Cześć,
Zegarek dotarł do mnie przed długim weekendem majowym, czyli standardowo w ciągu pięciu dni roboczych. Z jakiegoś powodu na razie bez dodatkowych niespodzianek ;-). Zawartość przesyłki jest standardowa: skórzany, dobrej jakości rollbag, karta gwarancyjna, zapasowy pasek skórzany i teleskopy, śrubokręt do teleskopów oraz zegarek na czarnej, znanej i lubianej, gumowej drabince CUDA.
Po wyjęciu z rollbaga, zdjęciu folii i pianki zabezpieczającej poczułem rozczarowanie: "co za maluch!" Pamiętając wcześniejsze 45mm trudno mi było w pierwszej chwili zaakceptować kurację odchudzająca do 42mm. Mina mi nieco zrzedła, pomyślałem nawet, że spakuję i odeślę tam, skąd przyleciał. Na całe szczęście było to tylko pierwsze odczucie, zniekształcone 45mm, poprzednim egzemplarzem. W miarę noszenia przyzwyczaiłem się do mniejszego rozmiaru i nie sposób jest nie docenić jego wygody. Przy poprzedniej wersji często, po całym dniu użytkowania jej podczas pracy przy komputerze miałem zaczerwienienia na wierzchu dłoni od koronki, która wbijała się w odgiętą przy klawiaturze dłoń. Przy 42mm nie ma o tym mowy. Masywna koronka ledwie dotyka dłoni w takiej pozycji. Zegarek na 17,5 cm nadgarstku leży świetnie, nie wygląda na przerysowany (co niestety było zauważalne we wcześniejszym egzemplarzu) i nadal ma urok masywnego klocka, ponieważ zachowano wysokość z wersji 45mm - 16,5mm. Koperta wykonana z brązu ma śliczny, miedziany odcień i po tygodniu zaczęła naturalnie patynować.
W przeciwieństwie do poprzedniej wersji nie dostrzegam problemów ze spasowaniem indeksów i pinów na bezelu. Pod tym względem wszystko jest jak należy, nie dostrzegam też żadnych innych mankamentów. Zegarek jest bardzo precyzyjnie wykonany, nie można się do niczego przyczepić. Luma świeci standardowo - jak pochodnia :-). Po przerzuceniu zegarka na pasek skórzany wygląda jeszcze lepiej (przy 45mm wolałem gumę, ale to subiektywne odczucie).
Jeśli wierzyć Maranezowi, to limitowana seria i mój ma nr 1/50 - miło, o ile tych "jedynek" nie ma więcej.
Noszę go od tygodnia i kurcze... Jest lepiej, niż myślałem. 45mm na dłuższą metę nieco mnie męczyło, 42mm okazuje się strzałem w 10, a przy tym jest nadal zauważalny na nadgarstku i ma swój niepowtarzalny, steampunkowo-nurkowy charakter.
Niestety, jest też niewielki problem. Wypadł jeden z pinów na bezelu, a ponieważ jest wielkości łebka od szpilki i nie wiem kiedy się to stało, przepadł bez wieści. Oczywiście napisałem do Maraneza, Sara przeprosiła za kłopot twierdząc jednocześnie, że zdarza się to bardzo rzadko i obiecała wysłać zapasowe piny. Stąd brak zdjęć, bo mimo niezaprzeczalnej urody, szczerbatym nie zamierzam epatować [emoji28]. Jak odzyska uzębienie, wkleję fotki.
P.S. Gdyby ktoś się zastanawiał, dlaczego w dzisiejszym opisie 42-ki nieco oberwało się wersji 45, mimo zachwytu nad nią w jej wcześniejszej mini-recenzji, to śpieszę z wyjaśnieniem. Opinię o wersji 45mm pisałem niemal prosto po jej wyjęciu z pudełka, a niestety - mankamenty użytkowe dały znać o sobie trochę później. Stąd na dzisiejszy opis 42-ki dałem sobie trochę czasu 🙂