Można było zamówić darmową próbkę na stronie jakiś czas temu. Cześć już dotarła w tym tygodniu, a ja wciąż czekam na donosiciela.
A cena... Takie ma Lalique w tej oficjalnej dystrybucji. W Tiger&Bear czy Douglasie Encre Noire też po tyle stały.
Walter, zależy, na co bardziej liczysz. Jak Cię znam, to stawiałbym na EDT.
Ja najpierw poznałem EDT i byłem zauroczony. Świetliste, musujące cytrusy idealne na ciepły dzień do białej koszuli. Spora moc i trwałość.
W przypadku EDP z parametrami już u mnie zdecydowanie gorzej. Z jednej strony to dobrze, bo kilka razy miałem wrażenie, że z EDT przesadziłem. Z drugiej... Szkoda nie móc się nacieszyć Habit Rouge.
Myślałem, że zapachowo nie różnią się specjalnie (no, HDP jest zauważalnie cieplejsze) aż do testu ręką w rękę. W takim zestawieniu czuć różnicę. Klasyk jest na starcie dużo bardziej cierpki i zielony. Jest tam też ta charakterystyczna retro/toaletowa nuta. Po chwili na moment pojawia się też zielone neroli jak z Muglera Cologne.
EDP jest bardziej zaokrąglone, rozmyte, nie musuje jak EDT niestety. Cytrusy jakby nieco bardziej w stronę pomarańczy. Ale przez to nowocześniejsza i bardziej uniwersalna, dobra do codziennych zastosowań.
Reszta podobna - lekka a jednocześnie wyrazista skóra, drzewo różane, fantastyczna i pięknie podana wanilia (za którą zazwyczaj niespecjalnie przepadam).
Żona tak średnio przepada za moimi zapachami w klimatach retro i różne komentarze potrafi wystosować (choć trudno mi za tym nadążyć, bo dziś na przykład usłyszałem komplement za Antaeusa :)). No i w przypadku EDT niemal zawsze słyszę, że „jakąś panią walewską for men”się wypryskałem. Gdy użyję EDP, takich komentarzy brak.