokum "kupuję" też święty spokój, bo mogę praktycznie w każdej chwili poszukać innego miejsca do życia. Nie muszę się przejmować remontami czy po prostu utrzymaniem lokum itd. Podwyżka opłat? Zmieniam lokum. Właściciel może jedynie przerzucić koszty na innego najmującego. Oczywiście, że gdzieś trzeba mieszkać. Podobnie myśleli chłopi pańszczyźniani. Chociaż oni to bardziej myśleli o tym, że coś trzeba jeść, a potem dopiero, żeby gdzieś mieszkać.
  8. @Autor1984 czy zakup żywności jest dobry czy zły? To konieczność. Podobnie z najmem. Jeśli nie mamy innej opcji niż najem lub wzięcie kredytu, to moim zdaniem lepiej najmować, a kredyt wziąć zgodnie z przeznaczeniem, czyli na cele inwestycyjne. Podobnie jak loco50 cenię sobie święty spokój, a jest on niemożliwy, kiedy ma się kredyt. Właśnie z tego, co napisałeś, czyli braku wpływu na sytuację gospodarczą czy polityczną.
  9. @plszcto mam podobne spostrzeżenia. Czy od zawsze? Nie wiem, ale od kiedy sięgam pamięcią: tak. Jest takie dość stare powiedzenie: Dlaczegoś biedny? Boś głupi. Dlaczegoś głupi? Bo biedny. Zarządzanie finansami na poziomie gospodarstwa domowego wymaga matematyki na poziomie góra 4 klasy podstawówki. Osobiście uważam, że kredyt jest instytucją finansową nieprzeznaczoną na cele konsumpcyjne, a takim celem jest przecież lokum.
  10. @loco50@Autor1984 Jeśli chodzi o relację sukcesu materialnego do świętego spokoju, to posiadanie majątku samo z siebie generuje kłopoty, jak chociażby konieczność zarządzania nim. Słusznie zauważył @Adi że jeśli dla kogoś sukcesem jest posiadanie własnościowego mieszkania, na które de facto go nie stać, to jest to dokładanie sobie kolejnych kłopotów. Można to porównać do sytuacji, kiedy ktoś kupuje samochód, ale nie stać go później na tankowanie i ogólnie utrzymanie. Nie bez powodu Niemcy, a więc dużo bogatszy naród od nas, mimo lepszych warunków na uzyskanie kredytu mieszkaniowego wolą jednak coś najmować niż kupować mieszkania i spłacać kredyt. Oczywiście nie twierdzę, że najlepiej mają bezdomni, ale to bardzo skomplikowana kwestia. Własnościowy dom czy mieszkanie bywa też przeszkodą do uzyskania świętego spokoju, bo człowiek jest przywiązany do jednego miejsca. Może to być np. duże miasto, które z definicji nie pozwala na święty spokój (sąsiedzi, ruch uliczny, monitoring na ulicach itd.).
  11. Ponieważ w temacie Pogadajmy o samochodach rozwinął się ciekawy offtopic stwierdziłem, że warto założyć osobny temat i dokończyć tutaj wątek. Wartościowanie tego, w jaki sposób zdobyło się majątek jest sukcesem ujmowanym subiektywnie. Społeczeństwo zasadniczo nie jest zainteresowane, w jaki sposób ktoś zdobył majątek, ale po prostu tym, że ktoś go zdobył. W latach 90. ludźmi sukcesu nazywano gangsterów. Później np. lokalnych biznesmenów, którzy robili biznes po prostu na tzw. przekrętach. Współcześnie ludźmi sukcesu nazywa się nawet patostreamerów, bo zarabiają setki tysięcy złotych na freak fightach. To, jak społeczeństwo rozumie pojęcie sukcesu wynika też po prostu z jego mentalności. Niestety spora część społeczeństwa, głównie tego, które wychowywało się lub żyło w PRL-u, ceni po prostu cwaniactwo, które dla niepoznaki nazywa zaradnością. Ludzi uczciwie pracujących nazywa się wręcz frajerami. Odzwierciedleniem tej mentalności jest to, jak patrzy większość społeczeństwa na sukces. Jeśli chodzi o dziedziczenie, to przecież rodziny potrafią toczyć wieloletnie batalie sądowo-prawnicze, bo zamiast wziąć się za pracę liczą na łatwe zdobycie majątku. W ich mniemaniu oczywiście, bo czasami okazuje się po latach, że to była gra niewarta świeczki i lepiej było się dogadać z ekonomicznego punktu widzenia, niż ponosić koszty sądowe i pomocy prawnej. Kolejny przykład to popularność np. lotto. Matematyka w tej kwestii jest bezwzględna. To loteria. Teoretycznie więc nie powinno traktować się wygranej w kategorii sukcesu, ale nie tylko Lotto przedstawia wygranych jako ludzi sukcesu, ale tak też ich widzi społeczeństwo. Natomiast jeśli chodzi o subiektywne pojęcie sukcesu. Dla Ciebie ważne nieroztrwonienie dziedziczonego majątku. Dla kogoś innego miarą sukcesu będzie rozdanie tego majątku biednym, a samemu stworzenie własnego albo ubogie życie.
  12. Sukces może być ujmowany jako osiągnięcie zamierzonego celu, a ten w zasadzie może być dowolny. Dla Ciebie prywatnie sukcesem nie jest stan posiadania, więc masz rację. Ale sukces może być ujmowany w szerszym kontekście, czyli w taki sposób, jak ogólnie społeczeństwo rozumie sukces, a rozumie to jako zdobycie sławy, majątku, wysokiej pozycji itp., więc i Paulus57 ma rację, bo współcześnie stan posiadania jest jednym z głównych elementów. Dawniej, kiedy nie było takiego rozwarstwienia społecznego, to większe znaczenia miała sława czy pozycja społeczna. Pieniądz rządzi światem jak nigdy wcześniej.
  13. burnett

    Pogadajmy o dżinsach

    Do dzisiaj mam 555/02. Niemal 20 lat. Dopiero po ok. 10 latach zaczęły nosić ślady użytkowania, ale mimo to ubieram je czasami "na co dzień" po domu.
  14. "Jak przestać się martwić i zacząć żyć" Dale Carnegie. Na razie mam za sobą kilkadziesiąt stron. Przeczytamy, zobaczymy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.