Mi tam wyszło, że lepiej się stołować w lokalnych garkuchniach niż na "olinkluziw". Z tej prostej przyczyny, że jak wybierałem, a w zasadzie to żona, bo ja decyzyjny w tej sprawie nie jestem, taką całościową opcję to nie dzwonili. Jak pojechaliśmy w tym roku nad Gardę z opcją pełnej samodzielności i żywienia się po lokalnych tawernach, to spotkała mnie miła niespodzianka. W kolejce do tej obleganej odebrałem w zeszły czwartek telefon, że mam "miętusa" 41 do odbioru. Przypadek ?
Tak na marginesie. We Włoszech można zapisać się na Rolexa. Koleżanka jest dyplomatką i pracuje w Rzymie. Na ulicy, na której ma kwaterę jest salon. Poprosiłem ją, by wdepnęła przy okazji. Bez problemu zapisali ją (dla mnie) na klasycznego Suba (na Daytonę odradzili 😂) choć lojalnie ostrzegli, że do dwóch lat może poczekać.