Nawiasem mówiąc, już tamtych przewodów nie mam, kupiłem sobie jeszcze tańsze kable głośnikowe EWA, za którymi przemawiają również względy techniczne 🙂 ALE: kabli głośnikowych Supra Sword, za którymi również przemawiają względy techniczne i które w dodatku są ładne, po posłuchaniu jak z nimi robi mój system, nie kupiłem. Więc przeważnie jednak decyduje widzimisię oparte na wrażeniach muzycznych u jednych, estetycznych u drugich, a technicznych u trzecich. Albo dowolna kombinacja tych czynników. Jednak mimo wszystko to jest widzimisię. Zupełnie jak z zegarkiem.
Wetnę się poniekąd, jeśli można. Ja jeśli nawet w tym przypadku nie testowałem, to słuchałem. Słuchałem mianowicie systemu złożonego z kolumn Avalon (któryś z modeli z samej góry) z monoblokami lampowymi i przedwzmacniaczem firmy, której nie pamiętam oraz z front-endem dCS. Wszystko razem kosztowało jakieś absurdalne pieniądze. Całość w pomieszczeniu zbudowanym specjalnie do słuchania muzyki, opracowanym akustycznie. W tej sytuacji można przyjąć, że warunki były optymalne, a w każdym razie trudno byłoby postarać sie o jeszcze lepsze. Zmiana polegała na wymianie przewodu RCA między przedwzmacniaczem a monoblokami. Najpierw były połączone tanim kablem Audioquesta (chyba Diamondback), a potem właściciel połączy to Nordostem Valhalla, "cenowo dopasowanym do reszty systemu", jak to się mówi. Po pięciu minutach poprosiłem o zmianę z powrotem, a potem jeszcze raz. Okazało się, że z Nordostem na dłuższą metę uszy więdły i nie chciałbym w domu takiego wrażenia. Z Audioquestem słuchało się świetnie.
Powód? To już miejsce na pogląd osobisty na podstawie doświadczenia. Otóż nie sądzę, żeby Nordost coś "psuł", "wyostrzał". Raczej podejrzewam, że to Audioquest łagodził, a więc sam system (elektronika i kolumny) był zestawiony na kaleczenie moich uszu. Generalnie istnieje poglad, że okablowanie niczego nie dodaje, bo niby skąd? Ono raczej może zabierać i to czasami da się wysłyszeć. Tyle osobistej opinii na podstawie odsłuchu.