Cześć,
od tego roku trzeci rumak (szosa) w stajni więc podzielę się własnym doświadczeniem. Jeżdżę amatorsko i nie ścigam się, weekendowe coffee rides. Nie liczę każdego grama masy ani urwanych sekund. Jednorazowy dystans, który jeździłem w tym roku to max ok 80 - 150 km. Uważam, że podlinkowana szosa to rower raczej do ścigania się. Wypłaszczona geometria ramy (niski i długi, tak przynajmniej wygląda ze zdjęć), wąskie opony, obręczowe hamulce, umiarkowanie niska masa, krótka główka ramy, nisko przycięta rura sterowa (niewielka możliwość zmiany pozycji) i co by nie mówić raczej twarde przełożenia. Jak się nie wpasujesz w pozycję „race” (dobra elastyczność/rozciągnięcie tułowia) to istnieje ryzyko, że na dłuższym dystansie będziesz cierpiał.
Mam w szosie kompaktową korbę 34/50 i kasetę 11-32. W terenie, w którym jeżdżę czyli okolice Krakowa, wyżyna krakowsko-częstochowska, okolice Beskidów itp. to są to dla mnie optymalne przełożenia. W tym Fuji są twardsze. Na płaski teren może ok a na pagórkowaty i górzysty również, ale pod warunkiem, że noga będzie podawać i niska pozycja nie będzie męczyć