Ja zrezygnowałem z godziny snu na dobę. Jest 12:00 a ja: przywiozłem z Wrocławia lustro. Jechałem jak z jajem. Zniosłem płytki. Wywiozłem gruz na pszok. Wniosłem płytki, nie, nie te same. Na wymianę przyjechały. Byłem u mechanika ze skodą bo komputer fixuje. Zjem i zastanawiam się czy nie iść na działkę. Bo w zasadzie to widno jest, tylko co ja bym tam robił? Z drugiej strony siedzieć w domu i martwić się, że 400 km odemnie, teść ma tak zaawansowany nowotwór, że jak styczeń przeżyje to będzie sukces, że mi się remont ni zamyka, a wynajmu już nie mogę przedłużyć, bo inni czekają? W wieku 43 lat dopadł mnie koniec dzieciństwa.