Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here
pmwas

Lange w Rodzinnych Stronach

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiejszą opowieść zaczyna się w majowy czwartek, w saskim mieście Drezno. Jak wiemy – to słynne i piękne miasto w Saksonii zostało w roku 1945 zrównane z ziemią przez alianckie bombowce, co w znacznej mierze rzutuje na jego obecny wygląd.

 

post-2232-0-96027900-1564337139_thumb.jpg

 

Odbudowane po wojnie w klimacie „nowego” miasta socjalistycznego, zyskało zupełnie nowy, charakterystyczny dla tamtego okresu wygląd. Widać tu – zresztą – pewne podobieństwa do powojennej Warszawy, gdzie nowe zabudowania otaczają enklawy starego budownictwa, zlokalizowanego głównie w historycznym centrum miasta.

 

post-2232-0-65430100-1564337152_thumb.jpg

 

Inaczej – jednak – niż miało to miejsce w Warszawie – Drezno musiało długo czekać na odbudowę swoich zabytków, niepotrzebnych przecież do istnienia socjalistycznemu państwu wschodnioniemieckiemu. Na poważnie za odbudowę wzięto się dopiero w latach osiemdziesiątych, a zakończono ją już po zjednoczeniu Niemiec (zresztą jako jeden z symboli tegoż zjednoczenia).

 

post-2232-0-53608300-1564337164_thumb.jpg

 

Odrestaurowane zabytki olśniewają swoim przepychem, jednak jak w przypadku Warszawy – tragiczna przeszłość z pewnością nieodwracalnie zmieniła klimat miasta, jeślim porównać je do miast, które przetrwały wojenne zawieruchy niemal bez szwanku.

 

post-2232-0-84477900-1564337173_thumb.jpg

 

Opera drezdeńska to jeden z ostatnich odrestaurowanych zabytków. Jest podobno piękna, ale... nie było czasu by zaplanować wizytę. Może następnym razem się uda...

 

Zapominając jednak o katastrofie z roku 1945., cofnijmy się o kilka wieków do roku 1694., kiedy Saksonia stała u progu swojej szczytowej potęgi, a na tron wstępował właśnie młody i ambitny król August.

 

post-2232-0-50552700-1564337183_thumb.jpg

 

Postać znana doskonale z naszej polsko-litewskiej historii, z tą jednak różnicą, że gdy my Augusta II najchętniej pominęlibyśmy milczeniem jako władcę nieudolnego, który (bo przecież nie polska arystokracja i wewnętrzne tarcia) walnie przyczynił się do upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów, Sasi stawiają mu złote pomniki, a w ich muzeach król August (jak i jego syn) patrzą na nas z niemal każdej ściany.

Ot – takie to zawiłości historii – dla nas jak przysłowiowy „kamień u szyi”, dla nich regionalny bohater i czczony przywódca :)

 

Warto dodać, że Sasi mają co zawdzięczać Augustowi Mocnemu, i tu dochodzimy do kolejnego punktu dzisiejszej opowieści – położonej na północny zachód od Drezna Miśni, do której udałem się następnego dnia.

 

post-2232-0-41461100-1564337193_thumb.jpg

 

To właśnie tu, z inicjatywy Augusta Mocnego, powstała na początku XVIII stulecia słynna – i działająca oczywiście do dziś – fabryka porcelany.

W odróżnieniu od bezlitośnie i metodycznie zrównanego z ziemią Drezna, Miśnia przetrwała zawieruchę wojenną w niemal nienaruszonym stanie.

 

post-2232-0-42074200-1564337204_thumb.jpg

 

Czuje się tutaj ten niesamowity, charakterystyczny klimat starego miasta. Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale dla mnie to zupełnie różne miasta (czy szerzej typy miast) – Drezno, odbudowane po wojnie, w którym odrestaurowana starówka stanowi jakby wielkie muzeum, oraz Miśnia – w całości zachowane stare miasto ze swoją starą „duszą”. Nie wiem, czy wiecie o czym mówię, ale te zachowane w całości stare miasta są... inne.

 

post-2232-0-59575900-1564337214_thumb.jpg

 

Oczywiście nie mogłem sobie odmówić wizyty w – znajdującym się przy fabryce – Muzeum Porcelany (gorąco polecam!!!) oraz zakupu pamiątki w lokalnym antykwariacie:

 

post-2232-0-28298700-1564337242_thumb.jpg

 

Ot, taki śliczny miśnieński talerzyk z pierwszych dekad XX stulecia.

 

Domyślam się, że na tym etapie zaczynacie sobie zadawać pytanie, czy to na pewno strona KMZiZ, ale zapewniam, że zegarki pojawią się... za chwilę.

 

Póki co jednak pragnę wspomnieć o kolejnej lokalnej atrakcji – Saksonia jest bowiem regionem winiarskim, słynącym z wyśmienitego wina – głównie białego, choć czerwone również jest w Saksonii wytwarzane.

 

Polecam wycieczkę po lokalnych winnicach – ja po prostu zatrzymałem się w drodze powrotnej z Miśni do Drezna - gdzie można nabyć (i/lub spróbować) wspaniałe lokalne wino.

 

post-2232-0-86198700-1564337253_thumb.jpg

 

I tu – w końcu – pojawia się pierwszy w dzisiejszej prezentacji czasomierz :) !

 

Zegarek pokazywany już wcześniej, również pochodzi z okolic Drezna.

Tytułem wstępu cofnijmy się do połowy XIX wieku, gdy z Franci do Drezna powraca Ferdinand Adolph Lange, by ze swoim mistrzem, Gutkaesem, założyć firmę zegarmistrzowską Gutkaes&Lange, która wkrótce miała otworzyć fabrykę zegarków w niedalekim Glashuette.

 

To właśnie jest jeden z pierwszych modeli zegarków wyprodukowanych przez firmę Gutkaes&Lange w Glashuette – nosi numer 2207 i jest – z pewnością – najciekawszym, co do tej pory udało mi się – przez zupełny przypadek, zresztą – upolować.

 

Zegarek kupiłem na internetowej aukcji, nie wiedząc nawet, co właściwie kupuję (zresztą, ani sam sprzedawca, ani nikt z licytujących chyba na to nie wpadli, bo cena nie była zbyt wysoka). Nie wiem też, skąd przyszedł mi do głowy pomysł, że może to być zegarek z Glashuette, licytowałem tylko dlatego, że nigdy wcześniej czegoś podobnego nie widziałem – z czystej ciekawości, po prostu.

 

post-2232-0-11206800-1564337268_thumb.jpg

 

Być może to charakterystyczne koło balansowe skłoniło mnie do „kopania” w stronach o zegarkach z Glashuette, być może intuicja, w każdym razie porównanie ze zdjęciami tam zamieszczonymi dało jasną odpowiedź – to jest bez wątpienia zegarek Gutkaes&Lange o numerze seryjnym 2207.

 

post-2232-0-62809200-1564337279_thumb.jpg

 

Z zewnątrz zegarek zachował się w pięknym stanie. Oryginalne wskazówki, niemal idealna tarcza, trochę wytarć na kopercie od normalnej eksploatacji... cudo.

 

Wewnątrz pracuje wczesny mechanizm G&L, również w nienagannym stanie wizualnym:

 

post-2232-0-24205700-1564337291_thumb.jpg

 

Niestety, jego stan techniczny jest już o wiele gorszy i w zasadzie – choć cyka – nie nadaje się on do użytku, bo chód jest niepewny i niedokładny...

Jednak – czy można odmówić staruszkowi powrotu w rodzinne strony???

 

Patrząc na ten mechanizm wciąż nie mogę uwierzyć we własne szczęście – te zegarki niełatwo znaleźć, a część z nich znajdziemy w muzeach...

 

Rzut oka pod tarczę ujawnia sygnaturę G&L...

 

post-2232-0-23399800-1564337307_thumb.jpg

 

...a wśród pozostałych elementów zegarka warto jeszcze spojrzeć na zastosowany wariant wychwytu kotwicowego:

 

post-2232-0-85997700-1564337339_thumb.jpg

 

 

Kotwica wykonana częściowo ze stali a częściowo z mosiądzu produkowana była krótko i zastosowano ją w może 2000 zegarkach z wczesnego okresu.

Rzadko spotykany widok, ponieważ słynna (i rozpoznawalna) złota kotwica (Goldanker) z Glashuette pojawiła się już w zegarkach z numerami z zakresu 2000-3000.

 

post-2232-0-00541800-1564337329_thumb.jpg

 

Także taka stalowo-mosiężna kotwica to też spora atrakcja i gratka dla kolekcjonera.

 

Jak pisałem – zegarek fatalnie odmierza czas i na pewno nie warto się nim sugerować wychodząc na autobus, ale przy takie podróży sentymentalnej zdolność precyzyjnego wskazywania czasu – zwłaszcza w erze telefonii komórkowej – niewątpliwie schodzi na plan dalszy.

 

I tu pragnę wrócić na chwilę jeszcze do Drezna, gdzie w dużym Muzeum Miejskim znajdziemy – obok działów z malarstwem i porcelaną – dział poświęcony urządzeniom precyzyjnym, wynalazkom i... zegarkom, oczywiście.

 

post-2232-0-97233000-1564337366_thumb.jpg

 

Mój G&L spotkać tu może kuzynów ze swoich czasów...

 

post-2232-0-84970900-1564337384_thumb.jpg

 

...ale przeważają – oczywiście – zegarki z późniejszego okresu, w znacznej części rodzime (choć nie brak tu również zegarków zagranicznych).

 

post-2232-0-28349100-1564337399_thumb.jpg

 

Więcej nie będę pokazywał, a za to zachęcam do odwiedzenia pięknego drezdeńskiego muzeum!

Wieczór nadszedł, więc....

 

post-2232-0-93214900-1564337412.jpg

 

...pora na piwo (również lokalne, oczywiście) i spać, bo następnego dnia – główny punkt programu – miasto zegarmistrzowskie Glashuette, oczywiście!


post-2232-0-85935600-1564337466_thumb.jpg

 

Niewielkie miasto Glashuette znajduje się nieco na południe od Drezna, całkiem niedaleko granicy z Czechami. Strzałeczką zaznaczyłem – mam nadzieję, ze dobrze – lokalizację Muzeum Zegarków, do którego miałem się zaraz udać.

 

post-2232-0-99544300-1564337472_thumb.jpg

 

W kawiarni przy samym Muzeum zatrzymałem się jeszcze na poranna kawę, ponieważ przyjechałem za wcześnie. Nieprzypadkowo, zresztą. Zmuszony do podróży samochodem chciałem zjawić się w mieście odpowiednio wcześnie, by znaleźć miejsce parkingowe, ponieważ dzień wizyty nie był przypadkowy.

 

post-2232-0-26593200-1564337480_thumb.jpg

 

Tej niedzieli w Glashuette miał miejsce doroczny targ starych zegarków, który ściąga – oczywiście – do miasteczka większą niż zwykle ilość gości.

Wydarzenie rozpoczynało się o 10:00 krótką (i głośną!) ceremonią otwarcia...

 

post-2232-0-39906800-1564337487_thumb.jpg

 

...po której można już było wejść na teren Muzeum, gdzie odbywał się targ.

 

post-2232-0-58830800-1564337495_thumb.jpg

 

Jak to bywa przy tego typu okazjach – w obrębie Muzeum (oraz w budynku bodaj szkoły zegarmistrzowskiej nieopodal) zgromadzili się sprzedawcy zegarków, zaś dookoła stanęły kramy z różnościami, głównie mniej lub bardziej cennymi starociami czy innymi – interesującymi lub nie – klamotami, wśród których znalazłem przepięknie zdobione biżuteryjne pudełeczko Faberge z Carskie Rosji, ale... cóż, nie jestem milionerem ;)

 

W samym Muzeum, na potrzeby targu, zlikwidowano wystawę chronometrów okrętowych, pozostawiając pozostałą część wystawy otwartą dla zwiedzających.

 

post-2232-0-17027100-1564337504_thumb.jpg

 

Jak to często bywa – druga wizyta okazała się znacznie ciekawsza od pierwszej.

Parę zdjęć – znowu – na zachętę, naprawdę warto pojechać i zobaczyć samemu!

 

post-2232-0-30520400-1564337514_thumb.jpg

 

Muzeum posiada zachwycającą kolekcję zegarów i zegarków, ze wszystkich okresów działalności fabryk w Glashuette, od połowy XIX wieku po dzień dzisiejszy.

 

Oczywiście...

 

post-2232-0-87167400-1564337522_thumb.jpg

 

…mój G&L dzielnie towarzyszył mi w tej wyprawie.

 

Na koniec – cudeńko z czasów powojennych, zegarek należący niegdyś do Prezydenta NRD:

 

post-2232-0-89585700-1564337531_thumb.jpg

 

Jak widać czasy NRDowskie niekoniecznie oznaczały totalną posuchę, choć – nie czarujmy się – Glashuette z NRD to z reguły nie to samo co Lange&Soehne.

 

Wystawa, jakkolwiek zachwycająca, tego dnia spadła jednak na drugi plan, bo ludzie przyjechali na targ:

 

post-2232-0-18357700-1564337539_thumb.jpg

 

Igły nie wciśniecie – tłumnie, gwarno i... drogo!

Nie będę ukrywał, że nie należałem do najbogatszych klientów dorocznego wydrzaenia i ilekroć znalazłem coś dla siebie... wiadomo.

Koniec końców pieniędzy starczyło mi jedynie na odrestaurowany od stóp do głów zegarek z około 1950. roku, za który i tak zapłaciłem o wiele za dużo...

Odrestaurowany zegarek to nie to samo co oryginalny, ale fajna pamiątka i nie żal nosić, a prezentuje się atrakcyjnie...

 

post-2232-0-72909200-1564337547_thumb.jpg

 

Niemniej – jeśli kiedykolwiek znów wybiorę się na tutejszy targ zegarków, wezmę więcej pieniędzy niż w tym „chudym” roku...

 

I tym oto sposobem dotarliśmy do końca dzisiejszej opowieści o Saksonii.

Około 13:00 wsiadłem w samochód i udałem się na południe w stronę Pragi, skąd dalej przez Brno i Ostrawę wróciłem w rodzinne strony. Trochę naokoło, ale.. co szkodzi pozwiedzać :) ?

Edytowane przez pmwas

Miłego dnia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra recenzja z niezwykłej wycieczki prawdziwego pasjonata. Pełen szacun! Ps. Zdjęcia też są ok. :)


To jest moje zdanie i ja je całkowicie popieram.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@pmwas, to kolejny Twój tekst (po serii wpisów o ciekawych kieszonkowych znaleziskach z USA i Anglii), który przyjmuję wręcz z entuzjazmem. Świetna relacja, niebanalne zegarkowe tło, a polszczyzna bez zarzutu. Co do zdjęć - gdy kilka lat temu byłem w Dreźnie, to fotografowałem czasem te miejsca z dokładnie tych samych punktów:

 

post-64635-0-55781000-1564342504_thumb.jpg

 

Najmilej wspominam kilkugodzinny wieczorny spacer:

 

post-64635-0-16285700-1564342548_thumb.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki :)

 

Więcej zdjęc z Muzeum Zegarów w Glashuette tutaj:

 

http://zegarkiclub.pl/forum/topic/25003-muzeum-glashutte/?do=findComment&comment=2590800

 

Tam zamiesciłem fotki z pierwszej wizyty :)

Rany... 2016r, ale ten czas leci...

Edytowane przez pmwas

Miłego dnia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kupa dobrej roboty - dzięki za trud i chęci - bardzo fajnie się czytało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niezmiennie podziwiam pasję do opisywania i udostępniania innym swych obserwacji - dzięki po raz kolejny :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyjemna lektura przed snem, dobra robota!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W końcu - prawie po roku - udało mi się znaleźc czas na rozmontowanie kupionego na targu w Glashuette zegarka.

Przy rozbieraniu zauważyłem rozgięte ograniczniki kotwicy, które wyprostowałem (choć to zawsze budzi złe przeczucia).

 

Poza tym odkryłem totalnie zniszczone gwinty śrub mocujących blokadę wałka bębna sprężyny - jak się okazało - wałek wraz z kołem zapadkowym mógł w każdej chwili wylecieć, ale... o tym za moment.

 

O uszkodzonym balansie wiedziałem już wcześniej, bo walczyłem już z nim kilka razy, żeby to w ogóle chciało chodzić znośnie...

 

Natomiast miłą niespodzianką był brak śrubki mocującej tarczę. Miłą, bo myślałem, ze to "walnięta" nóżka, a to tylko śrubka :)

 

post-2232-0-54070400-1587233613_thumb.jpg

 

Sporo części. Jak się okazuje - kaliber 61 ma kilka ciekawych szczegółów konstrukcyjnych, czego na pierwszy rzut oka nie widać.

 

Zacząć należy od bębna sprężyny. Na zdjęciach z netu widziałem, ze 61-ka ma osobno przykręcane do górnej płyty łożysko bębna sprężyny, po którego odkręceniu można bęben wysunąć.

Tu jest... inne rozwiązanie, z dzielonym wałkiem bębna - obręcz z haczykiem jest w bębnie, a wałek wsadza się od góry przez otwór w płycie po wsunięciu bębna do mechanizmu...

 

Przy okazji - teraz dobrze widać, ze tarcza jest po renowacji - na obrzeżu widać nawet resztki oryginalnej farby. 

Tarczę wykonano dość przyzwoicie, choć - niestety - chyba techniką sitodruku, w każdym razie w powiększeniu już nie wygląda genialnie...

 

post-2232-0-49970900-1587233750_thumb.jpg

 

Kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest sama konstrukcja płyt mechanizmu,

Mamy tu grubą - główną - płytę, do której śrubkami (po cztery) przykręcone są dwie płaskie płyty - górna i dolna.

 

 post-2232-0-84235700-1587233954_thumb.jpg

 

Milion małych śrubeczek to efekt napotkanego problemu - zerwanych gwintów śrub mocujących stalową płytkę blokującą wałek bębna w płycie. Jest to ewidentnie słaby punkt mechanizmu - blokada jest istotna (bez niej wałek wraz z kołem zapadkowym może zwyczajnie wypaść), natomiast śrubeczki mocujące malutkie - moim zdaniem za słabe na tak kluczowy element mechanizmu naciągowego.

Koniec końców dopasowałem dwie śrubeczki z szerszym gwintem, ale wymagały one zeszlifowania główek, bo wystawały za bardzo i uniemożliwiały montaż koła zapadkowego. 

 

post-2232-0-81659700-1587234103_thumb.jpg

 

Koo wskazówki godzinowej jest szczerbate, ale działa (nie znalazłem lepszego, a skoro działa, to nie chce mi się naprawiać, bo to sporo czasu i wysiłku).

Sam mechanizm naciągowo-nastawczy jest standardowy, niczym się nie wyróżnia. 

 

post-2232-0-31975500-1587234193_thumb.jpg

 

Jak widać - ograniczniki kotwicy musiałem z powrotem odgiąć, bo kotwica nie przepuszczała zębów wychwytu.

może to ma związek z wymienionym łożyskiem, a może sama kotwica została wymieniona, nie wiem. Wiem, ze muszą być odgięte, inaczej trzeba by się bawić paletami (brrrr…).

 

Balans jest po wymianie osi, do tego dolny czop nowej osi wygląda również na naprawiany...

Chodzi tak sobie, jest nieznacznie scentrowany i trochę się gibie.

Nie mam ochoty się za niego brać, bo zepsuć łatwo a naprawić trudno... 

 


 

Gotowe i do (także odrestaurowanej) koperty.

Brakuje jednej ze śrubek mocujących, ale też nie mam...

 

post-2232-0-31650500-1587234399_thumb.jpg

 

Całkiem estetyczna koperta ma stalowy dekiel...

 

post-2232-0-90221100-1587234408_thumb.jpg

 

Ogólnie prezentuje się...

 

post-2232-0-70399000-1587234434_thumb.jpg

 

...ładnie.

 

post-2232-0-56116800-1587234451_thumb.jpg

 

interesujący konstrukcyjnie - jak widać powyżej - mechanizm to rzadszy model 61, zaprojektowany jeszcze przez Urofę, produkowany we wczesnym okresie powojennym w wersjach 7-mio i 15-to kamieniowych.

 

post-2232-0-15835200-1587234519_thumb.jpg

 

Później zastąpiono go bardziej znanym i lubianym modelem GUB 60.

 

Mechanizm jest w marnym stanie, ma pogięty i scentrowany balans z wymieniona osią (wysokość plato przerzutnika trzeba regulować ;) ), kłopot z wychwytem (rozgięte ograniczniki) oraz sporo luzów w łożyskach, plus pozrywane gwinty - takie tam.

 

Niemniej po naoliwieniu ładnie ruszył i chodzi znośnie, trzeba go nawet będzie troche spowolnić (zostawiłem regulator w pozycji sprzed serwisu, ale zegarek wyraźnie przyspieszył).

 

Ogólnie - po czasie cieszę się, ze go kupiłem, bo lubię go nosić od czasu do czasu.

Fajna pamiątka z moich pierwszych targów w Glashuette :)

Edytowane przez pmwas

Miłego dnia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twój wpis czyta się jak opowiadanie z Herkulesem Poirot  :) Jestem pod wielkim wrażeniem Twojej wiedzy i sposobu jej przedstawienia w tekście. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@pmwas prawdziwie pozytywnie zakręcony z Ciebie człowiek :) 

 

Z życzeniami wielu równie ciekawych wypraw i... UAZa, aby wreszcie dotarł (z tego czy innego źródła).


Małżeństwo i zegarki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech... ten UAZ to porażka roku. Już im napisałem, że jak w poniedziałek nie będzie przelewu to poszukam „fachowej pomocy” w rozwiązaniu tej kwestii. Już odpuściłem ten temat, byle kasę odzyskać :(

 

Od kwietnia nie są w stanie telefonem zdjęcia zrobić i wysłać. Oczywiście dlatego, że auta nie ma. 

 

Nic, UAZem czy nie, do Drezna i tak jeszcze wrócę :D


Miłego dnia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.