Dziś będzie to mój recenzyjny debiut w którym oszczędzę sobie poetyckiego bełkotu i bajkowych porównań, skupię się tylko na obiektywnym opisie i faktach. Opisywany przeze mnie model to reedycja challenge divera z lat 70tych który został znaleziony u wybrzeży Australii po paru latach pływania sobie w słonej wodzie i obrośnięciu jakimś mułem. Te spektakularne znalezisko skłoniło citizena do stworzenia reedycji po prawie czterdziestu latach. Swoją drogą dobrze, że żadne Seiko w taki sposób nie zostało znalezione bo co roku mielibyśmy nową limitkę z tej okazji... W marcu tego roku zobaczyłem pierwszą zapowiedź tego modelu na monochrome watches i od razu stwierdziłem, że jest to coś co muszę mieć. Z uporem maniaka niemal codziennie sprawdzałem kiedy będzie dostępny aż w zeszłym tygodniu spacerując z młodym po pasażu m1 tak z głupa weszliśmy do swissa zapytać o ten zegarek. Okazało się, że rzucili kilka sztuk na Polskę więc zamówiłem i mam 🙂 tyle z historii, teraz do rzeczy.
Zegarek jest fajny i czuć mocno klimat vintage. Ogólna jakość wykonania jest adekwatna do ceny - jest dobrze ale nie ma żadnych cudów.
Wymiary - średnica 41, grubość 12mm, uszy 20mm
Niby zegarek nie duży, nie mały, nosi się wygodnie choć za sprawą długich ale schodzących w dół uszu potęguje wrażenie swoich wymiarów. Na 15,5 cm nadgarstku wygląda jeszcze akceptowalnie ale na mniejszym byłby dramat.
Koperta wykonana jest z tytanu pokrytego kuloodpornym duratectem, mam nadzieję nie przekonać się jaki jest wytrzymały, estetycznie wyszlifowana, żadnych dziwnych załamań czy zakrzywień, choć z dołu są ostre krawędzie i niektórych mógłby nawet ranić. Dół to jest tak po rusku wykończony. Jest to mój pierwszy tytanowy zegarek i sam w sobie sprawia wrażenie choćby był z plastiku. Jakiś taki lekki i ciepły w dotyku.
Mechanizm to miyota 9051 - mały, płaski, szybkobieżny z jednokierunkowym naciągiem. Nie mam pojęcia czym się różni od bazowego 9011. Dokładności chodu nie sprawdzałem bo nawet go dokładnie nie ustawiłem. Cóż, ja nie noszę mechaników po to żeby ekscytować się ich dokładnością.
Pasek - niby fajny jak zegarek leży na stole na ręce już wygląda słabo ale nosi się wygodnie. Te gumowe luźne szlufki to jest badziew.
Tarcza - czarna, błyszcząca gładka, żadnych efektów mienienia się czy 3d, indeksy nakładane dość mocno wystające z lumą jak to w citizenie - istna latarka.
Wskazówki - jak to wskazówki są spoko ale niektórych może drażnić Mercedes na godzinowej. Mnie to akurat ani ziębi ani parzy.
Szkiełko - płaski szafir z ar po wewnętrznej stronie, mocna faza daje złudzenie choćby te szkło było wypukłe.
Podsumowując zegarek ciekawy i warty swojej ceny, żeby się nim cieszyć trzeba lubieć klimat vintage po za tym taki trochę zwyklak na pierwszy rzut oka