Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

renqien

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1838
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Ostatnia wygrana renqien w dniu 18 Marca 2020

Użytkownicy przyznają renqien punkty reputacji!

Reputacja

2755 Guru zegarmistrzostwa

Ostatnie wizyty

1207 wyświetleń profilu
  1. Kurcze, nie mogę teraz znaleźć, ale ostatnio widziałem z UK Zarię z koronką od Cartiera lub podobną, za równie szaloną cenę, jeśli nie wyższą.
  2. Chłopie, na codzień jesteśmy nabijani w butelkę kupując mleko za pięć złotych, podczas gdy w jakimś intermarszczę albo innej biedaromce jest poniżej 2 złotych. Podobnie z wieloma innymi produktami, że już o restauracjach serwujących kawałek ochłapa w oparach luksusu za setki, jeśli nie tysiące złotych nie wspomnę. Jeśli ktoś potrafi sprzedać zwykłego kebaba drogo, nie używając do tego mięsa z psa sąsiada, to ja to szanuję. Nie kupuję, ale szanuję. I wolę tak, niż żarcie w wątpliwych budach, z wliczonym w niską cenę ryzykiem, że gdzieś niedaleko jakieś dziecko płacze po utracie ukochanego pupila. No i już masz patent na biznes. Wydatek niewielki, bo jak twierdzisz, sklep internetowy nie kosztuje tyle. Czas poświęcony na zrobienie zdjęć i przygotowanie aukcji masz darmo. Różne instagramy, facebooki i inne social media też darmo. Jak masz tego setki, to nawet nie musisz wiele inwestować na początek.
  3. Ale co ma obchodzić handlarza, czy innym coś psuje? To nie działalność charytatywna, on na tym zarabia. Z resztą jeden Mark rynku nie zepsuje. Psują prowizje portali internetowych, VAT i opłaty celne i pocztowe, albo wręcz cwaniaki szukające jelenia o których wcześniej pisałem. No i najważniejsze, zamknięcie ruskiego rynku... Wiesz, jeśli miałbym wybór między "psującymi rynek" handlarzami pokroju Marka, a leśnymi ludkami sprzedającymi jakieś obślizgłe pleśniaki w cenach Omegi, to obyma ryncami głosuję za porządnie wystawionym, sfotografowanym i może nazbyt kwieciście, ale w miarę rzetelnie opisanym zegarkiem. Oczywiście, każdy z nas ma prawo siedzieć godzinami przed monitorem i szukać okazji. Łazić po śmierdzących przypalonym olejem bazarach i marznąć, moknąć na deszczu, żeby wyszukać w stercie złomu jakieś rokujące nadzieję, choć oblepione brudem zeszłej epoki, cacuszko. To jest zabawa, emocje, są tacy co to lubią. Ale jest też wielu zbieraczy lub po prostu zwykłych szarych ludzików z Mordoru, którzy nie chcą, boją się, nie znają się, a chcą mieć taki zegarek. Wtedy idą do takiego sprzedawcy, który za odpowiednią opłatą daje im kwiecisty opis, upiększone zdjęcia, całą tą otoczkę czegoś wyjątkowego, może nawet namiastkę luksusu.
  4. Grubo, nie grubo... Mark to bardzo znany handlarz, jeden ze starszych na rynku ruskich zegarków, coś z pokroju Sputnika, tylko z Ukrainy. Od zawsze miał drogo, od zawsze miał ciekawostki i zwyklaki. Jakiś czas temu, pewnie przez wojnę, przeniósł się do Polski i mam wrażenie, że rozwinął się jeszcze bardziej. Teraz naprawdę ma perełki vintage znanych światowych marek. Ja mu w sumie kibicuję i życzę jak najlepiej, bo coraz mniej na rynku rusków jest handlarzy umiejących wyszukać ciekawostki. W sumie to wolę takich handlarzy niż tę masę wątpliwej reputacji cwaniaków sprzedających chłam udający coś wartościowego lub wysyłających cegłę zamiast skarbów. A że drogo? To handlarz, on musi przeżyć. Czas poświęcony na taką działalność kosztuje. Utrzymanie sklepów na znanych portalach i własnego internetowego, znalezienie towaru, przygotowanie do sprzedaży, ryzyko sprowadzania z zagranicy, utrzymanie sieci pośredników uczestniczących w ściąganiu zegarków do Polski (bo nie wierzę, że sam da radę to wszystko ogarnąć) również kosztuje. Dochodzi reputacja, którą wypracował przez te lata działalności, dzięki której ma klientów mimo wysokich cen. Klientów z całego świata, nie tylko z Polski. Pewnie klienci z Polski to u niego pomijalny margines. Jeśli umie sprzedać w takich cenach, to ja to szanuję i podziwiam. Jeśli daje radę przeżyć z takiej działalności, to wspaniale. Może ja nie kupię u niego, bo mnie nie stać, ale wiele osób pewnie kupi, bo nie umieją, nie mają czasu lub po prostu nie chce im się szukać taniej. Tu mają podane na tacy, drogo ale porządnie. I wiecie co? Obserwując rynek i przeglądając kilka(naście) tysięcy ofert dziennie widzę wielu handlarzy, również z Polski, którzy sprzedają w równie wysokich cenach duuużo gorsze paździerze. Beż żadnej oprawy, przygotowania, obsługi posprzedażnej... I tych mogę nazwać cwaniakami szukającymi jeleni, a ich ceny absurdalnymi. Tutaj? W wypadku Marka akceptuję jego ceny, czasem wejdę pooglądać co ma nowego i za każdym razem więcej we mnie pozytywnych odczuć, niż niesmaku. Trzeba mieć łeb, żeby takie coś utrzymać w tych czasach. Fajnie, że możemy mieć u nas kogoś takiego.
  5. Bier pan, będzie pan zadowolony... Chciałem Romkowi podrzucić, ale wzgardził, więc sam przygarnąłem niebożę. Coś poprzyciskałem i godzinę ustawiłem, ale jakieś dziwne cyferki mi się w międzyczasie pojawiały i jakiś obrazek z dzwonkiem, więc mam nadzieje że nie rozdziawi paszczy w środku nocy, bo zmieni się w zegar lotniczy dalekiego zasięgu 😜
  6. In plus lub in minus, zależy co się ma w środku. Szukaj teraz koperty do Poljota albo tarczy do Strieły... karkołomne zadanie i kosztowne.
  7. Mój dzisiejszy towarzysz w pracy: W zasadzie, czy nazywanie go towarzyszem nie jest nadużyciem?... 🤔
  8. renqien

    Pilot watch fanclub :)

    Jako że lubię zegarki z akcentami lotniczymi, nie mogłem się oprzeć takiemu kwarcykowi: Nic wielkiego, taki sobie zwyklak, ale z racji tego, że jeszcze pamiętam linie PAN AM i nawet w dzieciństwie sklejałem Boeinga 727 w barwach tego przewoźnika, nie mogłem sobie odmówić. Całkiem poprawnie wykonany jak na zegarek w tak niskiej cenie, z ładnie zrobioną tarczą, koperta i koronka nieźle współgrają z lotniczym klimatem. Jeszcze gdyby to nie był kwarc...
  9. Z ruskimi zegarkami jest problem, bo ich nie ma. Przez pandemię, to raz, bo część ludzi miała więcej czasu, siedziała w domach i albo wyłapywała co się pojawiło ciekawszego w celach zbierackich, albo po prostu jako lokatę kapitału. Dlatego też ceny przez ostatnie cztery lata tak szaleńczo poszły w górę. Teraz na szczęście trochę to wyhamowuje, ale nadal niektóre oferty zwalają z nóg. Rekordzista ostatnio wystawił Ljuksa za 6000zł. Przez wojnę, to dwa, bo ruski rynek jest niedostępny i nie pojawia się dopływ nowych zasobów, a te co są, kolekcjonerzy kiszą i nie puszczają. Przez Ukrainę, to trzy, która zalewa rynek swoimi wytworami fantazji wszelakiej, od frankenów, przez nowotwory, na nowoNOSach kończąc. Można się po prostu zrazić do tematu rusków, bo nikt normalny nie będzie z własnej woli chodził po kilka godzin dziennie po polu minowym. Przez to wszystko rynek lekko wysechł. Pełno jest tanich złomków albo popularesów, a te mało kto kupuje, bo po cholerę zapychać się nic nie wartym szmelcem. Owszem, bywają tacy, co zbierają ruski "na wiaderka" ale większość z nas jednak ogranicza się do tych skromnych stu czy dwustu. Każdy raczej ma co ma i trzyma, nie puszcza ponownie w obieg. Nie ma po co puszczać, bo lepsze się nie trafiają. Wcześniej była rotacja, bo ktoś kupił ładniejszą sztukę i gorszą wypuszczał w świat, albo kupił perełkę i wydał na nią tyle, że musi kilka tańszych sprzedać, żeby odrobić budżet. Ja ostatnio temat rusków praktycznie odwiesiłem na haczyk, bo nie będę ryzykował zakupów na Ukrainie, u nas nic nie ma, a jak się coś gdzieś pojawia to albo UK albo jakiś inny dziki kraj i VAT, obsługa celna i koszty wysyłki sprawiają, że takie zakupy nie mają sensu. Staram się nadrobić zaniedbany nieco temat wojaków, a jak przez przypadek coś ruskiego wyhaczę, to w torbę i nawet zbytnio się nie chwalę, bo ani to unikaty, ani ceny jakieś wyjątkowe, na tle tego co pamiętam sprzed kilku lat.
  10. Jeden z rzadszych Longinesów mi się trafił i dzielnie ze mną walczy przez ostatni tydzień: Dla zainteresowanych trochę więcej napisałem tutaj: https://zegarkiclub.pl/forum/topic/40866-czasomierze-wojsk-niemieckich-od-poczatku-po-czasy-dzisiejsze/?do=findComment&comment=3422285
  11. Tym razem prawdziwa ciekawostka którą udało mi się ustrzelić. Zegarek, o którym wiedziałem, że jest, ale nigdy nawet na zdjęciach nie widziałem. Do tego materiału znalazłem jedną sztukę gdzieś chyba w Japonii i zdjęcia tamtego będę wykorzystywał do opisu, bo nie mam czasu i warunków do zrobienia porządnych własnych. Mój wygląda tak: LONGINES DH Jednym z rzadszych i droższych, żeby nie powiedzieć, że baaardzo drogich zegarków dienstuhr jest Longines. O tym wie praktycznie każdy, kto interesuje się niemieckimi-wojskowymi. Model oparty na cal. 12.68Z to jeden z najrzadszych zegarków armii niemieckiej, maleńki, stalowy, mający kilka „smaczków” wyróżniających go na tle innych niemiaszków. Znalezienie go, zwłaszcza w jako-tako godnym stanie to lata poszukiwań, a i tak zwykle ktoś cię wyprzedzi na ostatniej prostej… Ale Longinesy dla Niemców nie są wszystkie takie same, jest wśród nich perełka, o której już nie każdy wie, a szczegóły zna mało kto. Najpierw zacznijmy od wersji częstszej, chociaż i tak było ich tylko około 5000 sztuk. Otóż zwykle widujemy taką wersję DxxxxH (zdjęcia znalezione w internecie): Typowa koperta Sei Tacche, malutka 32mm, stalowa, numerowana na deklu i uchu w zakresie od 1 do 5000 przy czym numeracja poniżej 1000 nie zaczyna się od zera tylko numer jest trzy, dwu lub jedno cyfrowy. Ciekawostka, że jest to jeden z nielicznych wzorów dienstuhr z teleskopami, a nie stałymi prętami do mocowania paska. Srebrny werk 12.68z z szatonami, występuje gładki lub z pasami genewskimi, z dość nietypową jak na 12.68z regulacją na mostku balansu znaną z 12L. Numer seryjny 63xxxxx i 64xxxxx, Tarcza typowa dla zegarków dienstuhr, czarna z subdialem i radową lumą na cyfrach. Zależnie od rocznika wypustu cyfry na subdialu co 10 we wczesnych lub co 15 sekund w późniejszych egzemplarzach, No i fajnie. Takie zegarki znamy, z tym porównujemy wyszukane sztuki. Jest jednak, jak pisałem wcześniej, dużo rzadszy Longines Dienstuhr. Otóż została zrobiona niewielka ilość zegarków dla Luftwaffe z oznaczeniem Dxxx. Trzycyfrowym? Tak, bo tych zegarków przydzielono zaledwie około 500 sztuk. Ktoś mógłby pomyśleć, co za różnica, D czy DH na deklu. Ale w tym wypadku różnica jest spora, bo DH jest trochę innym zegarkiem niż D, z innego okresu produkcji itp. Ale po kolei. Zegarek wypuszczony został już pod koniec wojny, z wyższym numerem seryjnym niż DH, które były produkowane w 41/43 roku. Koperta również sei tacche, ale minimalnie większa, ma 33mm a nie 32mm, stalowa z teleskopami, numerowana podobnie jak DH tylko numeracja zawiera się w zakresie od 1 do 500. I to nie jest tak, że do 500 to D, a powyżej DH. Były te same numery z oznaczeniem D i DH. Werk nadal 12.68Z ale… złoty. Zupełnie inna regulacja na mostku balansu, znana z cywilnych zegarków na tym werku. Numer seryjny 680xxxx Co ciekawe, występują też cywilne wersje tego zegarka, bliźniacze wojakowi, tylko z wyższym numerem seryjnym, czyli zapewne Longines produkował je nadal, już po wojnie, jako zegarek ogólnie dostępny. Tarcza jak w zegarkach DH, z cyframi co 10 sek. na subdialu. Te różnice względem przepisowego DH sprawiły, że wielu licytantów odpuściło ten zegarek, gdy pojawił się do kupienia. Zrobiłem doktorat z Longinesa, sprawdziłem wszystko i oto mam, w cenie duuużo niższej, niż się spodziewałem. Wszystko zgodne, zegarek absolutnie prawilny. Cieszy niesamowicie, bo teraz prawdziwe wojaki, zwłaszcza te cenne i rzadkie, coraz słabiej wypływają. Kolekcjonerzy kiszą wszystko dla siebie, a jak już coś się pojawi, to w cenach absurdalnych. Moja sztuka (zdjęcie zrobione "na szybko", w pracy na jakimś przygodnym stole😞 Przepraszam za ewentualne niedociągnięcia, ale pisałem to wszystko z pamięci i w pośpiechu.
  12. renqien

    Kurtka M65

    Szczuplakiem nie jestem, noszę L/R od SO SEW w dość rzadkiej wersji z plastikowym suwakiem i nawet w zimę z podpinką wygląda OK. Ja jednak zawsze powtarzam, że jeśli chodzi o styl i wygląd, zdecydowanie fajniejsza od Wietnamu jest Korea, czyli M51. Moja ulubiona kurtka, bije inne na głowę stylowym wyglądem i rewelacyjną patyną. To w przeciwieństwie do M65 czysta bawełna /choć bywały chyba i mieszanki/ i świetnie się wyciera, przez co wygląda obłędnie. No i krój ma o niebo "elegantszy", jest lekko pasowana i nawet ja wyglądam w niej prawie zgrabnie. M43 i M65 są takie nieco "workowate", a M51 bardzo zgrabne. Jakieś przykładowe zdjęcie z netu, bo moja leży zapakowana w worku i oczekuje na wiosnę (noszę M51 wiosną i jesienią, a M65 zimą z podpinką). No i przemiły bonus tej kurtki. Wkładasz łapy do kieszeni, bo zrobiło się chłodniej, a tam taka mięciutka, cieplutka wyściółka z jakiegoś flauszu czy czegoś podobnego. Mega miłe uczucie.
  13. Ej, chłopaki...! Po cholerę drążycie temat? Chłop miał problem, dostał wyjaśnienie i radę jak go na przyszłość uniknąć. Zamiast zakończyć dyskusję, rozpoczęła się gównoburza i wylewanie gorzkich żali. Teraz jedni będą drugim dawać życiowe rady, jak żyć, jak zarabiać i wydawać pieniądze, a wszystko po to, żeby się jeden do drugiego przypier...niczyć. Jeszcze pewnie za chwilę zostanie w to wmieszany Tusk z Kaczyńskim, Kościół, Żydzi i transwestyci... Wyluzujcie!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.