Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here
Duchuvip

Wymiana mechanizmu w SEIKO SNZG15J1

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

 

Mam krótkie pytanie. Mianowicie używam obecnie SNZG15J1 z mechanizmem 7S36 do którego się już bardzo przyzwyczaiłem. Niestety przeszkadza mi okropnie brak ręcznego dokręcania zegarka. Doczytałem, że mechanizm 7S36 jest jednym z najuboższych w ofercie seiko i jest jego odpowiednik 4R36 z stopsekundą i ręcznym dokręcaniem...

 

Może ktoś doradzić czy da się taką operację zamiany zrobić bez żadnych niepotrzebnych zabiegów? Ile to może kosztować? Sam mechanizm nie powinien być drogi.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Nomos

Hej jak będziesz szukał tego mechanizmu to sprawdź NH36. To jest bliźniak tego mech robiony przez Seiko tylko dla innych brandów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość vitriol

Tak, punkty montażu są takie same, możesz zamienić 7s na mechanizm z dokręcaniem.

Kup 4r/nh od razu z wałkiem naciągu, wałek 7s nic Ci nie da w nowym mechanizmie bo nie obsłuży nakręcania.

Ostatnia ważna rzecz - SNZG15J1 ma mechanizm z koronką na godzinie 3ej, więc kup 4r/nh z koronką na tej samej godz.
Dyski daty nie są takie same dla mechanizmów z koronką na godz. 3 i 4. Czcionka daty jest nadrukowana pod innym kątem, więc jak pomylisz mechanizm to nie wycentrujesz daty w oknie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy jednak opłaca się do zegarka za ok 300 zł wrzucać mechanizm za sto kilkadziesiąt złotych + robota? Tylko dla ręcznego dokręcania?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Nomos

Moim zdaniem nie. Lepiej sprzedać obecny zegarek i kupić taki który się podoba z tym mechanizmem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

opłaca się w innym zegarku - monster I gen. z 4r36, to byłby ciekawy projekt. Plus tarcza z II gen. Taki wariant uprage dla posiadaczy I gen. ;) Mam OM I gen., ale przyznam, że II gen. ma te dwie rzeczy, które sprawiają, że jest bardzo ciekawą, kto wie, może najciekawszą generacją monstera - to właśnie mechanizm 4r36 oraz indeksy godzinowe

Edytowane przez worientom

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

Odświeżam temat, ponieważ mam podobny problem: Sarb033 i mechanizm 6r15. U mnie potwierdza się zła opinia o niestabilności tego werku. Mam zatem wybór: albo tania sprzedaż, albo wymiana mechanizmu na inny. Jakieś podpowiedzi dla drugiej opcji?

Pozdrawiam

Dariusz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kupilem zmodowanego skx (tarcza i wskazowki żółwia) ale mechanizm pozni ok 2 minut na dobe.Zapewne domaga sie przegladu. Kosz takiego to ok 250 zl. Koszt mechanizmy nh36 z wysylka to ok 230 zl, wymiana 50. Jak myslicie, lepiej kupic nowszy mechanizm czy robic przeglad staremu? 20210510_211301.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

  • Podobna zawartość

    • Przez SthLike
      Witajcie,
      kupiłem swój pierwszy zegarek automatyczny, konkretnie Seiko SRPD73K1. Mechanizm 4R36. Po początkowej euforii mina mi zrzedła, gdy zauważyłem, że z zegarkiem jest coś nie tak. Mam go od trzech dni i nie miałem możliwości noszenia dłużej w ciągu dnia, ponieważ nie chciałem narażać go na warunki remontowe.
      Zgodnie z instrukcją po rozpakowaniu zegarka w piątek ok. 21 ręcznie nakręciłem koronkę. Samo nakręcanie dawało mi inne wrażenie niż przy nakręcaniu mojego mechanicznego Atlantica Worldmaster. Nie dokręciłem tez do końca, ponieważ po kilkunastu ruchach ciągle nie czułem tego końca i nie chciałem nic zepsuć (może tak ma być? w mechaniku nakręcana jest sprężyna, tutaj mechanizm?). Siedziałem do ok 24, nie wykonując przesadnie dużo ruchów ręką. Rano obudziłem się o 7, zegarek wskazywał ok. godzinę wcześniej. Całą sobotę leżał na półce, po powrocie do domu ok 21 nakręciłem go ręcznie i trochę poruszałem mechanizmem. Znowu za dużo się nie ruszałem (głównie oglądałem film), rano o 7, zegarek wskazywał godzinę 4. Nastawiłem go ponownie i przez 30 sekund ruszałem lewo/prawo. Jest 7.36, , na zegarku 7.21. Pisząc tego posta zauważyłem, że zegarek 2-3 razy zatrzymał się, ruszył gdy ruszyłem nadgarstkiem.
      Czy uważacie, że zegarek jest zepsuty? Zwracać? Czy może powinienem wykonać jakieś inne czynności rozruchowe? Czy może mogłem popełnić jakiś błąd z obchodzeniem się z zegarkiem?
    • Gość fidelio
      Przez Gość fidelio
      Seiko Turtle, popularny Żółw to taki zegarek, który zawsze mi się podobał. Jakieś dwa lata temu zdecydowałem się na podstawowy model – SRP773, który przez kilka miesięcy gościł w moim pudełku. Specyficzna konstrukcja tego zegarka, a co za tym idzie przyjazny dla mnie wymiar „od ucha do ucha” powodowały, że nosiło się go bardzo wygodnie (z mojej perspektywy wygodniej niż np. Sumo). Z Żółwiem miałem jednak od początku pewien problem, bo choć uważam ten zegarek za taki, który prezentuje dobrą relację jakość/cena, będąc tym samym interesującym wyborem dla kogoś, kto szuka ciekawego divera w cenie ok. 1500-2000 zł, to jednak mój SRP773 miał dość typowy feler, związany z niecentrowaniem bezela, co wówczas bardzo mi przeszkadzało.

      Choć nie raz i nie dwa, tu na Forum polecałem Żółwia szukającym ciekawego divera w podanym wyżej budżecie, to jednak nie zakładałem, że ten zegarek jeszcze kiedyś zagości w moim pudełku. Wszystko zmieniło się kilkanaście dni temu, gdy w temacie poświęconym tym zegarkom dostrzegłem bohatera tej recenzji, czyli Seiko ref. SRPD21K1, a więc kolejny (sam już nie wiem który) wypust z edycji SAVE THE OCEAN. I przyznam, że zegarek od razu zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, pewnie dlatego, że jednak w paru aspektach różni się od typowych Żółwi.


      Pisanie recenzji zegarka, który każdy zegarkomaniak zna nie jest łatwe, bo w końcu …jaki Żółw jest, każdy widzi. Nie będę przy tej okazji sięgał do korzeni Seiko, a także pisał o tym, jaki historyczny model stanowił inspirację dla tego zegarka, bo to akurat nie jest moją mocną stroną.

      Bez wątpienia zegarek ten zawdzięcza swoją nazwę specyficznej budowie koperty, która przypomina, a jakże, skorupę …Żółwia. Boczny profil koperty jest mocno zaoblony, a przy tym wyraźnie pocięty ku dołowi, co oczywiście jest przyczyną, dla której ten zegarek tak wygodnie się nosi. Stalowa koperta tego zegarka ma aż 45 mm średnicy. Piszę aż, bo z perspektywy osoby, której nadgarstek ma obwód około 16-16,5 cm, to bardzo dużo. Jednak charakterystyczną cechą Żółwia jest relatywnie nieduży wymiar „od ucha do ucha”, wynoszący ok. 47 mm. Wymiar ten, w połączeniu z profilem koperty sprawia, że zegarek, choć optycznie całkiem spory, może być ciekawym wyborem także dla osób, które mają nieco mniejsze nadgarstki, a nie koniecznie chcą nosić divery w rozmiarze, który niektórzy mogliby uznać za damski. Wysokość tego zegarka to 13 mm. Było to dla mnie pewnym zaskoczeniem, bo optycznie wygląda to na więcej. Taki efekt wynika jednak w mojej ocenie z tego, że relatywnie gruby (wysoki) jest karbowany bezel, zapewniający bardzo dobry chwyt i możliwość pewnego nim operowania. Szerokość między uszami to 22 mm i w mojej ocenie dzięki temu całość wygląda bardziej proporcjonalnie niż w przypadku Seiko Sumo.




      Koperta tego zegarka jest co do zasady polerowana na wysoki połysk, przy czym jej górna powierzchnia, płynnie przechodząca w uszy, jest szczotkowana. To szczotkowanie, gdy chodzi o jego jakość, jest w mojej ocenie po prostu adekwatne do ceny, jaką trzeba za ten zegarek zapłacić. Nic spektakularnego, ale jednocześnie nic takiego, co mogłoby prowokować wniosek o słabej jakości tego szczotkowania. Karbowana koronka, o średnicy ok. 6,8 mm znajduje się na godzinie 4tej, przy czym nie jest ona logowana. Boczna powierzchni koronki jest szczotkowana, co odróżnia ten model od innych Żółwi, w których ta powierzchnia jest polerowana na wysoki połysk. Koronka jest oczywiście zakręcana, przy czym specyficzny profil koperty powoduje, że koronka jest bardzo dobrze zabezpieczona przed uderzeniami. Tarczę przykrywa utwardzone szkło mineralne, czyli seikowy HARDLEX. Miałem z nim już trochę do czynienia przy okazji innych zegarków od tego producenta i powodów do narzekań nie widzę, raz biorąc pod uwagę cenę tego zegarka, a dwa z tej przyczyny, że szkło zamocowane jest poniżej górnej krawędzi bezela. Oczywiście zastosowanie takiego szkła (a nie szafirowego) ma swoje uzasadnienie gdy weźmie się pod uwagę, że choć HARDLEX na pewno jest mniej odporny od szkła szafirowego na zarysowanie, to jednak z uwagi na jego większą (od szkła szafirowego) miękkość, jest bardziej odporny na uderzenia, co w przypadku zegarka, który ktoś chciałby używać nie tylko do „desk divingu”, może mieć istotne znaczenie. Ja oczywiście przy okazji obcowania z zegarkami Seiko z tego przedziału cenowego, z tym typem szkła od jakiegoś czasu zawsze się zastanawiam, dlaczego inni producenci (dotyczy to w szczególności microbrandów – np. Armida, Borealis, Nethuns czy Zelos), w przypadku zegarków w zbliżonej cenie są w stanie zaoferować szkło szafirowe, o ceramicznej wkładce bezela już nie wspominając? Dekiel oczywiście pełny i zakręcany, z typowym dla diverów od Seiko grawerunkiem oraz z podstawowym zestawem informacji. Jeśli chodzi o wodoodporność, to mamy tu WR200, a tym, co przy tej okazji mnie zaskoczyło, to dodatkowa zawieszka informująca o tym, że zegarek ten spełnia standard ISO6425:2018. To mój trzeci diver od Seiko (poza SRP773 było jeszcze Sumo, które miałem odwagę nosić na pięknym skórzanym i pomarańczowym pasku od Filipa) i pierwszy, do którego taka zawieszka została załączona.








      Wypada napisać teraz kilka słów o jednym z tych elementów, dla których ten zegarek tak bardzo mi się spodobał. Bezel. Zupełnie inny niż te, które zastosowano w większości Żółwi, a może i we wszystkich. I nie chodzi wcale o połączenie kolorów, to jest granatowego, na 2/3 obwodu i szarego (od trójkącika z kropeczką z lumą na godz. 12tej do wygrawerowanej 20ki). W tym względzie wersji kolorystycznych jest tyle, że w istocie nie ma się czym ekscytować. Tu chodzi o to, w jaki sposób wygląda wkładka tego bezela. To w dalszym ciągu aluminium, które oczywiście ma swój urok i w mojej ocenie bardzo dobrze pasuje do charakteru Żółwia, który poprzez kształt koperty przypomina przecież divery z lat 70-tych XX wieku. Nie jest to jednak gładkie aluminium, z malowanymi indeksami. Mamy tu bowiem do czynienia z wzorem, który przypomina rowki płyty winylowej i trzeba przyznać, że wygląda to bardzo dobrze, a efekt ten potęgują grawerowane indeksy (cyfry arabskie, kropki oraz kreski, oznaczające minuty). Szkoda tylko, że poza kropką na godzinie 12tej, Seiko nie zdecydowało się na wypełnienie lumą na bezelu także grawerowanych indeksów, bo wówczas całość wyglądałaby w nocy jeszcze efektowniej. Bezel jest oczywiście jednokierunkowy – 120 klików, pracuje bardzo przyjemnie, z wyraźnym choć nieprzeszkadzającym oporem, a także z delikatnym luzem. Jeśli chodzi o centrowanie bezela, względem chapter ringu, to pod tym względem na pewno jest lepiej niż w moim poprzednim Żółwiu, choć uważam, że do ideału ciut brakuje i na tym polu Seiko ma jeszcze trochę do zrobienia, w szczególności gdy przypomnę sobie, jak ta kwestia wyglądała w kilku Zelosach, które przewinęły się przez moje pudełko. Obiektywnie trzeba jednak przyznać, że trudno tu mówić o oczywistych niedoróbkach, psujących radość z noszenia tego zegarka. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jak na budżetowy bądź co bądź diver od Seiko, jest ponadprzeciętnie (jak na Seiko oczywiście) dobrze pod tym względem.




      Tym co sprawiło, że od razu zwróciłem uwagę na ten zegarek jest oczywiście tarcza. Co do zasady mamy tu do czynienia z typowym dla Żółwia zestawem nakładanych indeksów, wypełnionych LUMIBRITE, a także z typowym (z jednym wszelako wyjątkiem) zestawem wskazówek. Bliższy rzut oka na nakładane indeksy ujawnia, że w odróżnieniu od innych Żółwi, w tym przypadku mamy do czynienia z bardzo wyraźnie zaakcentowanymi metalowymi obwódkami. Widziałem kilka recenzji tego zegarka i pojawiała się w nich informacja, że indeksy godzinowe są większe niż w typowych Żółwiach. Ja tego jednak nie dostrzegam, choć pisząc recenzję tego zegarka nie miałem pod ręką żadnego innego Żółwia. Proste okienko datownika znajduje się w typowym dla tej linii zegarków miejscu, czyli na godzinie 3ciej. Koło datownika w kolorze białym, co dobrze kontrastuje z kolorem tarczy. Oczywiście w tym przypadku mamy do czynienia z „day – date” (oznaczenia oddzielone są kreską w kolorze czarnym), przy czym dni od poniedziałku do piątku mają kolor czarny, sobota to kolor niebieski, a niedziela jest koloru czerwonego. Mamy oczywiście zewnętrzny chapter ring, zamocowany pod kątem, z podziałką minutową w kształcie kreseczek (co piąta kreseczka jest grubsza, przy czym ta oznaczająca początek/koniec skali minutowej jest najgrubsza). W mojej ocenie, indeksy godzinowe są całkiem dobrze (równo) wpasowane w chapter ring i nie ma za bardzo do czego się tu przyczepić.

      Sama tarcza, z typowym dla Seiko zestawem informacji (m. in. oznaczenie linii PROSPEX oraz oznaczenie wodoodporności), jest wyraźnie jaśniejsza od koloru granatowego/ciemnoniebieskiego, jaki zastosowano na wkładce bezela. Rozmawiałem na ten temat z żoną i ona stwierdziła, że tarcza jest w kolorze lazurowym, więc jej wierzę. Nie jest to jednak kolor przesadnie jasny, cukierkowy, a sam odbiór tarczy zależy w dużej mierze od oświetlenia. Skoro linia SAVE THE OCEAN, to oczywiście na tarczy musi coś się dziać i w przypadku recenzowanego zegarka tak właśnie jest. Mamy więc wygrawerowane (grawerunek nie jest zbyt głęboki, ale przy okazji dość wyraźny) nieregularne fale, dzięki czemu tarcza żyje, pięknie załamując światło słoneczne. Ten konkretny model określa się też mianem GREAT WHITE SHARK i nie potrzeba zbyt dużo czasu żeby zorientować się, z jakiej to przyczyny. I tak, w okolicach indeksy na godz. 8mej mamy wyłaniającą się z fal płetwę rekina (grzbietową), a wskazówka sekundnika to nie typowy „lolipop”, jak w przypadku innych Żółwi, tylko również płetwa rekina, tym razem ogonowa. W mojej ocenie tarcza wyróżnia się na tle innych Żółwi, także tych pozostałych z linii SAVE THE OCEAN, w czym także zasługa wskazówki sekundnika o zmienionym kształcie. Z mojej perspektywy to właśnie tarcza tego zegarka jest tym co sprawia, że ten zegarek tak bardzo mi się spodobał. Tak po prawdzie to w związku z jego zakupem już nie mogę się doczekać przyszłorocznych wakacji, nurkowania i obserwowania rafy koralowej. Żartuję oczywiście, nurkował będzie co najwyżej mój starszy syn, a i przy tej okazji Żółw, oczywiście jeśli dotrwa ze mną do przyszłego roku, raczej pod wodę nie zejdzie Jeśli chodzi o lumę, to wiadomo, jest po prostu ...topowo. Zegarek po naświetleniu może robić za latarkę






      W recenzowanym zegarku zastosowano mechanizm 4R36, łożyskowany na 24 kamieniach, zapewniający ok. 41 h rezerwy chodu. Mechanizm pracuje z częstotliwością 21 600 bhp i wedle mojej wiedzy zapewnia dokładność w przedziale od - 35 s do + 45 s na dobę. Mechanizm posiada możliwość ręcznego dokręcania i wyposażony został w „stop sekundę”. Nie należę do tych, którzy w przypadku zegarków z tego przedziału cenowego ekscytują się precyzją chodu. Póki co niczego niepokojącego nie dostrzegam, a moje wcześniejsze doświadczenia z Żółwiem pokazują, że dokładność może być na zdecydowanie wyższym poziomie.

      Żeby nie było tak różowo, to z mojej perspektywy, najsłabiej wygląda bransoleta. Dla mnie nie jest to wielki problem (kwestią czasu jest zamówienie przeze mnie czegoś od Strapcode względnie jakiegoś fajnego nato), ale dla uczciwości muszę o tym napisać. Bransoleta to pełne ogniwa (pełne są także end linki). Boczne powierzchnie ogniw są polerowane na wysoki połysk. Ogniwa są łączone na piny, czego po prostu nie cierpię i co jest dodatkowym argumentem za tym, żeby jak najszybciej zaopatrzyć się w jubilee od Strapcode

      Wewnętrzna cześć ogniw jest w całości szczotkowane. Także zewnętrzne części ogniw są na prawie całej swojej górnej płaszczyźnie szczotkowane, za wyjątkiem ich wewnętrznych krawędzi, które są polerowane na wysoki połysk. To w zestawieniu ze szczotkowanym środkiem ogniwa tworzy ciekawy efekt wizualny. Zapięcie typowe dla Seiko, w całości szczotkowane, z grawerunkiem, zapewniające możliwość czterostopniowej mikroregulacji. Jest oczywiście przedłużka nurkowa. Problemem w przypadku tej bransolety jest jej spasowanie w uszami zegarka. Pod tym względem jest po prostu słabo, co widać na jednym z poniższych zdjęć. Zlicowanie bransolety z uszami jest całkiem w porządku, jednak między bransoletą o uszami jest widoczna szpara, co powoduje, że całość nieprzyjemnie lata. Jak napisałem wyżej, ja jestem w stanie z tym żyć, bo albo będę go nosił na jakiejś bransolecie od Strapcode, a już zdążyłem się przekonać, że ich bransolety są bardzo wysokiej jakości albo założę jakieś fajne nato.











      W tytule tej recenzji napisałem, że SRPD21K1 to taki Żółw na sterydach. W mojej ocenie tak właśnie jest, a zmiany dotyczące bezela (dostępne porównania wskazują na to, że w przypadku tego konkretnego modelu wysokość bezela jest większa, dzięki czemu operowanie nim jest łatwiejsze), jego strukturalnej aluminiowej wkładki z grubym i dość głębokim o dobrze wykonanym grawerunkiem czy też te związane z innym wyglądem indeksów godzinowych tarczy, to na pewno krok w dobrym kierunku, będący swoistym powiewem świeżości w przypadku tej linii. To na pewno powody, dla których warto rozważyć zakup tego i tak bardzo ciekawego zegarka, tym bardziej, że i z jakością wykonania, wedle mojego rozeznania, także jest wyraźnie lepiej. Seiko SRPD21K1 to na pewno nietuzinkowy zegarek, z efektownie wyglądającą i pełną smaczków tarczą, który nadal jest pełnoprawnym diverem, czerpiącym pełnymi garściami z DNA całej linii. Pewnym zgrzytem jest jakość wykonania bransolety, co odnoszę do opisanej powyżej kwestii jej kiepskiego spasowania z uszami zegarka. Oczywiście zawsze w odwiedzie pozostaje możliwość zakupienia jakiejś innej bransolety, choć z drugiej strony, wydając na zegarek ok. 1500-2000 zł można już oczekiwać, że spasowanie będzie lepsze. W ostatecznym rozrachunku ten zegarek, który na pewno świetnie sprawdzi się jako towarzysze wakacyjnych podróży, czy zimnych i deszczowych jesiennych poranków, zdecydowanie polecam.

      Jak zwykle zapraszam do lektury, komentowania i uwag. Rafał
    • Przez Przebeg
      Witajcie. Zeszłego ranka kiedy podniosłem zegarek aby sprawdzić która godzina nie usłyszałem (dosyć głośnego tykania). Przyłożyłem do ucha i faktycznie dźwięk z dnia na dzień się zmienił. Nie jest to już wysoki dźwięk uderzania twardym o twarde ale wyraźnie niższy dźwięk. Jakby coś twardego uderzało o coś miękkiego. Nie jest to moje wymyślanie bo inny zegarek cyka normalnie. Tak samo było przy całkowicie nakręconej sprężynie Zegarek jest tak dokładny jak wcześniej, sekundnik chodzi normalnie. Wie ktoś może o cho chodzi? wiem że to pewnie głupa sprawa ale mi jako pedantowi to trochę przeszkadza (mech. 4R36)
    • Przez garminiak
      Hej, jak w temacie /a zwłaszcza w podtemacie/. Choć to nieco upierdliwe, to lubię kiedy zegarek wskazuje w miarę dokładny czas. Zauważyłem jednak, że kiedy korzystam ze stop sekundy i ustawiam dokładny czas zgodnie z sygnałem radiowym i zegarkiem, który jest z nim dokładnie zsynchronizowany okazuje się, że po ok. trzech pierwszych godzinach zegarek spieszy się już o 3 sekundy. Nie ma w tym być może nic dziwnego, poza tym że ta niedokładność już potem nie zmienia się tak liniowo. Zgubi sekundę do końca dnia po nocy może z pół. Ogólnie dziwi mnie, co takiego dzieje się, że zatrzymanie zegarka na kilkadziesiąt sekund /czyli czas potrzebny do synchronizacji/ powoduje w pierwszych godzinach tak szybkie odchylenie. Dzięki. Pozdrawiam.
    • Gość fidelio
      Przez Gość fidelio
      Kilka miesięcy temu popełniłem swoją pierwszą recenzję - SEIKO SNK803 aka "pustynna burza". Jakiś czas temu zegarek "poszedł do ludzi", a ja dość szybko zorientowałem się, że spoglądam na ten zegarek tęsknym okiem. Zacząłem więc rozglądać się za czymś utrzymanym w zbliżonej stylistyce, ale jednak nieco większym, ponieważ średnica zegarków z linii SNK to ledwie 37 mm, a więc nawet jak dla mnie raczej mało. Naturalnym wyborem było SEIKO z linii SNZG i w końcu, kiedy na naszym bazarku pojawiła się ciekawa oferta, zbyt długo się nie wahałem, a sam zegarek pojawił się u mnie kilka dni temu. Recenzowany model to SNZG09, a więc zegarek znany i lubiany, wersja z zieloną tarczą, choć od razu zaznaczam, że mamy tu do czynienia z zielenią bardzo ciemną, wpadającą w czerń. 
       
      1. Koperta stalowa, zauważalnie większa niż w przypadku linii SNK, o średnicy 42 mm /odległość L2L to 49 mm, zaś rozstaw między uszami to 22 mm/. Uszy są stosunkowo krótkie, a zegarek bardzo dobrze układa się na ręce. Grubość zegarka to 12 mm. Gdy chodzi o wielkość zegarka, to na pewno nie można o nim powiedzieć, że jest mały. Koperta jest co do zasady satynowana/piaskowana, choć zdziwiony jestem tym, że obszar na kopercie pomiędzy uszami jest polerowany na wysoki połysk. Nie wiem, czy tak jest tylko w przypadku mojego egzemplarza, ale zakładam, że nie. Generalnie nie pasuje mi to, że między uszami koperta jest polerowana na wysoki pomysł, ponieważ w mojej ocenie zaburza to koncept całego zegarka, który bez wątpienia jest zegarkiem typu field/military. Koronka /niesygnowana/ jest średniej wielkości i została umieszczona klasycznie, na godz. 3ciej. Takie umiejscowienie koronki odpowiada mi bardziej niż w przypadku linii SNK, tym bardziej, że w linii SNK koronka jest mikroskopijnych rozmiarów. Na spodzie koperty, pod koronką mamy delikatne wyżłobienie, które pozwala na wygodniejsze operowanie koronką. Szkło jest płaskie i z dostępnych informacji wynika, że w tym przypadku mamy do czynienia z szeroko stosowanym przez SEIKO szkłem typu HARDLEX. Nie mam wątpliwości, biorąc pod uwagę trudności, jakie napotkałem przy okazji wykonywania zdjęć /tradycyjnie przepraszam za ich jakość ;)/, że szkło jest bez AR. Dekielek jest przeszklony. Wodoodporność na poziomie 100 m, a więc zdecydowanie lepiej niż w przypadku SNK /tam było to tylko 30 m/. Biorąc pod uwagę cenę, jaką przychodzi zapłacić za ten zegarek, do jakości wykonania koperty nie można mieć zastrzeżeń. Przeszkadza mi wszelako to polerowanie na wysoki połysk, pomiędzy uszami, co w mojej ocenie zaburza spójny co do zasady koncept na ten zegarek. O ile sobie dobrze przypominam, że w przypadku SNK koperta była w całości satynowana/proszkowana. 
       
      2. Przyglądając się z daleka SNK i SNZG możemy dojść do wniosku, że tarcze tych zegarków są do siebie bardzo podobne. Bliższe spojrzenie na te zegarki prowadzi jednak do wniosku, że tarcze różnią się znacznie. Tarcza w SNK jest płaska, zaś tarcza w SNZG składa się niejako z dwóch części. Cześć zewnętrzna tarczy SNZG to podziałka minutowa /indeksy malowane w postaci kresek, przy czym co piąta minuta zaznaczona jest dłuższa kreseczką, a na godzinie "12" mamy trójkącik - indekcy minutowe oraz trójkącik wypełnione luminową. Wewnętrzna cześć tarczy położona jest niżej, co ma tworzyć efekt trójwymiarowości. Mamy tu, pod podziałką minutową, naniesione /malowane/ godziny od 1 do 12, a pod nimi, również naniesione /malowane/ liczby od 13 do 24 /mniejsza czcionka/. Na tarczy dodatkowo nakładany napis "SEIKO", nałożone oznaczenie linii "5", napis /malowany/ "SPORTS", a także niżej, nad indeksami "6" oraz "18" napisy "AUTOMATIC", "23 JEWELS" oraz oznaczenie wodoszczelności. Podwójny datownik na godz. 3 /biała ramka/, gdzie sobota oraz niedziela oznaczone są innymi kolorami, co akurat bardzo mi się podoba. Wskazówki zupełnie inne niż w przypadku SNK. W SNZG mamy prostokątne i ostro zakończone wskazówki /godzinowa oraz minutowa/ w kolorze białym, mocno wypełnione luminową. Wskazówka sekundnika w formie wydłużonego grotu, w kolorze białym, zakończona na czerwono. Końcówka wskazówki sekundnika również wypełniona luminową. Jak to wszystko wypada w porównaniu z SNK? W mojej ocenie, tarcza w SNZG jest nieco ...przeładowana. Dochodzę do wniosku, że tarcza w SNK zdecydowanie bardziej odpowiada charakterowi zegarka typu military/field, ponieważ jest bardziej surowa w formie i wyrazie. W SNK bardziej też podobają mi się wskazówki godzinowa oraz minutowa. Jeśli chodzi o wskazówkę sekundnika, to w mojej osobistej ocenie wygrywa ta w SNZG. W konsekwencji powyższego uważam, że czytelność wypada lepiej w przypadku SNK. W przypadku SNZG jest natomiast zdecydowanie lepiej, gdy chodzi o czytelność w nocy. To z tej przyczyny, że w tym przypadku zastosowano zdecydowanie więcej lumy i SNZG "świeci" jak na SEIKO przystało. Żeby nie było wątpliwości, w mojej ocenie SNZG, gdy chodzi o tarczę, to rasowy zegarek typu military/field, jednak stylistyka zaproponowana przez SNK bardziej mi odpowiada. 
       
      3. Jeśli chodzi o mechanikę, to sercem SNZG jest mechanizm 7s36 ze stajni SEIKO, w wersji "C" /cokolwiek to oznacza/, a więc typowy "wół roboczy". W SNK mamy mechanizm 7s26, a próbując dojść do tego, czym oba mechanizmy się róznią znalazłem tyle tylko, że ...różnic w zasadzie nie ma. Oba mechanizmy są proste, ale przez to niezawodne. Nie ma tu mowy o "stop sekundzie" oraz "ręcznym dokręcaniu", co akurat w żaden sposób mi nie przeszkadza, biorąc pod uwagę stylistykę obu tych zegarków. Oba mechanizmy oferują, wedle dostępnych informacji, ok. 40 h rezerwy chodu. Na temat dokładności obu mechanizmów nie będę się wypowiadał. Na ten aspekt zwracam uwagę dopiero wówczas, gdy "na pierwszy rzut oka" zauważam, że coś jest nie tak. Póki co nic nie niepokojącego nie zauważyłem co oznacza, że mechanicznie wszystko jest ok  .
       
      4. Moje SNZG nie jest na oryginalnym pasku. Ten oryginalny to zielony parciak, ze skórzanym przeszyciem, sztywny oraz nieprzyjemny w odbiorze, z niskiej jakości niesygnowaną klamerką. Szkoda zaprzątać sobie nim głowę. Pasek jest bardzo sztywny. W ogóle mam takie wrażenie, że oryginalny pasek w moim "majonezowym" SNK był jednak lepszej jakości. 
       
      5. W ramach podsumowania można się zastanawiać, dlaczego nie zdecydowałem się na powrót do SNK, skoro w wielu aspektach oceniam go jednak wyżej od SNZG? Są w zasadzie dwie kwestie, które przeszkadzały mi w SNK, dla których ostatecznie zdecydowałem się jednak na SNZG, a nie powrót do SNK. Po pierwsze to wielkość SNK, czyli ledwie 37 mm średnicy koperty. Na dłuższą metę doszedłem do wniosku, że jest to jednak trochę za mało, stąd decyzja o zakupie wyraźnie większego SNZG, który także na moim wątłym nadgarstku całkiem dobrze leży. Kolejna kwestia to wodoodporność, która w przypadku SNK była na poziomie ledwie 30 m. Uznałem, że jest to zdecydowanie za mało, gdy chodzi o zegarek typu military/field. Z mniejszych rzeczy, to w pewnym momencie zaczęła mnie irytować mikroskopijnych rozmiarów koronka. SNZG to bez wątpienia nie jest zegarek idealny, choć uważam, że w kwocie do 1000 zł /za mój zapłaciłem zdecydowanie mniej/, to nadal bardzo dobra propozycja zegarka typu military/field, choć osobiście uważam, że tarcza tego zegarka mogłaby być bardziej surowa w wyrazie. Ideałem byłby więc zegarek łączący najlepsze cechy linii SNK oraz SNZG, ale jak powszechnie wiadomo, ideałów nie ma  . Tak czy inaczej, także linię SNZG mogę z czystym sumieniem polecić, choć patrząc na ten zegarek zastanawiam się, jak długo u mnie zagości. Na razie cieszy i oby tak zostało  .
       
      Raz jeszcze przepraszam za jakość zdjęć. 
       
      Zapraszam do lektury oraz komentowania. 






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.