Nie wiem jak to wygląda teraz, ale kilka lat temu lokalna lakiernia Toyoty dzięki 2 pracownikom regularnie zdobywająca nagrody w branżowych konkursach dostawała do malowania auta premium innych marek, które miały trojwarstwowe lakiery specjalne lub gradientowy dach. Pokazywali też właścicielom fabryczne babole lakiernicze ich aut jakie zauważyli. 🙂
Zgadza się, położą dokładnie tak, żeby było 80-120 mikronow, a nie 150-200 jak kilkanaście lat temu. To nie względy precyzji i jakości a szybkość i oszczędność spowodowały pojawienie się robotów. Warstwa lakieru jest inna na górze drzwi i na dole drzwi. Logika wskazuje żeby na dole była grubsza i technologicznie jest to możliwe, ale znowu liczy się czas i oszczędność i często jest odwrotnie. Dół drzwi 82 mikronów a góra 125. Obecnie to nie jakość jest priorytetem lakiernii w fabryce.
Mój znajomy zajmuje się programowaniem i uruchamianiem stanowisk lakierniczych i spawalniczych/zgrzewajacych m. in. dla niektórych modeli Skody i BMW. Potrafi w danym modelu pokazać gdzie fabryce szkoda było pieniędzy na poprawki, data premiery ponaglała i wypuszczają auta z babolami, których 99.9999% śmiertelników nigdy nie zauważy. W danym modelu podnosi klapę bagażnika i pokazuje palcem co jest nie tak i gdzie się pojawi korozja. Oczywiście będzie już wtedy po gwarancji na perforacje nadwozia, ale który z producentów dziś patrzy na to co będzie z autem za 10 lat?
Swoją drogą robicie obowiązkowe przeglądy powłoki lakierniczej w autach? Są warunkiem koniecznym, żeby mieć 10-12 letnią gwarancję na perforacje nadwozia. Nie bez przyczyny po gwarancji mechanicznej, 2-3 letniej, ASO nie przypominają już o tym klientom. Często nawet w pierwszych latach o tym nie wspominają. Ważne tylko żeby w folderze reklamowym ładnie wyglądało.