Hej!
Krótkie podsumowanie, zegarek kupiony w październiku 2020… niemalże odrazu musiał trafić do serwisu z uwagi na „nie trzymanie czasu”
Serwis Rolex’a w Londynie odkrył jakieś uszkodzenie, naprawili i od 2021 do około początku roku 2025 było ok.
Jakoś na początku owego roku żona praktycznie raz w tygodniu zaczęła upominać się o nastawienie zegarka bo się spóźnia, dzisiaj zarzuciłem go na timegrapher’a i bum, znowu podobna sytuacja jak wcześniej.
Wysłałem maila do tego samego serwisu, zobaczymy co odpowiedzą… za trzy miesiące mija pięcioletni okres gwarancji.
Zegarek na nadgarstku non stop, dzień i noc… lato… zima, prysznic… wanna… morze.
Co o tym myśleć? Czy to normalna sytuacja, czy też ten in-hałzowy werk ma jakieś problemy?
Osobiście mam jeszcze dwie sztuki Tudora BB z tym że ten starszy to jeszcze na ETA, obydwa oscylują w +- dwóch sekundach na dobę, nadmienię że tylko jeden z nich jest certyfikowanym chronometrem, z tym że ja noszę te zegarki w dużej rotacji… a przez ostatni rok może z dwa razy na nadgarstku miałem róże Tudora.