Myślę, że zrozumiałem. Uważasz, że nie możesz się nadmiernie ograniczać w imię zdrowia innych ludzi. Poniekąd Cię rozumiem, choć nie popieram. Uważam, że stać mnie na maksimum wyrzeczeń dla innych. Nawet jeśli przez to dużo mniej zarabiam, żyję w jakiejś "hibernacji" i praktycznie cały czas siedzę w domu.
Napiszę Ci, jak to wygląda u mnie. Przez Covid straciłem 2x pracę. Zrezygnowałem z szukania nowej do czasu aż się zaszczepię. Mam mały sklep internetowy i w niedzielę handluję na giełdzie samochodowej. Tyle musi mi wystarczyć jako źródło dochodu do czasu, kiedy będzie można normalnie funkcjonować. Nie spotykam się ze znajomymi i rodziną, a telefon przejął funkcję komunikacyjną w 100%. Chodzę tylko do sklepów osiedlowych, i choć tam jest drożej, to szansa że komuś sprzedam wirusa jest mniejsza, a i liczba osób które potencjalnie mogę zarazić znacznie mniejsza.
Nie chodzi o moje zdrowie, to akurat średnio mnie interesuje. Żeby nie było, nie prowadzę zdrowego trybu życia, palę, żrę i robię wiele niezdrowych rzeczy. Dramatu może nie ma, ale w kwestii własnego zdrowia mam podobny stosunek do Ciebie. Dlatego piszę, że Cię rozumiem. Moje zdrowie i jak je zmarnuję, to tylko moja sprawa. Lokdałn zrobiłem sobie ze względu na innych. Na matkę którą się opiekuję i na przyjaciół o których się troszczę. Nie chcę, żeby ktokolwiek przeze mnie chorował i żeby działa mu się krzywda. Tyle. Przekalkulowałem co mogę, z czego mogę zrezygnować i mam nadzieję, że dotrwam do końca tego szaleństwa. Kosztem może własnego zdrowia psychicznego, ale to jak widać nigdy nie było w najlepszej formie