Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Rekomendowane odpowiedzi

image.png.20f91ad74c7fe6dbe242177ee3d1c39b.png

 

Jest taka seria internetowych filmików o motoryzacji pod tytułem „Pertyn Ględzi”. Zainspirowany produkcjami pana Macieja Pertyńskiego stwierdziłem, że też mógłbym wyprodukować moją własną porcję ględzenia, tyle że o zegarkach. Jest parę popularnych kanałów zegarkowych, które dostarczają publiczności odpowiedniej dawki gadaniny o niczym nawet co tydzień, ale czy to nie za mało? Ględzenia wszak nigdy dosyć, nikt od tego nie umarł i zawsze można bezpiecznie zwiększyć dawkę. Więc zwiększam, zapowiadając z góry że będą dygresje, niektóre niezrozumiałe.

 

Już na początku zapomniałem o czym chciałem napisać. Aha, o ewolucji hobby zegarkowego. Nie wiem nawet jak to się po polsku prawidłowo nazywa. Kiedy wiele lat temu zakładaliśmy Stowarzyszenie MZiZ, było trochę dyskusji jak by tu oficjalnie nazwać to dziwne hobby lub zamiłowanie. Stanęło na stowarzyszeniu i klubie „miłośników” zegarów i zegarków. Wyszło ładnie ale trochę ze staropolska, niczym „daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”. Równie dobrze moglibyśmy się nazwać klubem „entuzjastów mierzenia upływu czasu” albo „zwolenników noszenia dziwnych przedmiotów na nadgarstkach”. To drugie wykluczyłoby fanów zegarków kieszonkowych i zegarów szafkowych, ale za to potencjalnie otworzyłoby drzwi posiadaczom i posiadaczkom wszelkiego rodzaju „smartłoczy” i zwykłych bransoletek, a nawet kolorowej włóczki noszonej „od uroku”, więc może ilościowo wyszłoby korzystnie. Inkluzywnie.

 

Zaczyna się zwykle od jednego konkretnego zegarka, zapamiętanego w jakimś momencie wczesnego życia i trwale skojarzonego z ważną sytuacją lub osobą. Dla mnie takim zegarkiem była naręczna Omega mojego dziadka, z sektorową srebrnoszarą tarczą i małą sekundą na szóstej. Zegarek miał pierwotnie kopertę ze srebra. W ciężkich, powojennych latach koperta została sprzedana i zastąpiona aluminiową, na stałych teleskopach.

 

Historia tego pięknego przedmiotu toczyła się wraz z losami naszej rodziny w czasach wojny i okupacji, obejmując tragiczną śmierć dwóch braci mojego dziadka w niemieckich więzieniach i obozach koncentracyjnych, a potem powojenne prześladowania przez komunistów, wprowadzających w Polsce „ustrój powszechnej szczęśliwości”. W kioskach nie było wtedy zachodniej prasy ale można było kupić ilustrowany magazyn propagandowy „Kraj Rad”, wydawany na luksusowym papierze przez warszawski oddział sowieckiej Agencji Prasowej „Nowosti”. Ludzie ironicznie przekręcali tytuł na „Raj Krat”. Kiedy byłem małym chłopcem, jak w piosence Tadeusza Nalepy, dziadkowa Omega wciąż była na chodzie. Później, w nieszczęśliwym momencie, zegarek zaliczył upadek na podłogę i znieruchomiał. Został skazany na nienaprawialność z powodu braku dostępu do dobrego zegarmistrza i oryginalnych części.

 

Na rynku zegarków, o ile można to nazwać „rynkiem”, również dominowały wyroby sowieckie. Niechęć do nich zachowałem do dziś, chociaż moim pierwszym własnym zegarkiem był dress watch tamtych czasów czyli pozłacany Poljot (o którym wspomniałem w wątku „subiektywny alfabet zegarkowy”). A pierwszym, który sam sobie kupiłem, był - również sowiecki - Łucz w ośmiokątnej, stalowej kopercie. Wyglądał „prawie” jak zegarki szwajcarskie, co nie dziwi, zważywszy że Sowieci nie krępowali się respektowaniem patentów ani praw autorskich i masowo kopiowali co tylko im się podobało.

 

Mój wujek odpalał „Klubowe” radziecką kopią zapalniczki Ronson i golił się radziecką maszynką elektryczną, do złudzenia podobną do amerykańskiego Remingtona tylko trochę głośniejszą. Ja oprócz zegarka miałem jeszcze dalmierzowy aparat fotograficzny Zorki 4K, ruską kopię słynnej niemieckiej Leiki (powiedzmy, że była to ekstremalnie toporna wersja aparatu Leica III). Dobry zachodni zegarek można było kupić w Peweksie za dolary (których oficjalnie nie wolno było posiadać; również posiadanie konta dewizowego w zachodnim banku było przestępstwem) albo w komisie, gdzie trafiały przedmioty z prywatnych zasobów albo z przemytu.

 

Przed sklepami „Pewex” wystawali „cinkciarze”, którzy skupowali i sprzedawali zachodnią walutę po czarnorynkowym kursie. Nosili ówczesne symbole statusu materialnego czyli dżinsowe albo skórzane kurtki i pozłacane zegarki, np. marki Orient, zwłaszcza ulubiony model zwany „patelnią”, duży i płaski. W powieści Janusza Głowackiego „Z Głowy” występuje niejaki Tadek Długie Ręce, przemytnik zegarków. Tadek chytrze starał się mijać stanowiska odprawy celnej lekkim krokiem i z wytrenowaną swobodą, niosąc w każdej ręce walizkę pełną zegarków w taki sposób, żeby walizki wyglądały na lekkie.

 

W tych warunkach każda rzecz pochodząca z „wolnego świata” automatycznie stawała się przedmiotem pożądania. Samochód, zegarek, zapalniczka, buty, para oryginalnych dżinsów. Ważne było żeby zegarek nie był „ruski”. Nie wiem czy pamiętacie scenę z filmu „Biały” Kieślowskiego, w której fryzjer Karol Karol (Zbigniew Zamachowski) wraca do Polski, ukryty w ogromnej walizce (znowu motyw walizki i zegarka). Na lotnisku Okęcie walizkę kradnie gang bagażowych, którzy na podwarszawskim wysypisku śmieci otwierają bagaż i wyciągają z niego fryzjera, poszukując przy nim cennych rzeczy, które mogliby ukraść. Złodziei doprowadza do ostatecznego szału że zegarek, który nosi Zamachowski, jest „ruski” czyli bezwartościowy.


- ireo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewolucja będzie. To chwilę trwa.  :D


W dniu 22.12.2014 o 11:43, Cezar. napisał:

... mądrzy zrozumieją, a reszcie nie wytłumaczysz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Był kiedyś taki wątek, w którym można było ględzić. Nazywał się "Nie jest OK". Tam ewolucja poszła w kierunku gównoburzy i w końcu się zmarło tamtemu wątkowi.

 

Edytowane przez Mirosuaw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czar PRL-u nadal trwa...


To jest moje zdanie i ja je całkowicie popieram.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

II


Film Kieślowskiego „Biały” z cyklu „Trzy kolory” ukazał się w połowie lat ’90. Wkrótce kupię sobie Tissota PR 50 w pozłacanej kopercie, dla mnie wówczas szczyt luksusu. Zegarek kupiłem w sklepie „Jubiler”, bo wtedy wszystko kupowało się w sklepach stacjonarnych i osobiście, wyjątkowo metodą wysyłkową. Nie przez internet, bo go jeszcze nie było. Tzn. powstawał w międzyczasie gdzieś na drugim końcu świata, w Kalifornii albo na amerykańskich uniwersytetach, ale nie w Polsce. Nie było też telefonów komórkowych. Pierwsze, które się pojawiły, nie obsługiwały internetu tylko zwykłe połączenia głosowe, później również wiadomości SMS. Za pomocą takiego telefonu nic nie dało się kupić, chyba że dzwoniąc pod numer podany w ogłoszeniu w gazecie. Nieliczni posiadacze komputerów korzystali z nich w warunkach niemal zupełnego odcięcia od świata zewnętrznego ponieważ, jak wspomniałem, nie było internetu. Serio. Programy komputerowe, np. jakieś proste gry, nagrywało się na kasety magnetofonowe od kolegów albo z radia, które czasem nadawało je w „audycjach dla młodzieży” w formie dźwiękowej, jako ciąg pisków i skrzeków. Nie jestem pewien czy ten opis coś da, bo młodsi czytelnicy raczej nie zdołają sobie tego wyobrazić. 


Wkrótce zgubię mojego Tissota na lotnisku w Wiedniu podczas jednej z moich pierwszych podróży na Zachód, ale jeszcze o tym nie wiem i zachwycam się nową technologią PVD, która umożliwia pokrycie stali warstewką złota w taki sposób, że złoto nie wyciera się pod wpływem normalnego użytkowania. Miałem też kwarcowego Timexa z wyświetlaczem na ciekłych kryształach czyli LCD. Na taki zegarek mówiło się „elektroniczny”. Wyrażenie „zegarek kwarcowy” również było znane i używane, początkowo jako synonim zegarka z wyświetlaczem. Kwarcowe zegarki z konwencjonalnymi wskazówkami należały wtedy do rzadkości. Były też próby symulowania wyglądu i ruchu wskazówek na ekraniku wyświetlacza. Pomysł niespecjalnie się przyjął, wyglądało to średnio. Ale nawet jeśli „kwarc” miał prawdziwe wskazówki, to czasem towarzyszyło im dodatkowe okienko z małym wyświetlaczem LCD żeby pokazać, że zegarek nie jest jakimś tam przestarzałym mechanizmem napędzanym sprężyną, tylko szczytem współczesnej techniki zasilanym bateryjką. Nazywało się to "analog-digital” albo „dual display”. Takie zegarki z lat ’70-’90 raczej nie cieszą się uznaniem kolekcjonerów ale bynajmniej nie umarły, bo przecież na tej właśnie zasadzie wciąż opiera się wiele G-Shocków i innych zegarków znacznie droższych marek, np. Breitlingi serii Professional.


Do G-Shocków jeszcze dojdziemy, tymczasem urońmy łzę nad losem Timexa, który zakończył swój zegarkowy żywot wskutek jednej podróży. Na początku lat ’90 zabrałem ten zegarek na pokład samolotu linii British Airways i po raz pierwszy w życiu poleciałem do Londynu. W tym celu musiałem najpierw wystąpić o wizę i odstać wiele godzin w kolejce do ambasady brytyjskiej przy ul. Wawelskiej w Warszawie. Wcześnie rano ustawiłem się w tłumie oczekujących i udało mi się dostać do wnętrza ambasady jeszcze tego samego dnia przed zamknięciem okienek, więc poczułem się prawdziwym szczęściarzem. W Londynie usiłowałem związać koniec z końcem podejmując zajęcie ulicznego sprzedawcy, ale większość zarobionych pieniędzy wydawałem na komunikację i koncerty. Jeśli spotykałem ludzi noszących dobre zegarki, skupiałem się raczej na treści rozmowy i radzeniu sobie z angielskim. W ówczesnej Polsce kontakt z cudzoziemcem był rzadkością, dopiero za granicą można było sprawdzić praktyczną znajomość języka „w warunkach bojowych”. Na początku byłem zdziwiony, bo wprawdzie wszyscy doskonale mnie rozumieli ale w drugą stronę już nie za bardzo to działało. Musiałem się naprawdę spinać, żeby rozumieć ludzi mówiących z różnorodnymi akcentami. W klubie jazzowym Ronniego Scotta w Soho okazało się, że właściciel właśnie ma urodziny i stawia szampana wszystkim obecnym gościom. Pomyślałem, że nie byłoby elegancko nie złożyć życzeń gospodarzowi, więc przeciskałem się przez tłum aż udało mi się dotrzeć do Ronniego Scotta. „A, z Polski jesteś?” – zapytał – „pozdrów ode mnie Zbigniewa Namysłowskiego”. Obiecałem wtedy, że przekażę te pozdrowienia ale nie zdążyłem. 30 lat później byłem blisko, wybierałem się na koncert z postanowieniem wejścia za kulisy i odszukania najsławniejszego polskiego saksofonisty. Okazało się, że nie zagra, odwołał swój udział. Zmarł w lutym 2022 r. Powinienem wcześniej zabrać się za pozdrowienia z Londynu ale myślałem, że będzie żył wiecznie. Każdy tak myślał. A w Timexie, kiedyś wzbudzającym podziw moich kolegów z liceum, wyświetlacz rozlał się w czarne plamy jeszcze przed lądowaniem na Heathrow.
 


- ireo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

  • Podobna zawartość

    • Przez Z_bych
      Zegarek męski Orient Bambino automatyczny FAC00009N0 używany gwarancja
      Cena 799 zł + koszt wysyłki
      Stan ostrożnie 8/10
       
      Cała linia Orientów, nazwana przez użytkowników "Bambino" to zegarki z automatycznym naciągiem sprężyny, charakteryzujące się lekko eleganckim wyglądem, ale nie tracące nic z zegarka uniwersalnego, pasującego praktycznie do każdego stroju i każdych okoliczności z wyjątkiem może wycieczek w góry czy pływania.
      Japońska marka Orient jest znana od wielu już lat jako producent ciekawych i przede wszystkim niezawodnych zegarków. Podobnie jest z Bambino FAC0000N0. Ten model utrzymany jest w lekko wintydżowym stylu, z tarczą w kolorze ecru, rzymskimi indeksami, niebieskimi wskazówkami i wypukłym szkłem mineralnym.
      Zegarek jest używany, ale nosi tylko niewielkie, normalne tego ślady. Mechanicznie zegarek jest w doskonałym stanie, na równym, adnym chodzie.
      Specyfikacja:
      Marka : Orient Model : FAC00009N0 Rodzaj : Męski Mechanizm : Automatyczny, Rezerwa chodu: 40h, Orient F6724, Liczba kamieni: 22 Materiał koperty : Stal szlachetna 316L Szerokość koperty : 40.00mm Grubość koperty : 12.00mm Kolor tarczy : Beżowy Szkiełko : Mineralne Typ paska : Pasek skórzany Kolor paska : Brązowy Wodoszczelność : 3 ATM = 3 Bar = 30M  
       










    • Przez ladek22
      Cześć, robiłem porządki i mam na wydanie sporo przedmiotów z epoki PRL i nowszych. Oddam za darmo! Chciałbym się pozbyć tego wszystkiego. Zbierasz starocie, podoba Ci się coś, albo potrzebujesz czegoś co jest w katalogu przedmiotów, napisz do mnie wiadomość prywatną.
       
      Pod linkiem znajdziesz katalog przedmiotów  https://chomikuj.pl/p.ladek22/PRL
      lub możesz kupić poprzez Allegro  https://allegrolokalnie.pl/uzytkownik/Client%3A24569305
       
      Sugeruję zrobić sortowanie według nazwy, bo inaczej wszystkie przedmioty będą pomieszane i poplątane.
       
      Wyślę do Ciebie dany przedmiot Pocztą Polską albo paczkomatem na Twój koszt.
       
      Większe przedmioty jak pralka czy wirówka raczej byłby odbiór osobisty, Wielkopolska powiat słupecki.
       
       
       
       
        

       
       
       
       
       
    • Przez Kordal
      Cześć, kilka lat temu dostałem taki o to zegarek. Dopiero teraz jednak zainteresowałem się noszeniem zegarka i odpakowałem dawny podarunek. Niestety ciężko mi znaleźć konkretne informacje na jego temat. Na pasku napisane POLJOT a w internecie Sturmanskie Gagarin. Wiem, że jest związany z pierwszym kosmonautą na orbicie oraz, że ma numer seryjny 356/999. Może ktoś będzie wiedział coś więcej na temat tego zegarka. Jestem bardzo ciekawy jaka historia się za nim kryje. Z góry dziękuję za pomoc.





    • Przez Z_bych
      Orient King Diver – 42 mm. Automatyczny męski zegarek - kompresor. RARYTAS
      Cena 1400 zł + koszt wybranej wysyłki Stan 7/10   Piękny, klasyczny diver we współczesnym rozmiarze 42 mm, z podwójnym okienkiem daty i wewnętrznym, obracanym w dwie strony, drugą koronką. Dodatkowo pusher na godzinie „2” do szybkiej zmiany dnia miesiąca. Super klasyk, raczej dla osób, które wiedzą, czym jest ten model Orienta, ale zegarek jest bardzo ładny, wyjątkowo wygodny, więc będzie cieszył każdego fana zegarków. Można się przyglądać i przyglądać detalom, podziwiać jakość wykonania, funkcjonalność ale i elegancję. Zegarek jest w bardzo dobrym stanie wizualnym, szkło jest czyste, stalowa koperta ma tylko nieznaczne ślady używania. Mechanicznie zegarek jest w nienagannym stanie – wszystkie funkcje działają prawidłowo, mechanizm jest na równym, ładnym, punktualnym chodzie. Zegarek jest po pełnym serwisie, z roczną gwarancją. Dane techniczne: Mechanizm: automatyczny, 21 kamieni, cal. 1942, shock-protection Koperta: stalowa, 42 mm bez koronki Dekiel stalowy, zakręcany, pełny, grawerowany Koronki stalowe, logowane Wskazania: godziny, minuty, sekundy, data – dzień miesiąca i tygodnia Lumowane wskazówki i nakładane indeksy Obrotowy bezel wewnętrzny Uszy: 22 mm Nowy, solidny, gumowy (nie siliconowy) pasek z tabelą dekompresyjną, drugi, oryginalny kauczukowy pasek Orienta w komplecie.  
       












    • Przez SLAWEK 01
      Cześć Wszystim 😉
      Postanowiłem założyć nowy temat, jak do tej pory nie trafiłem na forum nic o podobnej tematyce, jeśli coś podobnego jest już to proszę o usunięcie, a jeśli nie to zapraszam do zabawy i chwalenia się swoimi zegarkami o podobnej charakterystyce. 
      Ostatnio udało mi się kupić zegarek Orient Multi calendar produkowany wyłącznie na rynek japoński, w sumie na żywo zobaczyłem pierwszy raz zegarek z takim szkiełkiem i od razu "zaiskrzyło". Na żywo robi piorunujące wrażenie, przez trzy dni nie mogłem oderwać od niego oczu, co spojrzenie, to inaczej wyglądał, dodam, że szkiełko jest fazowane zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz, do tego dochodzi cieniowana tarcza w kolorze butelkowej zieleni ze szlifem słonecznym i Multi kalendarzem w kolorystyce rainbow, wskazówki delikatne, proste plus czerwony sekundnik. Indeksy godzinowe w sumie pięć 😊 w kształcie maleńkich diamencikow. Całość jest zamknięta w kopercie idealnie spasowanej ze szklem w super rozmiarze 37mm i delikatnie ząbkowanej lunecie. 
      P.S dla ciekawości dodam że jest to automacik, który przez trzy tygodnie zrobił +2sek👏
      Jeśli posiadacie coś w tym stylu to serdecznie zapraszam.
      Poniżej kilka fotek tego nietuzinkowego czasomierza.










×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.