Się dyskusja szykuje na weekend Panowie zwłaszcza wychwalający tego chińczyka.Chciałbym zapytać.Jeśli jesteście na tyle silnymi psychicznie ludźmi z miasta z cholernie mocną psychiką,że przełknęliście fakt,iż jeśli kiedykolwiek ktokolwiek, obeznany w tematyce zegarkowej zagai do Was „o Rolex?” A Wy z miną twardego człowieka z miasta z cholernie mocną psychiką odpowiecie „ Nie to Tisell” i wzrok jakimś cudem nie ucieknie Wam gdzieś w sufit. To czy abstrahując od tego nie przeszkadzają Wam chociażby opisywane na zagranicznych forach nagminne problemy z tym „zegarkiem” np.rozpadające się bransolety? Czy nie są to czasem wyrzucone ciężko zarobione pieniążki?Czy nie lepiej kupić zegarek ze swoją historią,swoim własnym DNA np.Seiko SKX i być jego dumnym właścicielem ciesząc się nim latami?