Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

hiob

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    283
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez hiob

  1. No właśnie... ogólnie wiadomo, ale tak naprawdę to bardzo niewiele osób zna historię tych firm. Zaczęli już w XIX wieku, produkowali wspaniałe, "królewskie" pojazdy, jak np. ten: http://www.museoauto.it/website/en/collezione/34-fiat/93-fiat-mod-1824-hp http://www.museoauto.it/website/en/collezione/34-fiat/92-fiat-mod-2440-hp w czasach, gdy Ferry Porsche, założyciel firmy Porsche, był jeszcze "u taty w worku", bo urodził się dopiero kilka lat po powstaniu tych samochodów. Pewnie z zegarkami mamy dziś podobną sytuację - są marki, które dziś powodują jedynie wzruszenie ramionami, ale które zapisały się pięknymi zgłoskami w historii. Przykładem może tu być np. Bulowa, dziś popularna i niezbyt prestiżowa firma, która jednak dość sporo wniosła w rozwój "zegarczanego przemysłu".
  2. Czekam z niecierpliwością i życzę powodzenia. Pomyślałem sobie, że warto by też ten pomysł "podkupić" i zrobić coś takiego np. o samochodach. Jest tu bowiem pewna analogia - są firmy o wspaniałych korzeniach i długiej tradycji, które pierwsze zastosowały przełomowe technologie, urządzenia i wynalazki, a które dziś produkują masową taniochę, jak np. Fiat, czy Alfa Romeo (poza dwoma modelami powstałymi w ostatnich latach), są też inne, mające, powiedzmy, ok. 50 lat, więc "średniaki", ale które są dziś ( i z pewnymi wyjątkami zawsze były) w czołówce prestiżowych producentów, jak np. Porsche 911, czy Ferrari i są całkiem nowe firmy, które szturmem zdobyły serca klientów, jak choćby Tesla. Są też firmy odrodzone, jak feniks, które kiedyś były na topie, potem padły, a dziś powróciły - przykładem może być Bugatti, którego ze swymi przodkami wiąże jedynie nazwa - nie ma tu jakiejś ciągłości istnienia firmy. Z kolei Bentley, czy Rolls to dziś w zasadzie niemieckie technologie VW i BMW, ale z utrzymaniem klimatu, tradycji, czy miejsca produkcji starych firm. Podobnie z Jaguarem i Roverem - które są dziś markami należącymi do zupełnie nieprestiżowego, choć potężnego w Azji, hinduskiego koncernu TATA. Myślę, że ta motoryzacyjna wstawka dobrze ilustruje trudności, jakie Cię czekają, Piotrze, by stworzyć tę nową piramidę prestiżu. Nawet zrobienie oddzielnych wersji nie będzie proste, bo czasem granice się zacierają, gdy mamy do czynienia ze "średniakami" i trudno jednoznacznie powiedzieć, czy np. firma, która powstała w okresie międzywojennym, albo po II wojnie światowej, w latach 50. to już firma historyczna, z tradycjami, czy do tej grupy można zaliczyć jedynie firmy powstałe nie później, niż, powiedzmy, do wybuchu Pierwszej Wojny. Tym bardziej, że to wygląda inaczej z punktu widzenia kogoś, kto sam powstał w latach pięćdziesiątych XX wieku, jak ja, niż kogoś, kto się urodził już w III RP i tamte czasy to dla niego jest zamierzchła historia.
  3. Dziś wyjątkowo Bulova, prezent dla syna, ale on jeszcze w pracy, więc mogę sobie ja z nią chwilkę pochodzić.
  4. hiob

    Pogadajmy o samochodach :-)

    Miałem kiedyś Saaba 9000 turbo. Pewnie ten sam silnik, 2 litry. Po latach ten silnik był jedyną rzeczą, jaka w tym samochodzie perfekcyjnie działała... A ja ostatnio jeżdżę autem o wdzięcznej nazwie Ford F150 XLT Super Crew V8. Auto z wypożyczalni, bo moje chwilowo w warsztacie. Byłem ciekaw co w nim takiego jest, że jest on bestsellerem w USA, niemal "od zawsze". Prawdę mówiąc trzy pierwsze miejsca na liście najlepiej sprzedających się aut w USA mają duże pickupy: Ford F150, Chevy Silverado 1500 i Ram 1500.
  5. Tak na poważnie to nieważne jaki, ważne ZA ILE! A ma, o ile wierzyć mediom, zegarek za 60 tysięcy. http://www.se.pl/rozrywka/plotki/doda-uwielbia-lans-na-plaze-zalozyla-zegarek-za-60-000-z_198512.html Wygląda na to, że cook mial rację, to jest złoty Rolex. http://www.se.pl/rozrywka/plotki/doda-uwielbia-lans-na-plaze-zalozyla-zegarek-za-60-000-z_198512.html?photo=126890 Chyba trzeba będzie swojego rolka odłożyć na półkę, wstyd teraz z takim chodzić. Cały prestiż szlak trafił.
  6. 1.O ile prawdą jest, że ktoś uzdolniony może być zmuszony do rezygnacji z nauki w prestiżowej uczelni, bo go na to nie stać, to nie jest prawdą, że ktokolwiek może sobie dostanie się tam kupić. Jeśli na jakąś uczelnię kupuje się wstęp, to chyba nie ma ona zbytniego prestiżu. 2. Nie da się też oddzielić sztuki zegarmistrzowskiej od pożądania i prestiżu, bo to się wiąże i jedno wynika z drugiego. Sztuka zegarmistrzowska powoduje, że dana marka staje się prestiżowa, a to pociąga za sobą naszą chęć posiadania dzieła sztuki zegarmistrzowskiej tej marki. 3. Właśnie dlatego, że dla niektórych ludzi Tissot jest nadzwyczaj prestiżowym zegarkiem, taka piramida jest potrzebna. Spełnia ona rolę edukacyjną. Ja sam, choć się interesuję zegarkami od kilkudziesięciu lat, czegoś się nauczyłem, czytając ten wątek. Pokazuje też on mody, zmiany, jakie są obecne wśród miłośników zegarków. 4. I na koniec jeszcze jedna uwaga: Nie ma chyba w Polsce nikogo, kto się choć pobieżnie interesuje zegarkami, by nie słyszał o Patku. Akurat my, Polacy, mamy jakiś kompleks na tym punkcie. Nie Patka, ale w ogóle naszych rodaków, którzy coś w jakiejkolwiek dziedzinie osiągnęli. Pewnie wynika to z faktu, że tak mało mamy tych osiągnięć jak na tak duży i stary naród. Jaka by jednak nie była tego przyczyna, fakt pozostaje faktem: O zegarkach firmy Patek i o samym panu Patku i jego polskim pochodzeniu czyta się dość regularnie w tak zwanej "mainstreamowej" prasie.
  7. Ja jednak myślę, że słowo "prestiż" ma szersze znaczenie. Nie tylko dotyczy cech charakteru ludzi, dotyczy także rzeczy, instytucji i wydarzeń. Może być prestiżowy uniwersytet, (np. Cambridge, czy Columbia), może być prestiżowy festiwal filmowy, (np. Cannes), prestiżowa może być nagroda (np. Templetona, czy Nobel) i może być prestiżowy samochód, klub, wydarzenie sportowe, czy zegarek. Prestiż ten wynika z tradycji, z podziwu dla historii, osiągnięć i wyników w przypadku szkół, precyzji wykonania, niezawodności i osiągów w przypadku samochodów i zegarków itp. Zresztą wystarczy wpisać w Google np. "prestiżowa marka", by znaleźć ponad 20 tysięcy przykładów na użycie takiego sformułowania. Nawet Wikipedia jest tak nazwana. "Prestiżowy zegarek" także daje nam tysiące wyświetleń, więc myślę, że śmiało możemy przyjąć, że takie sformułowanie doskonale funkcjonuje w polskim języku.
  8. Słownik Języka Polskiego PWN: piramida: 3. «przedmiot mający kształt ostrosłupa lub stożka; też: usypisko lub sterta czegoś» Nie każda piramida jest w Egipcie. Przy budowie tej naszej, o ile mi wiadomo, nikt nie umarł, a jedyne, co jest w niej pochowane, to wyobrażenia niektórych o prestiżu ich zegarków.
  9. Podobno w Chinach to i za 35 zł się kupi. I to od razu kilka.
  10. Ja chyba też się jeszcze nie pochwaliłem tu swoją Omegą. Jest to tytanowa Omega Seamaster 2298.80, zegarek roku 1994, którą dostałem w prezencie od mojej kochanej żony w na 20 rocznicę ślubu w 1999 roku. To były czasy gdy Omega nie chciała na siłę kopiować Rolexów i nie zmieniała wyglądu swych zegarków co dwa lata, by na siłę zdobywać nowych klientów. Moim zdaniem (choć trudno mnie tu posądzać o jakiś obiektywizm ) to jest właśnie ten ponadczasowy, klasyczny Seamaster, który będzie symbolem Omego przez długie lata. Ani wcześniejsze, ani późniejsze modele nie wyglądały już tak dobrze i tak "omegowsko". BTW ten samochód w tle niektórych fotek to nie przypadek, to też prezent od mojej żony i też totalne zaskoczenie. Ja naprawdę muszę uważać, gdy z nią rozmawiam, by nie wspomnieć, że coś mi się podoba, bo takie gadanie potem może mieć swoje konsekwencje. No, powiedzmy, że są od tego wyjątki, np. gdybym wspomniał, że mi się podoba nasza nowa sąsiadka, to konsekwencje byłyby diametralnie odmienne, niż w przypadku Seamastera, czy eM Trójeczki.
  11. Cóż, z jednej strony bardzo dziękuję, ale z drugiej to chciałbym się zapytać czym sobie zasłużyłem na epitet "tolerancyjny"? Zrozumienie, wyrozumiałość, akceptacja - jak najbardziej, ale ja i tolerancja to dwa zupełnie odmienne światy. We mnie tolerancji nie ma za grosz. Wiem, że to dziś bardzo politycznie poprawne słówko, ale tak szczerze to ja uważam, że tak naprawdę to nikt nie jest zawsze tolerancyjny. Nikt nie toleruje wszystkiego, a takie tolerowanie tylko wybranych rzeczy nic z tolerancją nie ma wspólnego. Żeby nie było off topu, podam przykład na to, co mam na myśli. Ani ja, ani nikt z nas tu obecnych nie toleruje podróbek zegarków, chińskich Rolnixów i innego badziewia, prawda? Czyli żaden z nas nie jest tu tak naprawdę zawsze i bezwarunkowo tolerancyjny. Mam nadzieję, że nikt tu, podobnie jak ja, nie toleruje przemocy, uprzedzeń rasowych, antysemityzmu, chamstwa, nieuczciwości i wielu innych rzeczy, które na tolerancję nie zasługują. A te, które zasługują, nie muszą być zaledwie tolerowane - powinny być przez nas zaakceptowane, na przykład osoby o innym kolorze skóry. Dlatego ja, choć nie mam specjalnych zastrzeżeń do naszej piramidy prestiżu, przerzucił bym określenie "tolerancyjny" z grupy zalet do grupy wad.
  12. Całą noc "zmarnowałem" czytając tę dyskusję. Piszę w cudzysłowie, bo przecież prawda jest taka, że to bardzo interesująca i pouczająca lektura. Pozwólcie, że i ja dorzucę swoje trzy grosze. Jakieś kompleksy? Niepotrzebnie! Nie wiem jak jest "na świecie", al wiem jak jest w USA. Tutaj wszyscy kochają wszelkie rankingi i to wszystkiego: Samochodów, miast, zegarków, restauracji, miejsc na wakacje itd, itp. Połowa programów w TV to odliczanki "10 najlepszych utworów rockowych wszech czasów", "10 najgłupszych przestępców" , "10 najdziwniejszych zwierząt", czy co tam komu wpadnie do głowy. Powiecie, że większość z tych rankingów opiera się na obiektywnych kryteriach, a nasza piramida prestiżu nie bardzo? Absurd. Żaden ranking nie jest obiektywny, każdy ma sporą dozę subiektywizmu, chyba, że zrobimy ranking całkowitych liczb naturalnych w zbiorze od 1 do 10 - wtedy będziemy obiektywnie wiedzieli jaką mamy kolejność. Za komuny to ja byłem nastolatkiem rozmiłowanym w zegarkach, o których mogłem tylko marzyć. Trudno uwierzyć, ale nie było wtedy Internetu, więc moja wiedza była taka, jaką zdobyłem na ulicy, czyli pod sklepem Jubilera i na rękach wujków i innych znajomych. Moja piramida prestiżu, w porządku alfabetycznym, była taka: Atlantic, Delbana, Doxa, Longines, Omega, Patek, Rolex, Seiko, "Szafhauzen" i Tissot. Miałem też zegarek marki Lanco, z tego prostego powodu, że akurat taki był dostępny w sklepach Jubilera, był szwajcarski i miał ładną, niebieską tarczę, ale o samej firmie nie słyszałem nic. Oczywiście wszyscy wiedzieli w PRL-u że Patek to najlepszy zegarek na świecie, a Seiko było na mojej liście dlatego, że kumpel miał takie cudo i strasznie nim szpanował. A innych marek i firm po prostu nie znałem. Szczerze mówiąc bardzo się zdziwiłem, gdy po wyjeździe z Polski przed wystawą innego jubilera, na Mexico Platz w Wiedniu, zobaczyłem zegarek "Schaffhausen Titan" który się nazywał IWC. IWC? Nigdy nie słyszałem o takiej marce... Przecież wujek miał Szafhauzena. A potem kupiłem sobie katalog, jeden, drugi... Okazało się, że tych zegarków jest trochę więcej, a nazwy tak egzotyczne, że nawet nie wiedziałem, jak się je wymawia. Dlatego, uważam, ta Wasza (nasza?) Piramida Prestiżu jest bardzo fajnym pomysłem. Zwłaszcza dla tych, którzy nie są tutaj, by się wymądrzać, ale po to, by się czegoś nauczyć. Dziś już nie mam swojego Lanco, ale mam IWC, Rolexa, Omegę i Heuera. Temu ostatniemu bardzo przyrosło prestiżu, gdy się dowiedziałem ile jest wart - kupiony za 200 dolarów przed 35 laty, dziś osiąga ceny w zakresie 3-5 tys dolarów. Ten IWC z Mexico Platz wtedy kosztował 4 tys i dziś kosztuje 4 tys... Więc mój wybór, choć wymuszony brakiem pieniędzy, po latach okazał się doskonały. Zawsze teraz mogę zamienić Heuera na tamtego "Szafhauzena". Dokładnie. A ja widzę Rolexa sponsorującego wyścigi samochodowe - i także dlatego Rolex trafił na mój nadgarstek. (Podobnie zresztą, jak Heuer, w latach 70. i 80. mocno sponsorujący samochodowe imprezy i inne sportowe wydarzenia). Niestety widzę go także (tzn Rolexa, albo raczej Rolnixa) na nadgarstkach wszystkich imigrantów z Kuby w "Little Havana" w Miami i na wielu innych rękach ludzi, których tak naprawdę na prawdziwe Rolexy nie stać. I to jest ujemna strona posiadania prestiżowego zegarka. Nikt bowiem nie będzie fałszował Keleka, bo i po co? Czy uliczny sprzedawca podróbek, sprzedający swe skarby w truckstopie kierowcom tirów namówi kogokolwiek w USA na kupno Keleka? A "Rolexy" rozchodzą się jak świeże bułeczki. Tak czy inaczej dziękuję za tę piramidę i za interesującą dyskusję. I choć z całą pewnością nie dogodzi się każdemu i ranking będzie się zmieniał (wystarczy wspomnieć Heuera, który po przejęciu przez TAGa zaczął produkować, w mojej opinii, przynajmniej w dziedzinie wzornictwa totalny szajs, by w ostatnich latach ponownie zacząć robić naprawdę ładne zegarki, nawiązując do swych klasycznych wzorów z lat 70) - to jest to bez wątpienia dla wielu osób pouczające doświadczenie.
  13. Przepraszam za moje naiwne i zapewne głupie pytanie, ale co to jest "PO"? Czytając to forum mam wrażenie, że ja jeden na calym świecie nie wiem co to znaczy, mimo, że jestem fanem i użytkownikiem zegarka tej zacnej marki od wielu lat.
  14. Czy jest możliwość zakupu takiej bransolety do mojego Explorera? Jakie to są mniej-więcej koszty i gdzie to można kupić? Czy tylko poprzez autoryzowanego dealera Rolexa, czy może da się przez Net? Googlując jedyne co znalazłem to chińskie "oryginalne bransolety bez logo Rolexa, pasujące także do innych zegarków". Mają jedną zaletę - są tanie. Ale ja wolałbym coś ze Szwajcarii, nawet, jeśli trzeba by zapłacić parę groszy więcej. Orientujecie się też może, czy przy wysłaniu do Rolexa zegarka w celu regeneracji/czyszczenia była by możliwość wymiany bransolety na nowszy rodzaj?
  15. Ja mam trochę inne doświadczenie, ale też mam trochę inne zegarki. Mam tytanowego Seamastera z kopertą 40 mm i stalowego Explorera II. Zegarki mają podobną wielkość i wagę (Omega 145g, Rolex 125g). Chodzę z nimi na przemian, zwykle po dwa-trzy miesiące z jednym, potem drugi. Uważam, że Omega jest wygodniejsza, pasuje "jak ulał". Bransoleta Rolexa to jakiś ponury żart - jakość wykonania i "feel" jak w bransolecie z WalMartu za pięć dolarów. Może w najnowszych zegarkach to się zmieniło, mój Rolex ma już 15 lat, Bransoleta Omegi jest solidna, robi wrażenie "drogiej" i jest zaokrąglona dokładnie tam, gdzie być powinna, przynajmniej na moim nadgarstku. Problem z Rolexem to głównie zapięcie - zwykła, przetłoczona blaszka - chińskie podróbki mają to zrobione lepiej i szerokość bransolety, a raczej jej "wąskość". Mogłaby być milimetr, czy dwa szersza. Nie zmienia to w niczym faktu, że po dniu, czy dwóch noszenia Omegi zapominam o tych brakach. Zapięcie bransolety i tak jest niewidoczne, a ja nigdy zegarków nie zdejmuję, więc mnie nie denerwuje "cheapowatość" zapięcia Rolexa, aż do momentu, gdy za trzy miesiące stwierdzę, że chyba czas na zmianę i ponowne założenie Omegi.
  16. A co to ma tu do rzeczy? Czy w Polsce każdy, kto kupuje ładne i drogie rzeczy ma "nawalone w czaszce"? Kolega Hiob doskonale zrozumiał, tak samo, jak zapoznał się z późniejszymi sprostowaniami i wyjaśnieniami kolegi Krystiana. Ale to chyba kolega Krystian nie zrozumiał mojej wypowiedzi. Ja nie pisałem o konkretnym zegarku, ani o tym ile on zawiera złota, czy innego metalu i ile ten metal kosztuje. . Ja pisałem o szerszym zagadnieniu, mianowicie o tym, czy ktoś kupując coś, co się mu podoba, nawet za abstrakcyjnie wysoką cenę, ma nawalone w czaszce, czy też nie.
  17. Tak rozumując można by dojść do wniosku, że kupno jakiegokolwiek szwajcarskiego zegarka, niezależnie od tego, czy za 48 tysięcy, czy za połowę, czy nawet za 10% tej ceny jest szaleństwem. W końcu zegarek z Walmartu (czy co tam w Polsce jest jego odpowiednikiem) wyprodukowany w Chinach i kosztujący sto złotych też nam pokaże czas. Często dokładniej, niż najlepszy mechaniczny zegarek. Rzeczy są tyle warte, ile nabywca jest skłonny za nie zapłacić. Wartość materialna Grających w karty Paula Cezanne'a pewnie nie przekracza dolara, czy dwóch, a jednak ktoś zapłacił za ten obraz 250 milionów dolarów. Dlaczego? Materialna wartość płótna, farb i drewna ramy to grosze, ale artystyczna wartość malowidła była wyceniona przez władcę Kataru na ćwierć miliona US$. Rolex sprzedaje więcej zegarków, "z górnej półki" niż jakikolwiek ich konkurent. Wszyscy więc mają "nawalone w czaszce"? Moda? A może te zegarki mają jednak w sobie "coś"? Ja akurat chodzę na zmianę z Omegą i Rolexem. Zapłaciłem też za nie podobną sumę pieniędzy. Nie wiem, który z nich ma "ciekawszy mechanizm". Kupiłem je dlatego, że mi się podobały i cena, którą zapłaciłem, wydawała mi się adekwatna do tego, co za nią otrzymałem. Czy to znaczy, że też mam "nawalone w czaszce"? Czy może tylko wtedy bym miał, gdybym za Rolexa zapłacił dwa razy więcej? A co z tymi, co noszą złote sygnety, czy brylantowe spinki przy rękawach? Przecież guzik też zapnie mankiet, prawda? De gustibus non est disputandum, ale mówienie o takich osobach, że mają "nawalone w czaszce" to chyba lekka przesada. A może wszyscy powinniśmy jeździć ekonomicznymi samochodami, ubierać się w tanich sklepach, oglądać program TV w 17-calowych telewizorach, a wczasy spędzać na działce pod gruszą? To byłby "rozsądny wybór". Przecież tak naprawdę to nie musimy mieć nic więcej, prawda, Krystianie?
  18. hiob

    Pogadajmy o samochodach :-)

    Absurd. Niewielką marżę ma diler, nie producent samochodów. Producenci nie zarabiają na serwisie, to są ich dodatkowe koszty, tym bardziej, że dziś większość z nich oferuje naprawdę długie okresy gwarancyjne i w tym czasie to oni pokrywają koszty naprawy. Takie firmy, jak Audi, Mercedes, czy BMW nawet płacą za serwis w okresie gwarancji - przynajmniej tak jest w USA. Poza tym dziś części zamienne produkują niezależne firmy, także te "autoryzowane" i "oryginalne", więc zysk głównie idzie do nich, nie do producenta aut. Nigdy nikomu nie opłacało się robić aut słabej jakości i żaden producent celowo nie robi nic, co by miało się wkrótce zepsuć. Mercedesowi nie zaszkodziło produkowanie modelu w123 - wręcz przeciwnie, dzięki niemu zyskał wielu klientów i opinię niezawodnego samochodu. Musisz pamiętać, że nabywcy nowych aut na Zachodzie w znakomitej większości kupują je na trzy-cztery lata. Nie ma znaczenia dla nich, czy takie auto wytrzyma pięć lat, czy piętnaście, ci, co kupują nowe samochody, wymieniają je regularnie. Dotyczy to szczególnie nabywców droższych pojazdów. Ale jeśli auto ma marną jakość, to jego wartość po trzech latach jest niewielka, więc następnym razem taka osoba kupi auto konkurencji. Każdy producent to wie: marną jakością traci się klienta. A gdy nasz Mercedes, czy BMW jest po czterech latach "jak nowy" i wiadomo, że będzie służył jeszcze bezawaryjnie kolejne 10 lat, to można za niego otrzymać sporo pieniędzy wymieniając go na nowy, zatem kupno nowego auta staje się relatywnie niedrogie. Nie znam oficjalnych danych, ale mam wrażenie, że w USA co najmniej 95% ludzi z tych, co kupili nowe auto u dilera, tam też je oddaje, zamieniając na kolejny nowy samochód. Nikt tu się nie bawi w prywatne ogłoszenia tylko dlatego, że mógłby dostać sto dolarów więcej, tym bardziej, że i to jest iluzoryczne - bo każdy kupujący prywatnie chciałby zapłacić mniej, niż kupując u dilera. Jakby na to nie spojrzeć, nigdy mnie nie przekonasz, że producentom opłaca się robić auta marnej jakości, a stwierdzenie, że litrowy, 120-konny silnik Forda wytrzyma maksymalnie 100 tys km jest wręcz żenujące. Dziś 120 KM z litra pojemności nie jest czymś niezwykłym i silnik taki może osiągnąć większy przebieg, niż 20 lat temu osiągały silniki połowę słabsze. Pominę już fakt, że wg. Wikipedii najmniejszym silnikiem oferowanym w S Maxie jest 1,6 litra, mający 160 KM, bo być może Wiki się myli, a ja nie znam dobrze tego samochodu, bo nie jest on oferowany w USA.
  19. A ja właśnie się dowiedziałem, że to od pana Kowala wrócił mój IWC nie tylko z mineralnym szkiełkiem o zbyt cienkiej grubości (zegarek był oddany tam w celu wymiany pękniętego, szafirowego szkiełka), ale bez złotych śrubek (zastąpiono je stalowymi). Ta "naprawa" miała miejsce przed kilku laty, ale do tej pory nie wiedziałem, że to właśnie o ten zakład chodzi. Ja na pewno już nic do tego warsztatu nie oddam.
  20. hiob

    Pogadajmy o samochodach :-)

    Na przykład tutaj: http://en.wikipedia.org/wiki/Purchasing_power_parity#OECD_comparative_price_levels Ta tabela pokazuje, że w Polsce za 63 dolary kupi się tyle, ile w USA za 100 dolarów, a 63 dolary to około 200 złotych. Tutaj tabela, gdzie PPP (Purchasing Power Parities) dolara względem złotówki dla prywatnej konsumpcji za ubiegły rok jest określone na 1,99 : http://stats.oecd.org/Index.aspx?QueryId=27286 Trochę starsze dane, rok 2004, według nich PPP dolara względem złotówki to 2,08: http://en.wikipedia.org/wiki/Household_income#Mean_equivalized_disposable_household_income_.28PPP.29_.24
  21. hiob

    Pogadajmy o samochodach :-)

    Siła nabywcza dolara względem złotówki, według porównania typowego "koszyka zakupów" obejmującego szeroki zakres kosztów, łącznie z mieszkaniem, ubezpieczeniami i podatkami, to 2:1, czyli odpowiednikiem auta za 50 tys $$$ powinno być coś w granicach 100 tys - pewnie dobrze wyposażony Golf. To oczywiście dla "statystycznego" Kowalskiego i Smitha, problem tylko polega na tym, że takiego statystycznego to ciężko znaleźć.
  22. Zatem podsumujmy. Płonka senior - odszedł na emeryturę, a następca nadaje się do wymiany baterii. Czyszczenie Omegi 700 zł. Paweł Wojnar, Rynek Gł 28 - dobry fachowiec od prostych mechanizmów, relatywnie niedrogi - ale porysował komuś kopertę przy wymianie paska. Strojny, Sławkowska 10 - poradzi sobie z wszelkimi komplikacjami, ale boli przy płaceniu rachunku. Z drugiej strony za czyszczenie zegarka w cenniku jest max 300 zł. Mimo to ktoś za przegląd Speedmastera zapłacił 450. Sporo też negatywnych opinii o jego usługach. Piotr Kowal, Basztowa 17 - polecany przez wielu, zajmuje się renowacją, ale dość "kawalersko", zegarki po renowacji nie zawsze są wiernym odbiciem oryginału. Stanisław Dobosz, Karmelicka 1- omijać z daleka. Poza tym chyba już przekazał zakład następcy, Tadeuszowi Dębowskiemu, o którym nic nie wiem. Zegarmistrz na Ofiar Dąbia (obok salonu łazienek Excellent), starszy pan, o którym nic nie wiemy. Józef Ciepiel z Grzegórzeckiej - niesłowny i brudno. Najbardziej podoba mi się Kowal i jemu zaniósłbym swojego Heuera do regeneracji. Z Omegą poszedłbym chyba do Strojnego, jeśli by ją wyczyścił za 300-450 zł. Jakieś inne sugestie? Z góry dziękuję.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.