Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
ZenonD

Krótkie, retrospektywne i krytyczne spojrzenie na zegarki G.

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

Większość się zachwyca G-Shockami, na tym forum zaś udało mi się wyczytać tylko jedną opinię wyraźnie inną od ogółu - stosunkowo krytyczną i rzeczową naprawdę. To i ja coś dodam. Obiektywnie i rzeczowo.

 

Użytkuję Casio G-9000, czyli starego Mudmana. Nie pamiętam dokładnie kiedy go kupiłem, bo zawieruszyły się papiery, ale na zasadzie skojarzeń sytuacyjnych mogę powiedzieć, że było to pomiędzy rokiem 2005 a 2010, ale raczej bliżej dolnej granicy. Wcześniej, a to dokładnie pamiętam (zakup w 1997r.) używałem pewnego modelu Timexa. Były to moje czasy studenckie, telefony komórkowe to była wtedy bardzo droga i mało popularna zabawa, smartfony wtedy nie istniały a ja potrzebowałem urządzenia, które miało robić tylko trzy rzeczy – wskazywać czas, mieć wyraźne podświetlenie oraz mieć budzik.

Kolega mi powiedział, że jest takie coś jak Timex, poszedłem do sklepu w pewnym mieście wojewódzkim, wybrałem tego, który najbardziej mi się podobał i kupiłem. Był to bardzo duży wstrząs dla mojej studenckiej kieszeni, ale miałem jakąś nadwyżkę zarobioną w czasie wakacji, a że bardzo chciałem mieć, to kupiłem. Ten Timex był niezniszczalny przy moim bardzo mocnym użytkowaniu a zmieniłem go ostatecznie tylko dlatego, że zmieniły się moje priorytety – przestała mi się podobać idea zegarka typu wskazówki+wyświetlacz oraz rozmiar był dla mnie jakiś taki za mały. Oddałem go bratu, który cieszył się nim następne kilka lat.

 

Wybrałem sobie zatem Casio G-9000, bo według MOICH gustów był to najładniejszy G-Shock – rzeźbę miał cywilizowaną, a nie jak cała reszta, która wyglądała jak akcesoria z filmów fantastycznych lub towary ze sklepu z zabawkami, był na tyle duży a jednocześnie na tyle mały, że doskonale prezentował się na moim raczej skromnym nadgarstku, design miał elegancki, a przede wszystkim to zestawienie czerwonych przycisków z ogólną czernią. W dalszych latach użytkowania okazało się, że bardzo częstą użytkowaną przeze mnie funkcjonalnością zegarka (oprócz godziny i podświetlenia) był stoper, a raczej stopery. To bardzo ważne dla mnie. Za to zrezygnowałem z budzika. W późniejszych latach okazało się, że bardzo cenna dla mnie jest funkcjonalność wskazywania czasów w różnych strefach czasowych. Za ten zegarek zapłaciłem kwotę równą około 16% mojej ówczesnej pensji netto.

 

Na bazie tego zegarka pozwolę sobie na pewną generalizację, czyli opinię na temat linii Casio G.

 

Czy te zegarki są naprawdę istotnie bardziej odporne od innych tego typu zegarków (zegarków tzw. elektronicznych) dostępnych na rynku?

 

To zależy, co kto robi z zegarkiem. U mnie zegarek nie jest ściągany z ręki, z wyjątkiem wymiany baterii i okresowego czyszczenia zewnętrznego. Zakres użytkowania: noszenie codzienne, jazda na rowerze, bieganie, prace gospodarskie (koszenie trawnika, rąbanie drewna, prace ogrodnicze, prace budowlane i remontowe typu kucie ścian, wiercenie, murarka, taplanie się z betonem/cementem, prace ciesielskie). Rekreacja typu pływanie w jeziorze i wędkarstwo. Zegarek, z racji prac gospodarskich, hobbystycznych i zawodowych bardzo często jest zanurzany w wodzie, narażony na zapylenie i ekspozycję na słońce. Nie wiem, co innego bardziej brzydkiego można robić z zegarkiem, w każdym razie odpowiedź na postawione pytanie brzmi NIE. To samo zniósł Timex i to samo znosiły zegarki używane do roboty przez znajomych, rodzinę i współpracowników, a były to zegarki klasy Q&Q przywożone masowo z Republiki Federalnej Niemiec w latach 80’ i 90’ zeszłego wieku (takie czarne plastikowe).

 

 

 

Czy te zegarki są naprawdę trwałe i niezniszczalne?

 

Tutaj odpowiedź jest prosta – ABSOLUTNIE NIE. Historia mojego G-9000 jest następująca:

 

a) Wymiana paska co 3 lata, bo pęka. Nie ma możliwości montażu paska niezależnego. Koszt zakupu paska dedykowanego (z wysyłką oczywiście), to jakieś 22% ceny pierwotnej zakupu zegarka. W ciągu całego okresu użytkowania pasek zmieniłem trzy razy.

 

b) Gumowy bezel zegarka jest nieestetycznie wytarty po około trzech latach.

 

c) Po około trzech, czy czterech latach użytkowania pękła ta czerwona osłonka przycisku (prawy dolny). Zrozumiałem, że obecnie mam zegarek wodoszczelny tylko z nazwy. Zapomniałem o tym i wskoczyłem do jeziora. W ten sposób wymieniłem zalany moduł, czyli serce zegarka no i oczywiście ten gumowy bezel. Kosztowało to prawie tyle, co nowy zegarek.

 

d) Profilaktycznie i ze względów estetycznych bezele wymieniałem jeszcze dwa razy. Koszty porównywalne lub wyższe z wymianą paska.

 

e) Przy którejś wymianie baterii przekręciłem jedną śrubkę. Działałem z wyczuciem, ale cóż, stało się. Kupiłem zatem nową kopertę. Koszt to kilkadziesiąt procent ceny zegarka.

 

f) Baterie wymieniam samodzielnie. Dobra praktyka mówi o tym, że nowa bateria, to nowa uszczelka. Koszt uszczelki: 15PLN+wysyłka, czyli jakieś 30PLN

 

 

Zużycie energii

 

Na fabrycznie zamontowanej baterii zegarek działał trzy lata przy intensywnie używanym alarmie i dźwiękowych wskaźnikach pełnej godziny i przycisków. Na kolejnych bateriach wymienianych samodzielnie, przy wyłączonych dźwiękach, zegarek nie mógł przepracować więcej, niż dwa lata.

 

 

Serwis

 

Baterie wymieniam sam, bo nie jestem upośledzony manualnie. Rzecz w tym, że nie mam komory próżniowej, zatem zegarek skrapla sobie zaokludowaną wilgoć wesoło. Do pełnej funkcjonalności należy zatem doliczyć serwis u wyposażonego machera. Ile to kosztuje, to nie wiem?

 

 

Czy te zegarki są drogie?

 

Według mnie, na podstawie użytkowania, zdecydowanie tak choć jest to pojęcie subiektywne.

 

 

Czy kupię drugi raz?

 

Raczej nie – kiedy mój G-9000 zrobi mi jakiegoś kolejnego psikusa z pękającym paskiem, czy czymś innym, to powędruje do szafy. Sentyment sentymentem, ale ileż to można.

 

 

Co w zamian?

 

Z punktu widzenia ceny, według mnie oczywiście, można sobie kupić taką jednorazówkę na jakieś 3-4 lata w postaci DW-290. Design ładny, cena śmiesznie mała, trwałość zapewne podobna do G.

 

Z punktu widzenia wyobrażeń to musiałoby być to coś z zakręcanym deklem i baterią long life, czyli solarem, aby tego nie otwierać niepotrzebnie. Mamy tutaj GW-5000U. I w dodatku waveceptor. Rzecz w tym, że nadal jest problem z dedykowanymi paskami, a dla mnie ten model jest nieatrakcyjny wizualnie. Jest oczywiście GMW-B5000, ale cena jest absurdalna.

 

Dlatego ja sobie wymyśliłem tak:

 

a) bezobsługowość (solar i waveceptor)

 

b) niezależne paski

 

c) ludzki rozmiar, czyli nie na łapę Pudziana

 

d) jakieś, najprawdopodobniej zbędne, ficzery w postaci altimetru, kompasu i czego tam – niech sobie są

 

Zatem spróbuję CASIO PROTREK PRW-30. Dekiel to ma nadal na czterech śrubkach, ale ja tego ruszał nie będe.

 

 

Mój wpis jest opinią subiektywną, popratą rzeczwistymi i długotrwałymi doświadczeniami i w żadnym razie nie ma na celu deprecjonowania czegokolwiek. W ewentualnej merytorycznej dyskusji chętnie wezmę udział a krytyke przyjmę dzielnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wpis bardzo rzeczowy, popieram wnioski jak poniżej:

a) bezobsługowość (solar i waveceptor) - popieram,

b) niezależne paski - rzecz gustu, szczegół,

c) ludzki rozmiar, czyli nie na łapę Pudziana - kwestia gustu i rozmiaru nadgarstka,

d) jakieś, najprawdopodobniej zbędne, ficzery w postaci altimetru, kompasu i czego tam – niech sobie są - popieram.

Na podstawie tego wpisu i własnego doświadczenia polecam GWG-B1000 czyli nowego Mudmastera.

Eksperci piszą, że stary był lepszy ale nic mnie to nie obchodzi, bo był brzydszy i wszystko trzeba było ustawiać ręcznie na zegarku, a teraz można z telefonu. Nadaje się na każdą pogodę i warunki, jest to mój dyżurny zegarek na wyprawy w trudnym terenie i do wszelkich prac w ogrodzie. 


- ireo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiele osób krytykujących nie pojęło idei G, która odnosi się do trwałości i niezawodności modułu zegarka.

To moduł z rodowodowego założenia 3 x 10 ma wytrzymać upadek z 10 metrów, mieć wodoszczelność 10 atmosfer i bateria ma wytrzymać 10 lat.

Pasek i bezel stanowią osłonę modułu, dlatego wykonywane są z tworzywa sztucznego (podstawowe serie) by eliminować przenoszenie drgań i wiadomym jest, że jak będziemy zegarek upuszczać z 10 metrów to jakieś ślady zapewne zostaną, ale zegarek będzie nadal działał.

Między innymi dlatego paska nie da się rozłożyć na płasko by wyeliminować upadek na dekiel, który przeniósłby drgania.

(Pewnie dlatego podstawowa linia G wykorzystywana była / jest w lotach kosmicznych.)

 

Cała idea polega na tym, że jak zniszczysz pasek czy bezel to je wymieniasz na nowe.

Niektóre modele produkowane są latami i piętnastoletni zegarek po wymianie będzie jak nowy.

Jak zniszczysz kopertę Timexa to samodzielnie jej zapewne nie wymienisz i koszt będzie odpowiednio wyższy (o ile koperta będzie dostępna) :)

 

Co do reszty to nie będę dyskutował bo każdy z nas używa zegarka inaczej.

U mnie np. bateria trzyma znacznie dłużej, itd.

 

Jak poświęcisz trochę czasu to się dowiesz, że dostępne są np. adaptery do innych pasków, jak np. nato. a niektóre modele mają zakręcane dekle (nie na wkrętach) co powinno rozwiązać twój problem :)

 

 


Myślę, że bez Słońca nie byłoby zegarów...  www.mojekrajobrazy.pl

Galeria zegarkowa: zegarekonline.pl/galeria/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marketing.

Dobrze sprzedać produkt, to trzeba umieć, jak to mówią.

 

Mamy teraz modę na zegarkowe SUV-y, czyli wszelkiego rodzaju zegarki kreowane na "field watche" z czasów drugiej wojny światowej, czy tam trochę później z Korei, Wietnamu i innych egzotycznych regionów. A tu jako tarczę włożymy aluminium ze strąconego DC-3, a tu dekielek z kubła na smieci ze sztabu pana generała...

Zegarek oczywiście ze szkłem szafirowym, automatycznym masowym mechanizmem, antyreflex, wyjebostal, i... ileśtam k+ dolarsów w wersji podstawowej.

Czy ten zegarek wytrzyma wszystko to co Twój G-Shock podczas opisywanego żywota - prawdopodobnie. Ich przodkowie wytrzymywały wojnę przecież. Czy ktoś będzie go używał do takich celów? Oczywiście, że nie. Po coś przeciez są G-Shocki :D

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niezależne paski – rzecz gustu czy szczegół?

Gustu jak najbardziej, szczegół nie do końca, ale na pewno jest to kwestia ceny – dedykowane oryginały będą zawsze istotnie droższe. Na pewno zyskujemy możliwość personalizacji – co tam włożymy, czy sami wyrzeźbimy, to nasze. Ale najważniejsza sprawa jest taka – co będzie, jak tych oryginalnych pasków zabraknie? Zegarek do szafy?

 

Rozmiar rzecz gustu?

Absolutnie tak. Zasadzałem się na nowego Mudmana, ale przezornie pojechałem go obejrzeć do stacjonarnego sklepu. Przestraszyłem się – to nie dla mnie. Czy to tylko rzecz gustu? Nie do końca, to też funkcjonalność. Wysuwanie tego spod mankietu swetra, bluzy, czy kurtki może być kłopotliwe. Chyba, że nosi się to na ubraniu? Być może wtedy to ma sens.

 

Ktoś nie zrozumiał idei G?

Być może, ale chyba tylko marketingowo. Tymi opisywanymi przeze mnie „dwuprzyciskowymi elektronikami” w kolorze czarnym przywożonymi z RFN mogłeś grać w hokeja i nic im nie było. A kosztowało to ówcześnie tylko 5 dojczmarek zachodnich, czyli tyle, ile paczka papierosów w automacie. Miały tylko jedną wadę – podświetlenie jak malutka żaróweczka. Wtedy nie było nic lepszego, ale było to jednak lepsze, niż zapałka odpalana aby zobaczyć godzinę na czymkolwiek innym. Jestem bardzo mocno zaangażowany w ideę taką, że na podstawie tego taniego niemieckiego badziewia powstała „kultowa kostka” Casio, albo odwrotnie – że Niemcy potanili tą kostkę i wypuścili swoje pięciomarkowe” zegarki.

 

10 czy tam 20 atmosfer i loty kosmiczne?

Jaki przeciętny użytkownik zegarka schodzi 100 czy 200m pod wodę z Casio G lub znajduje się w warunkach, gdzie panuje takie ciśnienie? A jeżeli już, to jak często i czy tylko z G, czy jeszcze z czymś bardziej dedykowanym i profesjonalnym?

A opowieści o Casio G w kosmosie, to jak opowieści o profesjonalnych nurkach z jakimś Seiko diverem, czy innym Citizenem, czy o ruskich Amfibiach skonstruowanych dla radzieckich podwodniaków – czy oni wyłazili z tych okrętów podwodnych 200m pod powierzchnią wody, że musieli mieć takie zegarki?

 

Zakręcane dekle w Casio G?

Słuszna i zbożna idea i nie ma tutaj dyskusji. Znam wszystkie modele. Rzecz w tym, że część jest niedostępna, reszta DLA MNIE jest za droga ale mogłaby okazać się nie za droga, gdyby którykolwiek z nich podobał mi się. Ale nie podoba się.

 

Idea niezniszczalności poprzez wymianę elementów?

Jasne, toć przecież tak działa cała mechanika i elektronika świata i nazywa się to części zamienne. Ale! Zapłacisz za wymianę klocków hamulcowych w swoim samochodzie 60% ceny nowego auta, czy 80% ceny nowego auta za wymianę opon? No właśnie.

 

Adaptery do G dla niezależnych pasków?

Nie wpadłem na to, nie szukałem, nie widzę tego w moim starym Mudmanie więc szukał nie będę.

 

Ja jestem zdania, że wydanie na plastikowy w większości zegarek elektroniczny kwoty powyżej 500PLN to jest coś mało rozsądnego o ile nie zależy nam na solarze i automatycznej synchronizacji czasu oraz innych ficzerach. Inną rzeczą jest, kiedy kryterium wyboru jest własne widzimisię, czyli gust – wtedy nie istnieją żadne granice cenowe. W takim jednak wypadku przekładanie własnego widzimisię na jakieś teorie o wybitnej jakości jest zwykłym nadużyciem co najmniej.

 

Ja to doskonale znam i przerabiałem. Moja pasja to między innymi noże. Wzdychałem do kosmicznych stali, poszukiwałem, później kupowałem, też sprzedawałem, a gdy już znalazłem ten naj naj, to nieoczekiwanie okazało się, że po zachwytach leży on sobie w kuchni a outdoorowo załatwiam sprawy czymś innym – tańszym, lżejszym, równie dobrym a te wszystkie marketingowe opowieści o tych legendarnych stalach to zwykle bzdury były. To samo miałem z aparatami fotograficznymi, rowerami i paroma innymi rzeczami. Cóż, do pewnych rzeczy się dojrzewa, z pewnych spraw się wyrasta. Albo i nie.

 

Na koniec zaskoczenie będzie. Napisałem wcześniej, że mojego Mudmana G-9000 nie ściągam z ręki, z wyjątkiem wymiany baterii i okresowego czyszczenia zewnętrznego. Troszkę tu nakłamałem, gdyż istnieje kilka dni w roku, kiedy zamiast tego G zakładam ruskiego mechanika pod nazwą Amfibia 150348. Te dni są na jesień i jest to grzybobranie. Na grzybobraniu u mnie ma być luz, tradycja i wspomnienia starych czasów – kanapki w papierze, herbata w termosie, śniadanie na mchu, papierosy bez filtra i takie tam. Ten mechanik może sobie przyspieszyć czy opóźnić nawet 3 minuty na pól doby a mi to nie będzie przeszkadzało. Kupiłem sobie tego ruska bo najzwyczajniej urzekł mnie swoją urodą i takiego miał (a przynajmniej mocno podobnego) mój nieżyjący dziadek.

 

Kiedy zatem ogół społeczeństwa obwiesza się obecnie wyrafinowaną elektroniką z masą czujników i rejestratorów na zwykłe wyjście do miejskiego parku bojąc się o swoje tętno, kalorie i inne takie i dbając o statystyki wszystkiego, ja, stary dzwon, do dzikiego lasu biorę archaiczny wytwór radzieckiej myśli mechanicznej. I nic więcej nie potrzeba.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, ZenonD napisał(-a):

Troszkę tu nakłamałem, gdyż istnieje kilka dni w roku, kiedy zamiast tego G zakładam ruskiego mechanika pod nazwą Amfibia 150348. Te dni są na jesień i jest to grzybobranie. Na grzybobraniu u mnie ma być luz, tradycja i wspomnienia starych czasów – kanapki w papierze, herbata w termosie, śniadanie na mchu, papierosy bez filtra i takie tam. Ten mechanik może sobie przyspieszyć czy opóźnić nawet 3 minuty na pól doby a mi to nie będzie przeszkadzało. Kupiłem sobie tego ruska bo najzwyczajniej urzekł mnie swoją urodą i takiego miał (a przynajmniej mocno podobnego) mój nieżyjący dziadek.

 

Kiedy zatem ogół społeczeństwa obwiesza się obecnie wyrafinowaną elektroniką z masą czujników i rejestratorów na zwykłe wyjście do miejskiego parku bojąc się o swoje tętno, kalorie i inne takie i dbając o statystyki wszystkiego, ja, stary dzwon, do dzikiego lasu biorę archaiczny wytwór radzieckiej myśli mechanicznej. I nic więcej nie potrzeba.

 

 

Mam podobnie - na co dzień "niebiurowy" noszę Kommandirskiego po moim teściu. Wiem, że teraz niepolitycznie nosić ruski zegarek, ale takie były realia i tak się nosiło. Robili go ludzie dla ludzi. Ergonomii mogliby się uczyć w najlepszych firmach zegarkowych i nie, nie przecieka po 40 latach, mimo niewymienianych uszczelek :)

Do rąbania drewna też go nie zdejmuję - to nie automat, nic mu nie będzie.

 

Ale nie demonizujmy też Casio. W zwykłej, plastikowej kostce DW-5600 sam wymieniam baterie od 2013 roku, nie wymieniam uszczelki, po czym spokojnie pływam i zegarek też nie przecieka, ani nie paruje (jak to bywało czasem - nie wiem czy to czasem Mudman nie był - i podobno tłumaczono, że zegarek jest "za szczelny" ;)) i generalnie działa. Natomiast jakiejkolwiek super hiper baterii bym nie założył - nie dociągnie do długościa działania oryginalnej.

 

W Kommandirskim brakuje mi timera i podświetlenia. Bo luma to tam była chyba żeby odhaczyć check-listę przy produkcji ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Troszkę zbaczamy z tematu, ale gdyby moja Amfibia miała tryt zamiast lumy, szybką zmianę daty i klasyczny mechanizm nakręcany zamiast automatu i nadal kosztowała tyle, ile kosztuje, czyli jakieś 500PLN, to byłby to najlepszy zegarek mechaniczny - dla mnie oczywiście. A za ten patent uszczelnienia dekla, gdzie przy dokręcaniu uszczelka nie jest skręcana, to Rosjanie powinni dostać mechanicznego Nobla. I niech nikt nie mówi, że skopiowali to od kogoś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Codzienne nakręcanie szybciej niszczy uszczelkę koronki niestety. Dlatego Panerai wymyślił jakiś hiper-specjalny patent z zaciskiem wielkości czołgu.

Trytowe wskazówki można kupić i wstawić. To i tak żaden oryginał warty zachowania nie jest.

U mnie nie zmienię - trzymam model zgodny z oryginałem. Ale to nie znaczy, że mam nie używać zgodnie z przeznaczeniem :)

 

Wracając do tematu - G-Shock jako model miał dobre założenie: wytrzymała koperta, dobrze izolowany mechanizm, długi czas działania na baterii i zewnętrzne okrycie łatwe do zmiany w przypadku uszkodzenia. Potem było jeszcze lepiej, gdy stalowe koperty zastąpiła koperta z kompozytu - lżejsza i bardziej wytrzymała podczas upadków. Koncepcja wymiennego bezela troszkę się przeterminowała z czasem. Patrząc na Garminy Instinct, których koperta nie niszczy się praktycznie w ogóle (coś tam kombinują z dodawaniem włókna szklanego, czy coś), nie ma to już chyba sensu. W ogóle pod względem funkcjonalności, to ten plastikowy Garmin zjada G-Shocki na śniadanie, i to bez popitki. Reszta to emocje.

W pełni stalowe G-Shocki to imo czysty marketing. Ale dopóki mają nabywców - znaczy firma działa dobrze.

Sam jako artysta amator długo wzdychałem za stalową kostką w wydaniu Eric Haze. Ale 3500 PLN podstawowej ceny skutecznie trzymało mnie z daleka od zakupu. Potem cena spadła do 2300, ale za późno, bo mi już przeszło ;)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie adventure, chyba rozmawiamy tutaj o zupełnie innej idei. Zegarek to zegarek, a coś wymagające częstego ładowania przez kabel, to już nie jest zegarek. Ludzie dążyli do opracowania niemalże bezobsługowego zegarka i tak powstały najpierw mechaniczne automaty a później zegarki ładowane solarnie.

 

Co do koperty, to trzeba zrozumieć pewną rzecz. Koperty z tworzyw sztucznych to jest ślepa uliczka w kwestii trwałości.

 

Tworzywa sztuczne, to jest akurat moja branża, a konkretnie chemia. Statystyczna większość nie ma pojęcia, co to jest tworzywo sztuczne i później łykają bzdury o jakichś mikroplastikach rozkładających się tysiące lat albo niezniszczalnych „karbonowych kompozytach”. A sprawa jest prosta – każde tworzywo sztuczne – od woreczka śniadaniowego po skomplikowany hełm strażacki – to jest mieszanina organicznych związków chemicznych, nieorganicznych związków chemicznych i minerałów. W takim czymś nadal zachodzą różne przemiany chemiczne – to po prostu się „rozkłada”. Jak szybko, to zależy jak wytwórca to skomponował.

 

Stal też „gnije” – korozja powierzchniowa, korozja międzykrystaliczna. Ale stal tzw. nierdzewna już znacznie mniej (w specyficznych warunkach), albo wcale.

 

Można też spojrzeć filozoficznie-biznesowo na wyroby wytwarzane w ostatnich kilkudziesięciu latach – kiedyś głównym czynnikiem cenotwórczym wyrobu była elektronika, dzisiaj elektronika jest tania jak barszcz (zegarek, wyświetlacz, odtwarzacz muzyki, czy radio możesz mieć w byle jakim breloczku), a głównym czynnikiem cenotwórczym są materiały – miedź, stal, aluminim, magnez, cynk, lit. Spróbuj kupić telewizor ze stalowym szkieletem i zobacz ile on kosztuje w porównaniu do takiego całego „plastikowego”. Albo oceń, jaki procent ceny urządzenia elektrycznego (wkrętarka, piła do żywopłotu, itp.) stanowi cena baterii.

 

Jakieś trzydzieści pięć lat wstecz takie coś jak magnetowid marki Sanyo kosztował astronomiczną sumę 300USD, czyli taką, za którą mogłeś opłacić czynsz mieszkaniowy na kilka lat z góry, dzisiaj zaawansowany odtwarzacz DVD kosztuje poniżej 10% ceny porządnego markowego roweru, w którym elektroniki nie ma żadnej a za cenę tego odtwarzacza nie opłacisz miesięcznego czynszu kawalerki w jakimś pierdziszewie.

 

A na koniec prosta historia – pooperuj swoim plastikowym zegarkiem (często) przy ognisku albo przy pracach spawalniczych albo przy pracach z podczerwienią albo przy pracach w wysokiej temperaturze. Raz dwa się Tobie wyjaśni.

 

 

I jeszcze jedno – są ludzie (między innymi ja), którzy lubią czuć ciężar zegarka na nadgarstku. Taki mój Mudman to jest 56g, ale kiedyś przez chwilę miałem Orange Monstera i jego prawie 250g to było coś! To tak o gustach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Częściowo zgadzam się z opinią @ZenonD, ponieważ sam uległem „legendarnej” opinii o serii G-shock, podczas poszukiwań zegarka do pracy. Miał to być heavy beater, zegarek pancerny, na najgorsze warunki. Wybór również padł na g9000 Mudman.
 

Zegarek po 4 miesiącach intensywnego użytkowania „zaszedł mgłą”. Został odesłany do oficjalnego dystrybutora, który wymienił uszczelkę i zrobił test ciśnieniowy. Początkowo myślałem że może rzeczywiście felerny egzemplarz, jednak pomimo serwisu (który trwał ponad miesiąc), zegarek rozszczelnił się po kilku wizytach na basenie w 8 miesiącu użytkowania.
Zegarek ponownie w ramach gwarancji został skierowany do serwisu, ponownie została wymieniona uszczelka i test ciśnieniowy. Sama jakość serwisu była niedostateczna - zegarek wrócił że zniszczonymi łbami wkrętów, co wynikało albo z braku umiejętności serwisanta, albo złego doboru narzędzi. 
 

Po 11 miesiącach użytkowania zegarka znowu doszło do zamglenia, pod szkiełkiem było widać krople wody.

Zegarek po raz trzeci został odesłany do serwisu, który wymienił kopertę oraz uszczelki i dokonał testu szczelności. 
 

Niemniej jednak, zegarek noszony w warunkach wysokiej wilgotności i zmiennych temperatur potrafi się chwilowo zamglić, co dystrybutor na rynek polski opisuje w postanowieniach gwarancji za „normalne”. 
 

Za zegarek zapłaciłem w 2021 roku 387 PLN. Przez 18 miesięcy posiadania zegarka, spędził on prawie 4 miesiące w serwisie. Wszystkie serwisy oraz części zostały pokryte przez gwarancję, jednak za każdym razem dostawałem rachunki za wykorzystane części. Koszt uszczelek i baterii to ok 40 PLN, jednak koszt koperty wynosił ok 450 PLN, co przekracza koszt samego zegarka. 
 

Bezel oraz pasek posiadają otarcia, ale w mojej opinii nie wymagają jeszcze wymiany - koszt zestawu bezel + pasek to 185 PLN. Jeśli pasek pęknie, nie widzę sensu aż takiej inwestycji i prawdopodobnie zegarek pójdzie do śmietnika.  

 

Nie demonizowałbym całej serii G-Shock, modeli jest sporo i można spróbować czegoś innego. Myślę że sam model g9000 jest loterią, co widać na zagranicznych forach - jedni zachwalają bezproblemowość, inni klną na brak szczelności. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 11.08.2024 o 09:25, Sekcja_Eksploatacyjna napisał(-a):

Niemniej jednak, zegarek noszony w warunkach wysokiej wilgotności i zmiennych temperatur potrafi się chwilowo zamglić, co dystrybutor na rynek polski opisuje w postanowieniach gwarancji za „normalne”. 

Nie, to nie jest normalne i żaden gówno zapis w gwarancji polskiego dystrybutora tego nie zmienia. Albo zegarek pochodzi z odrzutu produkcyjnego i ktoś na Tobie zarobił albo fabrycznie wadliwa sztuka która jest nieszczelna.

Jeżeli nic w zegarku nie było grzebane to w fabryce one są składane w sterylnych warunkach bez wigoci zamknietej w kopercie. 

Nic nie ma prawa parować - jeżeli paruje to znaczy, że np na basenie skacząc do wody ciśnienie wepchnęło ją do koperty. 

 

Jak zegarek wrócił po serwisach zajechany to znaczy, że jakiś lokalny bohater serwisował go nieumiejętnie i od tego momentu każdy kolejny serwis to równia pochyła.

Zajechane gwinty to i wymiana uszczelki musiała być skopana. Ja bym go zwracał z rękojmi i zwrot kasy albo nowa sztuka. 

G shocki są fajne ale obawiam się, że tu dałeś się "zbyć” sprzedawcy/dystrybutorowi. Żadne "tak ma być", "to cecha produktu", "lekkie zaparowanie jest dopuszczalne".

Odsyłać/oddawać felerne sztuki do skutku aż się polscy janusze oduczą wciskać paździeż nieświadomym klientom.

 

 

 

 

Edytowane przez Funky_Koval

quartz bandit

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie jest to odosobniony przypadek. Tak jak bardzo lubie i cenię sobie te zegarki i nabrałem wielkiego szacunku dla nich przez ostatnie lata rozbierając, składając, odnawiając aby nie przepadły, jednak zdarzają się wpadki - pytanie tylko czy to z powodu właśnie wadliwego produktu którego potem serwis nie chce przyznać i wymienić czy z powodu grzebania kogoś 🤔

Sam osobiście miałem taką sytuację z GG-1000-1a3 i aktualnie z GG-1000-1a8. Oba w niskich temperaturach po wyjściu z domu na dwór momentalnie parują na środku szybki. I nie było to w jednym czy dwóch. Kupowałem raz pasek i bezel od gościa i powiedział, że ma to samo. Zegarek był kilka razy w serwisie i nic. Zmiana uszczelek, zmiana dekla, smarowanie uszczelki i dalej to samo 😐

Mój sąsiad miał to samo z GG-B100, oddał do serwisu, sprawili, trzymali długo, odesłali i nic - zero zmiany - to samo z parowaniem na środku. Zwrócił ponownie, znowu parę tygodni i nic. Ale co gorsze tutaj, rozładował mu się i ze względu na to, że wie o mojej chorobie G-Shockowej dał mi zegarek na wymianę baterii - bo juz po gwarancjach. W trakcie rozbierania zegarka okazało się, że wkręty są prawie, że na okrągło wyjechane, brak jest metalowych pinów paska, elementy paska są tak powyciągane jak by ktoś się z nim szarpał. Zrobiłem fotki i wysłałem sąsiadowi to przybiegł jak poparzony w minutę do mnie z wielkimi oczami. Powiedział, że nikt po za serwisem się tego nie dotykał i zaniemówił 🤐

IMG20240724102555.jpg

Nie mam niestety zdjęcia ze środka - to byście mieli dobre kino jak elementy były powykrzywiane. Przyciski praktycznie zablokowane z powodu brudu - nie można było zaoferować dla właściciela czyszczenie ? Tak proaktywnie aby jakoś podreperować sytuację? One ledwo chodziły ...

Niestety teraz to się nic nie udowodni, ale mnie to tylko przekonało do moich własnych przpadków, że na serwis w PL nie mam co liczyć. Szkoda, bo wydaje się, że grupę miłośników mamy sporą w Państwie 😕

Co do zegarków, ja to chyba w skrócie mogę powiedzieć - uważam, że cena dla niektórych modeli jest mocno za wysoka, dla niektórych w punkt. Prawda jest taka, że często płacimy za dużo względem tego co otrzymujemy, Wiemy jednak wszyscy, że bez trudu możemy znaleźć zegarki z ceną w punkt i to w dodatku z takim wyposażeniem w cenie, że dodając odporność i możliwość zregenerowania możemy i powinniśmy być zadowoleni. Oczywiście prawda tutaj także przychodzi odnośnie nie tylko ceny zegarka ale ceny części które stają się ostatnio kosmiczne, co szkoda bo wiele z nich zamiast zostać odnowniona, trafi do szuflady albo do totalnego zajechania i finalnie śmietnik - a gdyby części były tańsze, na pewno można by go kolejne lata używać ... Oczywiście to u nas jest pewnie tak bolesne w przeliczeniu na pensje. Jak sprawdzam czasem ceny części w US i porównam sobie to do ich zarobków to mocno się śmieję, przez chwile ;) 

Edytowane przez G-szok

Instagram: @dailygshocker

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy poczytać o wątpliwej jakości serwisie Zibi choćby tylko na tym forum, to przestaniecie się dziwić że dostajecie po serwisie takie "buble" 😞

Całe szczęście nigdy nie natknąłem się na zegarek gdzie paruje szkiełko (żadnej marki, nie tylko Casio), ale z tego co piszecie to chyba mam szczęście, także odpukać w niemalowane 😛

Co do cen... No Cóż, wszystkie marki zegarkowe w ostatnim czasie odjeżdżają z cenami, to i Casio tu w niczym nie odbiega 😞 Jak tak przeglądam różne tematy to mam wrażenie że prym w drożyźnie wiedzie Seiko zwłaszcza że gigantyczny wzrost cen zbiegł się z potwornym spadkiem jakości, co boli podwójnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak pisałem "lokalny bohater". Często w serwisach pracuja nieprzeszkoleni do pracy z zegarkiem kowale niestety. Mi kiedyś lokalny zegarmistrz niby "najlepszy" tak skracał nową bransę w zegarku ze wygladała jak po przeciągnieciu po płycie chodnikowej.

Edytowane przez Funky_Koval

quartz bandit

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Serwis to swego rodzaju loteria, nie tylko marki Casio G-Shock i nie tylko w Polsce. Też mam podobne doświadczenia, niestety (zob. mój niedawny temat pt. "Co pana irytuje?"). Jeśli niepojętym zrządzeniem losu nasz zegarek trafi do niepiśmiennego szympansa o czterech lewych łapach, zamiast do prawdziwego serwisanta, to taki eksperyment ewolucyjny najczęściej kończy się źle. Wrzucanie wszystkich pracowników serwisowych do jednego worka byłoby niesprawiedliwym uogólnieniem, jest mnóstwo ludzi którzy wykonują swoją pracę dobrze lub bardzo dobrze, ale psychologicznie działa to tak, że jednego brakoroba pamięta się dłużej, niż dziesięciu zegarmistrzów wysokiej klasy. Przy okazji takich rozmów zawsze przypomina mi się historia właściciela zegarka A. Lange & Söhne, przeczytana na jakimś forum. Gość kupił model Zeitwerk i zgłosił się do lokalnego AD z drobnym problemem, oczywiście na gwarancji. Centralny serwis ALS, do którego trafił zegarek, odmówił uznania gwarancji z powodu uszkodzeń spowodowanych wcześniejszym otwarciem zegarka przez jakiegoś amatora. Właściciel wiedział, że nie podejmował prób otwierania zegarka przed dokonaniem zwrotu do sprzedawcy, ale przeszedł długą drogę zanim udało mu się ustalić, że uszkodzenia powstały na zapleczu autoryzowanego dealera. Ktoś z obsługi rzeczywiście zdjął dekiel przed wysłaniem zegarka do centrali, potem nie potrafił prawidłowo go zamknąć i tak powstał problem. Tak bywa. Trzeba starannie wybierac serwis na podstawie wielu opinii i dodatkowo robić zdjęcia na każdym etapie.


- ireo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, Funky_Koval napisał(-a):

Nie, to nie jest normalne i żaden gówno zapis w gwarancji polskiego dystrybutora tego nie zmienia. Albo zegarek pochodzi z odrzutu produkcyjnego i ktoś na Tobie zarobił albo fabrycznie wadliwa sztuka która jest nieszczelna.

Jeżeli nic w zegarku nie było grzebane to w fabryce one są składane w sterylnych warunkach bez wigoci zamknietej w kopercie. 

Nic nie ma prawa parować - jeżeli paruje to znaczy, że np na basenie skacząc do wody ciśnienie wepchnęło ją do koperty. 

 

Jak zegarek wrócił po serwisach zajechany to znaczy, że jakiś lokalny bohater serwisował go nieumiejętnie i od tego momentu każdy kolejny serwis to równia pochyła.

Zajechane gwinty to i wymiana uszczelki musiała być skopana. Ja bym go zwracał z rękojmi i zwrot kasy albo nowa sztuka. 

G shocki są fajne ale obawiam się, że tu dałeś się "zbyć” sprzedawcy/dystrybutorowi. Żadne "tak ma być", "to cecha produktu", "lekkie zaparowanie jest dopuszczalne".

Odsyłać/oddawać felerne sztuki do skutku aż się polscy janusze oduczą wciskać paździeż nieświadomym klientom.

 

 

 

 

Gdyby wszystko działało tak ja powinno nawet w 30%, to nie było by problemów na świecie.
 

Miałem nikły wpływ na sztukę jaka mi się trafiła, poszedłem do sklepu i wyszedłem z zegarkiem który był ok. Jak pisałem wcześniej problemy wynikły po kilku miesiącach. Z tą sterylnością w fabryce to też bym sobie nie dał ręki obciąć😉.
 

Miejsce w którym kupiłem zegarek akurat zachowało się bardzo profesjonalnie. Zostałem poinformowany jak wygląda cała procedura gwarancji, że jeśli chodzi o ZIBI to nie pierwsza taka akcja, i że pobyt zegarka w „oficjalnym” serwisie będzie się dłużył. 
 

Z tym skokiem do basenu to mnie rozbroiłeś. Mudman ma takie samo wr jak Frogman. Rozumiem jak byśmy rozmawiali o Perfekcie z wr 30, ale jak możesz tak szkalować „LEGENDĘ”?
 

Chyba nie pojąłeś idei G 😆😆😆

 

Co do samego serwisu, (z tego co wiem, niech mnie ktoś poprawi) w naprawie gwarancyjnej nie masz wpływu na to, do którego serwisu trafi zegarek. Jest odsyłany do ZIBIego, a ten kręci maszyną losującą. Jedynie można zrobić czarna listę numerów serwisów tu na forum i modlić się żeby twój G-Shock tam nie trafił. 
 

Absolutnie do nikogo nie mam żalu, trafił mi się bubel - choć Google wypluwa dziwnie dużo wyników po wpisaniu „G9000 fogged” 😉

 

Kolejnych prób napraw nie będzie, bo cenię sobie swój czas, nie mam chęci go marnować na reanimację i nadzieję że tym razem się uda.
 

Nie obrażam się również na G-Shocki, między serwisami Mudmana wpadło DW5600, jednak odpadło z powodów ergonomicznych. Teraz jeden retro G czeka na unboxing, a CasiOak który był dla mnie paskudny, w transparentnej wersji z czarną tarcza przyspiesza u mnie bicie serca.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Small update. 
 

Dziś mój Mudman umarł i nie żyje. 
Mimo braku precyzji zegarmistrzowskiej postanowiłem mu zrobić sekcje zwłok, ponieważ temat parowania mimo napraw serwisowych nie dawał mi spać. 
 

Zegarek po otwarciu wydawał się suchy, uszczelka dekla była nadal miękka, choć po otwarciu wydawała się trochę za mała, bo średnio pasowała do koperty. Jednak gdyby ona była przyczyną, to zegarek nabrałby wody zaraz przy pierwszym pływaniu. 
 

Uważam, że problemem lekkiego zamglenia, były dwie gąbki stabilizujące ekran. Myślę, że podczas pierwszego rozszczelnienia nabrały wilgoci, którą oddawały przy zmianach temperatur, a wątpię żeby któryś z serwisantów wymienił owe gąbki🤔

IMG_5119.jpeg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odkopuję. Również nie zdejmuję zegarka z ręki, bezobsługowość to konieczny wymóg dla mojego zegarka. I punktualność - ma pokazywać aktualny czas, a ja nie mam się zastanawiać czy jest minuta do czy minuta po. W tańszych Casio pękały mi paski, ale byłem z nich zadowolony. W-59, jakiś z serii HD dobrze się sprawdzały. Kilka lat temu kupiłem GW-7900 i ten całkowicie spełnia moje wymagania. Jest dokładny, ma dobre podświetlenie, minusem jest jego wysokość. Sprawdził się w pracy na budowie w dosyć zimnym kraju, w warunkach surowej zimy (jak na ten kraj). Sprawdził się - nic się nie popsuło, pęknięty pasek wytrzymał, mogłem kontrolować czas pracy, co w przypadku sprawdzania go na telefonie komórkowym było by problematyczne. Tak, już odsłonięcie przegubu z zegarkiem nie należało do przyjemnych. Nie wiem czy inne zegarki by się sprawdziły, nie muszę się nad tym zastanawiać. Poziom baterii „M” wystarczył na całą zimę. Nie było jak wystawić zegarka na słońce.  Ten egzemplarz ma mój szacunek. A, fazy Księżyca lubię, bo od zawsze fascynuje mnie „cygańskie słońce”, a spędziłem setki nocy w pracy świeżym powietrzu. ;)

Edytowane przez michalc13

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.