Usterki to dziś niestety standard. To już nie są lata 80. i 90., kiedy niemieckie marki imponowały jakością. Samochody z tamtego okresu, nawet po 30 czy 40 latach, potrafią nadal jeździć w niezłym stanie i często bez konieczności pilnej wymiany uszczelek.
Dziś realia są inne. Współczesne auta, szczególnie premium, to bardziej gadżety na kołach niż konstrukcje tworzone z myślą o wieloletniej eksploatacji. Ilość elektroniki, czujników, modułów i funkcji sprawia, że zawsze coś może się zepsuć. To efekt coraz większej złożoności, niekoniecznie tylko błędów producentów.
Od jakiegoś czasu obserwuję rynek japoński i faktycznie można tam trafić na świetne auta, głównie niemieckie. Zadbane, często z niskimi przebiegami i dobrym serwisem. Wystarczy sprecyzować, czego się szuka, i można trafić coś ciekawego na weekendy.
Zauważam też, że segment BMW serii 5 czy Audi A6 nie wyróżnia się już tak jak w roku 2000 czy nawet 2010. Kiedyś różnica między klasą średnią a wyższą była naprawdę odczuwalna. Teraz wszystko się spłaszczyło – wygląd, technologie, nawet silniki są często wspólne z niższymi modelami.
Skoro nie da się uniknąć usterek, to przynajmniej jakość obsługi powinna być na poziomie. Kupując auto klasy premium, człowiek powinien czuć, że traktują go poważnie.