Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

Slaw

"Fajna podroba"....udowadnianie orginalnosci...

Rekomendowane odpowiedzi

I Ty naprawdę tak na poważnie to piszesz ? :D.

 

Śmiertelnie poważnie.

 

A wracając do oryginalnych czasomierzy i AP, to mogę powiedzieć jak to jest, bo noszę Royal Oak.

 

Jak nosisz oryginał Royal Oak po ulicy to nawet nie jesteś w stanie zbliżyć się na rok świetlny do myślenia człowieka, który nigdy takiego nie kupi. Ba, być może w całym życiu nawet nie zobaczy na oczy oryginału, bo nawet to nie jest takie proste. Najedzony głodnego nie zrozumie, jak świat światem. Zawsze tak było, jest i będzie. Amen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie kupiłem i nie kupię podróbki jakiejś firmy z góry piramidy prestiżu bo to źle działałoby to na moją świadomość. Nie muszę przed nikim udawać , że mam drogi zegarek. Noszenie podróby dla własnego podniesienia wartości przed innymi to raczej pewna towarzyska wpadka, przynajmniej wśród świadomych i dorosłych emocjonalnie ludzi.

Nie kupię także prawdziwego Rolexa, przynajmniej na razie, nie dlatego , że mnie na niego nie stać. Nie kupię bo mi się na razie nie podoba i nie kupię bo większość widząc Rolexa myśli , ze to właśnie podróba.

Kupiłem sobie ostatnio kilka kwarców i tych Swiss Made i nawet jeden Timemaster ponieważ mi się podobały i osiągnałem taki etap, że było mi głupio patrzeć na komórkę lub zegar na scianie a zacząłem patrzeć na rękę . Powoli także dojrzewam do kupna zegarka automatycznego i będzie to taki , który mi się podoba , a nie taki , który coś udaje. Gdyby mi się podobał Rolex to bym go kupił wcześniej lub później ale nigdy nie pomyślę o kupieniu fake'a.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość McIntosh

Jak nosisz oryginał Royal Oak po ulicy...

 

Noszę. Nie kupiłem zegarka żeby trzymać w szufladzie.

 

...to nawet nie jesteś w stanie zbliżyć się na rok świetlny do myślenia człowieka, który nigdy takiego nie kupi. Ba, być może w całym życiu nawet nie zobaczy na oczy oryginału, bo nawet to nie jest takie proste. Najedzony głodnego nie zrozumie, jak świat światem. Zawsze tak było, jest i będzie. Amen.

 

No cóż... chyba w tym miejscu zakończę naszą dyskusję, bo te argumenty całkowicie mijają się z sensem tego o czym wcześniej pisałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj panowie.... Widze ze ten temat okazal sie troszke"wybuchowy" :D . Mimo wszystko zdrowa dyskusja jest jak najbardziej na miejscu. Odeszlismy troche od zadanego tematu, ale co tam :) . Wymiana pogladow, nawet na inne tematy zawsze zajmuje.


"....uczymy sie cale zycie , a i tak umieramy jako glupcy ..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze cos... Prawda jest ze wiekszosc ludzi nie ma zielonego pojecia o zegarkach. Znaja pewne firmy i na tym temat sie konczy. Mam doskonaly przyklad w postaci mojego Citizena Radio Control, z ogromna antena odbiorcza posrodku tarczy( zamieszczalem kiedys zdjecia). Komentarze w stylu: kupiles go na odpuscie? A te male tarcze to tylko taki bajer? juz mnie nie ruszaja.... Jednak kiedy ktos probuje mi wmowic ze moj Tag Monza wyglada na podrobe, szlag mnie trafia! Chyba skorzystam z porady pana Piotra i zaczne zostawiac metki...a do tego pudlo i komplet dokumentow w plecaku :D Kiedys poprosilem kogos o wyjasnienie dlaczego tak twierdzi. Stwierdzil, laik notabene ze jakos tak malo sie blyszczy!!! I ze za takie pieniadze to powinnien byc ciut wiekszy..... Litosci....


"....uczymy sie cale zycie , a i tak umieramy jako glupcy ..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Natomiast wyobraź sobie biedaka, który twój obciach ma w ...nosie i raz w zas..markanym życiu chce mieć coś co widział u Rambo albo u kogoś podobnego, kogo uważa za idola. Nawet nie po to, żeby tym szpanować, ale tak dla poczucia się jak to jest nosić Rolka. W sklepie mu nikt nie da do przymierzenia, bo nie budzi zaufania. On chce żyć marzeniem, tak jak człowiek, który gra w grę komputerową i czuje się superbohaterem. Właśnie po to ludzie oszukują sami siebie, bo świat chleba z margaryną im nie odpowiada. Jestem w stanie to zrozumieć.

A ja nie jestem w stanie. Twojego punktu widzenia też nie.

Oszukując samego siebie nie poczujesz "jak to jest nosić Rolka", bo jedno z drugim po prostu kupy się nie trzyma. Tak samo jak tytułowa "fajna podróba", która brzmi mniej więcej jak "uczciwy złodziej" (oczywiście nie jest to żaden zarzut pod adresem autora tematu).

Według mnie jedynym motywem, którym kierują się osoby noszące podróbki jest chęć oszukania kogoś, a nie siebie.

 

Z większym uznaniem patrzyłbym na nadgarstek osoby, która ma na ręku Szturmanskie niż podróbę Patka.

Dokładnie tak. Nawet jeżeli od strony technicznej ta podróba jest lepsza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wychodzę z innego założenia. Kupuję zegarek po to by cieszył moje oczy. Zegarek ma odmierzać chwile mojego życia i nie wyobrażam sobie trzymania czasomierza w skrytce bankowej. Miejsce zegarka jest na moim ręku. Oczywiście podczas codziennego noszenia, dbam o zegarek choć liczę się z tym, że mogą pojawić się jakieś ryski. To normalne. Ale przecież za jakiś czas zegarek wyląduje w serwisie na przeglądzie mechanizmu i wtedy ryski przy okazji zostaną usunięte więc nie ma się co przejmować. Co do ceny, to w moim odczuciu nie ma zbyt drogich zegarków do noszenia. Po prostu za dużo radochy jest do stracenia. Dodam jeszcze, że noszenie zegarka pozwala na zebranie cennego doświadczenia. Okazuje się, że niektóre z nich się nudzą i nie wytrzymują próby czasu. A niektóre utwierdzają w przekonaniu, że zakup miał sens.

 

Mariusz, jak możesz to odpowiedz mi tylko na pytanie ile masz zegarków?

Jeżeli 1 lub 2 to się nie dziwię, że kupujesz tylko do noszenia i nie wyobrażasz sobie zegarka "szufladowego". Mnie np. bardzo podobają się vintage i nie każdy jest przeze mnie noszony.

Inni koledzy kolekcjonują "ruski" i mają ich po 200, a zdarza się i więcej. Myślisz, że oni je wszystkie noszą?

To jest nasze hobby. Cieszyć się z zegarka można nawet nie nosząc go i nie pokazując nikomu :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wychodzę z innego założenia. Kupuję zegarek po to by cieszył moje oczy. Zegarek ma odmierzać chwile mojego życia i nie wyobrażam sobie trzymania czasomierza w skrytce bankowej. Miejsce zegarka jest na moim ręku. Oczywiście podczas codziennego noszenia, dbam o zegarek choć liczę się z tym, że mogą pojawić się jakieś ryski. To normalne. Ale przecież za jakiś czas zegarek wyląduje w serwisie na przeglądzie mechanizmu i wtedy ryski przy okazji zostaną usunięte więc nie ma się co przejmować. Co do ceny, to w moim odczuciu nie ma zbyt drogich zegarków do noszenia. Po prostu za dużo radochy jest do stracenia. Dodam jeszcze, że noszenie zegarka pozwala na zebranie cennego doświadczenia. Okazuje się, że niektóre z nich się nudzą i nie wytrzymują próby czasu. A niektóre utwierdzają w przekonaniu, że zakup miał sens.

 

Ale to ladnie napisales, bardzo mi sie podoba i podpisuje sie pod tym obiema rekami.

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja dalej nie wiem co zrobic w sprawie Maurice.... :)


"....uczymy sie cale zycie , a i tak umieramy jako glupcy ..."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość McIntosh

Mariusz, jak możesz to odpowiedz mi tylko na pytanie ile masz zegarków?

Jeżeli 1 lub 2 to się nie dziwię, że kupujesz tylko do noszenia i nie wyobrażasz sobie zegarka "szufladowego". Mnie np. bardzo podobają się vintage i nie każdy jest przeze mnie noszony.

Inni koledzy kolekcjonują "ruski" i mają ich po 200, a zdarza się i więcej. Myślisz, że oni je wszystkie noszą?

To jest nasze hobby. Cieszyć się z zegarka można nawet nie nosząc go i nie pokazując nikomu :)

 

Chodziło mi o zakup zegarka, umieszczenie go w skrytce bankowej i stwierdzenia w stylu: Nie noszę zegarka, bo mi szkoda. Zegarek jest za drogi żeby nosić. Nie zgadzam się z tym. Co do ilości posiadanych przeze mnie czasomierzy, to ja nie mam natury kolekcjonera. Ale miałem wiele zegarków bo, dużo kupowałem i dużo sprzedawałem, a później znowu kupowałem. W chwili obecnej mam dwa zegarki Audemars Piguet - naręczny i kieszonkowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, ale musisz też wziąć pod uwagę, że niektórych cieszy nawet zegarek zostawiony w sejfie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość McIntosh

Rozumiem, ale musisz też wziąć pod uwagę, że niektórych cieszy nawet zegarek zostawiony w sejfie :)

 

Moim zdaniem to jest bez sensu. No chyba, że ktoś kupi jakiś rzadki model zegarka, a przy tym bardzo pożądany na rynku. I jeżeli wartość czasomierza szybko rośnie, a sam zegarek traktowany jest w kategoriach inwestycji, to wówczas trzymanie go w sejfie ma sens. Ale to nie mój przypadek. Nigdy nie kupowałem zegarków żeby na nich zarobić. W moim przypadku to wyłącznie pasja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu nawet nie chodzi o zarobek. Mam jedną Omegę vintage, którą założyłem może 2-3 razy w życiu (w sumie może 5-6 godzin), a pozostały czas spędza w pudle. Bardzo mi się podoba i nie jest i nie będzie nigdy na sprzedaż. Nie jest żadną inwestycją (jest to zegarek tani), ale jak dla mnie jest świetna i niech taka pozostanie. Cieszy mnie za każdym razem, gdy na nią spojrzę i nie muszę jej nosić, aby mieć z niej satysfakcję.

Oczywiście nie wyobrażam sobie sytuacji jak przytoczona, że ktoś kupuje oryginał i trzyma go w sejfie, a podróbę nosi na co dzień. To jedna z najgłupszych rzeczy jaką słyszałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście nie wyobrażam sobie sytuacji jak przytoczona, że ktoś kupuje oryginał i trzyma go w sejfie, a podróbę nosi na co dzień. To jedna z najgłupszych rzeczy jaką słyszałem.

No i właśnie o takiej sytuacji dyskutowaliśmy na początku, i taką sytuację uznawaliśmy za chorą.

 

Natomiast jeśli chodzi o samo "muzealnictwo", to ja osobiście takiego zbieractwa raczej nie praktykuję, ale to nie znaczy też że komuś zabraniam, i że w czambuł potępiam taki rodzaj hobby.

Myślę że to ma duży związek zarówno z ceną poszczególnych egzemplarzy, jak i z rzadkością czy unikatowością.

W moim przypadku średnia cena zegarków które posiadam jest chyba poniżej 1000zł, więc bardzo trudno jest mi sobie wyobrazić, że kupuję np Seiko Monstera, zamykam go w gablotce i nie używam, tylko oglądam przez szybkę. Natomiast dużo łatwiej mi sobie wyobrazić, że ktoś tak postępuje z dużo droższym modelem Omegi, albo nawet nie dużo droższym, ale np rzadkim, starym, unikatowym... Jeszcze bardziej łatwo mi sobie wyobrazić, że ktoś (jakiś milioner) tak postępuje w stosunku do arcydzieła sztuki zegarmistrzowskiej, które nabył za setki tysięcy czy nawet miliony dolarów. Tutaj wręcz przeciwnie, trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś taki zegarek nosi regularnie i poddaje go codziennej ciężkiej eksploatacji.


Użytkownik Sylwek, pewnego dnia, zupełnie niechcąco, trafnie ocenił współczesny trend w zegarmistrzostwie:

"Ważne by wytrzymał przynajmniej 6 lat zanim rozdyndają się w nim wskazówki."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość McIntosh

No i właśnie o takiej sytuacji dyskutowaliśmy na początku, i taką sytuację uznawaliśmy za chorą.

 

Natomiast jeśli chodzi o samo "muzealnictwo", to ja osobiście takiego zbieractwa raczej nie praktykuję, ale to nie znaczy też że komuś zabraniam, i że w czambuł potępiam taki rodzaj hobby.

 

Były podawane różne sytuacje, a ja odniosłem się do jednej z nich. Poza tym, czy ja komuś czegoś zabraniam ?. Napisałem tylko, że tego nie rozumiem i tyle.

 

Natomiast dużo łatwiej mi sobie wyobrazić, że ktoś tak postępuje z dużo droższym modelem Omegi, albo nawet nie dużo droższym, ale np rzadkim, starym, unikatowym...

 

A mnie nie. Widać wiele osób podziela moje zdanie skoro na nadgarstkach pasjonatów zegarków lądują Patki, Vacherony, AP, IWC, Panerai, JLC. I dobrze, że tak jest. Nie rozumiem wywalania pieniędzy na coś czym nie można się cieszyć użytkując w normalny sposób. Dlatego też nigdy nie rozumiałem polityki Ferrari w kontekście niektórych modeli samochodów. Każą sobie płacić furmankę pieniędzy, ale właściciel samochodu nie dostaje. Może natomiast zadzwonić do firmy i ta dostarczy jego własny samochód ! żeby właściciel mógł sobie trochę pojeździć na torze po czym ponownie auto wraca do garażu Ferrari. Bez sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem wywalania pieniędzy na coś czym nie można się cieszyć użytkując w normalny sposób.

Rozumieć nie trzeba. Wystarczy tolerować, i nie potępiać w czambuł :)

Cóż ja mogę powiedzieć. Mogę Ci obiecać, że jak kupię kiedyś nowego Patka, ty tylko po to żeby go nosić.

Ale z drugiej strony, jeśli sobie kupię kiedyś jakąś unikalną radziecką kieszonkę za parę złotych, to tylko po to żeby leżała na półce i cieszyła oko :)


Użytkownik Sylwek, pewnego dnia, zupełnie niechcąco, trafnie ocenił współczesny trend w zegarmistrzostwie:

"Ważne by wytrzymał przynajmniej 6 lat zanim rozdyndają się w nim wskazówki."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego też nigdy nie rozumiałem polityki Ferrari w kontekście niektórych modeli samochodów. Każą sobie płacić furmankę pieniędzy, ale właściciel samochodu nie dostaje. Może natomiast zadzwonić do firmy i ta dostarczy jego własny samochód ! żeby właściciel mógł sobie trochę pojeździć na torze po czym ponownie auto wraca do garażu Ferrari. Bez sensu.

 

O tym nie słyszałem wcześniej :) Może dlatego, że nie interesuję się motoryzacją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To troszkę inna zasada bo to jest nie własność a timesharing, czyli prawo do używania auta określony czas np 1 miesiąc w roku. Bardzo dobra rzecz dla ludzi z dużą ilością gotówki; pod warunkiem timesharingu "dużego garażu", wykupujesz timesharing na 12 aut, limuzyny, sportowe, terenowe itd. Jeździsz czym chcesz kiedy chcesz w zasadzie.

 

Co do zegarków - znam gościa, który ma kilka droższych zegarków (Rolex, IWC, Breitling itp) lubi z nich dwa i używa ich na zmianę (Rolek do biura, Nurek od IWC w każdej innej sytuacji) reszta siłą rzeczy leży gdzieś i się kurzy. Osoba ta nie jest pasjonatem zegarmistrzostwa ale lubi dobra luksusowe.

 

Znam też faceta, który ma kilka Patków i gdy po kilku latach jeden mu przestał działać to nie zaniósł go do zegarmistrza tylko kupił nowego. Trudno generalizować, wiele osób nawet te drogie zegarki traktuje jak zwykłe rzeczy użytkowe, jak buty, komórki, komputery.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego też nigdy nie rozumiałem polityki Ferrari w kontekście niektórych modeli samochodów. Każą sobie płacić furmankę pieniędzy, ale właściciel samochodu nie dostaje. Może natomiast zadzwonić do firmy i ta dostarczy jego własny samochód ! żeby właściciel mógł sobie trochę pojeździć na torze po czym ponownie auto wraca do garażu Ferrari. Bez sensu.

To mówisz, że lepsza jest taka 'polityka", której świadkiem był kolega:

Pod lokal zajeżdża Bugatti Veyron 16,4 w towarzystwie dwóch dużo tańszych aut, jedno auto staje ciasno z przodu Bugatti, a drugie ciasno z tyłu, tak że nie nie ma szans na kradzież bez uprzedniego włamania się również do jednego z aut towarzyszących, wtedy z każdego auta wychodzi po jednym gościu i idą do lokalu. Czy nie lepiej, żeby przyjechali razem w jednym z tych aut towarzyszących, a Bugatti zostało w garażu? :)


Piotr Ratyński

 

   Adhibe rationem difficultatibus. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość McIntosh

To troszkę inna zasada bo to jest nie własność a timesharing, czyli prawo do używania auta określony czas np 1 miesiąc w roku. Bardzo dobra rzecz dla ludzi z dużą ilością gotówki; pod warunkiem timesharingu "dużego garażu", wykupujesz timesharing na 12 aut, limuzyny, sportowe, terenowe itd. Jeździsz czym chcesz kiedy chcesz w zasadzie.

 

Nie o tym pisałem. Rzecz dotyczy tylko niektórych limitowanych modeli Ferrari i działa tak... płacisz za samochód tyle ile chce producent. Auto jest Twoją własnością, ale nie stoi w Twoim garażu tylko w garażu Ferrari. Jeżeli chcesz pojeździć sobie swoim własnym samochodem, dzwonisz do Ferrari, a oni dostarczają samochód. Możesz pośmigać np. na jakimś torze żeby poczuć prędkość i adrenalinę. Jak skończysz się bawić, Ferrari zabiera Twój własny samochód ! (nie wypożyczony żeby była jasność) do siebie. To właśnie miałem na myśli.

 

Taktic,

nie mylmy pojęć. Wiadomo, że jeżeli ktoś ma dużą kolekcję zegarków to trudno, aby nosił je wszystkie. Ja pisałem w kontekście zakupu zegarka po to żeby trzymać w skrytce bankowej. Napisałem, że nie rozumiem, iż ktoś może nie chcieć nosić wymarzonego zegarka, bo czasomierz jest za drogi albo mu szkoda. Chodziło mi tylko o to. Nie wiem czy potrafię to jeszcze jaśniej napisać.

 

Piotrek,

i co tu napisać ?. To oczywiste, że ktoś chce jeździć samochodem na który wydał ciężkie pieniądze. Nie dziwię się też, że dba o bezpieczeństwo auta tak jak potrafi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodziło mi tylko o to. Nie wiem czy potrafię to jeszcze jaśniej napisać.

Spoko.

 

A z tymi autami Ferrari to też pierwszy raz słyszę.

A rzecz dotyczy zwykłych aut drogowych, czy może specjalnych, wyścigowych, niedopuszczanych do normalnego ruchu?


Użytkownik Sylwek, pewnego dnia, zupełnie niechcąco, trafnie ocenił współczesny trend w zegarmistrzostwie:

"Ważne by wytrzymał przynajmniej 6 lat zanim rozdyndają się w nim wskazówki."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i co tu napisać ?. To oczywiste, że ktoś chce jeździć samochodem na który wydał ciężkie pieniądze. Nie dziwię się też, że dba o bezpieczeństwo auta tak jak potrafi.

Po mieście Vayronem? Przecież to zwyczajne szpanerstwo. Właściciel Bugatti był zapewne właścicielem również tych dwóch aut tańszych (ale nie tanich), a logika raczej by kazała Vayronem pojechać na tor (polityka Ferrari), gdzie można by wykorzystać jego możliwości (ponad 400km/godz) i nie drżeć o to że go ktoś podprowadzi. Tak samo można mieć zegarek, który normalnie leży w sejfie i zakłada się go na specjalne okazje, a nie np. na plażę, czy idąc na zakupy.


Piotr Ratyński

 

   Adhibe rationem difficultatibus. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście nie wyobrażam sobie sytuacji jak przytoczona, że ktoś kupuje oryginał i trzyma go w sejfie, a podróbę nosi na co dzień. To jedna z najgłupszych rzeczy jaką słyszałem.

 

Bo to jest głupota. Jak się boi nosić na co dzień coś drogiego (napady), kupuje sobie oryginał czegoś tańszego jako drugi zegarek, a nie podróbę. To jest jasne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość McIntosh

Spoko.

 

A z tymi autami Ferrari to też pierwszy raz słyszę.

A rzecz dotyczy zwykłych aut drogowych, czy może specjalnych, wyścigowych, niedopuszczanych do normalnego ruchu?

 

Rzecz dotyczy np. Ferrari FXX, ale to autko raczej na tor.

 

Piotrek, argumenty dotyczące Bugatti nie są do końca przekonujące. Jak ktoś będzie chciał, to sporą część mocy może spróbować wykorzystać na niektórych autostradach w Niemczech. Poza tym, po co nawiązywać do Bugatti ?. Zwykłym samochodem dostępnym za umiarkowane pieniądze pojedziesz ponad 200 km/h. W Polsce drogowe ograniczenia prędkości zabraniają tak szybkiej jazdy choć wiadomo, że przeważnie depcze się tam, gdzie się tylko da. Ale to już praca na punkty karne i mandaty. Czy to oznacza, że taki samochód należy zostawić w garażu i przesiąść się do wolnego jak wóz z węglem Fiata Cinquecento ?.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzecz dotyczy np. Ferrari FXX, ale to autko raczej na tor.

Rozumiem. Więc jest to bolid bez homologacji drogowej. Którego nie da się zarejestrować i jeździć po drogach publicznych. Reasumując, być może rozwiązanie zaproponowane przez Ferrari jest korzystniejsze dla klienta, niż samodzielny transport auta na tory wyścigowe.


Użytkownik Sylwek, pewnego dnia, zupełnie niechcąco, trafnie ocenił współczesny trend w zegarmistrzostwie:

"Ważne by wytrzymał przynajmniej 6 lat zanim rozdyndają się w nim wskazówki."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.