
dejko
Użytkownik-
Liczba zawartości
59 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Forum
Profile
Galeria
Kalendarz
Blogi
Sklep
Zawartość dodana przez dejko
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 5 z 7
-
No tylko wyobraź sobie, że nie każdy ma iPhone, pakiet internetowy i ciągle włączone komunikatory. Wysłanie zdjęcia za pomocą MMS daje gwarancję, że odbiorca go odczyta, albo przynajmniej zostanie poinformowany o jego nadejściu. PS. Nie chcę być złośliwy, ale skoro iOS 9.1 usuwa problem MMS-ów w Plus, to na logikę wina nie była po stronie Plusa, tylko Apple. Chyba, że w konfrontacji lokalny operator GSM vs. kalifornijski globalista, wygrał ten pierwszy i Apple musiało dostosować się do "jego" standardów. To akurat jest usługa Plusa, a nie funkcja w iPhone. http://www.biuroprasowe.plus.pl/note.php?id=1252
-
Tego nie wiem. Nie znam się na produkcji trampek. Być może jest jak z T-shirtami. 15 lat temu markowy t-shirt kosztował 80 zł, teraz kosztuje tyle samo. Z tą drobną różnicą, że ten sprzed 15 lat służy do dziś, a ten nowy po sezonie wygląda jak szmata. Oczywiście za 80 zł da się zrobić dobrego t-shirta, z dobrej bawełny, tylko marżna nie będzie zbyt duża, a juz na pewno nie taka jaka była 15 lat temu. W końcu i dobra bawełna i wynagrodzenia dla "siły roboczej" poszły w górę. Zamiast ponosić koszty 50 zł za materiał i uszycie, producent woli ponieść 15 zł kosztów, klient i tak kupi, bo się nie zna, do marki się przyzwyczaił, a i tak wszystko teraz to jednorazówki.
-
To, czy coś jest drogie czy tanie, to jest sprawa względna. Polak uważał będzie, że cena butów wynosząca 1/7 jego wynagrodzenia to mało, a Niemiec może uważać, że cena wnosząca 1/16 to już za dużo. Weźmy np. grzebienie Kent. Modele angielskiej firmy wykonane ze zmielonego rogu bawoła (chyba) i wykańczane ręcznie, kosztują od 30 do 50 zł w zależności od długości i przeznaczenia. Jest to suma na jaką może sobie pozwolić każdy - ale to każdy Polak. Mimo tego nikt ich nie kupuje, a każdy puka się w głowę jak można wydać tyle kasy na coś, co w pierwszym lepszym kiosku kosztuje złotówkę, wygląda podobnie i działa w zasadzie tak samo. Podobnie zegarki. Modele w cenie przekraczającej 2 000 zł to na ulicy prawdziwa rzadkość. Zdecydowana większość osób jak już nosi, to albo tanie modele klasy Perfect, albo coś z półki Lorus, Casio - ewentualnie zegarki firm modowych za maksymalnie kilkaset złotych. Kupno zegarka za kwotę czterocyfrową, dodajmy zegarka, który odpowiednio traktowany posłuży całe życie, uważany jest za objaw snobizmu. Mimo to, ludzie kupują smartfony za ponad 2 tyś zł, które w dodatku służą im maksymalnie kilkanaście miesięcy. Ludzie po prostu mają pewną barierę psychiczną, której przeskoczyć nie mogą. Jeśli są w stanie wydać na buty 250 zł, to wydadzą tyle i ani złotówki więcej. Producent może odpuścić, albo produkować niby to samo, niby w tej samej cenie, ale z gorszych materiałów. Przecież skoro znajdują się ludzie gotowi kupić kiepskiej jakości trampki za 250 zł, to kupiliby je i za 400 zł, więc argument o wyższych zyskach dzięki sprzedaży tandety jest kulawy.
-
Z tym, że obecnie one kosztują 250 zł i 9 lat temu również kosztowały 250 zł. Dziś to 1/7 najniższej krajowej, a wtedy niecała 1/4. Gdyby zachować ich jakość, musiałby kosztować pewnie coś około 450 zł. Wtedy klasa niższa z aspiracjami na średnią uświadomiłaby sobie, że to co zostaje jej z kredytu nie pozwoli nawet na zakup trampek i wzrósł by znacząco odsetek cierpiących na depresję
-
Ale to co pokazałeś, to jest HUB, a nie today na ekranie głównym. Chodzi o to: Czyli szybki podgląd planu dnia na ekranie głównym - znany od lat z innych telefonów komórkowych, nawet tych prostych. W przypadku gdy jest jedno zdarzenie kalendarza, wyświetla się jak na obrazku. W przypadku więcej niż jednego, wyświetla się tylko najbliższe z informacją np. (+5 więcej). Nie rozumiem dlaczego 80% ekranu ma się marnować, zamiast wykorzystać go na listę kolejnych zdarzeń. Na renderach Blackberry Rio, widać prawidłowe, pożądane rozwiązanie tej funkcji, które jednak nie zostało zaimplementowane w systemie:
-
Wrzuć zrzut ekranu przedstawiający ekran główny z wyświetlającymi się kolejnymi zdarzeniami kalendarza. Muszę to zobaczyć.
-
Ta... bo do tego to trzeba mieć ogromne pojęcie. Po co zaklinasz rzeczywistość, skoro wystarczy wejść na forum Crakcberry i widać wszystko jak na dłoni?! Zabugowane 10.3.1 wyszło oficjalnie w lutym, a na poprawki w wersji 10.3.2 trzeba było czekać do września. Przez ostatnie dwa miesiące nie było nawet leaków. Oficjalnie ani słowa o 10.3.3, żadnych prognoz, żadnych prezentacji nowych funkcji. Wszyscy zastanawiają się, czy przypadkiem 10.3.2 nie było ostatnim softem. No chyba, że nie umiem szukać, w takim razie wskaż mi skąd mogę poprać leak 10.3.3 - no zwykle zaraz po oficjalnej premierze, wyciekały wersje beta softu z wyższym numerkiem. A tu od 2639 pustki... Nie chce mi się wypisywać jakich funkcji mi brakuje, ale zacznijmy choćby od zwalonego ekranu today, który wyświetla jedną pozycję plus głupkowate "+5 więcej" zamiast normalnej listy zdarzeń. Najlepiej weź sobie do ręki jakiekolwiek Blackberry z OS7 i porównaj funkcjonalność do OS10. Sam powinieneś się domyślić czego nie ma. Od którejś wersji nie da się spauzować nagrania wideo, a nowy soft zepsuł asystenta, który teraz każdy wypowiedziany tekst próbuje konwertować na ciąg liczb. Osobiście byłbym rad, gdyby przywrócili głośność powiadomień do poziomu z softu 10.2 - bo jak na razie nawet takiej głupoty nie potrafią naprawić. Tylko, że brak aktualizacji softu jest równoznaczny z brakiem aktualizacji GP. Aplikacje androidowe, wraz z nowymi uaktualnieniami, będą pracować coraz gorzej i sprawiać coraz więcej problemu. Obecnie BBOS10 ma zgodnośc chyba z aplikacjami dla Andka 4.4 i starszymi. Na rynku jest już wersja 5.1, a nieoficjalnie wersja 6.
-
Co do Blackberry to jeszcze warto wiedzieć, że system BBOS 10 się kończy. Wyraźnie widać zmniejszenie zainteresowania systemem przez twórców. Wycieki pojawiają się jeszcze rzadziej niż zwykle, aktualizacje oficjalne raz na pół roku, a o nowej wersji pojawiają się jedynie plotki. Co gorsze system nie specjalnie jest dopracowany i brak w nim wielu funkcji. Przy założeniu, ze telefon ma służyć na dłużej (a nie tylko na kilka miesięcy), kupowanie Blackberry w tym momencie może okazać się bezsensowne.
-
Widocznie nie jest dobra, skoro w Plusie sprawę olali. Współpraca polega na współdziałaniu, gdzie obie strony odnoszą korzyści. Narzucanie jednej stronie niestandardowych rozwiązań przez drugą, w sytuacji gdy jedyną korzyścią dla tej pierwszej jest brak utraty klientów firmy z którą "współpracują" to jest właśnie dyktat. Jest rzeczą oczywistą, że straci na tym Plus, ale mnie chodzi o co innego. Przez lata tworzono świadomość użytkowników, że dyktat globalistów jest czymś złym i przekonywano ich do rozwiązań wykorzystujących standardy, lub nawet otwarte standardy (nawet MS się złamał wprowadzając obsługę .odt obok swojego standardu, do Worda). Na dzień dzisiejszy nikt nie widzi problemu w dyktowaniu rozwiązań niestandardowych przez globalistę. I nad tym ubolewam.
-
Słowo klucz - swoje standardy. Dlaczego operator ma dostosowywać się do własnych standardów jednego producenta? Oczywiście zrobi to, tak jak i poddali się inni operatorzy by nie tracić klientów - w końcu Apple ma dość spory zasięg rynku i odcięcie się od "standardów Apple" może być dla każdego z nich bardzo bolesne finansowo. Model biznesowy jest oczywisty, fochy użytkowników uzasadnione (bo to w końcu oni są klientami), ale od strony technicznej to patologia porównywalna z internetem 15 lat temu, gdy twórcy stron www musieli dostosowywać strony pod wiodącą przeglądarkę IE, zamiast tworzyć je zgodnie ze standardami. To telefon komórkowy jest urządzeniem dostępowym do sieci GSM, a nie odwrotnie. Gdyby każdy producent wprowadzał "swoje standardy", to operatorzy poszliby z torbami co chwila wprowadzając zmiany umożliwiające funkcjonowanie w sieci telefonów zrobionych po swojemu. Jeśli dany producent samochodu wprowadzi prostokątny wlew paliwa, przez co nie da się zatankować pojazdu na normalnej stacji, to winne nie są "nienowoczesne" stacje, tylko wydziwiający producent samochodu. Specyfikacja standardu MMS jest ogólnie znana i w niezmienionej formie powinna być stosowana przez producentów sprzętu, co zapewni bezproblemowe działanie w każdej sieci. Gdyby powstała nowa specyfikacja, Apple ją zastosowało i przez to stracili komunikację w sieci GSM, która nowego standardu jeszcze nie wprowadziła - wtedy można mówić o winie operatora stosującego przestarzałe rozwiązania. Ale jeśli Apple zmienia specyfikację MMS i przez to nie da się ich wysyłać w danej sieci, to winne jest Apple. Jakoś Blackberry sobie radzi, mimo zapewnienia określonych standardów bezpieczeństwa, tylko problem jest jak zwykle z Kalifornijczykami, którzy wszystko muszą robić po swojemu. Orange czy T-Mobile to sieci globalne, więc nic dziwnego, że szybciej reagują na dyktat Apple. Polkomtel jest operatorem polskim, lokalnym i stąd pewnie dłuższy okres czasu konieczny do wprowadzenia zmian.
-
No sorry... zagraniczna, kupertyńska firma wypuszcza oprogramowanie, które nie potrafi wysyłać MMS-ów w Plusie i to ma być wina operatora? I tak dobrze, że w ogóle coś robią, bo to telefon powinien być dostosowany do pracy w sieciach komórkowych kraju w którym jest sprzedawany.
-
Dużym minusem Windows Phone było do niedawna brak możliwości nagrywania rozmów głosowych. Nie wiem czy w nowszych wersjach coś zmienili. Za to system jest potencjalnie bezpieczny. Zablokowany telefon jest nie do odczytania, a nawet odblokowany mało co obsługuje.
-
Tylko wyobraź sobie rozwój smartfonów i urządzeń mobilnych gdyby nie było tego "systemu do wszystkiego". Był przez chwilę taki moment pod koniec minionej dekady. Każda firma kombinowała ze swoim systemem operacyjnym, czego efektem były niedopracowane urządzenia i brak ekosystemu. Przecież obecnie tak naprawdę nie ważne jest to, co dany system operacyjny oferuje. Ważne, żeby animacje były płynne i odpowiednie "apki" do pobrania. Bardzo trudno jest się przebić ze swoim OS-em, właśnie przez brak odpowiedniej ilości aplikacji. Nawet Microsoft ma implantowac Google Playera, żeby na urządzeniach z Windowsem dało się uruchamiać aplikacje Androidowe.
-
Mam takie samo zdanie. Telefon beznadziejny pod każdym względem. Ogromny, wcale nie najwydajniejszy, obcy system. W Polsce pojawi się pewnie pod koniec roku, kiedy flagowce Samsunga będą posiadały znacznie lepsze parametry. Cena pewnie nie będzie niższa niż 2 500 zł. Nie wiem dlaczego firma znana z kompaktowych telefonów z fizyczną QWERTY upiera się, żeby konkurować w lidze niewygodnych i przekombinowanych urządzeń.
-
Ale zachwyty dotyczą raczej tylko Nokii. Nie słyszałem, żeby ktoś kupował i chwalił Hisense Nana - jak ktoś rozważa zakup czegoś z Windowsem, to myśli przeważnie o Nokii ewentualnie HTC One, który jest jednym z mocniejszych telefonów z tym systemem. Z drugiej strony, parametry tych wszystkich telefonów są niemal identyczne, a te z 0,5 GB RAM mimo wszystko dość łatwo zamulić. Rozrzut w przypadku Androida jest jednak znacznie większy. System "do wszystkiego" nigdy nie będzie działał tak dobrze, jak system dedykowany dla konkretnych urządzeń pracujących na konkretnej platformie.
-
Bo jakbyś nie zauważył, iOS i WIndows działają TYLKO na telefonach Apple i MS. Pretensje do garbatego, że ma dzieci proste... Żeby prawidłowo działała Ci najnowsza wersja Windowsa lub iOS również musisz mieć najnowszy aparat od Apple albo Microsoftu. Na starszych albo nie zaktualizujesz, albo działa kiepsko (patrz: iPhone 4S i iOS 8). Systemy działają świetnie, bo są zoptymalizowane pod garstkę urządzeń, a nie uniwersalnymi OS-ami pracującymi na czym się da, bez zbędnego zastanawiania się czy to ma prawo działać czy nie. Zapewne gdyby Google przygotowało całą paletę telefonów z Androidem, to też działałby on na nich płynnie i stabilnie.
-
Jeśli są szczelnie zapakowane, to nie ma problemu. Pamiętaj, że perfumom poza samą szczelnością, szkodzi jeszcze światło. Te we flakonach o dużej przepuszczalności światła i bez kartoników mogą być gorszej jakości o ile są przechowywane w oświetlonych pomieszczeniach.
-
Warto wiedzieć, że testery są zwykle gorzej opakowane. Opakowania są mniej szczelne, gdyż tester z założenia ma iść na ekspozycję i być używany, a nie leżeć na magazynie. Takie przelażakowane testery mogą pachnieć słabiej niż pełnowartościowe, szczelnie opakowane perfumy. Po prostu znacznie gorzej zniosą przechowywanie.
-
Gdyby ludzie myśleli racjonalnie i wybierali tylko to co im jest potrzebne, nie byłoby w ogóle problemu. Z tego co wiem, abonament telefoniczny nie jest obowiązkowy, tak samo jak telefon w abonamencie. Operatorzy też nie łapią ludzi na ulicy, zabierają normalne telefony i wciskają smartfony. Każdy może przejść na kartę, zachować numer, płacić ile wygadał i kupić sobie w sklepie taki telefon jaki jest mu potrzebny. Zupełnie przypadkiem mimo tego telefony klasyczne w ogóle się nie sprzedają, za to smartfony rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Przeczytaj kilka stron wstecz dyskusję w tym temacie, a dowiesz się, że telefony z klawiaturą są archaiczne i kto tego jeszcze używa?! Faktycznym problemem jest to, że dla zdecydowanej większości użytkowników telefon (tak jak samochód klasy SUV) jest wyznacznikiem statusu. Trzeba mieć smartfon i już, inaczej jest się emerytem nietrzymającym moczu, który jest na bakier z nowymi technologiami, albo cię po prostu nie stać. Gdyby był popyt na normalne telefony, to operatorzy mieliby je w swojej ofercie. Niestety popyt na nie jest niewielki i często ogranicza się do ludzi >55 lat, którzy faktycznie nie ogarniają dotykowych ekranów i rozbudowanego interfejsu użytkownika. Do tego dochodzi cebulowa kalkulacja: jak mam w abonamecie dostać telefon za 399 zł lub smartfon za 599 zł, to wybieram to drugie, nawet jeśli nie jest mi potrzebne. Ile znam osób narzekających na Androida... bo muli, bo się wiesza, bo skasowało archiwum rozmów z ukochanym, bo bateria starcza na pół dnia, wyłączył się i nie chce włączyć, albo spadł ze stołu i wyświetlacz pękł. Oczywiście kolejnym modelem będzie prosty telefon za 99 zł. Dopóki nie skończy się umowa. Nagle ta sama osoba pojawia się z identycznym Androidem, tylko ekranem o cal większym. Sprzęt oczywiście niskiej klasy, muli, skrzypi - ale jaki to interes! Był w abonamencie za 50 zł, a na Allegro stoi za 699. Kiedy próbuję ludzi przekonać do pre-paida i normalnego telefonu, argumenty z ich strony potrafią być naprawdę komiczne. Oczywiście nikt nie przyzna się do logiki zastaw się a postaw się, dlatego w ostateczności zwalą wszystko na operatora, który im to wcisnął - oczywiście siłą, bo jakżeby inaczej.
-
To po co w takim razie kupują smartfony? Przecież są proste telefony, pracujące błyskawicznie z zamkniętymi OS-ami dostosowanymi do konkretnych platform. Nie oszukujmy się. Smartfony w pierwotnym zamyśle były dla ludzi, którzy właśnie ogarniają i proces ich zakupu nie różnił się w żaden sposób od zakupu innego komputera. Głupia moda wylansowana przez Apple spowodowała, że każdy chce mieć smartfona, a skoro jest popyt, to jest i podaż. Mimo tego, że każdy chce, nie każdego stać - więc producenci dostarczają tanie urządzenia, na których Android nie ma prawa pracować prawidłowo. A, że najtańszą opcją jest właśnie Android - to ten system instalowany jest gdzie się da, choć wymagania sprzętowe ma dość spore. Ten sam problem przecież dotyczy również gotowych zestawów komputerowych. Od jakiegoś czasu może mniej, ale te 8 lat temu, gdy komputery sprzedawano z systemem Windows Vista często okazywało się, że nowy laptop za 1 299 zł z Media Markt po prostu mulił, bo miał ledwie 1 GB RAM i jednordzeniowy procesor. Czy to wina Visty? Nie, wina osoby która ten komputer wyprodukowała i zainstalowała na nim zbyt wymagający system. Użytkownik który KONIECZNIE musiał mieć laptopa, i to taniego (bo na drogiego go nie stać), oczywiście nie ogarniał i kupował byle co, a potem smarował w sieci jak to mu system źle pracuje. Świadomy konsument powinien wiedzieć, że jeśli chce płynnie pracujące urządzenie to albo musi za nie słono zapłacić (bo dobre telefony nie są tanie), albo kupić telefon bardziej egzotycznej marki, albo wybrać system bardziej zoptymalizowany pod konkretną platformę sprzętową. Zauważcie, że na telefonach sygnowanych przez Google, Android pracuje idealnie. A to dlatego, że jest to specjalna wersja Androida, dostosowana przez programistów Google, specjalnie pod specyfikację wybranego urządzenia.
-
Granatowe często są w Tesco. Ewentualnie na Allegro można kupić.
-
No nie wiem. Ja bym został przy M-ce. Ta parka sprawdzi się w warunkach ostrej zimy, ale przy plusowych temperaturach będzie zbyt ciepła, a co za tym idzie bezużyteczna. M65 po odpięciu podpinki da radę na wiosnę i jesienią, a po jej przypięciu nawet na mrozie będziesz mógł używać.
-
No właśnie w tym jest problem, bo dla mnie telefon bez fizycznej klawiatury nie istnieje. Blackberry są, ale na dzień dzisiejszy to cztery modele, z czego trzy są już nieco przestarzałe, a nieco nowszy Passport jest gargantuicznie wielki. Pracują na mocno oskubanym BBOS 10, który wygląda nieco jak nakładka na Androida. Rozwój systemu jest taki sobie i pozostawia wiele do życzenia, w dodatku BB straszy, że przestanie wspierać Q10 i Q5. Starsze modele BB pracujące na BBOS 7 i starszym, są już mocno przestarzałe, w dodatku są terminalami potrzebującymi BIS do poprawnego działania. System jest zamknięty, hermetyczny, ilość aplikacji niewielka, ich jakość niska. Android Player niby jest i nawet działa, ale usługi Googla wciąż nie działają prawidłowo. Znowu z modeli z Androidem nie ma nic. Ostatnie jednobryłowe modele mają już swoje lata i zwykle bardzo słabe podzespoły. Pomysł Samsunga może nie jest idealny, ale wskazuje pewien kierunek. Niestety Blackberry opatentowało swoją klawiaturę, a ta byłaby najodpowiedniejsza do takich zastosowań bo jest wygodna i kompaktowa. W ostateczności gdybym musiał kupić nowy telefon, to szukałbym czegoś takiego. Wiadomo, że do ideału daleko, ale przynajmniej jest klawiatura fizyczna - a alternatywy nie ma wcale. Więc z mojego punktu widzenia - dobre i to.
-
W mojej nic nie odpada, więc to pewnie indywidualny przypadek. Powodzenia przy reklamacji.
-
Po to, że i tak się one nie sprawdzają? Klawiatura ekranowa nigdy nie zastąpi fizycznej! Nie jest to w dodatku żadna ewolucja - po prostu inny sposób wprowadzania danych. Oczywiście dla większości ludzi mazanie palcem po wyświetlaczu wystarczy, ale istnieje spora grupa osób, która woli fizyczną kontrolę nad urządzeniem. Dokładnie tak samo jest w przypadku innych produktów: - po co tworzyliśmy dokładne, elektroniczne zegarki z wyświetlaczami LCD, których bateria wystarcza na 10 lat, skoro teraz wracamy do lat 50 stylistycznie i użytkowo, nakręcając codziennie zegarki mechaniczne, które są w dodatku dużo droższe?! - po co tworzyliśmy zaawansowane technologicznie samochody z mnóstwem systemów poprawiających bezpieczeństwo i komfort jazdy, skoro największe pożądanie budzą proste samochody z napędem na tylne koła i żadnej elektroniki rodem z lat 70? - po co tworzyliśmy elektryczne maszynki do golenia, skoro teraz wracamy do brzytew jak nasi pradziadkowie 100 lat temu? - po co tworzyliśmy ekrany AMOLED, skoro najbardziej pożądanym ekranem wciąż pozostaje LCD IPS? - po co tworzyliśmy wygodne. przewiewne buty wykonane z kosmicznych materiałów syntetycznych, skoro najbardziej pożądane i najdroższe są modele wykonane z tych samych materiałów i tym samym sposobem co buty 50 lat temu? I najbardziej absurdalne: po co miniaturyzowaliśmy urządzenia na początku minionej dekady, skoro obecnie wracamy do rozmiarów telefonów sprzed 20 lat, które nigdzie się nie mieszczą, są łamliwe, a producent (sic!) odmawia udzielenia naprawy gwarancyjnej, ponieważ telefon był przenoszony w kieszeni. Po prostu ewolucja nie zawsze oznacza, że coś jest lepsze, a nie każdy płynie na fali marketingu zadowalając się tym, co jest modne. Dobrym przykładem są obecnie produkowane laptopy, które średnio nadają się do użytku. Wolę funkcjonalność taką, jaka była 15 lat temu, niż super modne, Apple-podobne płaskie urządzenia pozbawione interfejsów i udogodnień znanych choćby z mojego starego ThinkPada.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 5 z 7