Witajcie, mam pytanie powiązane z regulacją zegarka, zjawiskiem knockingu czy rebankingu oraz smarowania ścianek bębna w zegarku automatycznym.
Wiadomym jest że w zegarku manulanym nalezy odczekać z pomiarami chodu jakiś czas(30-60 min) od pełnego nakręcenia aby sprężyna oddała górny zakres swojego momentu. Sprawa jest dosyć prosta pomijamy ten etap, dokonujemy 2 pomiarów T0 i T24 i jesteśmy blisko średniej odchyłki dobowej.
W automacie jest więcej zmiennych. Na nakręcenie nie mamy bezpośredniego wpływu i wynika ono w zasadzie jedynie od naszej aktywności. Przy dużej, przed zerwaniem spręzyny zegarek chroniony jest poprzez zaczep cierny oraz smarowanie bębna.
Mam w posiadaniu zegarek który cieszył przez dwa dni dopóty nie był w pełni nakręcony oraz dokręcany. Po wrzuceniu na sprawdzarkę okazało się że amplituda oscyluje w okolicach 335-350*. W ciągu 3-5minut następował płynny spadek do 300-310*. Róznica odchyłki dobowej między tymi stanami sięga nawet 20-30 sek na dobę.
Czy taki skok jest normalny dla automatów? Czy jest to wina zbyt mocnego zaczepu ciernego, złego smarowania ścianek bębna, czy czegoś innego?
Wiem, że samo zbicie amplitudy można osiągnąć stosując gęstsze smary na osiach 4 i 5ego koła ale chodzi mi o samo zjawisko podbicia amplitudy.
Zegarek przeserwisowałem. Ścianki bębna smarem P125 oś HP1300 spręzynę również a następnie przetarłem z tej oliwy czystym papierem. Ze wszystkich żródeł mojej wiedzy do dziś wynikało że nie powinno się smarować dna oraz pokrywy bębna które pozostawiłem suche po czyszczeniu. Sprężyna nadal wariuje po nakręceniu na maksa co powoduje ryzyko uszkodzenia kamienia impulsowego. Czy da się załagodzić/przyspieszyć ten ześlizg?