Sieć tych lombardów jest wielka, bywam czasami w dużych miastach (Wrocław, Warszawa, Kraków, Rzeszów) i wiem, że zegarki stanowią tam promil ich obrotu. Nie sądzę, żeby osoby, które pracują w tych przybytkach przechodziły specjalne szkolenie (raczej nie zarabiają tyle, by opłacało się je szkolić; wyszkolone same mogłyby kupować przedmioty nieodebrane i odsprzedawać dalej). Płacąc za biżuterię, sztućce czy nawet zapakowane LEGO, kolejkę PICO nie będą sprawdzać unikalności. Tak samo jest z zegarkami, które tylko dla nas są ciekawe. To, że komuś z miłośników zegarków uda się kupić coś ciekawego poniżej wartości materiału, z którego zostało to wykonane, to bardzo dobrze")