Postaram się naświetić sprawę a zarazem przepraszam jeżeli będą z mojej strony padały mało profesjonalne sformułowania w temacie ;). Krótki rys historyczny, w czasach studenckich miałem przyjemność (wątpliwą) 3x wędkować a że aktualnie jestem pan w średnim wieku po 40tce (w tym roku skończona) coraz częściej ceniący sobie poobcować z przyrodą w ramach ładowania aku to również mam coraz częściej chęć "pomoczyć kija". Powracając do przeszłości sytuacje te miały miejsce połowu na rzece Świder oraz Bug w m. Brok. Na Świdrze bardzo banalnie to wyglądało, poszedłem z wędka (wówczas nazywałem ja spiningiem) składaną z dwóch części z przelotkami i kolowrotkiem, łowiłem na spławik i czerwonego robaka, świeżo wykopanego. Na zakolu rzeki, spokojny nurt, pierwszy rzut i czepiła się pstynka, drugi rzut i właśnie na tą pstynke złapał się ok. 1,5 kg szczupak . Na rz. Bug nocne wędkowanie z kol. z uczelni niestety nie przyniosły wyników w postaci ryb , jedynie ból głowy na drugi dzień z przyczyn przekroczenia pewnych limitów procentowych , wtedy jak dobrze kojarzę używałem użyczonej wędki typu teleskop, długość ok 6 m i metoda połowu na grunt z tzw koszykiem wypełnionym zanętą .
Aktualnie z uwagi na fakt że mam dostęp do stawów hodowlanych w rodzinie chciałbym zacząć od połowu z brzegu na karpia, sandacza, szczupaka itp. Myślałem na start o wędce rozkładanej (rozsuwanej) kiedyś okreslalem to teleskopem o długości ok 6 m z kolowrotkiem i możliwością połowu na spławik np. przy brzegu lub w bliskiej odległości lub na wyrzut na odległość na grunt. Dlatego w pierwszym poście wspomniałem o bolonce. Przepraszam jeżeli nie zgłębiłem tematu i zadaje może banalne pytanie w zakresie wyboru rodzaju wędki na start ale sądziłem że z korzystam z Waszego doświadczenia.