Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here
Jaspel

Omega SMP300 41mm 2500 ,ceramika,gwarancja

Rekomendowane odpowiedzi

Część,

Bez przekonania,ale jednak - na sprzedaż leci moja omcia smp300 w nieprodukowanej już wersji 41mm w ceramice w najładniejszym - niebieski kolorze.

Egzemplarz pochodzi z 2018 roku i jest to ostatni rok w którym ten zegarek był sprzedawany w salonie. Jest to istotne, gdyż mechanizm był udoskonalany, a tutaj mamy jego ostatnią iteracje o numerze 2500D

Zegar w pełnym komplecie, duże białe i drewniane pudło,zawieszka,faktura,karty z pictogramami od Omegi, karta z gwarancją, instrukcją, przewieszką z ceną i numerem seryjnymdodatkowe ogniwa bransolety.

Zegar z czerwca 2018r więc do czerwca 2021 oficjalna gwarancja,oprócz tego zegar był w rutynowym serwisie ( przegląd zegarka plus wymiana zaworu helowego)do grudnia 2020 r więc od grudnia biegnie przedłużony rok gwarancji serwisowej.

Podczas przeglądu zostal zarysowany antyrefleks na szkle - szkło wymienione - potwierdzenie oraz stare szkło w komplecie plus stary zawór helowy.

Obecnie zegar na bardzo precyzyjnym chodzie sprawdzonym w autoryzowanym serwisie omegi Tempus w Łodzi, plus test szczelności - na oba posiadam wydruk.

Wizualny stan zegarka również bardzo dobry,niewielkie ryski na pierścieniu bezela ,2-3 głębsze na niektórych ogniwach bransolety i zapięciu - normalne ślady użytkowania, mini wgniecenie po lewej stronie koperty od dołu - nie widoczne podczas noszenia - widać na jednym ze zdjęć. Stan 7/10.

Cena do niewielkiej negocjacji, zegarki w podobnym stanie,komplecie i na gwarancji to koszt co najmniej 16+ tys na chrono.

Referencja i rozmiar już nie produkowany - cena tylko będzie rosła.

Odbiór raczej tylko osobisty w Bydgoszczy.

Rozważę wymianę - najchętniej jakiś breitling okolice 43mm,kilka tańszych też może być.

Poproszę 15200.realizacja.

IMG_20210418_050957.jpg

IMG_20210416_162334_edit_96528891697768.jpg

IMG_20210415_140316_edit_43218344189757.jpg

IMG_20210414_164508_edit_14071767825455.jpg

IMG_20210414_164052.jpg

IMG_20210414_141231_edit_7627792776439.jpg

IMG_20210413_193550.jpg

IMG_20210413_193734_edit_212172700365540.jpg

IMG_20210413_193544.jpg

IMG_20210413_193540.jpg

IMG_20210413_193428.jpg

received_262522935512543_edit_168394000059199.jpg

FB_IMG_1618494871491.jpg

FB_IMG_1618494866607.jpg

FB_IMG_1618494861305.jpg

FB_IMG_1618494856209.jpg

FB_IMG_1618494846320.jpg

Edytowane przez Jaspel

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoretycznie rezerwacja do piątku-jak coś pytać.

IMG_20210419_111242.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

  • Podobna zawartość

    • Przez SPS
      Sprzedam z mojej kolekcji bo robię miejsce w pudełku na inny model  
       
      Ball Engineer Hydrocarbon AeroGMT II  ref. DG2018C-P3C-BK
      Full set jak ze sklepu, kupiony w Jubitomie w Katowicach na gwarancji do 22. 01. 2027 roku. 
       
      O zegarku; 
      - Kaliber automat Ball RR1201-C
      -  chronometr COSC, GMT,  
      - odporność na wstrząsy 7500Gs i system antymagnetyczny 4800 A/m
      - koronka zakręcana w pełni chroniona zatrzaskiem, 
      - 43 pałeczki z mikro-gazem trytowym (bezel, tarcza, wskazówki) + SuperLuminowa na tarczy.
      - Pasek prawdziwy kauczuk - pachnie wanilią.
      - Bezel i szkło szafirowe AR, wodoszczelność 100 m (328 ft),
      - Koperta stal - wg producenta 40mm - w rzeczywistości bardziej 42 mm
       
      Stan (asekuracyjnie) 8,5/10 - jakaś mikrorysa po lewej stronie koperty.
       
      Cena 7780 zł  (cena katalogowa 17,5 k PLN)
       
      Płatność i dostawa;
      - gotówka i odbiór osobisty w Rudzie Śląskiej lub
      - przelew i wysyłka ubezpieczonym kurierem w cenie
      - ,Mogę też podjechać jeśli jest blisko. (Do dogadania)
       
      Zapraszam 
      (+48 785286342 - używam whatsApp)  
      Szymon  
       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       
    • Przez Jaspel
      Pozbywam się kapitalnego zegara, współczesnej interpretacji diverka od Doxy - model sub300t w wersji Caribbean - z rzadko spotykana niebieska tarcza.
      W roku 1968 firma DOXA wprowadziła na rynek SUB 300T Conquistador. Był to pierwszy ogólnie dostępny zegarek do nurkowania wyposażony w zawór spustowy helu. We wrześniu 2019r, w 50 rocznicę, wprowadzenia SUB 300T Conquistador firma DOXA w hołdzie temu historycznemu modelowi zaprezetowała nowy model SUB 300T.
      Technikalia:
      - Ref. 840.10.201.10
      - Koperta stalowa 42.5mm x 44.5mm wysoka na 14mm
      - Automat z rezerwą chodu, dobrze znana i tania w serwisie SW200
      - szafir z AR;
      - niebieska,matowa tarcza pochłaniająca blink
      - solidna, skręcana bransoleta typu BOR, zapięcie klamra z najlepsza możliwą rzeczą - mikroregulacja "w locie" - można wydłużać/skracać mając zegarek na ręku 
      - Ogniwa skręcane śrubami;
      - Malowane indeksy ;
      - WR1200m (120bar)
      - Zakrecana koronka
      - zawór helowy
      Kompletność:
      - Zegar 🔥;
      - Branza z zapięciem;
      - Komplet pudełek (tekturowe zewnętrzne + podróżne Ori doxa);
      - komplet ogniw
      - podbita karta gw (październik 2022 - ciągle na gw producenta)
      - instrukcja, zawieszka, smycz doxa
      Stan wizualny mocne 9/10 ( można powiedzieć "sklepowy")
       - 1 pkt odjety dla zasady - może coś się znajdzie, ale ja nie dostrzegam - zdjęcia oddają stan
       -  Zegarek wyglada wspaniale!!
      Stan techniczny :
       -  data zmienia się poprawnie;
       - koronka zakręca się i pracuje poprawnie;
       - zegarek na poprawnym chodzie,

      Ta wersja wyceniona jest sklepowo na ponad 9500 PLN !!!😳
      U nas raczej ciężko o używany model, tym bardziej w tym kolorze.

        Odbiór najlepiej Bydgoszcz, ale do dogadania.
       Poproszę było 7199 jest 6️⃣9️⃣9️⃣9️⃣zl do niewielkiej negocjacji.
      6️⃣7️⃣9️⃣9️⃣ Zł poproszę.

       
























    • Gość fidelio
      Przez Gość fidelio
      Na pewno każdy z nas przynajmniej raz znalazł się w sytuacji, w której na widok jakiegoś zegarka szybciej zabiło serce i pojawiła się myśl, że prędzej czy później musi być mój. W moim przypadka taka sytuacja miała miejsc w momencie, w którym po raz pierwszy zobaczyłem model Captain Cook od Rado (ref. 01.763.0500.3.130). Ten zegarek miał swoją premierę w 2017 roku, przy czym jest to reedycja modelu, który swoją premierę miał w 1962 roku (był to pierwszy zegarek do nurkowania, jaki zaoferowała marka Rado). Jak możemy jeszcze przeczytać w książce Mateusza Piechnika „Czas na głębokości historia i rozwój zegarków do nurkowania”, wersja z 1962 roku była niewielkim, mierzącym 36 mm średnicy, klasycznym „nurkiem” z ciekawym bagnetowym zamknięciem dekla, które przypominało nieco konstrukcję koperty marki EPSA. Zegarek został wyprodukowany w liczbie ok. 8000 sztuk, pomiędzy rokiem 1962 a 1968.
       
      Na zakup recenzowanego zegarka ostatecznie zdecydowałem się w sierpniu 2018 roku i choć od tego czasu przez moje pudełko przewinęło się całkiem sporo zegarków, to jednak Kapitan dzielnie trwa na posterunku. Stąd też pomysł na to, żeby podzielić się z Wami kilkoma uwagami na temat tego zegarka, tym bardziej, że sama marka nie za bardzo kojarzona jest z zegarkami nurkowymi, a nawet dość wyrobionym zegarkomaniakom kojarzy się w pierwszej kolejności z ceramiką, której także w recenzowanym modelu również nie zabrakło.
       
      Jak na dzisiejsze standardy, recenzowany zegarek jest niewielki – raptem 37,3 mm średnicy (bez koronki), ok. 11 mm grubości (razem z wypukłym szafirowym szkłem z warstwą antyrefleksyjną) oraz 43 mm wymiaru „lug to lug”. Wymiary zdecydowanie kompaktowe, które zdecydowanie pomogły mi w decyzji o zakupie tego zegarka. Oczywiście wypada zauważyć, że w ofercie Rado (w ramach linii ChyperHrome) mamy także wersje o średnicach 42 mm oraz 45 mm (na paskach oraz bransoletach), więc jak tylko komuś odpowiada design tych zegarków, może dobrać odpowiednią dla siebie wielkość. W moim przypadku wybór był prosty, a dodatkowo na korzyść recenzowanej wersji zadziałało to, że wielkościowo jest on tak bardzo zbliżony do oryginału z 1962 roku. Warto przy tej okazji dodać, że to wersje o średnicy 37,3 mm, na skórzanych paskach (aktualnie są dwie wersje kolorystyczne) są limitowane do 1962 sztuk (każda z nich), o czym informuje napis „”ON OUT OF 1962” na deklu. Wypada zauważyć, że recenzowany zegarek nie posiada lupki, którą charakteryzował się model historyczny.
       
      Odległość między uszami to niestandardowe 19 mm. Do tego mamy WR na poziomie 100 m (koronka nie jest zakręcana). Koperta wykonana jest ze stali 316L. Mamy tu do czynienia ze stosunkowo prostym projektem, przy czym koperta w całości polerowana jest na wysoki połysk. Na bocznej powierzchni koperty mamy wyraźnie zaznaczony pas, z którego wychodzą stosunkowo proste i pozbawione jakichkolwiek udziwnień uszy. Co dotyczy koperty, to w mojej ocenie wykonana jest ona poprawnie, a wszystkie jej krawędzie są wyraźne oraz ostre. Bez wątpienia mamy to do czynienia z jakością adekwatną do ceny zegarka. Na pewno zwraca uwagę karbowany bezel tego zegarka, który dość mocno wystaje poza obrys samej koperty, częściowo zasłaniając przy okazji koronkę. Jeśli chodzi o wkładkę bezela, to mamy tu do czynienia z ceramiką, przy czym sama wkładka jest ścięta do środka, co tworzy interesujący efekt wizualny w zestawieniu z mocno wypukłym szkłem. Na wkładce bezela nadrukowane oznaczenia (trójkąt na godzinie 12tej, kreski oznaczające minuty 5tą, 10tą, 20tą, 25tą, 35tą, 40tą, 50tą oraz 5tą, a także liczby 14, 30 oraz 45). Bezel oczywiście obrotowy (jednokierunkowy), na 120 „klików”, pracujący z wyraźnym oporem, żeby nie napisać, że ciężko. Bezel pracuje jednak bez luzów i jest bardzo solidnie zamocowany.
       





       
      Koronka jest niewielka (ok. 5 mm średnicy) i logowana (kotwica). Dekielek pełny oraz zakręcany, na którym znajdziemy podstawowe informacje dotyczące recenzowanego zegarka (m. on. limitacja, linia modelowa, materiał koperty oraz wodoodporność). Dekielek jest także grawerowany (trzy koniki morskie, a między nimi gwiazdki), przy czym do jakości wykonania grawerunku nie mam najmniejszych uwag (grawerunek jest wyraźny, dobrze wyczuwalny pod palcami i wpisany jest w satynowaną centralną część dekielka).
       



       
      Co dotyczy koperty recenzowanego zegarka, to w mojej ocenie mamy to do czynienia z projektem spójnym, mocno osadzonym w stylistyce vintage (choćby z uwagi na kompaktowe wymiary), choć mam pewne uwagi. Jedna natury w miarę obiektywnej, związana z bezelem, który wystając poza obrys samej koperty, dość mocno zasłania koronkę. Z uwago na to, że koronka jest mocno zasłonięta, nakręcanie zegarka nie należy do najłatwiejszych, ponieważ powierzchnia koronki, którą można uchwycić w palce jest bardzo mała. Z uwagi na niedużą wielkość koronki, to samo dotyczy zarówno szybkiego ustawiania daty, jak i nastawiania zegarka i to mimo tego, że w tym przypadku koronkę należy odciągnąć, odpowiednio do pozycji 1 i 2. Skoro sprawia to problem mi (palce mam raczej niewielkie) to mogę podejrzewać, że osoby o większych dłoniach nie będą w stanie polubić Kapitana. Problem pewnie można by rozwiązać stosując większą koronkę, jednak w mojej ocenie wpłynęłoby to negatywnie na ogólny projekt zegarka. Ja z tym jestem w stanie żyć, choć  kronikarskiej dokładności nie mogę tego pominąć.
       
      Druga kwestia jest już bardziej subiektywna. Wiąże się ona z zastosowaniem ceramicznej wkładki bezela. Nie chcę w tym miejscu dyskutować o zaletach takiego rozwiązania, bo są one oczywiste. Z perspektywy czasu po prostu zastanawiam się, czy biorąc pod uwagę ogólny pomysł na ten zegarek, w tym bezpośrednie nawiązanie do pierwowzory z 1962 roku, nie byłoby lepszym rozwiązaniem zastosowanie we wkładce matowego aluminium zamiast błyszczącej ceramiki? Moim zdaniem, zegarek z aluminiową i matową wkładką wyglądałby lepiej i jeszcze bardziej pasowałbym do stylistyki vintage już nie mówiąc o cenie, która w takim przypadku byłaby pewnie niższa. Tej kwestii nie traktuje jednak w kategorii obiektywnej wady, bo oczywiście dostrzegam zalety ceramiki.
       
      Jeśli chodzi o tarczę, to w dużej mierze nawiązuje ona do pierwowzoru z 1962 roku. Po pierwsze mamy więc bardzo podobny zestaw wskazówek, przy czym grot wskazówki minutowej jest jeszcze większy niż w wersji historycznej. Także układ indeksów na tarczy, włączając w to chapter ring jest w zasadzie identyczny. Okienko datownika (w kolorze białym, wpadającym w srebrny) zostało tak jak w oryginale umieszczone na godz. 3ciej i tak jak w oryginale cyfry/liczby oznaczające kolejne dni są w kolorze czerwonym, co świetnie uzupełnia się z czerwonym okręgiem na tarczy (pod godz. 12tą), w którym umieszczono poruszającą się kotwicę, charakterystyczną dla mechanicznych zegarków Rado. Sama tarcza ma kolor brązowy, przy czym zastosowano tu wyraźny szlif słoneczny. Tarcza, w zależności od natężenia oraz kąta padania światła, mieni się kolorami od jasnego brązu, poprzez ciemny brąz aż do czerni. Tarcza na zewnętrznych krawędziach schodzi nieco ku dołowi, a sam chapter ring jest z kolei nieznacznie wyniesiony ku górze. Wszystko to w połączeniu z wypukłym szafirowym szkłem sprawia, że tarcza nie jest płaska i „żyje”. Indeksy godzinowe są malowane/nadrukowane i w całości wypełnione lumą. Luma znajduje się także na wskazówce minutowej, a także na grotach wskazówek godzinowej oraz sekundowej. Nie udało się mi się dotrzeć do informacji, co to za luma (oficjalna strona Rado na ten temat milczy), jednak świeci ona bardzo dobrze (intensywnie oraz długo) co było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Nie jest to może poziom Seiko czy paru microbrandów, ale jest o niebo lepiej niż w posiadanym przeze mnie Damasko, które pod tym względem stawiam za wzór tego, jakiej lumy w zegarkach nie powinno się stosować. Na godz. 12tej, pod czerwonym okienkiem z kotwicą mamy napis „RADO”, nad godz. 6tą napis „Captain Cook”, a jeszcze niżej napis „SWISS MADE” (napisy w kolorze białym). Wszystkie napisy malowane/drukowane. W podsumowaniu wypada napisać, że projekt tarczy zdecydowanie współgra z ogólnym pomysłem na sam zegarek. Cieszy mnie przy tym, że tarcza tak mocno nawiązuje swoim wyglądem do modelu historycznego.
       







       
      Serce recenzowanego zegarka to Powermatic 80. Dokładnie C07.611, a więc bazowo ETA 2824-2, łożyskowana na 25 kamieniach, o obniżonej częstotliwości pracy – 21 600 bhp. Ten werk można spotkać właśnie w zegarkach Rado, a także w zegarkach Mido, przy czym nie jest to wersja z plastikowymi elementami. Co dotyczy pracy samego werku, to jakoś nigdy nie pokusiłem się o sprawdzenie jego dokładności (na pierwszy rzut oka niczego niepokojącego nie dostrzegam stąd zakładam, że pod tym względem jest wszystko w porządku). Zegarek bardzo dobrze trzyma zadaną rezerwę chodu i nie ma żadnego problemu z odłożeniem go w piątek po południu/wieczorem i ponownym złożeniem go w poniedziałek, bez konieczności „rozruchu” czy nastawiania daty. Obniżona częstotliwość pracy tego werku w ogóle mi nie przeszkadza, a co więcej, pasuje ona w mojej ocenie do ogólnego klimatu tego zegarka.
       
      Zegarek standardowo wyposażony jest w pasek skórzany (ciemny brąz z białymi przeszyciami) i choć stylistycznie pasuje on do samego zegarka, to jednak jest on średniej jakości (jest stosunkowo twardy i przez to nieprzyjemny w noszeniu). Klamerka logowana. Oryginalny pasek zdjąłem, jak tylko pojawił się szary zamsz z czerwonymi przeszyciami od Mateusza. Warto przy tej okazji dodać, że moje doświadczenia z Kapitanem wskazują na to, że jest to zegarek paskolubny, dobrze wyglądający na paskach skórzanych, nato oraz typu perlon.
       




       Tak jak napisałem na samym początku, Kapitan jest ze mną już od roku i ...dzielnie sobie radzi. Kilka razy przychodziła do głowy myśl, żeby go sprzedać, ale w zasadzie wystarczy wyjąć ten zegarek z pudełka, przyjrzeć mu się, dalej założyć i takie myśli szybko odchodzą. Kapitan na pewno nie jest rasowym diverem. To nie jest zegarek który wygląda jak tool watch, a i jego parametry techniczne (WR100, brak zakręcanej koronki) nie zachęcają do tego, by traktować go jako towarzystwo do podwodnych eskapad. Na pewno jednak jest to zegarek, który poprzez wierne nawiązanie do modelu z 1962 roku jest mocno osadzony w stylistyce vintage, którą ja tak bardzo polubiłem. Jeśli więc ktoś szuka niewielkiego zegarka, a jest mu bliska stylistyka vintage, to Kapitan na pewno będzie bardzo dobrym wyborem, który doskonale sprawdzi się jako zegarek typu EDC. A dla tych, którzy pomstują na jego wielkość, zawsze pozostają wersje o średnicy 42 mm oraz 45 mm choć jak dla mnie, Kapitan może być tylko jeden     
      Jak zwykle zapraszam do lektury, uwag i komentowania  Za wyjątkiem zdjęcia historycznego modelu, reszta zdjęć moja  Rafał 
    • Gość fidelio
      Przez Gość fidelio
      Pomysł na zakup tego zegarka pojawił się w związku ze sprzedażą innego zegarka Orisa, to jest modelu Big Crown Pointer Date. Sama marka na tyle mi się spodobała, że postanowiłem kupić jakiegoś innego Orisa. Wstępne rozeznanie skończyło się ustaleniem, że model Aquis występuje także w rozmiarze 39,5 mm, więc decyzja została dość szybko podjęta, a dzięki pomocy Jacka (@Jash), zegarek wkrótce uzupełnił moją kolekcję. Od razu też zaznaczam, że nie będzie to recenzja porównawcza i nie będę się odnosił do wcześniejszej wersji Aquisa, tym bardziej, że nigdy nie miałem jej w ręku.

      Recenzowany model to Oris Aquis Date, o numerze ref.: 01 733 7732 4135-07 5 21 10FC. Jest to wersja na skórzanym pasku, z niebieską/granatową tarczą, o średnicy 39,5 mm.
       
      1.

      Koperta stalowa, jak pisałem wyżej, o średnicy 39,5 mm. Wymiar L2L to 46 mm czyli zegarek zdecydowanie przyjazny dla osób, które tak jak ja, mają nieco mniejsze nadgarstki. Grubość tego zegarka to 12,5 mm. Między uszami (jeśli w tym przypadku możemy o czymś takim mówić), to 21 mm (od razu zaznaczam, że temat uszu dalej zostanie przeze mnie szerzej omówiony). Szkło szafirowe (podwójnie wypukłe) z wewnętrzną warstwą antyrefleksyjną. Dekielek transparentny (szkło mineralne).

      Jak na divera przystało, mamy oczywiście jednokierunkowy obrotowy bezel (120 klików), którego wkładka jest ceramiczna. Sam bezel jest delikatnie ścięty (na zewnątrz), a jego karbowanie umożliwia pewny uchwyt, dzięki czemu operowanie nim jest bardzo wygodne. Na wkładce bezale mamy wygrawerowaną podziałkę minutową (kończy się na 15 minucie), a także cyfry arabskie 20, 30, 40 oraz 50, jak również kreski oznaczające minuty: 25, 35, 45 oraz 55. Szczególnie oznaczona jest na wkładce bezela godzina 12ta (trójkąt a w nim wypukła, wyraźnie wyczuwalna pod palcem kropeczka z lumą). Grawerunek na wkładce jest głęboki i wykonany z dużą precyzją. Na tyle, na ile pozwala mi mój telefon, nie dostrzegam tu niedoróbek, wszystko jest równo, bez strzępień, itp. Sam bezel należy do takich, które pracują dość lekko (podobnie pracuje bezel w moim Squale). Jest wyczuwalny delikatny luz, jednak jest on zupełnie akceptowalny. Dla przykładu (i kontrastu) w posiadanym przeze mnie Helsonie bezel (także 120 klików) pracuje z wyraźnie większym oporem oraz z zauważalnie mniejszym luzem. Jeśli chodzi o centrowanie bezela w Aquisue i jego zgrywanie się z oznaczeniami na tarczy, to nie mam żadnych uwag, bo wszystko jest tu po prostu idealnie.

      Boczne powierzchnie koperty są satynowane (szlif poziomy). Do jakości tego szlifu nie mam żadnych uwag. Przyglądanie się kopercie w ostrym świetle naturalnym czy sztucznym nie ujawnia niepożądanych odbić czy załamań światła, mogących wskazywać na to, że szlif został wykonany niedbale. To co bardzo mi się podoba i co w mojej ocenie ciekawie kontrastuje z satynowaniem bocznych powierzchni koperty, to polerowana na wysoki połysk dolna krawędź bezela. Uważam, że tworzy to bardzo ciekawy efekt wizualny, nadający temu zegarkowi charakteru. Koronka zakręcana oraz logowana (logo ORIS wpisane w satynowany okrąg na bocznej płaszczyźnie koronki), umieszczona standardowo, na godz. 3ciej. Karbowanie koronki zapewnia jej pewny uchwyt. Bardzo ciekawie rozwiązana osłona koronki. Przyznam szczerze, że takiego rozwiązania nie widziałem w innych zegarkach. Mamy tu bowiem osłonę, która mocowana jest do bocznej płaszczyzny koperty na dwie śruby. Stylistycznie takie rozwiązanie tej kwestii nadaje Aquisowi pewnej surowości, od razu przywodząc na myśl typowego tool watcha. Osłona koronki jest satynowana, z wyjątkiem górnej powierzchni, która jest polerowana na wysoki połysk. Tak jak pisałem wcześniej, dekiel transparentny (szkło mineralne) oraz zakręcany. Na deklu podstawowe informacje dotyczące m. in. wodoodporności (ta wynosi 300 metrów), producenta czy też rodzaju szkła przykrywającego tarczę.
       






      Elementem, który niektórzy mogą uznawać za kontrowersyjny, są uszy tego zegarka. Ich górna powierzchnia, ta najbliżej koperty, jest satynowana, przy czym dalej uszy te pod dość sporym kątem schodzą w dół, a zasadnicza cześć uszu (nadal chodzi o ich górną powierzchnię) jest już polerowana na wysoki połysk. Co dotyczy bocznych powierzchni uszu, to również są one satynowane i gdy chodzi o jakość wykonania, czy też spójność projektu tych uszu z pozostałą częścią koperty, to ja osobiście uwag nie mam. Tym bardziej gdy weźmie się pod uwagę, że to właśnie dzięki tym mocno ściętym i relatywnie krótkim uszom, zegarek ma tak przyjazny wymiar L2L, co dla mnie ma niebagatelne znaczenie. Zauważyć przy tej okazji trzeba jednak, że uszy zostały skonstruowane w przemyślany sposób, ponieważ są one jednocześnie zaokrąglone u dołu, a następnie płynnie łączą się z dołem koperty (dolna powierzchnia uszu ponownie jest satynowana). Co ważne, dzięki zaokrągleniu uszu, w żaden sposób nie cierpi pasek, który w takim układzie raczej nie dozna uszkodzenia mechanicznego w konsekwencji kontaktu z uszami. Uszy są przy tym dość grube, przy czym podany przeze mnie wyżej wymiar między uszami jest w istocie wymiarem zewnętrznym. Wewnętrzny wymiar między uszami to 11 mm (zmierzone suwmiarką), przy czym specyficzna budowa tych uszu wymusiła zastosowanie niecodziennego paska, który mocowany jest do uszu za pomocą śrub. Nie będę ukrywał, że bardzo podoba mi się zastosowanie śrub (ich łebki posiadają nacięcia przywodzące na myśl logo pewnej bardzo znanej firmy motoryzacyjnej), tym bardziej, że na takie same śruby zamocowana została osłona koronki. W mojej ocenie ten detal dodatkowo podkreśla charakter Aquisa, nadając mu surowości typowej dla tool watcha. Wracając do uszu, to oczywiście trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że nie wchodzi w grę zastosowanie w przypadku tego zegarka standardowych pasków skórzanych, co oczywiście dla niektórych może być argumentem za tym, żeby nie kupować tego zegarka, czy też ewentualnie, żeby rozważyć jego zakup na bransolecie. Trochę uprzedzając dalszą część recenzji napiszę, że oryginalny pasek skórzany Orisa jest całkiem dobrej jakości.

      Zegarek układa się na ręce bardzo dobrze, w czym na pewno zasługa krótkich uszu, które zapewniają bardzo przyjazdy wymiar L2L. Na ręce prezentuje się bardzo dobrze, choć z uwagi na to, że jest to wersja o średnicy tylko 39,5 mm, wygląda na nieco …pękaty. Zapewniam jednak, że pod mankiet koszuli wchodzi bez najmniejszego problemu, bo w końcu 12,5 mm grubości (razem z wypukłym szafirowym szkłem), to nic strasznego w przypadku divera. Wrażenie pękatości nie wynika więc z samej grubości tego zegarka, co raczej z tego, że z uwagi na średnicę koperty, jest to zegarek bardzo zwarty i kompaktowy.
       





       
      2.

      Tarcza recenzowanego Aquisa ma kolor niebieski, choć pewnie lepiej napisać, że granatowy. Tarcza z efektem „sunburst”, która w zależności od natężenia oraz kąta padania światła, przybiera kolory od niebieskiego, poprzez granatowy, aż do czarnego. Indeksy oznaczające godziny nakładane, przy czym po bliższym przyjrzeniu okazuje się, że nie są to zwykłe, proste i pozbawione polotu „belki/klocki”. Większość z tych indeksów (poza tym na godz. 12/24tej oraz na godz. 6tej) kształtem przypominają trapezy o wydłużonych oraz prostych bokach, ścięte od ok. 3/4 ich długości do środka. Indeksy na godz. 12/24tej oraz na godz. 6tej bardziej przypominają natomiast trójkąty, których wierzchołki zostały ścięte, celem nadania im kształtu typowego dla trapezu (również te indeksy są ścięte w sposób, o którym napisałem powyżej). Środek indeksów godzinowych został wypełniony lumą – producent zastosował tu Superluminovę BG W9. Do samej lumy uwag nie mam – nie świeci ona może tak intensywnie jak w diverach od Seiko, czy w diverach od microbrandów (Zelos, Helson), jednak nie mam żadnych uwag dotyczących długotrwałości świecenia, a sam zegarek pozwala na bezproblemowy odczyt godziny także w zupełnych ciemnościach. Jeśli chodzi o oznaczenie minut, to mamy je naniesione na tarczy pomiędzy nakładanymi indeksami godzinowymi. Żadnych oznaczeń cyfrowych związanych z odczytem godzin, czyli maksymalna prostota, która w mojej ocenie doskonale współgra z pomysłem na ten zegarek. Pod indeksem oznaczającym godz. 12/24tą napis „ORIS”. Nad indeksem oznaczającym godz. 6tą datownik (proste okienko w kształcie kwadratu, z cyframi/liczbami w kolorze białym, na czarnym tle). Nad datownikiem napisy określające linię modelową oraz wskazujące na stopień wodoszczelności. Na samym dole (z lewej oraz prawej strony indeksu oznaczającego godz. 6tą) napis „swiss made”. Jak widać z tego, tarcza bardzo symetryczna oraz stosunkowo prosta, która pozwala na bardzo łatwy odczyt godziny, także w zupełnych ciemnościach. Jeśli chodzi o jakość wykonania tarczy, to nie mam żadnych uwag.

      Co dotyczy wskazówek, to w mojej ocenie zostały one bardzo dobrze dobrane. Są utrzymane w surowej oraz technicznej stylistyce i nieco przypominają wskazówki w typie „sword hand” (chodzi oczywiście o wskazówki minutową oraz godzinową). Bardzo podoba mi się to, że wskazówka godzinowa podzielona – w ok. 4/5 jej długości mamy poprzeczną „beleczkę”, która dzieli wskazówkę godzinową na dwie części. Taki zabieg, w połączeniu z tym, że wskazówki są pokryte lumą, także wpływa na pewniejszy odczyt godziny w ciemności. Jest to też w mojej ocenie kolejny dowód na to, że cały projekt tego zegarka jest bardzo przemyślany oraz spójny. Wskazówka sekundowa w typie „lollipop”.
       


       
      3.

      Z mechanicznego punktu widzenia to Oris cal. 733, czyli tak naprawdę Sellita SW 200-1, łożyskowana na 26 kamieniach, ze „stop sekundą” oraz z możliwością ręcznego dokręcania, zapewniająca ok. 38 h rezerwy chodu. Co dotyczy dokładności, to póki co stwierdzam odchyłki na poziomie +1s/24h, a więc powodów do narzekania nie widzę. Oczywiście zawsze można zadać sobie pytanie, czy w tym przypadku, biorąc pod uwagę cenę z metki – w przypadku recenzowanego modelu jest to 6999 zł (wersja na bransolecie to koszt 7790 zł), nie należałoby oczekiwać werku, który zapewni większą autonomię chodu? Od razu zaznaczę, że ja z tym problemu nie mam, bo rozpatruję zegarek jako całość i to, czy podejmuję decyzje o zakupie jest wypadkową wszystkich okoliczności, jakie w takim przypadku biorę pod uwagę. A te okoliczności nie wiążą się tylko i wyłącznie z samym werkiem, choć oczywiście miło by było, gdyby Oris zdecydował się na zastosowanie tu werku zapewniającej większą rezerwę. Z drugiej jednak strony, Sellita SW 200-1, która (tu bazują na moich własnych doświadczeniach z tym werkiem, którego miałem w Alpinie, CH.Wardzie oraz Eposie), „choroby wieku dziecięcego” ma już za sobą i można ją traktować jako „woła roboczego” w dobrym tego sformułowania znaczeniu, który pasuje do Aquisa rozpatrywanego jako całość. Nie można też zapominać o tym, że gdyby Oris zdecydował się na zastosowanie w Aquisie czegoś bardziej wyszukanego, oferującego większą rezerwę chodu, to pewnie wiązałoby się to z podniesieniem ceny Aquisa. Reasumując, w mojej ocenie powodów do narzekania nie ma.
       
      4.

      Recenzowany zegarek to wersja na skórzanym pasku. Pasek w kolorze ciemnego brązu, o grubości ok. 4 mm przy uszach i ok. 3 mm przy zapięciu, z kontrastowym białym przeszycie, mocowany do uszu zegarka z wykorzystaniem śrubek, o których pisałem wcześniej. Sam pasek jest dobrej jakości – nie za sztywny (nie ma się wrażenia obcowania z plastikiem), dość łatwo poddaje się i w konsekwencji bardzo dobrze się układa. Pasek, o początkowej szerokości 20 mm zwęża się przy zapięciu do 16 mm. Pasek wyposażony w zapięcie Orisa (logowane), które w mojej ocenie wygląda bardzo dobrze i którego jakość wykonania nie budzi najmniejszych zastrzeżeń. Samo zapięcie nie jest prostym kawałkiem metalu, bo jego zasadnicza powierzchnia po bokach jest satynowana (na bokach występuje też delikatny frez), zaś środek polerowany jest na wysoki połysk. Co ciekawe, ten środek jest nieco wyżej niż powierzchnie boczne zapięcia, co tworzy bardzo ciekawy efekt wizualny. Na polerowanej części zapięcia głęboki oraz precyzyjny grawerunek „ORIS”. Zapięcie pozwala na trzystopniową mikro regulację, choć ja życzyłbym sobie, żeby oferowało ono więcej w tej kwestii, co pewnie wiązałoby się z koniecznością jego powiększenia. Zapięcie zwalniane jest za pomocą przycisków znajdujących się po jego bokach. Zapięcie mocowane za pomocą bolców, które wchodzą do dziurek paska. Podobne rozwiązania zastosowane zostało np. w paskach skórzanych do modelu Terrascope od JeanRicharda. Tu w mojej ocenie sprawdza się jeszcze lepiej, ponieważ pasek w Aquisie jest stabilizowany w dwóch miejscach. Warto również wspomnieć o tym, że od wewnętrznej strony pasek został zaimpregnowany (wyraźnie widać taką czarna gumową powierzchnię „sklejoną” z zasadniczą częścią paska), co pewnie pozwala na jego użytkowanie w „warunkach bojowych”. Ja oczywiście nie sprawdzałem (i nie zamierzam tego robić), jak pasek zachowuje się w kontakcie z wodą. Generalnie jestem bardzo zbudowany jakością oryginalnego paska oraz zastosowanego zapięcia. Na ten moment zamierzam ponosić Aquisa na oryginalnym pasku, choć w moim przypadku jest tylko kwestia casu podjęcie decyzji o tym, że będę szukał jakiegoś dodatkowego paska, oczywiście handmade.
       


       
      5.

      Podsumowanie zacznę od tego, o czym pisałem już kilka razy. Zegarków idealnych w zasadzie nie ma. Pomijając jednak kwestie związana z gustem, pewnym wyrobieniem zegarkowym i opiniami na zasadzie „podoba się/nie podoba się bo tak”, to podchodząc do sprawy zupełnie obiektywnie, niewiele Aquisowi można zarzucić. Projekt jest spójny, bo to zegarek, który w mojej ocenie może się podobać jako typowy tool watch, choć z drugiej strony, dzięki wykorzystaniu błyszczącej ceramiki (wkładka bezela) czy też zastosowaniu powierzchni polerowanych na wysoki połysk, sprawdzi się także bardzo dobrze jako „elegant diver”, a więc zegarek w typie, który ja osobiście bardzo sobie cenię. Na pewno znajdą się tacy, którzy będą narzekać na projekt uszu, na ich specyficzny kształt, a także pewne wynikające z tego ograniczenia w zakresie funkcjonalności, związane z brakiem możliwości zastosowania typowego paska. Ja też takie obawy miałem, bo w końcu należę do tych, którzy bardzo lubią wszelkie zabawy związane z wymianą pasków wychodząc z założenia, że nowy pasek to (prawie) nowy zegarek. Uważam jednak, że projekt tych uszu jest przemyślany i dobrze współgra z ogólnym pomysłem na zegarek. Osobiście nie jestem zwolennikiem transparentnych dekli w zegarkach typu diver i również w tym przypadku życzyłbym sobie pełnego dekla, bo pomijając możliwość oglądania czerwonego rotoru, typowego dla Orisa, to szału nie ma. W konsekwencji uważam, że dobrym krokiem byłoby wprowadzenie tu możliwości wyboru – chcesz transparentny dekiel, taki kupujesz, chcesz pełny, proszę bardzo, oferujemy ci możliwości zakupienia zegarka z takim właśnie deklem. Chciałbym też, żeby zapięcie Orisa, skądinąd bardzo interesujące, oferowało większe możliwości w zakresie mikro regulacji.

      W całościowym rozrachunku zegarek zdecydowanie polecam. To diver, który niczego nie udaje, który posiada własny charakter, co w mojej ocenie także jest wartością samą w sobie. W mojej ocenie Oris Aquis oferuje bardzo dobrą relację jakość/cena, w szczególności gdy weźmie się pod uwagę, że nie trzeba wiele zachodu, by kupić go wyraźnie taniej niż to, co wynika z oficjalnego cennika. Oczywiście dla tych o większych nadgarstkach zawsze jest wersja o średnicy 43,5 mm, a dodatkowo można wybierać z całkiem szerokiej gamy kolorów. A ja tylko mogę się cieszyć, że Oris dostrzegł także tych o mniejszych nadgarstkach, bo dzięki temu mogłem stać się posiadaczem rasowego i klasowego divera, który nie wygląda na moim wątłym nadgarstku jak prodiż.

      Na chwilę przed opublikowaniem tej recenzji pojawiła się u mnie pewna refleksja, którą chciałbym się podzielić. Otóż w sierpniu zeszłego roku kupiłem Kapitana Cooka od Rado, za którego zapłaciłem w zasadzie tyle samo, co za Aquisa. Bardzo lubię to Rado, bo jest ono mocno osadzone w stylistyce vintage i wprost nawiązuje do pierwowzoru z 1962 roku. Gdybym jednak stanął przed koniecznością dokonania wyboru, to choć bardzo podoba mi się Kapitan Cook, czemu niejednokrotnie dałem wyraz na tym forum, to jednak postawiłbym na Aquisa, który przede wszystkim jest zegarkiem lepiej wykonanym. Całe szczęście, że nie stoję jednak przed takim dylematem

      Zdjęcia jak zwykle moje i jak zwykle robione telefonem komórkowym

      Zapraszam do lektury, uwag, dyskusji oraz komentowania. Rafał
    • Gość fidelio
      Przez Gość fidelio
      Jakiś czas temu moje zegarkowe ADHD znowu skierowało mnie w kierunku divera z microbrandu. Moje doświadczenia w tym zakresie kończą się na Zelosie (miałem Mako 500 V1 oraz Helmsmana 2 w brązie), stąd w zasadzie od razu bardzo zainteresował mnie model Swordfish, ponieważ szukałem czegoś mniej "barokowego" niż Mako 500, gdy chodzi o to, co się dzieje na tarczy IMO Zelos z marketingowego punktu widzenia zrobił bardzo dobry krok, ponieważ model Swordfish dostępny jest w dwóch wersjach, które wedle mojej najlepszej wiedzy różnią się tylko werkiem. Mamy więc wersję na Eta 2892-2 w wersji elabore oraz wersję na mechanizmie od Seiko, wyraźnie tańszą. Wizualna różnica jest taka, że wersja na werku od Seiko jest bez daty.

      Bohater recenzji to wersja z werkiem "swiss made", którą kupiłem w ramach europejskiej dystrybucji i która była u mnie na drugi dzień po wysłaniu jej z Holandii.

      1.
      Zegarek, jak to zwykle u Zelosa, pojawił się w pięknej oraz drewnianej (i pachnącej) skrzynce. Zapakowany w skórzane etui podróżne, z metalową kartą oraz dodatkowym skórzanym paskiem w stylu vintage, bardzo dobrej jakości. Zegarek jest na bransolecie, ale o niej nie będę się rozpisywał, ponieważ nie jestem ani fanatykiem, ani znawcą bransolet. IMO jest ona całkiem niezłej jakości (jak na tą półkę cenową) i na pewno nie ma się co wstydzić, gdy zestawimy ją z tym, na czym oferowane są modele od Seiko (mam tu na myśli Sumo oraz "kolorowe" Monstery). Zegarek w wersji kolorystycznej "BLACK SAND", o dość kompaktowych wymiarach, czyli: średnica 42 mm, L2L 48 mm oraz wysokość 13 mm. IMO bardzo proporcjonalnie i nie ma się wrażenia obcowania z "klockiem". Szerokość między uszami to 22 mm. Koperta oczywiście stalowa, dekielek pełny, z bardzo dobrze wykonanym grawerem. Na dekielku informacja o wodoszczelności - 300 m, limitacji (mój to 010/060), szkle szafirowym oraz rodzaju stali (316L), jaki użyty do wykonania koperty. Szkło w tym modelu jest płaskie i wyposażono je w wewnętrzny antyrefleks.
       
      2.
      Koperta, w szczególności gdy weźmie się pod uwagę przedział cenowy, wykonana jest bardzo dobrze, ale to już powoli staje się wręcz cechą rozpoznawalną tego microbrandu. Przeważają powierzchnie satynowane, choć jednak z płaszczyzn uszu polerowana jest na wysoki połysk, co tworzy bardzo ciekawy efekt. Co ciekawe, na bocznej powierzchni koperty da się zauważyć szlif pionowy, z którym do tej pory miałem do czynienia w JR. W przypadku Zelosa nie jest to może jeszcze ten poziom wykonania co w przypadku np. Terrascope czy Aquascope od JR, ale biorąc kwotę, jaką trzeba zapłacić za Zelosa, trudno tu do czegoś się przyczepić. Zakręcona oraz logowana koronka, która ukryta jest w osłonie (tym razem logo na koronce nie jest wypełnione lumą, ale IMO to dobrze). Bezel jednokierunkowy, na 120 klików, który pracuje z wyczuwalnym oporem, ale i bez luzów, czyli tak, jak lubię. Jeśli chodzi o centrowanie bezela, to nie ma żadnych problemów, wszystko jest idealnie i pod tym względem niektóre modele Seiko mogłyby brać przykład z Zelosa Wkładka bezela to satynowana ceramika. Na wkładce oczywiście podziałka nurkowa, a także indeksy. Wszystko to wypełnione lumą i bardzo ładnie świecące, jak to u Zelosa. Bardzo ciekawie wygląda w tym zegarku luneta, która oddziela szkło od bezela, ponieważ jest ona wieloboczna, co tworzy całkiem ciekawy efekt wizualny.

      3.
      Dlaczego wybrałem ten model? Ano z powodu tarczy, która od razu mi się spodobała. Raz, że jest ona nie tak "barokowa" jak w przypadku posiadanego przeze mnie wcześniej Mako 500 V1, a dwa, jest to "kanapka". Ja zawsze chciałem mieć "kanapkę". Na tą wyśnioną mnie nie stać, więc ...tym razem Zelos  Pod godziną 12tą mamy nakładane logo Zelosa (w kolorze złotym). Niżej, ponad godziną 6tą napisy AUTOMATIC (naniesiony białą farbą) oraz 300m/1000ft (naniesiony czerwoną farbą). Nad samą godziną 6tą datownik (okienko datownika czarne, cyfry/liczby białe), czyli całość dość skromna i z zachowaną symetrią. Indeksy godzinowe w kolorze żółtym, "chapter ring" w kolorze białym, z podziałką minutową w kolorze żółtym. Sama tarcza w kolorze czarnym, piaskowana. Dość grube wskazówki godzinowa oraz minutowa (w kolorze złotym) oraz wskazówka sekundnika w kolorze żółtym, ostro zakończona, z przeciwwagą. Czego bym tu sobie życzył? Może trochę cieńszych wskazówek godzinowej oraz minutowej, które byłyby ostrzej zakończone, dzięki temu odczyt czasu byłby łatwiejszy. Oczywiście wskazówki, a także indeksy oraz chapter ring wypełnione luminową, dzięki czemu Zelos świeci intensywnie, bardzo długo (moje doświadczenia pokazują, że tylko delikatnie ustępuje Seiko jeśli chodzi o długotrwałość świecenia) oraz ...dwukolorowo
       
      4.
      Co do werku, to zdecydowałem się na wersję na Ecie 2892-2. O samym werku nie będę się jakoś nadmiernie rozpisywał, bo to konstrukcja powszechnie znana oraz ceniona. Po odkręceniu koronka pięknie pracuje, a i gdy chodzi o odchyłki (nie jestem fanatykiem w tej dziedzinie), na pierwszy rzut oka nie zauważam nic niepokojącego, co oznacza, że jest dobrze
       
      5.
      W podsumowaniu wypada mi w pierwszej kolejności napisać, że tytuł tej recenzji jest nieco przewrotny, bo Zelos IMO podąża właściwą drogą, kierując się ku jasnej stronie mocy To mój trzeci zegarek od tego producenta i nie mam wątpliwości, że gdy chodzi o relację jakość/cena, jest to świetna opcja. Za ok. 2200 zł (zakup w ramach europejskiej dystrubucji) dostajemy bardzo dobrze wykonaną kopertę, szkło szafirowe, ceramiczną wkładkę bezela i Etę 2892-2 (w wersji elabore) co w tym przedziale cenowym raczej nie jest spotykane. IMO to bardzo dobra alternatywa dla innych diverów z tego przedziału cenowego, co w szczególności odnoszę do modeli Seiko, na czele z Zółwiem czy też SUMO, które biorąc pod uwagę moje własne doświadczenia z tymi zegarkami, oferują jednak mniej niż recenzowany Zelos Swordfish (choć oczywiście dostrzegam piękny projekt koperty Sumo i jakość jej wykonania) Jeśli więc ktoś szuka nietuzinkowego divera, nadającego się także do noszenia na mniejszych nadgarstkach, dobrze wykonanego, oferującego bardzo dobrą relację jakość/cena, to Zelos Swordfish jest IMO bardzo dobrym wyborem, tym bardziej, że występuje on także w wersji na werku Seiko, a wówczas jest zdecydowanie tańszy. Żeby jeszcze tylko klamerka przy pasku skórzanym była logowana

      Zdjęcia oczywiście moje, więc jak zwykle są, jakie są Niemniej jednak, zapraszam Koleżeństwo do lektury









×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.