Będąc posiadaczem paru zegarków, chcącym mieć coś niebanalnego i biorącym pod uwagę, że w gorące dni, a te już tuż tuż , paski dość szybko się degradują a kosztują niemało, wpadłem na szatański pomysł, stworzenia czegoś samodzielnie. Zaopatrzyłem się w parę potrzebnych rzeczy i zacząłem tworzyć. Chciałbym się pochwalić i jednocześnie otrzymać opinie od osób postronnych, bo wiadomo, że rodzina i znajomi truli by ochy i achy nawet jakby pasek był wygięty w ósemkę . Trzy pierwsze paski zrobiłem z jakiejś tam byle jakiej czarnej skórki na próbę. Pierwszy do mojego roboczego Citizena Drugi do mniej roboczego Lum-Teca A trzeci do Bisseta chrześniaka Chyba nie wyszło aż tak źle i mi się spodobało „nowe hobby” a więc zakupiłem porządną skórkę i barwniki i stworzyłem: 4. Do zegarka żony (która już zaczyna narzekać że wieczorami siedzę sobie cichutko w jadalni i dłubię ) Aż 200 dziurek a więc 400 dzióbnięć igłami…trochę to trwało, no ale czego to się nie robi dla drugiej połówki. 5. Ponownie do Lum-Teca (czekoladka, bo czarny trochę ponury, no i skóra lepsza) 6-ty Wyszedł tak sobie samoistnie nawet nie wiem kiedy. W uszach 22mm, przy zapięciu 20mm także czekoladka. Reszta zegarków nie ma takich rozmiarów w uszach a więc chyba trzeba będzie coś zakupić . 7. Tworzy się znowu pasek dla chrześniaka, ale muszę poszukać jakichś ciekawych nici i jak skończę to się pochwalę. Na pewno też będą kolejne, do innych moich zegarków bo aktualnie nie chce mi się nosić zegarków bez moich pasków (ta świadomość i piękny zapach porządnej skóry… bezcenne) i biedaki siedzą w pudełku nieużywane. Poproszę Was za to o opinię, co jest nie tak, co mógłbym udoskonalić, itp. Itd.