Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

Władek Meller

Majstersztyki językowe o tematyce zegarkowej

Rekomendowane odpowiedzi

Na jednym z portali, w dziale "Styl życia" znalazłem opracowanie o zegarku, z takim fragmentem tekstu:

"O wadze oscylującej wokół 22-karatowgo złota, o ekskluzywnym wykończeniu zawierającym widoczny poprzez transparentny, wykonany z szafirowego kryształu tył zegarka, motyw Côtes de Geneve, wreszcie o ręcznie uszytym z czarnej krokodylej skóry pasku i 18-karatowej klamerce z różowego złota, stanowi wyrafinowany i niezwykle stylowy przedmiot pożądania. Obdarzony został również wodoodpornością mierzącą do 30 metrów oraz 40,5 milimetrową 18-karatową złotą tarczą."

Jakby co, to to jest cały akapit, a nie jakiś tam fragment wycięty z całości.

Do tego jest to opracowanie powielone (z odwołaniem do źródła) z portalu "o luksusie".

 

Ja sam zbyt często popełniam błędy. Także ortograficzne, niestety.

Ja sam nie znam tak dobrze języka i mam trudności z tłumaczeniem.

Tutaj jednak tłumaczenie zrobiła maszyna, a tekst ułożył... analfabeta ?

W pierwszym zdaniu nie ma żadnego sensu, ale nie widzę także orzeczenia.

Tak "dobrego kawałka" jeszcze nie widziałem - dlatego pokazuję.

Ten fragment może pobić tylko... list aplikacyjny, który czytał Jędrek na ostatnim spotkaniu podstolika warszawskiego.

 

Władek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Władku

Dzieci w szkole nie piszą dziś w zeszytach, tylko uzupełniają coś w ćwiczeniówkach...

Na maturze nie trzeba wykazać się znajomością literatury, gramatyki, ortografii, interpunkcji i umiejętnością myślenia, tylko trzeba trafić w klucz..

Nie pisze się już listów, ani nawet kartek świątecznych, tylko przesyła gotowe sms-y ściągnięte z netu..

Nie czyta się książek, tylko opracowania..

Wiedzy nie czerpie się ze staroświeckich encyklopedii, podręczników, słowników itp., ale z wikipedii, ściągi.pl, samosi.pl i innych zacnych for, a może forumów...

Znaczna część społeczeństwa zatraciła nie tylko umiejętność formułowania myśli, ale również myślenia. Po co myśleć, skoro jest google i "Poradnik domowy".

Do normalnej komunikacji ludziom wystarcza kilkadziesiąt słów - spoko, luz, nara, pa, imo, imho, wporzo, fajnie, za***iscie i kilka przekleństw...

Jeśli tekst ma wyglądać poważnie, to trzeba wtrącić kilka słów mądrych, jak choćby to, że waga oscyluje...

Odbiorcy może nie zrozumieją, ale będą wiedzieć, że tekst jest poważny...

O cóż Ci więc chodzi?...... :)


Czas, to coś, co mówi, jak długo musimy czekać...

a305ed90f05795c0.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tekstu nikt raczej nie układał, to jest robota translatora i przepisana "na żywca".

 

Podobne wyniki są normą przy korzystaniu z podobnych narzędzi np translatora Google. ;)

 

Myślę, że za kilka lat translatory osiągną już większą sprawność w tłumaczeniach, rozumieniu kontekstu, czasów, rodzajów itd. Musimy jednak przetrwać ten okres przejściowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam przekonanie, że czasy purystów i poprawności językowej odpłynęły w siną dal. Od wielu lat jako dziennikarz i także redaktor obserwuję może nie tylko mnie niepokojące zjawisko, które określiłbym jako psienie, czyli degradację języka polskiego. Polega ono na ignorowaniu w mowie i piśmie zasad języka polskiego, również z braku odpowiedzialności za to, co publicznie mówisię i pisze. Ponieważ obecnie jest to zjawisko powszechne, wywołane ? w pewnym uproszczeniu - niespotykaną dotąd w dziejach Polski demokratyzacją życia społecznego i, co z tego wynika, nieograniczonymi możliwościami osobistych wypowiedzi, czy w ogóle warto z nim walczyć? Bełkoczą przecież po polsku zarówno profesorowie, jak i uczniowie.

Co więcej, zwrócenie komuś uwagi, nawet w grzecznej formie, że ma widoczne braki w posługiwaniu się mową ojczystą (tu: polską), wywołuje agresję zamiast oczywistej w przypadku rozumnych istot (homo sapiens) refleksji. Z takim przypadkiem spotkałem się kilka dni temu właśnie na tym forum, gdy w odpowiedzi na post jednego z forumowiczów napisałem o jego ignorancji tak w kwestii meritum, czyli nazwania zegarka Stowa Airman LE słoczem (pisownia oryginalna), jak i w zakresie stosowania zasad polskiej ortografii. W następnym poście zostałem poinstruowany, bym nie robił sobie wycieczek osobistych i na zakończenie: ?więcej kultury, co??. Co? Szczęka opada., podobnie jak cenka mowy ojczystej i rzecz jasna poziomu kultury tzw. życia codziennego.

Nie jestem optymistą w kwestii możliwości poprawy jakości polszczyzny w mowie i piśmie. Wprowadzenie ?ulepszonych narzędzi?, jak chce VanHagen, będzie tylko wówczas pożyteczne, gdy za ich redakcję nie wezmą się ludzie, dla których ich ojczysty język polski jest już dzisiaj całkiem obcym i niezrozumiałym tworem. Natomiast w opisie stanu faktycznego w pełni podzielam poglądy Chronofila.

W sumie jest nas na forum już czterech i to pozwala z pewną dozą optymizmu spojrzeć przed siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Myślę, że za kilka lat translatory osiągną już większą sprawność w tłumaczeniach, rozumieniu kontekstu, czasów, rodzajów itd. Musimy jednak przetrwać ten okres przejściowy.

 

 

mam nadzieję że nie, bo nie będę miał z czego żyć :)

 

na szczęście maszyna nie rozumie zagadnień stylu i rejestru, językowej stylizacji, wreszcie całościowego 'ogarniania' tekstu i tłumaczenia z myślą o odbiorze w konkretnej kulturze/ środowisku.

generalnie - powiadał poeta Robert Frost - z tłumaczeniem jak z kobietą: albo piękna albo wierna ;) (panie wybaczą tę odrobinę seksizmu).

 

a podany przykład niestety nie jest niczym odosobnionym, dowodzi jedynie w bolesny sposob, ze faktycznie przychodzi nam żyć w cywilizacji obrazkowej. Słowo jest spychane na margines jako dodatek do ilustracji, bo komu niby chce się czytać i jeszcze zastanowić nad tym co się przeczytało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tekstu nikt raczej nie układał, to jest robota translatora i przepisana "na żywca".

 

Tym gorzej świadczy to o redaktorze, który podpisał się pod tekstem.

Nie mam nic przeciwko translatorom. Owszem - użyteczne narzędzie, ale tylko narzędzie. Ktoś, kto się nim posługuje, powinien kontrolować i korygować tłumaczenie. Nie można tak "na żywca" metodą "kopiuj i wklej", bo wychodzą takie właśnie kwiatki.

Nawigacja i kalkulator to również bardzo użyteczne narzędzia. Posiadanie ich nie oznacza, ze nie trzeba znać choćby podstaw geografii, czy matematyki


Czas, to coś, co mówi, jak długo musimy czekać...

a305ed90f05795c0.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i tak wdepnęliśmy na miękki teren. W każdym razie teraz jest pełen śniegu, który kiedyś stopnieje w odróżnieniu od emocji. Tych najlepiej nie zatrzymywać, chyba że hamulcowy wie, co ma w ręku (w ręce?). Chapeau bas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze jeden taki tekst ku uciesze prześmiewcom, dla których przestankowanie (nie mylić ze spółkowaniem) jest małą myszką. Zawsze nawet głupi przecinek (?) może w urzędowym języku tu i teraz zmienić sens wypowiedzi. Jeśli język nie jest urzędowy, ale mocno giętki, powinien być łatwy do rozpoznania i teraz go przytoczę. Jest to JĘZYK POLSKI w całej swej okazałości.

 

Przykład pierwszy:

Panowie bydło, zdycha z zarazy burmistrz;

prosił, żebyście z niego mięsa

nie jedli.

 

Przykład drugi:

Panowie, bydło zdycha z zarazy

burmistrz;

prosił, żebyście etc.

 

Tak mało.

 

Ale i taki w stylu polskiej XXI-wiecznej polityki:

Kobyła ma ma mały bok

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość spam01

Ta. Polski język piękny język

 

Znaną personą w pewnych czasach był Mieczysław Moczar, a to z tego, że wiele swoich przemówień zaczynał od słów "Ja jako były partyzant", co wśród prześmiewców przysporzyło mu ksywki "jaja kobyły".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta. Polski język piękny język

 

Znaną personą w pewnych czasach był Mieczysław Moczar, a to z tego, że wiele swoich przemówień zaczynał od słów "Ja jako były partyzant", co wśród prześmiewców przysporzyło mu ksywki "jaja kobyły".

 

no i dosc ciezki - przez co malo interesujacy - dla ludzie ktorzy chca sie go uczyc.

 

mala anegdota:

 

kiedy przyjechalem z moim szefem z US stwierdzil ze chetnie nauczyl by sie paru slow/zdan po PL (pomijam to co nauczylem go ja)

Sekretarka znalazla jakas Pania Dr.Xksinska (wielka pomylka) ktora rozpoczela nauke. Po 3-4 miesiacach oswiadczyl iz konczy z nauka powiewaz Pani DR uwaza ze ma zle nawyki i nie chce sie uczyc prawdziwej polskiej mowy. Jak sie okazalo ona uczyla niemal Mickiewiczowskiego polskiego.

I tak:

ja mowilem mu, ze w restauracji mowi sie :poprosze piwo,

ona kazala: czy bedzie Pani tak uprzejma i poda mi szklanke jakiegos wybornego Piwa

 

kiedy podpowiedzialem mu jak polskim pracownika zlozyc zyczenia swiateczne: Zdrowych spokojnych....

dowiedzialem sie ze powinno wygladac to tak: Z okazji zblizajacego sie nadejcia Pańskiego...

 

bylo o wiele ciekawiej ale juz mi sie te kwiatki zapomnialy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i dosc ciezki - przez co malo interesujacy - dla ludzie ktorzy chca sie go uczyc.

 

mala anegdota:

 

kiedy przyjechalem z moim szefem z US stwierdzil ze chetnie nauczyl by sie paru slow/zdan po PL (pomijam to co nauczylem go ja)

Sekretarka znalazla jakas Pania Dr.Xksinska (wielka pomylka) ktora rozpoczela nauke. Po 3-4 miesiacach oswiadczyl iz konczy z nauka powiewaz Pani DR uwaza ze ma zle nawyki i nie chce sie uczyc prawdziwej polskiej mowy. Jak sie okazalo ona uczyla niemal Mickiewiczowskiego polskiego.

I tak:

ja mowilem mu, ze w restauracji mowi sie :poprosze piwo,

ona kazala: czy bedzie Pani tak uprzejma i poda mi szklanke jakiegos wybornego Piwa

 

kiedy podpowiedzialem mu jak polskim pracownika zlozyc zyczenia swiateczne: Zdrowych spokojnych....

dowiedzialem sie ze powinno wygladac to tak: Z okazji zblizajacego sie nadejcia Pańskiego...

 

bylo o wiele ciekawiej ale juz mi sie te kwiatki zapomnialy

 

Wiadomo, że język potoczny i język literacki, to dwa różne języki. Mozna na ten temat napisać rozprawę doktorską. Nie o to chodzi, bo wiadomo, ze na co dzień używamy języka, który z purystycznym polskim ma niewiele wspólnego.

Niemniej jednak, trochę żal, ze nasz trudny, ale piękny język coraz bardziej się spłaszcza, ubożeje i zwyczajnie dziadzieje. Dzieci neo rulez.. :-) Pisanie bez znaków przestankowych, skrótowce, swobodne podejscie do zasad ortografii, interpunkcji... Uproszczenia wynikające z posługiwania sie klawiaturą komputerową.. Niby tak jest prościej, szybciej i w ogóle, ale jednak coś tracimy...


Czas, to coś, co mówi, jak długo musimy czekać...

a305ed90f05795c0.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam przekonanie, że czasy purystów i poprawności językowej odpłynęły w siną dal. Od wielu lat jako dziennikarz i także redaktor obserwuję może nie tylko mnie niepokojące zjawisko, które określiłbym jako psienie, czyli degradację języka polskiego.

 

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia B)

Język polski zmienia się od kiedy tylko powstał i nic na to nie poradzisz.

Kiedyś zdanie brzmiało: Waćpanie czymżem Ci zawinił?

Teraz brzmi: Co Panu zrobiłem?

lub: Co ci k.rwa zrobiłem ch...?

 

Pytanie co jest poprawne językowo?! Odpowiedź jest taka:

Dla kogoś ze średniowiecza na pewno: Waćpanie czymżem Ci zawinił?

Dla kogoś urodzonego powiedzmy w XX wieku bardziej poprawne będzie: Co Panu zrobiłem?

Zadaj sobie pytanie, czy dla naszych "krajan" z np. XV wieku wszystko inne nie byłoby degradacją języka polskiego? Moim zdaniem tak.

 

Co do piękna naszego języka. Osobiście trzymam się reguł i staram się zawsze pisać poprawnie, ale czy płakałbym gdyby zamiast "gżegżółka" miałbym napisać "gzegzulka"?! Odpowiedz brzmi - nie.

 

Edit: Z tym "gzegzulka" to oczywiście takie wyolbrzymienie, ale nie przeszkadzałoby mi gdyby było jedno "u", jedno "h" i jedno "ż"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak już zeszliśmy z tematyki zegarkowej też podzielę się jedną anegdotą.

Mam znajomego Brytyjczyka który mieszka w Polsce już prawie 5 lat i powiem szczerze że naprawdę nieźle opanował nasz język

Jakiś czas temu mówi do mnie tak:

- Słuchaj Andrzej są takie słowa liść i list a zdrobnienia od tych słów są odpowiednio listek i liścik a przecież na logikę powinno być na odwrót prawda?

Powiem szczerze że naprawdę mnie tym zatkał, jak długo żyję nigdy się nad tym nie zastanawiałem a przecież faktycznie na logikę powinno być odwrotnie prawda? B)


Andrzej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak już zeszliśmy z tematyki zegarkowej też podzielę się jedną anegdotą.

Mam znajomego Brytyjczyka który mieszka w Polsce już prawie 5 lat i powiem szczerze że naprawdę nieźle opanował nasz język

Jakiś czas temu mówi do mnie tak:

- Słuchaj Andrzej są takie słowa liść i list a zdrobnienia od tych słów są odpowiednio listek i liścik a przecież na logikę powinno być na odwrót prawda?

Powiem szczerze że naprawdę mnie tym zatkał, jak długo żyję nigdy się nad tym nie zastanawiałem a przecież faktycznie na logikę powinno być odwrotnie prawda? ;)

Szok :):):)

Siedzę już nad tym kilka minut i absolutnie powinno być tak jak mówi Twój kumpel.

Heh, nam takie lapsusy językowe jednak umykają- potrzeba spojrzenia "z zewnątrz"

 

A tu małe wytłumaczenie(lub proba wytłumaczenia) ze str obcyjęzykpolski.interia.pl

Zacznijmy od etymologii. Początkowo w naszym języku w ogóle nie funkcjonował wyraz liść. Było tylko to liście, tzw. rzeczownik zbiorowy, jak to kwiecie, to pierze. Mówiono, że liście spada (a nie: spadają) z drzew. Z czasem jednak zaczęto uważać, że liście są formą liczby mnogiej (przez analogię np. do goście), odrzucono więc samogłoskę e i tak powstał ten liść. Liście zostały natomiast formą mianownika liczby mnogiej.

 

 

 

Mało kto wie, że na dzisiejszy liść mówiono kiedyś... list. To dawne znaczenie odnajdujemy w nazwie listopad (jest to czas, kiedy listy, czyli liście, opadają z drzew). List z drzewa przypominał kartkę papieru przeznaczoną do korespondencji, więc szybko nazywano ją przenośnie listem. I tak zostało tak do dziś...

 

 

 

Być może właśnie te zawirowania wokół listu/liścia sprawiły, że od wtórnego znaczenia listu (jako kartki papieru, bo wcześniej był to list drzewa) powstał wyraz zdrobniały liścik, a od pierwotnego listu drzewa, czyli dzisiejszego liścia - listek.


Pozdrawiam Bartek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

My sobie tu gadu gadu o czystości języka,a tu Panowie za czas jakiś przestanie to mieć znaczenie bo i tak wszyscy będziemy mówić po chińsku niestety. Ha, może jednak wtedy odrodzi się na nowo język Polski w swojej najczystszej postaci...w prasie podziemnej ?


życie jest za krótkie żyby mieć tylko jeden zegarek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.