-
Content Count
284 -
Joined
-
Last visited
-
Days Won
1
Content Type
Forums
Profiles
Gallery
Calendar
Blogs
Store
Everything posted by hiob
-
25 metrów to taki normalny zestaw, legalny w całęj Ameryce. Standardowa naczepa ma 53 stopy, czyli ponad 16 metrów, klasyczny ciągnik z dużą sypialnią może mieć nawet ponad 10 metrów długości. Wiele zachodnich stanów i prowincji Kanady zezwala na dłuższe zestawy, np. naczepy 18-metrowe, dwie 16- metrowe, czy trzy 9-metrowe. Kilka fotek z moich zbiorów. Zestawy z jedną, 18-metrową naczepą, legalne np. w Montanie, czy w Oregon, zwykle mają po 8 osi i mogą ważyć więcej niż standardowe 80 tys funtów. Zestawy z dwoma długimi, 53-stopowymi naczepami, albo trzema 28-stopowymi są legalne w wielu zachodnich stanach i w niektórych na wschodzie, na płatnych drogach. Te z wieloma kołami, są charakterystyczne dla Michigan, tam trucki wyglądają niemal tak, jakby były pojazdami gąsienicowymi. A te długie dyszle od przyczep wynikają z faktu, że tu mamy większe restrykcje dotyczące nacisków na oś, niż długości zestawu. Im dalej od siebie są oddalone osie, tym bardziej je można dociążyć, bo mniej niszczą drogi. To tak zwana "formuła mostowa".
-
Niezależni tunerzy potrafią, za odpowiednią opłatą, poprawić każde auto, ale te fabryczne modele typu TRX, czy Raptor R często nie są gorsze, a zwykle zdecydowanie tańsze. Ten Hennessey kosztuje okolo 175 tysięcy, a za te pieniądze można mieć Raptora R i Corvetę, albo dwuletniego Mercedesa G AMG 63 z niewielkim przebiegiem. De gustibus non disputantum est, choć przyznaję, że przód ma dość... ekscentryczny. Ale ja mam od siedmiu lat Nissany LEAFy, a przy nich każde auto wydaje się piękne. Poza tym... głównym rywalem Riviana ma być Cybertruck, a ten jest brzydki nie tylko z przodu, ale z każdej strony, a itak czeka na niego kolejka ludzi jak stąd do księżyca. Zresztą jak auto ma 835 KM, 1230 Nm i 160 km/h w 8 sekund, a do tego jest doskonałą terenówką, to jakie znaczenie ma to jak wygląda? Tym bardziej, że zza kierownicy i tak tego nie będę widział, a w środku jest naprawdę piękny. Cała idea tej firmy to jest stworzenie sieci ładowarek w parkach narodowych i na terenach odległych od cywilizacji. On ma zasięg blisko 500 km, więc nie będzie tak źle z tym prądem. To 135 kWh baterii. Dziennikarze jednego z amerykańskich miesięczników przejechali nim od Atlantyku po Pacyfik używając tylko dróg gruntowych i już teraz okazało się to możliwe, a jak ta sieć ładowarek powstanie, będzie to bajecznie łatwe. Poza tym... Ja do Appalachów mam tylko 150-200 km, a w Ashville, czy w Boone są szybkie ładowarki Tesli, więc nie będzie problemów z doładowaniem baterii. To prawda, zwłaszcza w przypadku Raptora. Ale też trzeba pamiętać, że ma on zawieszenie przeznaczone do konkretnego terenu. Najlepiej sprawdza się na wydmowych, szybkich hopkach. Do wolnego wdrapywania się na skałki lepszy będzie Bronco, albo Wrangler. Mówię tu, rzecz jasna, o ekstremalnych sytuacjach, bo ogólnie to i Raptor i TRX j każdy Wrangler jest dobrą terenówką w każdych średnio-trudnych warunkach.
-
Hagerty robi chyba najlepsze filmy motoryzacyjne na YT i porównali tego Raptora to kilku innych SUVów. Ale Raptor R to odpowiedź na RAMa TRX, który ma coś z 705 KM. co prawda wygląda na to, że Ford minimalnie lepiej przyspiesza, ale mój pickup przyspiesza szybciej od każdego z nich. Mój w tym sensie, że zaliczka jest wpłacona, ale na odbiór ciągle czekam. Chodzi, rzecz jasna, o Riviana R1T. Na tym filmie warto też posłuchać jak brzmi fabryczny wydech Cadillaca. W Europie za taki dźwięk to chyba grozi 5 lat więzienia, u nas jest on zupełnie legalny: A to film z Rivianem, "zwykłym Raptorkiem i RAMem TRX: BTW Rivian nie tylko przyspiesza jak najlepsze sportowe auta, ale też ostatnio w fabrycznej formie, w wersji SUV, przejechał caly słynny Rubicon Trial, a pickup wjechał przez słynną Hells Gate w Moab, Utah
-
Fiat 132 miał 90-120 KM i był moim marzeniem. Setka w 10 sekund! Dzisiaj w 10 sekund setkę ma mój kamper ważący 4,5 tony - i to nasuwa mi dwa ciekawe spostrzeżenia: Po pierwsze dawniej samochody były znacznie lżejsze. Większość "normalnych" aut ważyła tonę, lub mniej. Dzisiaj - waga zaczyna się od 1500 kg, a wiele tak popularnych SUV-ów waży ponad dwie tony. Druga sprawa to to, do czego nam ta moc ma służyć. Raptor z założenia jest modelem do zabawy, do jazdy po bezdrożach, a tam moc jest niezbędna, by wyjechać np. na piaszczystą górkę. Podobnie w moim kamperze - do spokojnej jazdy po szosie połowa mocy i ćwiartka momentu by mi wystarczyła, ale gdy trzeba wyprzedzić 25-metrowy zestaw na podjeździe, całe moje 540 Nm momentu i 310 KM okazuje się nagle bardzo pomocne.
-
Pikny, panie, pikny, ale ta cena... 300 000 US$ Ja zawsze byłem "mustang guy", kupiłem se nowego Mustanga w 1986 i potem w 1987 roku, ale za tamte płaciłem coś koło 8500 dolarów, co na dzisiejsze piniondze wyniosłoby około 30 tysięcy. Ten kosztuje 10 razy więcej.
-
Ja tych milionów mam niemal 10, ale to i tak nie pomoże w każdej sytuacji. Zakopałem kamperka na miękkim poboczu - po prostu pobocze w pewnym momencie zamieniło się z twardego betonu na sypki piasek, mimo, że wyglądało dokładnie tak samo: Ja to się właśnie doczekałem i emeryturki i kamperka. Pewnie jesteś blisko, ale niektórzy emeryci wyglądają całkiem młodo... To prawda, podobnie zresztą jak z ich wielkością. Kampervany i małe przyczepki wybierają ci którzy chcą być ciągle w ruchu, jak ja - właśnie wróciłem z 8-tygodniowej podróży, w czasie której przejechałem 22 tys km. Autobusy i naczepy na pickupy dla tych, którzy lubią zadokować w jednym miejscu na całe tygodnie, czy nawet miesiące, choć pewnie są także wyjątki od tej zasady.
-
A tak z innej beczki... Narzekacie, że drogo? Klima w naszym melexie (LEAF pierwszej generacji) przestała chłodzić, więc pojechał do dealera. Wystawienie diagnozy skromne 250 dolarów, a sama diagnoza? No coś tam się zepsuło, częsci $2700, robocizna $2000, więc w sumie to mniej-więcej połowa wartości tego samochodu. Inaczej mówiąc od teraz nasz wierny Nissan nie będzie już chłodził swoich pasażerów, co dość wyraźnie poprawi zasięg tego samochodu. Auto i tak tylko do jazdy koło domu. Syn dojeżdża do pracy, albo czasem jedziemy nim na zakupy. A ponieważ czekamy na odbiór nowego melexa, marki Rivian R1T i w domu są jeszcze trzy inne auta, to ten brak klimy w Nissanie nie jest aż takim wielkim problemem. W upalne dni Kuba pojedzie do pracy autem mamusi (bo moje są "special", stary Cadillac i nowy kampervan i nikomu nie wolno nimi jeździć. ) Poza tym... idzie jesień, więc i upały wkrótce się zakończą.
-
@mandaryn44 A od kogo tak słyszałeś? I jakie ten ktoś przedstawił dowody ma swoje zarzuty? Szołman? Bo się pokazuje czasem na YT? To np. profesora Meissnera też byś nazwał showmanem?
-
Niedawno skończyłem słuchać audiobooka dostępnego na Empik Go "Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina" - Krystyny Kurczab-Redlich. Gorąco polecam. Jak ktoś myślałby, że Putin się opamięta, że coś zrozumie, że zmieni zdanie, to ta książka sprawi, że stanie się dla niego jasne, że nie tylko Putin nic nie zmieni, ale to, że wojna na Ukrainie to zwykła konsekwencja tego, co robi on od lat i co nadal będzie robił, gdy go ktoś z zewnątrz nie zatrzyma. Druga książka, którą chciałbym polecić i która chyba też jest dostępna w formie audio, to "Sprawa honoru. Dywizjon 303 Kościuszkowski: zapomniani bohaterowie II wojny światowej" autorstwa amerykańskich historyków, Stanleya Cloud i Lynne'a Olson. Książka nie tylko jest o dywizjonie 303, o tym jak powstał, jakie były jego korzenie (a w powstaniu tego dywizjonu dużą rolę odegrał Amerykanin, wnuk przyjaciela Kazimierza Pułaskiego), ale i o tym jak Polaków potraktowali po wojnie Anglicy i o tym, jak Churchill z Rooseveltem sprzedali Polskę Stalinowi. Książka szczególnie wartościowa i dlatego, że została napisana przez Amerykanów, w żaden sposób z Polską nie związanych, a sam temat Dywizjonu 303 i roli Polaków w Bitwie o Anglię sam ich totalnie zaskoczył.
-
Znalazłem w Internecie informację, że po raz pierwszy milion samochodów w Polsce było w latach siedemdziesiątych. Podejrzewam jednak, że dopiero pod koniec, gdy się rozkręciła produkcja maluszka. Wyprodukowano ich w latach 73-80 880 tysięcy. W roku 1975, kiedy kupiłem swojego Mercedesa, produkcja malucha się dopiero rozkręcała, więc pewnie było w Polsce mniej niż pół miliona aut, czyli z 12 na tysiąc mieszkańców, albo, patrząc na to inaczej, jeden na 20 - 30 rodzin. Prawie nikt nie miał dwóch aut i wiele osób trzymało swoje skarby w garażu wykorzystując je tylko w weekendy, czy na urlopy. W moim liceum żaden nauczyciel nie dojeżdżał do pracy swoim autem. Pan od fizyki miał motocykl, reszta tramwaje, więc jak ja zacząłem przyjeżdżać autem, wychowawczyni poprosiła mnie, bym parkował gdzieś poza szkołą, "bo nauczyciele gadają o tobie i aucie w pokoju nauczycielskim". A przecież był to stary, rozsypujący się grat. Fakt, że statystyki mogą być kłamliwe, ae to nie zmienia w niczym faktu, że dziś w Polsce każdy, kto chce mieć jakieś auto, może je mieć i to za grosze. Ja, będąc w Polsce 5 tygodni w tym roku, po prostu kupiłem jakiegoś w pełni sprawnego Focusa za 2400 zl, a przed wyjazdem odsprzedałem go temu samemu dealerowi za 1700. Te fałszywe statystyki CEPiKu mają jeszcze jedną cechę: Zawyżając ilość aut poprzez "martwe dusze" sztucznie postarzają średni wiek aut w Polsce. w praktyce nie jest tak źle faktyczny średni wiek aut w Polsce nie różni się aż tak bardzo od danych z USA. Autokult.pl: "Polacy jeżdżą starymi autami? Może i tak, ale jak się okazuje, Amerykanie nie są w tej kwestii zauważalnie lepsi. Z badań przeprowadzonych przez IHS Market wynika, że średni wiek aut w USA stale rośnie i na chwilę obecną wynosi dokładnie 11,9 lat. {...} Dla przypomnienia - średnia wieku samochodu nad Wisłą wynosi około 13 lat." To prawda, że i kolor i jakość lakieru na dziadku super, aczkolwiek ostatnio się on troszkę postarzał. Lakier ni jest oryginalny, któryś z poprzednich właścicieli odnowił cały samochód, choć i to pewnie miało miejsce już ze 20-30 lat temu. Fajny film, ale gdyby zamiast tego Malibu był tam motocykl, to kierowca klasyka nawet by tego nie odczuł. Jasne, że taki wypadek w starym aucie jest nie do przeżycia, ale też starym autem nie tak się jeździ. Ja tylko sporadycznie opuszczam miasto, czy rozpędzam się do tych 100 km/h. zwykle jazda po mieście, z prędkościami 50-60 km/h, więc nagła śmierć mi raczej nie grozi. A motocykle? Widział ktoś kiedyś ścigacza jadącego 50 km/h? Za moto.wp.pl: Motocykli i skuterów jest zdecydowanie mniej, ale nie jest niespodzianką, że zdarzenia drogowe z ich udziałem są dużo bardziej niebezpieczne. W 2019 r. odnotowano ich 13 763, a 395 osób poniosło w nich śmierć, co oznacza blisko 2,9 proc. przypadków, a więc niemal sześć razy częściej niż w przypadku samochodów.
-
Dziękuję, to bardzo miłe. Zasubskrybowałeś kanał Zachara? Czy mój? Mój jest np. tutaj: http://polon.us
-
Fragment jest w avatarze. Mam cały film o tym aucie, a nawet kilkanaście filmów, ale ten poniżej nakręciłem dla Zachara: Jasne, i wcale nie jestem jego wrogiem. Koło domu jest też np. elektryczny samochód. Poza Cadillakiem w każdym aucie zapinam pasy. Jednak zawsze mnie dziwiły uwagi typu" "Nie boisz się jeździć maluszkiem? Przecież to niebezpieczne", albo "nie boisz się jeździć bez pasów Cadillakiem?". Nikt jednak nie pyta rowerzystów, czy motocyklistów, czy się nie boją, a statystycznie szanse na to, że nie wrócą do domu są wielokrotnie wyższe, niż to, że ja nie wrócę po podróży Cadillakiem. Albo raczej to, że nie wrócę jest bardzo możliwe, ale nie dlatego, że zostałem kaleką lub nieboszczykiem, ale dlatego, że takie stare auto ma swoje kaprysy i czasem ląduje na lawecie.
-
Ja na co dzień jeżdżę 72-letnim Cadillakiem, bez pasów, bez ABS-u, bez łamanej kierownicy, bez zagłówków i w ogóle nie myślę o tym, że coś się mi może stać. W końcu i tak jestem dużo bardziej bezpieczny, niż każdy motocyklista, rowerzysta, użytkownik hulajnogi, czy pieszy idący poboczem. Za dzieciaka jeździło się na grzyby na pace Żuka, czy Stara, na drewnianej ławeczce, niczym nie przykręconej do podłogi, a na zakrętach człowiek łapał się plandeki, by nie wypaść i nikomu to nie przeszkadzało. A nawet teraz - parę lat temu jechałem, jako pasażer, busem z Sandomierza do Krakowa na stojąco i to także było w praktyce normalne i powszechnie stosowane, choć wątpię, by ten busik był zarejestrowany na 25 osób.
-
Tutaj chyba nie ma wielkiego problemu z włamaniami, czy kradzieżą kamperków. jest ubezpieczony, ma własny monitoring, widoczne z daleka kamerki i naklejki z informacją, że jest się filmowanym, więc tak bardzo się żadnych włamań nie obawiam. Przez wiele lat jeździłem truckiem po Stanach i nigdy nie czułem się zagrożony, a zwykle sypiałem "na dzikusach".
-
Pochwalę się tutaj moim nowym kamperkiem. Co prawda ma już niemal trzy lata, ale został wykończony dopiero parę miesięcy temu i właśnie zakończyliśmy pierwszą podróż już wykończonym kampervanem na Alaskę i nad Ocean Arktyczny. Trzy filmy: Pierwszy to "vantour", gdzie go przedstawiam, drugi i trzeci to telegraficzny skrót z procesu zabudowy. Jeden film ma 6 minut, drugi ponad pól godziny. Wszystko zrobiliśmy własnym sumptem, w trzy osoby: Ja, moja żona i jej brat, Tomek, który poświęcił trzy swoje urlopy na przyjazd do nas i pomoc konstruowaniu tego kamperka.
-
Zmieści się, jeśli garaż wróci do swej poprzedniej formy, bo na razie to jest to warsztat budowy kamperów. Ale warsztat zlikwidujemy i dwa auta trafią pod dach - tym bardziej, że to w garażu będzie (w miarę) szybka ładowarka.
-
Myślę, że jakieś dokumenty przewozowe. Auto prosto z samolotu, jechało do dealera w New Jersey.
-
Z tym to bywało różnie... Mój problem polegał na tym, że mój samochód miał 600 KM, osiągał 320 km/h, a od setki do 200 km/h rozpędzał się w osiem sekund - i to było uzależniające. Ale gdy trzeci raz wyleciałem z drogi pozbyłem się tego auta, bo się przestraszyłem, że w końcu zrobię krzywdę sobie, albo komuś innemu.
-
E nie... na zdjęciach z przedszkola mleko pod nosem, ale przez ostatnie 50 lat tylko raz zgoliłem wąsy. Ja myślę, że ten tytuł należy się temu utworowi: Przynajmniej ja, słuchając go, nie mogłem utrzymać prawej nogi, wciskała pedał gazu do samej podłogi.
-
eM Trójki już nie ma, maluszka też. Został Cadillac z 51 roku i ten nowy kamper, ale czekamy na odbiór Riviana R1T. Jeszcze raz wkleję linki do filmów z kamperkiem, bo się nie chciały prawidłowo wyświetlić;
-
Wowa, Wołodia, Władimir. Polecam, warto przeczytać/przesłuchać. Na Empik Go jest cały audiobook, dwa tomy, a tu spory fragment:
-
Mówiąc o busie przerobionym na kampera, to właśnie zakończyliśmy nasz projekt i za parę dni wyruszamy do Montany i dalej na północ. Mam nadzieję, że ponownie uda się odwiedzić Alaskę. Dwa filmy - pierwszy to 30 miesięcy budowy w 30 minut, drugi to "van tour": https://www.youtube.com/watch?v=_pwlQ89d-sA https://www.youtube.com/watch?v=-pKRbKOsg8I
-
Ja miałem okazję przejechać się kilkanaście metrów Ferrari F40 na lotnisku JFK w NY. Woziłem lotnicze ładunki, czekałem na towar, a obok, koło terminalu Alitalii facet ładował nowiutkie Ferrari na swoje auto. Jak zobaczyłem F40, zapytałem, czy mogę mu podjechać pod naczepę, a gość rzucił mi kluczyki i powiedział: Tylko ostrożnie! Jeszcze mi zrobił fotki na pamiątkę. Najlepsze muzeum motoryzacyjne jakie ja widziałem, to chyba muzeum motocykli w Birmingham, Alabama. Siedmiopoziomowy budynek pełen pięknie odrestaurowanych motocykli. A mówiąc o Alfie, to w Nashville zobaczyłem niesamowite perełki tej marki - jednostkowe prototypy, które niedawno zostały sprzedane na aukcji, za jedyne 15 milionów dolarów. To jednak inna epoka, nie da się za bardzo porównywać tych samochodów. F50 zdecydowanie lepszy, ale F40 był chyba w swoim czasie bardziej rewolucyjny na tle innych, dostępnych wtedy, aut.
-
Jasne, jak mamy taki majątek, który wymaga dywersyfikacji... Ja nie mam takiego problemu. Moja kolekcja samochodów do spełnianie marzeń dzieciaka, który się wychował w rodzinie bez samochodu i zazdrościł sąsiadowi Syrenki. A gdy na wakacjach po trzeciej klasie liceum, w 1975, które przepracowałem jako "mierniczy", pomagając projektować Drogę Junaków do Hotelu Kasprowego zarobiłem 4 tysiące złotych, kupiłem swoje pierwsze, własne auto, Mercedesa 170V z 1936 roku, takiego jak ten: Tylko, że nie bł, niestety, w tak dobrym stanie. Nie był w ogóle na chodzie, przypominał raczej kupę złomu na kołach z dziurawymi oponami. Ale i tak, gdy już był odmalowany i naprawiony, wychowawczyni w szkole poprosiła mnie, bym nim nie przyjeżdżał na lekcje, bo "nauczyciele komentują w pokoju nauczycielskim". Żaden z nich nie miał własnego auta, tylko WueFista miał Jawę... A mnie zostały tylko wspomnienia i jedno przypadkowe zdjęcie z podwórka, które zrobił sąsiad swojej rodzinie, ale w tle załapał się mój Mercedes... z rejestracją KS 22 38 Często słyszę radę: "Nie jeździj tymi swoimi samochodami, bo tracą na wartości". Super, niech tracą, ale mieć auto i nim nie jeździć? To po co je mieć? Zwłaszcza, gdy nie mamy majątku wymagającego dywersyfikacji? Auta do oglądania to są w muzeach - i dwa lata temu, w czasie naszej podróży po Stanach odwiedziliśmy kilkanaście wspaniałych - i mniej wspaniałych - muzeów samochodowych. Ale moje auta to nie eksponaty muzealne. Mnie jazda cieszy niemalże tak, jak wtedy, gdy pierwszy raz udało się odpalić naszego starego Mercedesa. A mówiąc serio o inwestycjach, to jest tu parę problemów. Auta, które już są drogie, mogą przestać być modne i zacząć tracić na wartości. Były tego przykłady w historii i dziś np. widać to wśród "woodies", aut z lat 30. i 40. z drewnianymi nadwoziami. Prenumeruję kilka periodyków zajmujących się klasykami, podających wyniki i analizę rezultatów aukcji i np. w Scottsdale, w Arizonie, na aukcji firmy Gooding & Company, sprzedano Mercedesa 300SL Cabrio z 61 roku za 775 tys, a średnia cena takiego auta to 1,2 miliona. Komentarz? "Are prices coming back to earth?" 1940 Ford DeLuxe "Woodie" poszedł za 54 tysiące. Średnia cena? 210 tysięcy. Z drugiej strony Mercedes 560 SEC z 87 został sprzedany za 37 tysięcy, przy średniej 18, a Mercedes 280 SE z 78 roku, w idealnym stanie, przebieg 33 tys mil, poszedł za 78 tysięcy, przy średniej 12000. Inaczej mówiąc, trzeba wiedzieć w co się inwestuje, mieć nosa, ale i wiedzę i przewidywać trendy. Poza tym... samochody bywają towarem trudno zbywalnym i nic nam nie da to, że auto "jest warte" milion, gdy żaden kupiec nie da nam za niego ani połowy tej sumy. Można dość pewnie przewidzieć, że inwestując w samochód 20-letni, marki premium, najlepiej coupe, cabrio, czy jakąś limitowaną wersję, w idealnym stanie, z małym przebiegiem, zarobimy na nim - ale dopiero za kolejne 20 lat, i to pewnie mniej, niż gdybyśmy taką samą sumę zainwestowali w jakiś pakiet akcji, które można zawsze szybko sprzedać. Trendy cenowe? Parę przykładów. Buick Riviera Convertible z lat 82-85: 2010: $9200 2012: $8600 2015: $7500 2017: $6700 2019: $6200 - ale ten samochód w przyszłości będzie drożał. Tylko nikt nie wie kiedy i o ile. Inny przykład. Facel Vega FV4 Typhoon z lat 56-58. Rok 2000, wartość auta 20 tys dolarów. 2005- 25 tysięcy. 2010- 51,5 tys. 2015 - 105 tys. 2020 - 162,3 tys dolarów. Ten zatem byłby dobrą inwestycją, gdybyśmy przewidzieli.... Ale gdybyśmy umieli przewidywać, to każdy z nas kupiłby woreczek bitcoinów gdy były w cenie jednego centa. Jeszcze jeden przykład. 1955 Ford Thunderbird. W 1999 roku kosztował 24 tysiące dolarów, 10 lat później 20 tysięcy, a w 1919 46 tysięcy - czyli trzeba po prostu wiedzieć kiedy kupić, bo drogo kupić i tanio sprzedać to nawet ja potrafię. ?