Musze się przyznać, że jeszcze niedawno uważałem, że zegarek z prawdziwego zdarzenia to mechanik, nakręcany lub automat, bo zegarek musi mieć duszę, że bateryjkowca nigdy nie kupię i tak dalej. Po tym jak mój mechaniczny kompletnie sie rozregulował od jazdy na rowerze i wymagał reanimacji stwierdziłem, że zostawię go na wyjścia do kina lub co najwyżej spacer po parku. Zacząłem poszukiwania, zadałem parę pytań na forum i moja uwaga skierowała się na G-Shocka. Z początku kierowany przyzwyczajeniami zwracałem uwagę na analogowe ( m. in. seria GA-1000 ), później na analog - digital ( GWN-1000B-1A, na który chorowałem przez parę dni) by w końcu trafić na Rangemana. Z początku w ogóle mi się nie podobał, a bo toporny, czysty digital itp. Jednak im dłużej mu sie przyglądałem tym mocniej coś mnie do niego do niego przekonywało. Nie wiem czy znalazłem mojego zegarkowego graala, pewnie jeszcze wiele mi się spodoba. Czuję jednak, że na tym sprzęcie się nie zawiodę. Nawet moja kobitka i córki patrzą na niego z zaciekawieniem i podziwem