Wesołych Świąt!
Krzysztof nie mówimy już o pojedynczych decyzjach, tylko o pewnym mechanizmie.
Z jednej strony zadeklarowałeś że:
- moderacja ma być możliwie mało inwazyjna,
- oparta na obiektywności i cierpliwości,
- z uzasadnieniem decyzji,
- i z reagowaniem wtedy, gdy realnie pojawia się problem.
Z drugiej strony wprost pojawia się też praktyka "działania wyprzedzającego", czyli zamykania wątków na podstawie tego, w którą stronę mogą zmierzać, a nie tego, co faktycznie się w nich dzieje.
I tu pojawia się napięcie, które coraz częściej odczuwają użytkownicy: jeżeli wątek jest zamykany prewencyjnie, mimo że ostatnie wpisy są spokojne i merytoryczne, to z punktu widzenia dyskutujących:
- nie wiadomo, co konkretnie było powodem,
- nie ma możliwości korekty zachowania,
- a efektem jest "kara zbiorowa".
To dokładnie widać zarówno w tematacie "rynku pracy", jak i w wątku o A4 - w dziale samochodowym, gdzie kontekst publiczny był tylko tłem do realnego problemu infrastrukturalnego, a nie celem dyskusji.
Chciałbym też podkreślić, że fragmenty takie jak mój wstęp dotyczący odbudowy Ukrainy i układu sił w UE, które zostały uznane za "polityczne", były wyłącznie tłem koniecznym do zrozumienia problemu infrastrukturalnego na autostradzie A4 Katowice-Kraków. Bez tego tła wypowiedź traciła sens i jasność. Nie było tam agitacji ani promowania opcji politycznej, tylko analiza uwarunkowań, które mają realny wpływ na obciążenie tej trasy.
Dochodzi do tego kwestia komunikacji: usunięcie lub zamknięcie wątku bez jasnej informacji "dlaczego teraz" i "co konkretnie było nie tak" powoduje frustrację, bo użytkownicy mają poczucie arbitralności, nawet jeśli intencje moderacji są dobre.
Nie piszę tego, żeby kwestionować regulamin czy rolę moderatorów. Raczej po to, żeby zwrócić uwagę, że przy obecnej interpretacji:
- bardzo trudno jest prowadzić mertytoryczne dyskusje o realnych problemach,
- dział "po godzinach" i tematy okołospołeczne stają się praktycznie niewykonalne,
- a prewencja zaczyna zastępować dialog.
Moim zdaniem złoty środek jest bliżej reagowania punktowego, w pierwszej kolejności poprzez jasne zwrócenie uwagi na konkretny wpis i wskazanie, co dokładnie narusza zasady oraz co należy zmienić, aby dyskusja mogła być kontynuowana.
Kluczowe jest dla mnie to, aby decyzje moderacyjne nie opierały się wyłącznie na przewidywaniu, co mogłoby się wydarzyć, ani na uznaniowej ocenie tonu wypowiedzi, lecz na realnych, konkretnych naruszeniach, które są komunikowane wprost użytkownikom.
Mam też obawę, że przy obecnym modelu interpretacji regulaminu każde narzędzie - czy to zamknięcie wątku, czy inne środki - będzie prowadzić do tych samych napięć, jeśli podstawą decyzji pozostanie subiektywna ocena intencji lub potencjalnego kierunku dyskusji.
Dodam jeszcze, że dyskusja zamarła prawdopodobnie dlatego, że użytkownicy nie widzą sensu w rozwijaniu wątku, który siłą rzeczy zahacza o sferę publiczną. Poza tym mogą mieć obawy, że każdy ich wpis zostanie potraktowany jako okołopolityczny, co grozi punktami karnymi lub całkowitym pozbawieniem możliwości udziału w dyskusji nawet jeśli chodzi o coś tak niepolitycznego i bezproduktywnego jak - zdjęcie zegarka na ręku.
Na koniec pozwolę sobie na małą puentę w formie dowcipu, który opowiedział Reagan Gorbaczowi. A nasuwa mi się dlatego, że jest w kontekście "wolności słowa" i interpretacji regulaminu:
Mamy u nas wolność słowa - mówi Amerykanin:
- Mogę wejść do Gabinetu Owalnego Białego Domu, uderzyć w stół i powiedzieć: "Panie prezydencie, nie podoba mi się sposób, w jaki rządzi pan Ameryką!".
- Rosjanin: Ja też mogę tak zrobić.
- Mogę przyjechać na Kreml do Sekretarza Generalnego Komitetu Centralnego KPZR i powiedzieć: "Towarzyszu Sekretarzu Generalny, nie podoba mi się sposób, w jaki prezydent Reagan rządzi swoim krajem".
Dyskusje, nawet trudne, powinny się toczyć bez obaw o nadinterpretację pojęć związanych z życiem publicznym.