Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość

Pogadajmy o samochodach :-)

Rekomendowane odpowiedzi

Elektryk jako jedyny samochód nie wyrobi, w zeszłym roku mieliśmy dwa duże huragany, po pierwszym prądu nie było przez 10 dni, podczas drugiego musieliśmy się ewakuować do Orlando , nie wyobrażam sobie ewakuacji w elektryku.


ROBERT

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Floryda rządzi się swoimi prawami ;)... Ciotka miała dość, zabrała dzieciaki i "uciekła" do Colorado.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie saga z Audi S3 biorącym i nie oddającym wody zakończyła się. Okazało się, że pękł przewód/wężyk, który odprowadzał wodę z podszybia i klimatyzacji, więc spora część tej wody lądowała wewnątrz auta. Wszystkie pianki, wypełnienia itd. wymienione na nowe, sama tapicerka podłogowa została wysuszona. W aucie nie czuć wilgoci, nic nie trzeszczy i nie cieknie, jest ok.

Niestety, o samym serwisie Audi nie mam do powiedzenia nic dobrego, najpierw cyrki z umówieniem się na serwis, trwało to dobrze ponad miesiąc, po drodze 2-krotnie źle mnie umówiono i anulowali wizytę raz po tym jak już przyjechałem do salonu, drugi raz godzinę przed. Potem wywierano presję żebym przed wyjazdem na wakacje oddał im auto zastępcze (bo oni mają ich mało, a jak ma stać gdzieś na parkingu to może u nich jeździć, na pytanie jak mam dotrzeć z Poznania do Wrocławia na lotnisko trochę im przeszło), a jak już wróciłem z wakacji... Udało mi się dodzwonić o godzinie 16 w poniedziałek (we wtorek o 7 rano miałem odebrać auto) tylko po to żeby dowiedzieć się, że części może i od tygodnia leżą i czekają, ale nikt się za to jeszcze nie zabrał, więc jak bym nie zadzwonił znów odszedłbym z kwitkiem. We wtorek dowiedziałem się, że potrzebują jeszcze ponad tydzień na złożenie wszystkiego i już im się wcale nie spieszy żebym oddał zastępczego passata. Tutaj już mi się ulało, powiedziałem co myślę o takiej obsłudze serwisowej, zasugerowałem, że flota samych Audi u nas w firmie jest warta około 2mln zł i jako szef zakupów następnym razem ulokuję te pieniądze w innym salonie. No i proszę bardzo co się okazało? Dopóki jesteś kulturalny, próbujesz się z serwisem dogadać, ten ma Cię w d*pie, to Ty ponosisz konsekwencje wszelakich ich błędów, a termin oddania auta przesuwa się i przesuwa. Po tym jak mi się ulało, nagle z terminem 8-9 dni, z którym nie dało się zrobić absolutnie nic, miałem auto do odbioru w 2 dni. Cała impreza i tak trwała 4 tygodnie od oddania samochodu na serwis, do odbioru na gotowo. Największy niesmak w tym wszystkim to właśnie fakt, że dopóki do wszystkiego podchodziłem z pełną kulturą, bez unoszenia się, ze wszystkim był problem (mój, serwis swoje błędy przerzucał na mnie), terminy się przesuwały, niewiele się dało zrobić. Po przełączeniu się na klienta, który jeszcze nie wybuchł, ale pokazał, że może przysłowiowego "gnoju" narobić - nagle wszystko zaczyna działać zgodnie z oczekiwaniem, absurd.

Z pozytywów - do S3 przesiadałem się z Giulii, która prowadziła się nawet odrobinę lepiej od S3, więc nie miałem okazji docenić tego jak dobre to auto, mając po prostu całkiem wysoko postawiony benchmark. Po 4 tygodniach z Passatem (3 letnie auto, 40k przebiegu, dobrze wyposażone itd.) i powrocie do S3, doceniam je dużo bardziej. Pojeździłem trochę dużym kombi, które prowadzi się jak ponton, tańczy przy nawet nie gwałtownym a mocniejszym hamowaniu, buja się na boki itd. zbiera się jak się zbiera, może nie był to muł, ale demon prędkości też nie. Niby wróciłem do tego samego samochodu, ale obecnie mając świeże porównanie jak prowadzą się "zwykłe" auta, każda przejeżdżka, nawet ta do pracy, sprawia dużo więcej frajdy i funu :) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
52 minuty temu, Ceteth napisał(-a):

U mnie saga z Audi S3 biorącym i nie oddającym wody zakończyła się. Okazało się, że pękł przewód/wężyk, który odprowadzał wodę z podszybia i klimatyzacji, więc spora część tej wody lądowała wewnątrz auta. Wszystkie pianki, wypełnienia itd. wymienione na nowe, sama tapicerka podłogowa została wysuszona. W aucie nie czuć wilgoci, nic nie trzeszczy i nie cieknie, jest ok.

Niestety, o samym serwisie Audi nie mam do powiedzenia nic dobrego, najpierw cyrki z umówieniem się na serwis, trwało to dobrze ponad miesiąc, po drodze 2 kronie źle mnie umówiono i anulowali wizytę raz po tym jak już przyjechałem do salonu, drugi raz godzinę przed. Potem wywierano presję żebym przed wyjazdem na wakacje oddał im auto zastępcze (bo oni mają ich mało, a jak ma stać gdzieś na parkingu to może u nich jeździć, na pytanie jak mam dotrzeć z Poznania do Wrocławia na lotnisko trochę im przeszło), a jak już wróciłem z wakacji... Udało mi się dodzwonić o godzinie 16 w poniedziałek (we wtorek o 7 rano miałem odebrać auto) tylko po to żeby dowiedzieć się, że części może i od tygodnia leżą i czekają, ale nikt się za to jeszcze nie zabrał, więc jak bym nie zadzwonił znów odszedłbym z kwitkiem. We wtorek dowiedziałem się, że potrzebują jeszcze ponad tydzień na złożenie wszystkiego i już im się wcale nie spieszy żebym oddał zastępczego passata. Tutaj już mi się ulało, powiedziałem co myślę o takiej obsłudze serwisowej, zasugerowałem, że flota samych Audi u nas w firmie jest warta około 2mln zł i jako szef zakupów następnym razem ulokuję te pieniądze w innym salonie. No i proszę bardzo co się okazało? Dopóki jesteś kulturalny, próbujesz się z serwisem dogadać, ten ma Cię w d*pie, to Ty ponosisz konsekwencje wszelakich ich błędów, a termin oddania auta przesuwa się i przesuwa. Po tym jak mi się ulało, nagle z terminem 8-9 dni, z którym nie dało się zrobić absolutnie nic, miałem auto do odbioru w 2 dni. Cała impreza i tak trwała 4 tygodnie od oddania samochodu na serwis, do odbioru na gotowo. Największy niesmak w tym wszystkim to właśnie fakt, że dopóki do wszystkiego podchodziłem z pełną kulturą, bez unoszenia się, ze wszystkim był problem (mój, serwis swoje błędy przerzucał na mnie), terminy się przesuwały, niewiele się dało zrobić. Po przełączeniu się na klienta, który jeszcze nie wybuchł, ale pokazał, że może przysłowiowego "gnoju" narobić - nagle wszystko zaczyna działać zgodnie z oczekiwaniem, absurd.

Z pozytywów - do S3 przesiadałem się z Giulii, która prowadziła się nawet odrobinę lepiej od S3, więc nie miałem okazji docenić tego jak dobre to auto, mając po prostu całkiem wysoko postawiony benchmark. Po 4 tygodniach z Passatem (3 letnie auto, 40k przebiegu, dobrze wyposażone itd.) i powrocie do S3, doceniam je dużo bardziej. Pojeździłem trochę dużym kombi, które prowadzi się jak ponton, tańczy przy nawet nie gwałtownym a mocniejszym hamowaniu, buja się na boki itd. zbiera się jak się zbiera, może nie był to muł, ale demon prędkości też nie. Niby wróciłem do tego samego samochodu, ale obecnie mając świeże porównanie jak prowadzą się "zwykłe" auta, każda przejeżdżka, nawet ta do pracy, sprawia dużo więcej frajdy i funu :) 

W bardzo wielu przypadkach kultura i spokojne podejście nie dadzą żadnego efektu. Do ludzi niestety; czasem trzeba "z ryjem", żeby w ogóle zaczęli słuchać.

Z serwisami samochodowymi miałem/mam generalnie dobre doświadczenia, choć pierwszy serwis Audi, z którego korzystałem, był najdelikatniej mówiąc - słaby. Dlatego jeździłem do Poznania. Zupełnie inna obsługa.

Z budowlańcami bywało gorzej. Dopóki mówiłem po ludzku, robota szła, ale nie do końca po mojej linii. Jeden z wykonawców bruku, który odwlekał termin rozpoczęcia prac - miał czelność powiedzieć mi, żebym go "nie straszył" - na co odpowiedziałem, że go tylko informuję, co nastąpi. 

Ostatecznie się wymiksował, ale przysłał mi dwie różne brygady, które praktyki na 99% zdobyły w ZK. Pierwszej podziękowałem, druga wykonała robotę dobrze, ale próbowała mnie naciągnąć nie na kasę, tylko na technologię.

Zapewniali mnie, że nieraz kładli kostkę na glinie bez żadnej geowłókniny i nie mam się co martwić. Wiadomo liczy się przerób: wejść, odwalić robotę, zgarnąć kasę i zniknąć. A co się stanie za rok, to już nie ich problem.

Tyle, że glina i iły to grunty "pływające" - i jeśli podłoże nie jest przygotowane jak należy, to po zimie jednej, dwóch, trzech wszystko się rozjedzie jak polityczne obietnice.

I właśnie dlatego czasem trzeba powiedzieć coś dosadniej. Nie dlatego, że nie potrafi się inaczej - tylko dlatego, że inaczej się zwyczajnie nie da. Dla bardzo wielu ludzi ugrzeczniony ton - to znak, że można wejśc i nasrać na łeb - jednocześnie prosząc o papier toaletowy. W Twoim przypadku dodatkowym atrybutem jest flota, która dla każdego dealera jest cenna - choćby ze względu na serwisowanie pojazdów.


Który to serwis?


"Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Ceteth napisał(-a):

U mnie saga z Audi S3 biorącym i nie oddającym wody zakończyła się. Okazało się, że pękł przewód/wężyk, który odprowadzał wodę z podszybia i klimatyzacji, więc spora część tej wody lądowała wewnątrz auta. Wszystkie pianki, wypełnienia itd. wymienione na nowe, sama tapicerka podłogowa została wysuszona. W aucie nie czuć wilgoci, nic nie trzeszczy i nie cieknie, jest ok.

Niestety, o samym serwisie Audi nie mam do powiedzenia nic dobrego, najpierw cyrki z umówieniem się na serwis, trwało to dobrze ponad miesiąc, po drodze 2-krotnie źle mnie umówiono i anulowali wizytę raz po tym jak już przyjechałem do salonu, drugi raz godzinę przed. Potem wywierano presję żebym przed wyjazdem na wakacje oddał im auto zastępcze (bo oni mają ich mało, a jak ma stać gdzieś na parkingu to może u nich jeździć, na pytanie jak mam dotrzeć z Poznania do Wrocławia na lotnisko trochę im przeszło), a jak już wróciłem z wakacji... Udało mi się dodzwonić o godzinie 16 w poniedziałek (we wtorek o 7 rano miałem odebrać auto) tylko po to żeby dowiedzieć się, że części może i od tygodnia leżą i czekają, ale nikt się za to jeszcze nie zabrał, więc jak bym nie zadzwonił znów odszedłbym z kwitkiem. We wtorek dowiedziałem się, że potrzebują jeszcze ponad tydzień na złożenie wszystkiego i już im się wcale nie spieszy żebym oddał zastępczego passata. Tutaj już mi się ulało, powiedziałem co myślę o takiej obsłudze serwisowej, zasugerowałem, że flota samych Audi u nas w firmie jest warta około 2mln zł i jako szef zakupów następnym razem ulokuję te pieniądze w innym salonie. No i proszę bardzo co się okazało? Dopóki jesteś kulturalny, próbujesz się z serwisem dogadać, ten ma Cię w d*pie, to Ty ponosisz konsekwencje wszelakich ich błędów, a termin oddania auta przesuwa się i przesuwa. Po tym jak mi się ulało, nagle z terminem 8-9 dni, z którym nie dało się zrobić absolutnie nic, miałem auto do odbioru w 2 dni. Cała impreza i tak trwała 4 tygodnie od oddania samochodu na serwis, do odbioru na gotowo. Największy niesmak w tym wszystkim to właśnie fakt, że dopóki do wszystkiego podchodziłem z pełną kulturą, bez unoszenia się, ze wszystkim był problem (mój, serwis swoje błędy przerzucał na mnie), terminy się przesuwały, niewiele się dało zrobić. Po przełączeniu się na klienta, który jeszcze nie wybuchł, ale pokazał, że może przysłowiowego "gnoju" narobić - nagle wszystko zaczyna działać zgodnie z oczekiwaniem, absurd.

Z pozytywów - do S3 przesiadałem się z Giulii, która prowadziła się nawet odrobinę lepiej od S3, więc nie miałem okazji docenić tego jak dobre to auto, mając po prostu całkiem wysoko postawiony benchmark. Po 4 tygodniach z Passatem (3 letnie auto, 40k przebiegu, dobrze wyposażone itd.) i powrocie do S3, doceniam je dużo bardziej. Pojeździłem trochę dużym kombi, które prowadzi się jak ponton, tańczy przy nawet nie gwałtownym a mocniejszym hamowaniu, buja się na boki itd. zbiera się jak się zbiera, może nie był to muł, ale demon prędkości też nie. Niby wróciłem do tego samego samochodu, ale obecnie mając świeże porównanie jak prowadzą się "zwykłe" auta, każda przejeżdżka, nawet ta do pracy, sprawia dużo więcej frajdy i funu :) 

Per aspera ad astra... Samochód zastępczy redukuje przebieg własnego. Zawsze warto znaleźć pozytywne strony. ;) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
26 minut temu, Autor1984 napisał(-a):

W bardzo wielu przypadkach kultura i spokojne podejście nie dadzą żadnego efektu. Do ludzi niestety; czasem trzeba "z ryjem", żeby w ogóle zaczęli słuchać.

Z serwisami samochodowymi miałem/mam generalnie dobre doświadczenia, choć pierwszy serwis Audi, z którego korzystałem, był najdelikatniej mówiąc - słaby. Dlatego jeździłem do Poznania. Zupełnie inna obsługa.

Z budowlańcami bywało gorzej. Dopóki mówiłem po ludzku, robota szła, ale nie do końca po mojej linii. Jeden z wykonawców bruku, który odwlekał termin rozpoczęcia prac - miał czelność powiedzieć mi, żebym go "nie straszył" - na co odpowiedziałem, że go tylko informuję, co nastąpi. 

Ostatecznie się wymiksował, ale przysłał mi dwie różne brygady, które praktyki na 99% zdobyły w ZK. Pierwszej podziękowałem, druga wykonała robotę dobrze, ale próbowała mnie naciągnąć nie na kasę, tylko na technologię.

Zapewniali mnie, że nieraz kładli kostkę na glinie bez żadnej geowłókniny i nie mam się co martwić. Wiadomo liczy się przerób: wejść, odwalić robotę, zgarnąć kasę i zniknąć. A co się stanie za rok, to już nie ich problem.

Tyle, że glina i iły to grunty "pływające" - i jeśli podłoże nie jest przygotowane jak należy, to po zimie jednej, dwóch, trzech wszystko się rozjedzie jak polityczne obietnice.

I właśnie dlatego czasem trzeba powiedzieć coś dosadniej. Nie dlatego, że nie potrafi się inaczej - tylko dlatego, że inaczej się zwyczajnie nie da. Dla bardzo wielu ludzi ugrzeczniony ton - to znak, że można wejśc i nasrać na łeb - jednocześnie prosząc o papier toaletowy. W Twoim przypadku dodatkowym atrybutem jest flota, która dla każdego dealera jest cenna - choćby ze względu na serwisowanie pojazdów.


Który to serwis?


właśnie w Poznaniu 😛 Audi Porsche na Franowie.

 

 

5 minut temu, Paulus57 napisał(-a):

Per aspera ad astra... Samochód zastępczy redukuje przebieg własnego. Zawsze warto znaleźć pozytywne strony. ;) 

Wiesz, jak kupujesz i płacisz raty za fajnego gokarta, to nie po to żeby jeździć taczką :) rzeczy użytkowe są po to żeby ich używać 😛

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, Ceteth napisał(-a):


właśnie w Poznaniu 😛 Audi Porsche na Franowie.

 

😕 


"Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, Autor1984 napisał(-a):

😕 

Choć przyznam, że jeśli chodzi o sprzedaż było super. Jako, że byłem oglądać pierwszy raz auto w weekend, dział flotowy był zamknięty (trochę dziwne podejście ale ok) obsłużył mnie pan Rafał od klienta detalicznego. De facto on mi sprzedał to auto i obsługa była po prostu wzorowa. Na tyle dobra, że jak przekazano wszystko do działu flotowego, znalazłem maila do szefa pana Rafała i napisałem, ze jestem pod wrażeniem i to on sprzedał mi auto a nie dział flotowy, mimo, że finalnie to oni wszystko zrealizują. Tym bardziej szkoda, że jakość obsługi po sprzedażowej okazał się tak słaba.

Edytowane przez Ceteth

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, Ceteth napisał(-a):


właśnie w Poznaniu 😛 Audi Porsche na Franowie.

 

 

Wiesz, jak kupujesz i płacisz raty za fajnego gokarta, to nie po to żeby jeździć taczką :) rzeczy użytkowe są po to żeby ich używać 😛

Pełna zgoda, ale po "taczkowych" cierpieniach, tym bardziej smakuje "gokart". 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Ceteth napisał(-a):

Choć przyznam, że jeśli chodzi o sprzedaż było super. Jako, że byłem oglądać pierwszy raz auto w weekend, dział flotowy był zamknięty (trochę dziwne podejście ale ok) obsłużył mnie pan Rafał od klienta detalicznego. De facto on mi sprzedał to auto i obsługa była po prostu wzorowa. Na tyle dobra, że jak przekazano wszystko do działu flotowego, znalazłem maila do szefa pana Rafała i napisałem, ze jestem pod wrażeniem i to on sprzedał mi auto a nie dział flotowy, mimo, że finalnie to oni wszystko zrealizują. Tym bardziej szkoda, że jakość obsługi po sprzedażowej okazał się tak słaba.

Kuba; problem właśnie leży w tym co opisujesz. Sprzedać łatwo, utrzymać dobre relacje trudniej. Dla mnie to już spalony las.

Osobiście uważam, że bez względu na to, czy kupujesz Dacię, Skodę, VW, Audi, Bentleya - sprzedaż i obsługa w trakcie eksploatacji powinna być miarodajna, a jak widać nie jest.

Naturalnie pakując się w premium. luxury, ultra - luxury - człowiek oczekuje jeszcze wyższej rzetelności i zaangażowania. To jest jak otwarcie linii wzajemnej relacji opartej na zaufaniu.

Ostatnio jeden ze znajomych od automatyki rolet zapytał mnie: - ale jak to, pieniądze przed robotą? Ja na to, - zaufanie buduje się latami, a traci w mgnieniu oka ;) 

Dla mnie taka obsługa, którą opisałeś - a śmiem twierdzić, że nie koloryzujesz - jest do chrzanu i chcąc nie chcąć zasięgnałbym języka, aby znaleźć alternatywę.


"Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Ceteth napisał(-a):

U mnie saga z Audi S3 biorącym i nie oddającym wody zakończyła się. Okazało się, że pękł przewód/wężyk, który odprowadzał wodę z podszybia i klimatyzacji, więc spora część tej wody lądowała wewnątrz auta. Wszystkie pianki, wypełnienia itd. wymienione na nowe, sama tapicerka podłogowa została wysuszona. W aucie nie czuć wilgoci, nic nie trzeszczy i nie cieknie, jest ok.

Niestety, o samym serwisie Audi nie mam do powiedzenia nic dobrego, najpierw cyrki z umówieniem się na serwis, trwało to dobrze ponad miesiąc, po drodze 2-krotnie źle mnie umówiono i anulowali wizytę raz po tym jak już przyjechałem do salonu, drugi raz godzinę przed. Potem wywierano presję żebym przed wyjazdem na wakacje oddał im auto zastępcze (bo oni mają ich mało, a jak ma stać gdzieś na parkingu to może u nich jeździć, na pytanie jak mam dotrzeć z Poznania do Wrocławia na lotnisko trochę im przeszło), a jak już wróciłem z wakacji... Udało mi się dodzwonić o godzinie 16 w poniedziałek (we wtorek o 7 rano miałem odebrać auto) tylko po to żeby dowiedzieć się, że części może i od tygodnia leżą i czekają, ale nikt się za to jeszcze nie zabrał, więc jak bym nie zadzwonił znów odszedłbym z kwitkiem. We wtorek dowiedziałem się, że potrzebują jeszcze ponad tydzień na złożenie wszystkiego i już im się wcale nie spieszy żebym oddał zastępczego passata. Tutaj już mi się ulało, powiedziałem co myślę o takiej obsłudze serwisowej, zasugerowałem, że flota samych Audi u nas w firmie jest warta około 2mln zł i jako szef zakupów następnym razem ulokuję te pieniądze w innym salonie. No i proszę bardzo co się okazało? Dopóki jesteś kulturalny, próbujesz się z serwisem dogadać, ten ma Cię w d*pie, to Ty ponosisz konsekwencje wszelakich ich błędów, a termin oddania auta przesuwa się i przesuwa. Po tym jak mi się ulało, nagle z terminem 8-9 dni, z którym nie dało się zrobić absolutnie nic, miałem auto do odbioru w 2 dni. Cała impreza i tak trwała 4 tygodnie od oddania samochodu na serwis, do odbioru na gotowo. Największy niesmak w tym wszystkim to właśnie fakt, że dopóki do wszystkiego podchodziłem z pełną kulturą, bez unoszenia się, ze wszystkim był problem (mój, serwis swoje błędy przerzucał na mnie), terminy się przesuwały, niewiele się dało zrobić. Po przełączeniu się na klienta, który jeszcze nie wybuchł, ale pokazał, że może przysłowiowego "gnoju" narobić - nagle wszystko zaczyna działać zgodnie z oczekiwaniem, absurd.

Z pozytywów - do S3 przesiadałem się z Giulii, która prowadziła się nawet odrobinę lepiej od S3, więc nie miałem okazji docenić tego jak dobre to auto, mając po prostu całkiem wysoko postawiony benchmark. Po 4 tygodniach z Passatem (3 letnie auto, 40k przebiegu, dobrze wyposażone itd.) i powrocie do S3, doceniam je dużo bardziej. Pojeździłem trochę dużym kombi, które prowadzi się jak ponton, tańczy przy nawet nie gwałtownym a mocniejszym hamowaniu, buja się na boki itd. zbiera się jak się zbiera, może nie był to muł, ale demon prędkości też nie. Niby wróciłem do tego samego samochodu, ale obecnie mając świeże porównanie jak prowadzą się "zwykłe" auta, każda przejeżdżka, nawet ta do pracy, sprawia dużo więcej frajdy i funu :) 

Dobrze, że już koniec. 

Resztę olej. Szkoda nerwów. 


W dniu 22.12.2014 o 11:43, Cezar. napisał:

... mądrzy zrozumieją, a reszcie nie wytłumaczysz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, Autor1984 napisał(-a):

Kuba; problem właśnie leży w tym co opisujesz. Sprzedać łatwo, utrzymać dobre relacje trudniej. Dla mnie to już spalony las.

Osobiście uważam, że bez względu na to, czy kupujesz Dacię, Skodę, VW, Audi, Bentleya - sprzedaż i obsługa w trakcie eksploatacji powinna być miarodajna, a jak widać nie jest.

Naturalnie pakując się w premium. luxury, ultra - luxury - człowiek oczekuje jeszcze wyższej rzetelności i zaangażowania. To jest jak otwarcie linii wzajemnej relacji opartej na zaufaniu.

Ostatnio jeden ze znajomych od automatyki rolet zapytał mnie: - ale jak to, pieniądze przed robotą? Ja na to, - zaufanie buduje się latami, a traci w mgnieniu oka ;) 

Dla mnie taka obsługa, którą opisałeś - a śmiem twierdzić, że nie koloryzujesz - jest do chrzanu i chcąc nie chcąć zasięgnałbym języka, aby znaleźć alternatywę.

Nie tylko nie koloryzuje ale wręcz nie wszystko opisałem :P 

 

Jak zadzwoniłem zapytać o rejestrację auta zastępczego zanim mi je wydali, bo potrzebowałem na parking na lotnisko, to po próbie  przekonania mnie żebym oddał na ten czas auto i moim nie zgodzeniu się usłyszałem, "bardzo nieładnie się pan zachowuje, ja Panu mówię, że mamy mało aut zastępczych, a Pan zamiast oddać na czas wakacji to będzie na parkingu trzymał?" Mówimy o tygodniowych wakacjach, a auto zastępcze mi się po prostu należy dzięki pakietowi, który mam w Audi.

 

Jak nie mogłem się parę razy dodzwonić przez kilka godzin, raz dostałem SMS-a, że człowiek, który mnie obsługiwał skontaktuje się ze mną do końca dnia. Kontaktu nie było, następnego dnia telefon nie osiągalny, po dodzwonieniu się do salonu, dowiedziałem się, że ta osoba jest na urlopie, nie przekazała tematu nikomu, oni w sumie nie mają pojęcia o co chodzi, prosimy o kontakt z 6 dni jak wróci. Potem jeszcze dwukrotnie "skontaktuję się do końca dnia" skutkowało dzwonieniem z mojej strony dnia kolejnego żeby uzyskać jakiekolwiek informacje. 

 

Moim podsumowaniem było, że serwis Audi nie jest premium, on jest ekskluzywny bo ciężko się do niego dostać, a sam klient jest traktowany jak ktoś kto 5 lat temu chciał sobie w Rolexie kupić pepsi, wchodząc z ulicy :P 

 

O tyle szkoda, że Audi Franowo mam prawie, że pod domem, na szczęście tragedii nie ma bo Audi Ławica mam bardzo blisko firmy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, co się dzieje w salonach/serwisach, to tylko "odprysk" ogólnej degrengolady. Nie można spodziewać się zbyt wiele po pracownikach ASO, skoro statystycznie 8 na 10 osób przed 50-tką uważa, że forma "ty" wobec osoby nam nieznanej jest ok.  ;) 

Ja byłem ostatnio w MB Wróbel w stolicy Księstwa KGHM na tzw. przeglądzie B7. W miejscu, w którym autko wziąłem w leasing jako nówkę i grzecznie przez cały okres do wykupu, a także od wykupu do teraz, poddawałem terminowym przeglądom, itp. Poza programem, niestety ;), niespecjalnie dałem dodatkowo zarobić ASO, bo... z autkiem kompletnie nic się nie działo. Ale, na swoją obronę :D mam fakt, iż przez pierwszy rok jeszcze trzymałem w ich "hotelu" komplet opon. 

Anyway, tam "klima pŁemium" bije po gałach od samego wejścia. Panie w recepcji pochłonięte kontemplowaniem własnej urody ;), chłopcy-radarowcy z serwisu zajęci mocno upgrade'owaniem zasobów świeżych kawałów, etc. Przyjechałem 20 minut po umówionym czasie (trafił mi się koreczek po drodze), ale wylewnie przeprosiłem zaraz po wejściu. Niespełniona Miss Influencing 2025 kazała mi klapnąć my ass parę metrów dalej i czekać. Po 22 minutach oczekiwania bez nawet cienia kontaktu ("może kawy?"), zapytałem najszepteniejszym z szeptów, czy może jednak mógłbym liczyć na jakieś zainteresowanie. Miss Influencing odpowiedziała: "Ale pan też się spóźnił!" :D Przestałem szeptać, zrobiłem wredne ryło i GŁOŚNO odpowiedziałem: "No i co z tego?!" Ups, "la notizia ha suscitato grande costernazione tra i presenti." :lol: Po minucie przyszła pani z serwisu i coś tam zaczęła miauczeć o wielu klientach, itp. Przyznaję, musiałem się trochę przełamać w swojej subtelnej delikatności, ale dokonałem aktu metamorfozy niczym Damięcki do roli Goldena i użyłem DWUKROTNIE słowa na literkę "K"! :D I co? Dalej poszło jak z płatka. Nice and easy. ;) 


WARTO POMAGAĆhttps://www.siepomaga.pl

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niezależnie od miejsca, ja jestem z formą "na ty" bardzo na tak. Byłoby super z mojej perspektywy, gdyby ta forma była domyślną, poza sprawami typowo urzędowymi czy naprawdę wymagającymi przejścia na per pan/pani. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Lincoln Six Echo napisał(-a):

Przyjechałem 20 minut po umówionym czasie (trafił mi się koreczek po drodze), ale wylewnie przeprosiłem zaraz po wejściu. Niespełniona Miss Influencing 2025 kazała mi klapnąć my ass parę metrów dalej i czekać. Po 22 minutach oczekiwania bez nawet cienia kontaktu ("może kawy?"), zapytałem najszepteniejszym z szeptów, czy może jednak mógłbym liczyć na jakieś zainteresowanie. Miss Influencing odpowiedziała: "Ale pan też się spóźnił!" :D Przestałem szeptać, zrobiłem wredne ryło i GŁOŚNO odpowiedziałem: "No i co z tego?!" Ups, "la notizia ha suscitato grande costernazione tra i presenti." :lol: Po minucie przyszła pani z serwisu i coś tam zaczęła miauczeć o wielu klientach, itp. Przyznaję, musiałem się trochę przełamać w swojej subtelnej delikatności, ale dokonałem aktu metamorfozy niczym Damięcki do roli Goldena i użyłem DWUKROTNIE słowa na literkę "K"! :D I co? Dalej poszło jak z płatka. Nice and easy. ;) 

Czyli jak Kali ukraść krowę (= spóźnić się) to dobrze, ale jak Kalemu ukradną (= inni się spoźniają) to źle. Nie ma się co dziwić że skoro każdy na każdego się drze i go nie szanuje, to macie taką obsługę, na jaką zasługujecie. Już chciałem napisać że mam wrażenie jak jestem w Polsce że tu każdy każdego nienawidzi, ale zaraz mi napiszesz żebym się nie wymądrzał z zagranicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Lincoln Six Echo napisał(-a):

To, co się dzieje w salonach/serwisach, to tylko "odprysk" ogólnej degrengolady. Nie można spodziewać się zbyt wiele po pracownikach ASO, skoro statystycznie 8 na 10 osób przed 50-tką uważa, że forma "ty" wobec osoby nam nieznanej jest ok.  ;) 

Ja byłem ostatnio w MB Wróbel w stolicy Księstwa KGHM na tzw. przeglądzie B7. W miejscu, w którym autko wziąłem w leasing jako nówkę i grzecznie przez cały okres do wykupu, a także od wykupu do teraz, poddawałem terminowym przeglądom, itp. Poza programem, niestety ;), niespecjalnie dałem dodatkowo zarobić ASO, bo... z autkiem kompletnie nic się nie działo. Ale, na swoją obronę :D mam fakt, iż przez pierwszy rok jeszcze trzymałem w ich "hotelu" komplet opon. 

Anyway, tam "klima pŁemium" bije po gałach od samego wejścia. Panie w recepcji pochłonięte kontemplowaniem własnej urody ;), chłopcy-radarowcy z serwisu zajęci mocno upgrade'owaniem zasobów świeżych kawałów, etc. Przyjechałem 20 minut po umówionym czasie (trafił mi się koreczek po drodze), ale wylewnie przeprosiłem zaraz po wejściu. Niespełniona Miss Influencing 2025 kazała mi klapnąć my ass parę metrów dalej i czekać. Po 22 minutach oczekiwania bez nawet cienia kontaktu ("może kawy?"), zapytałem najszepteniejszym z szeptów, czy może jednak mógłbym liczyć na jakieś zainteresowanie. Miss Influencing odpowiedziała: "Ale pan też się spóźnił!" :D Przestałem szeptać, zrobiłem wredne ryło i GŁOŚNO odpowiedziałem: "No i co z tego?!" Ups, "la notizia ha suscitato grande costernazione tra i presenti." :lol: Po minucie przyszła pani z serwisu i coś tam zaczęła miauczeć o wielu klientach, itp. Przyznaję, musiałem się trochę przełamać w swojej subtelnej delikatności, ale dokonałem aktu metamorfozy niczym Damięcki do roli Goldena i użyłem DWUKROTNIE słowa na literkę "K"! :D I co? Dalej poszło jak z płatka. Nice and easy. ;) 

Jarek, Twoja relacja jest ciekawym przykładem zjawiska, które można określić jako pęknięcie komunikacyjne między pokoleniami. Z pozoru chodzi o zwykły brak profesjonalizmu czy uprzejmości, ale w rzeczywistości to odzwierciedlenie głębszych zmian społecznych: w języku, w sposobie kontaktu i w podejściu do relacji międzyludzkich.

Młodsze pokolenia funkcjonują dziś w zupełnie innym kodzie komunikacyjnym. Dla nich forma "ty" zapewne nie jest oznaką braku szacunku, lecz raczej efektem postępującej egalitaryzacji relacji i zaniku hierarchicznych form grzeczności. To zjawisko napędza cyfryzacja życia i media społecznościowe, które przyzwyczaiły ich/nas do szybkiego, skróconego kontaktu.

Od lat mam okazję obserwować, jak zmienia się sposób komunikacji i zachowania ludzi w różnym wieku. Od dawna prowadzę egzaminy kwalifikacyjne, przez które rocznie przewija się kilka tysięcy osób - od roczników czterdziestych i pięćdziesiątych, aż po tych urodzonych po 2000 roku. Dzięki temu mogłem z czasem wykształcić w sobie umiejętność obserwacji, analizy i oceny - subiektywnej, rzecz jasna, ale często trafnej. Widzę wyraźnie, jak kolejne generacje różnią się w sposobie bycia, komunikacji i podejściu do autorytetu.

Nie ulega wątpliwości, że młodsi wchodzą w życie zawodowe z zupełnie innym bagażem doświadczeń niż my. Nie dlatego, że są gorsi, ale dlatego, że zostali wychowani w innych realiach. W latach dziewięćdziesiątych wielu rodziców było pochłoniętych pracą i budowaniem nowej egzystencji w gospodarce rynkowej. Dzieci często dorastały obok, ucząc się świata bardziej z mediów niż z rozmów przy stole. Stąd późniejsze trudności w sferze miękkich kompetencji - komunikacji, empatii czy zwykłej uprzejmości.

Z drugiej strony warto też zauważyć, że w opisanej sytuacji nie wszystko było winą obsługi... Spóźnienie o dwadzieścia minut bez wcześniejszego uprzedzenia to również brak szacunku wobec drugiej strony. Taki gest, jak telefon z informacją o opóźnieniu, potrafi całkowicie zmienić ton relacji. Uprzejmość działa w obie strony - klient także jest jej uczestnikiem. Uważam, że tak należy. Wykonując taki ruch - byłbyś usprawiedliwiony ;) 

W gruncie rzeczy mamy dziś do czynienia ze zderzeniem dwóch modeli kulturowych: starszego, opartego na rytuale, formach i dystansie, oraz młodszego - bardziej bezpośredniego, ale pozbawionego subtelności. Nie jest to do końca degrengolada, tylko etap przejściowy, w którym społeczeństwo próbuje na nowo zdefiniować pojęcie grzeczności, szacunku i zawodowego kontaktu. Dla nas - często niezrozumiałe.

Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Z tą różnicą, że dziś ta skorupka nasiąka światem z ekranów, a nie rozmów z ludźmi. I to właśnie obserwujemy - w salonach, biurach, urzędach i na egzaminach.

 

Pamiętam rozmowę z administracją jednego z Uniwersytetów, w którym poruszaliśmy problem zjawiska komunikacyjnego. Jedna z uczestniczek pochwaliła się, że jej syn - lat 16, nie przytiwał się z sąsiadem. Po zwróceniu uwagi, otrzymała odpowiedź, że jest niedzisiejsza...

Dziś stoję na "pecie" przed biurowcem i idzie jakiś gagatek - na oko lat 25. Podchodzi do popielniczki, patrzy na mnie i mówi "cześć, siema, dzień dobry". Uległem konsternacji.


"Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, XoneX napisał(-a):

niezależnie od miejsca, ja jestem z formą "na ty" bardzo na tak. Byłoby super z mojej perspektywy, gdyby ta forma była domyślną, poza sprawami typowo urzędowymi czy naprawdę wymagającymi przejścia na per pan/pani. 

 

A ja nie. Jestem w tym względzie tradycjonalistą, i sam mając lat 55, grzecznie czekam, dopóki 56-latek sam nie zaprosi mnie do przejścia na "ty".  ;)

 

1 godzinę temu, beniowski napisał(-a):

Czyli jak Kali ukraść krowę (= spóźnić się) to dobrze, ale jak Kalemu ukradną (= inni się spoźniają) to źle. Nie ma się co dziwić że skoro każdy na każdego się drze i go nie szanuje, to macie taką obsługę, na jaką zasługujecie. Już chciałem napisać że mam wrażenie jak jestem w Polsce że tu każdy każdego nienawidzi, ale zaraz mi napiszesz żebym się nie wymądrzał z zagranicy.

 

Symetrii tutaj nie ma. Wyraźnie napisałem, że się spóźniłem i uprzejmie przeprosiłem wyjaśniając powody (obiektywne) spóźnienia. Z drugiej strony było inaczej - w salonie marki premium, recepcjonistka obcesowo skierowała mnie do stolika i przez następnych dwadzieścia kilka minut, NIKT nawet na moment nie podszedł (np. żeby powiedzieć, że trzeba chwilę zaczekać i/lub zaproponować coś do picia). A "wokół" mnie przez ten cały czas coś się działo - przechodzili pracownicy salonu, serwisu, itd. Ty po prostu jesteś do mnie najwyraźniej uprzedzony i widzisz w tekście to, co chcesz widzieć, a nie to, co napisałem.  ;)

 

17 minut temu, Autor1984 napisał(-a):

Jarek, Twoja relacja jest ciekawym przykładem zjawiska, które można określić jako pęknięcie komunikacyjne między pokoleniami. Z pozoru chodzi o zwykły brak profesjonalizmu czy uprzejmości, ale w rzeczywistości to odzwierciedlenie głębszych zmian społecznych: w języku, w sposobie kontaktu i w podejściu do relacji międzyludzkich.

Młodsze pokolenia funkcjonują dziś w zupełnie innym kodzie komunikacyjnym. Dla nich forma "ty" zapewne nie jest oznaką braku szacunku, lecz raczej efektem postępującej egalitaryzacji relacji i zaniku hierarchicznych form grzeczności. To zjawisko napędza cyfryzacja życia i media społecznościowe, które przyzwyczaiły ich/nas do szybkiego, skróconego kontaktu.

Od lat mam okazję obserwować, jak zmienia się sposób komunikacji i zachowania ludzi w różnym wieku. Od dawna prowadzę egzaminy kwalifikacyjne, przez które rocznie przewija się kilka tysięcy osób - od roczników czterdziestych i pięćdziesiątych, aż po tych urodzonych po 2000 roku. Dzięki temu mogłem z czasem wykształcić w sobie umiejętność obserwacji, analizy i oceny - subiektywnej, rzecz jasna, ale często trafnej. Widzę wyraźnie, jak kolejne generacje różnią się w sposobie bycia, komunikacji i podejściu do autorytetu.

Nie ulega wątpliwości, że młodsi wchodzą w życie zawodowe z zupełnie innym bagażem doświadczeń niż my. Nie dlatego, że są gorsi, ale dlatego, że zostali wychowani w innych realiach. W latach dziewięćdziesiątych wielu rodziców było pochłoniętych pracą i budowaniem nowej egzystencji w gospodarce rynkowej. Dzieci często dorastały obok, ucząc się świata bardziej z mediów niż z rozmów przy stole. Stąd późniejsze trudności w sferze miękkich kompetencji - komunikacji, empatii czy zwykłej uprzejmości.

Z drugiej strony warto też zauważyć, że w opisanej sytuacji nie wszystko było winą obsługi... Spóźnienie o dwadzieścia minut bez wcześniejszego uprzedzenia to również brak szacunku wobec drugiej strony. Taki gest, jak telefon z informacją o opóźnieniu, potrafi całkowicie zmienić ton relacji. Uprzejmość działa w obie strony - klient także jest jej uczestnikiem. Uważam, że tak należy. Wykonując taki ruch - byłbyś usprawiedliwiony ;) 

W gruncie rzeczy mamy dziś do czynienia ze zderzeniem dwóch modeli kulturowych: starszego, opartego na rytuale, formach i dystansie, oraz młodszego - bardziej bezpośredniego, ale pozbawionego subtelności. Nie jest to do końca degrengolada, tylko etap przejściowy, w którym społeczeństwo próbuje na nowo zdefiniować pojęcie grzeczności, szacunku i zawodowego kontaktu. Dla nas - często niezrozumiałe.

Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Z tą różnicą, że dziś ta skorupka nasiąka światem z ekranów, a nie rozmów z ludźmi. I to właśnie obserwujemy - w salonach, biurach, urzędach i na egzaminach.

 

Pamiętam rozmowę z administracją jednego z Uniwersytetów, w którym poruszaliśmy problem zjawiska komunikacyjnego. Jedna z uczestniczek pochwaliła się, że jej syn - lat 16, nie przytiwał się z sąsiadem. Po zwróceniu uwagi, otrzymała odpowiedź, że jest niedzisiejsza...

Dziś stoję na "pecie" przed biurowcem i idzie jakiś gagatek - na oko lat 25. Podchodzi do popielniczki, patrzy na mnie i mówi "cześć, siema, dzień dobry". Uległem konsternacji.

 

Napisałem przecież, że po przyjeździe zacząłem od konkretnych przeprosin i wyjaśnień. Nie miałem możliwości zatelefonowania, bo był problem z zasięgiem. Z drugiej strony w "rewanżu" pojawiła się opisana przeze mnie (żartobliwie) nieuprzejmość i brak jakiegokolwiek zainteresowania/wyjaśnienia, co się dzieje. Nie wspominam już nawet o czymś tak podstawowym, jak brak zaoferowania choćby filiżanki kawy. A co norm - mówiąc najoględniej, nie zgadzam się ze stanowiskiem, że powinniśmy ciągle "obniżać poprzeczkę". Przeciwny kierunek wydaje mi się, jakby to powiedzieć, nieco bardziej "prorozwojowy".   :)    

 


WARTO POMAGAĆhttps://www.siepomaga.pl

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
24 minuty temu, Lincoln Six Echo napisał(-a):

 

Symetrii tutaj nie ma. Wyraźnie napisałem, że się spóźniłem i uprzejmie przeprosiłem wyjaśniając powody (obiektywne) spóźnienia. Z drugiej strony było inaczej - w salonie marki premium, recepcjonistka obcesowo skierowała mnie do stolika i przez następnych dwadzieścia kilka minut, NIKT nawet na moment nie podszedł (np. żeby powiedzieć, że trzeba chwilę zaczekać i/lub zaproponować coś do picia). A "wokół" mnie przez ten cały czas coś się działo - przechodzili pracownicy salonu, serwisu, itd. Ty po prostu jesteś do mnie najwyraźniej uprzedzony i widzisz w tekście to, co chcesz widzieć, a nie to, co napisałem.  ;)

Nie, nie jestem uprzedzony. Ale często widzę w dyskusjach na forum czy słyszę w rozmowach z rodakami jak bez przerwy narzekają. Ostatnio, jak byłem n targach łódek, spotkałem szefa dużej polskiej firmy jachtowej, który cały czas narzekał: na klientów, konkurencję, pracowników, skarbówkę i rząd. No wszystko źle. Milioner, odniósł sukces w życiu, firma idzie świetnie, ale wszystko źle. Ba, żeby dać bliższy przykład, to moja matka osobista te cały czas narzeka. Może to nasza cecha narodowa. 

A'propos zachowania: przypomnij sobie opis mandatu jaki dostałeś i jak przez wiele postów udowadniałeś że nie powinieneś był go dostać, zamiast po prostu przyznać że przekroczyłeś prędkość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
50 minut temu, beniowski napisał(-a):

Nie, nie jestem uprzedzony. Ale często widzę w dyskusjach na forum czy słyszę w rozmowach z rodakami jak bez przerwy narzekają. Ostatnio, jak byłem n targach łódek, spotkałem szefa dużej polskiej firmy jachtowej, który cały czas narzekał: na klientów, konkurencję, pracowników, skarbówkę i rząd. No wszystko źle. Milioner, odniósł sukces w życiu, firma idzie świetnie, ale wszystko źle. Ba, żeby dać bliższy przykład, to moja matka osobista te cały czas narzeka. Może to nasza cecha narodowa. 

A'propos zachowania: przypomnij sobie opis mandatu jaki dostałeś i jak przez wiele postów udowadniałeś że nie powinieneś był go dostać, zamiast po prostu przyznać że przekroczyłeś prędkość.

 

Taka już specyfika człowieka, że albo coś chwali, albo na coś narzeka. Co za sens miałoby pisanie - oddałem auto do serwisu, naprawili, oddali. 

 

Z drugiej strony w Twoich wypowiedziach co jakiś czas pojawia się narzekanie na Polaków rodaków, że chamscy, że roszczeniowi, że tacy, owacy, niewiele jest chwalenia nas względem choćby Włochów :) każda nacja ma swoje przywary, my akurat stąpamy mocno po ziemi i nie mamy problemu z powiedzeniem, ze coś jest słabe bądź nas wkurza, nie będziemy wtedy opowiadać, że zachodni wiatr wieje itd. itd. Forum jest po to żeby dzielić się opiniami, a nikt nie chce chyba czytać takich letnich historyjek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
50 minut temu, beniowski napisał(-a):

Nie, nie jestem uprzedzony. Ale często widzę w dyskusjach na forum czy słyszę w rozmowach z rodakami jak bez przerwy narzekają. Ostatnio, jak byłem n targach łódek, spotkałem szefa dużej polskiej firmy jachtowej, który cały czas narzekał: na klientów, konkurencję, pracowników, skarbówkę i rząd. No wszystko źle. Milioner, odniósł sukces w życiu, firma idzie świetnie, ale wszystko źle. Ba, żeby dać bliższy przykład, to moja matka osobista te cały czas narzeka. Może to nasza cecha narodowa. 

A'propos zachowania: przypomnij sobie opis mandatu jaki dostałeś i jak przez wiele postów udowadniałeś że nie powinieneś był go dostać, zamiast po prostu przyznać że przekroczyłeś prędkość.

 

Czy bez przerwy/często narzekam? To już musieliby ocenić moi bliscy/znajomi. Mnie się wydaje, że nie.

 

W krótko i (powtórzę) z przymrużeniem oka opisanej sytuacji w salonie/ASO MB chodziło mi raczej o to, że kiedy ja, klient, zostawiający tam sporo pieniędzy, "leciuteńko nie z własnej winy dałem ciała" (spóźnienie), to grzecznie i OBSZERNIE przeprosiłem za sytuację - natomiast personel ww. MB wykazał się wobec mnie koktajlem chamstwa, cwaniactwa i lekceważenia. A jednak ja nie wpadłem tam z wizytą towarzyską. Wydaje mi się, że w salonie/ASO marki premium, do klienta, który siedzi prawie pół godziny sam w miejscu, obok którego co chwilą ktoś z pracowników przechodzi, można byłoby na sekundę podejść i powiedzieć chociażby "Panie Jarku, najmocniej przepraszamy, ale to potrwa jeszcze kilka minut", zaproponować przysłowiową kawę, itp. W paru innych miejscach, w zbliżonych okolicznościach, tak mnie potraktowano - więc to, co się zdarzyło w "moim" MB to jednak nie wszechobecny standard.

 

A co do mojej historii z mandatem, jednak nie chodziło w niej o to, że się wypierałem przekroczenia prędkości. Ja na samym początku wyraźnie zadeklarowałem, że w aktualnym stanie nie kwestionuję mandatu, itd. W ogóle przecież tej sytuacji nie musiałem nikomu opisywać. Zrobiłem to, bo liczyłem na dyskusję w nieco szerszym wymiarze - a nie w schemacie "zły LSE vs. dobry LSE". I nadal uważam, że w tamtym miejscu nie powinno być ograniczenia do 50km/godz. Tak, jak również wspominałem, wielu innych mieszkańców mojej miejscowości podziela moją opinię, chociaż na pewno znajdą się i tacy, którzy się ze mną nie zgodzą. 


WARTO POMAGAĆhttps://www.siepomaga.pl

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Lincoln Six Echo napisał(-a):

 

Napisałem przecież, że po przyjeździe zacząłem od konkretnych przeprosin i wyjaśnień. Nie miałem możliwości zatelefonowania, bo był problem z zasięgiem. Z drugiej strony w "rewanżu" pojawiła się opisana przeze mnie (żartobliwie) nieuprzejmość i brak jakiegokolwiek zainteresowania/wyjaśnienia, co się dzieje. Nie wspominam już nawet o czymś tak podstawowym, jak brak zaoferowania choćby filiżanki kawy. A co norm - mówiąc najoględniej, nie zgadzam się ze stanowiskiem, że powinniśmy ciągle "obniżać poprzeczkę". Przeciwny kierunek wydaje mi się, jakby to powiedzieć, nieco bardziej "prorozwojowy".   :)   

 

Nie napisałem, że podoba mi się - ów kierunek.

Przy pierwszym odbiorze Volvo dostałem Taittnigera, przy drugim droższym - uścisk ręki handlowca. 

A całkiem serio, to nic na to nie poradzisz. Kawa głównie serwowana jest dla klienteli z działu sprzedaży pojazdów - w trakcie rozmowy, a ze śmietanką podczas podpisywania umowy ;) Zależne jest to głównie od salonu. W wielu salonach masz możliwość samoobsługi. 

Godzinę temu, beniowski napisał(-a):

Nie, nie jestem uprzedzony. Ale często widzę w dyskusjach na forum czy słyszę w rozmowach z rodakami jak bez przerwy narzekają. Ostatnio, jak byłem n targach łódek, spotkałem szefa dużej polskiej firmy jachtowej, który cały czas narzekał: na klientów, konkurencję, pracowników, skarbówkę i rząd. No wszystko źle. Milioner, odniósł sukces w życiu, firma idzie świetnie, ale wszystko źle. Ba, żeby dać bliższy przykład, to moja matka osobista te cały czas narzeka. Może to nasza cecha narodowa. 

A'propos zachowania: przypomnij sobie opis mandatu jaki dostałeś i jak przez wiele postów udowadniałeś że nie powinieneś był go dostać, zamiast po prostu przyznać że przekroczyłeś prędkość.

Lubimy narzekać, to fakt. Ale skoro nie jest to czynność zakazana - to używajmy tego przywileju, póki możemy ;) 

Z drugiej strony, narzekanie nie zawsze wynika z pesymizmu. Często to po prostu forma wyrażania oczekiwań wobec rzeczywistości. Skoro doszliśmy do momentu, w którym obecnie się znajdujemy, a nie jest źle, to może właśnie dlatego coraz częściej zwracamy uwagę na to, co jeszcze można poprawić. W pewnym sensie to znak rozwoju, iż nie zadowalamy się byle czym, tylko chcemy więcej i lepiej.

Może więc nasze narodowe narzekanie to nie wada, a swoisty mechanizm napędowy? Jak już gospodarczo prześcigniemy Chiny i USA, a demografia pójdzie w górę, to pewnie i ton złagodnieje. Choć… znając nas, pewnie wtedy zaczniemy narzekać, że za dobrze, a ludziom się w d*pach poprzewracało. 😆 


@Cetethto przywara rodaków na obczyźnie. I jeszcze jedna jest, która mnie strasznie irytuje, ale nie będę rozwijał tematu ;) 

Edytowane przez Autor1984

"Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Autor1984 napisał(-a):

Nie napisałem, że podoba mi się - ów kierunek.

Przy pierwszym odbiorze Volvo dostałem Taittnigera, przy drugim droższym - uścisk ręki handlowca. 

A całkiem serio, to nic na to nie poradzisz. Kawa głównie serwowana jest dla klienteli z działu sprzedaży pojazdów - w trakcie rozmowy, a ze śmietanką podczas podpisywania umowy ;) Zależne jest to głównie od salonu. W wielu salonach masz możliwość samoobsługi. 

Lubimy narzekać, to fakt. Ale skoro nie jest to czynność zakazana - to używajmy tego przywileju, póki możemy ;) 

Z drugiej strony, narzekanie nie zawsze wynika z pesymizmu. Często to po prostu forma wyrażania oczekiwań wobec rzeczywistości. Skoro doszliśmy do momentu, w którym obecnie się znajdujemy, a nie jest źle, to może właśnie dlatego coraz częściej zwracamy uwagę na to, co jeszcze można poprawić. W pewnym sensie to znak rozwoju, iż nie zadowalamy się byle czym, tylko chcemy więcej i lepiej.

Może więc nasze narodowe narzekanie to nie wada, a swoisty mechanizm napędowy? Jak już gospodarczo prześcigniemy Chiny i USA, a demografia pójdzie w górę, to pewnie i ton złagodnieje. Choć… znając nas, pewnie wtedy zaczniemy narzekać, że za dobrze, a ludziom się w d*pach poprzewracało. 😆 

A tu zgoda, Polacy mają dryg do wielu spraw i. Ja zawsze powtarzam, że Polak by Włocha sprzedał dwa razy a ten by mu jeszcze za to zapłacił. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, Autor1984 napisał(-a):

Nie napisałem, że podoba mi się - ów kierunek.

Przy pierwszym odbiorze Volvo dostałem Taittnigera, przy drugim droższym - uścisk ręki handlowca. 

A całkiem serio, to nic na to nie poradzisz. Kawa głównie serwowana jest dla klienteli z działu sprzedaży pojazdów - w trakcie rozmowy, a ze śmietanką podczas podpisywania umowy ;) 

 

To mogli dać chociaż samą śmietankę!!! :lol:;)


WARTO POMAGAĆhttps://www.siepomaga.pl

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
18 minut temu, Ceteth napisał(-a):

 

Taka już specyfika człowieka, że albo coś chwali, albo na coś narzeka. Co za sens miałoby pisanie - oddałem auto do serwisu, naprawili, oddali. 

 

Z drugiej strony w Twoich wypowiedziach co jakiś czas pojawia się narzekanie na Polaków rodaków, że chamscy, że roszczeniowi, że tacy, owacy, niewiele jest chwalenia nas względem choćby Włochów :) każda nacja ma swoje przywary, my akurat stąpamy mocno po ziemi i nie mamy problemu z powiedzeniem, ze coś jest słabe bądź nas wkurza, nie będziemy wtedy opowiadać, że zachodni wiatr wieje itd. itd. Forum jest po to żeby dzielić się opiniami, a nikt nie chce chyba czytać takich letnich historyjek.

Cóż, pozwolisz że będę mieć swoją opinię co do której chyba mam prawo? Nie musisz się z nią oczywiście zgadzać, ale na tym polega dyskusja.

Wielokrotnie pisałem tu o tym jakim sprytnym, zaradnym czy innowacyjnym narodem jesteśmy. Niemniej, co do poziomu malkontenctwa czy, niestety, poziomu nieufności wobec samych siebie, zdanie mam jakie mam. A co do Włochów, to poczytaj uważniej moje wypowiedzi, bo ja nie wiem czy znam kogoś bardziej krytycznego niż ja odnośnie tej nacji. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Autor1984 napisał(-a):

Z drugiej strony warto też zauważyć, że w opisanej sytuacji nie wszystko było winą obsługi... Spóźnienie o dwadzieścia minut bez wcześniejszego uprzedzenia to również brak szacunku wobec drugiej strony. Taki gest, jak telefon z informacją o opóźnieniu, potrafi całkowicie zmienić ton relacji. Uprzejmość działa w obie strony - klient także jest jej uczestnikiem. Uważam, że tak należy. Wykonując taki ruch - byłbyś usprawiedliwiony ;) 

 

W dobie telefonów komórkowych, zawiadomienie o spóźnieniu jest czymś oczywistym, tylko trzeba mieć taki nawyk, choć najlepiej się nie spóźniać. Gdy czynniki obiektywne nie pozwalają jednak przyjechać punktualnie na spotkanie, zadzwonić i przeprosić, to nie powinien być żaden problem.

Niestety szacunek dla starszych, wielu ludzi traktuje obecnie jako anachronizm. Wiem, że na prawdziwy szacunek trzeba sobie zapracować, ale warto tu rozróżnić dwie rzeczy, forma zachowania i wewnętrzne odczucia w stosunku do danej osoby. Stosunki społeczne, to także pewne formy, które są niezbędne dla zachowania ogólnie pojętej kultury. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.