Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
kotylozaur

Właśnie obejrzałem film...

Rekomendowane odpowiedzi

25 minut temu, Lincoln Six Echo napisał(-a):

Zmarł Tcheky Karyo. Bardzo go lubiłem jako aktora.  :( 

Nie był nigdy gwiazdą pierwszego planu, ale kiedy pojawiał się na ekranie, trudno było oderwać wzrok. To aktor o unikatowym połączeniu inteligencji, smutku i charyzmy. Ma w sobie coś z melancholijnego twardziela – ludzi, którzy zbyt wiele widzieli, by jeszcze wierzyć w proste rozwiązania.

Jego rola życia to bez wątpienia Julien Baptiste w serialach "The Missing" i "Baptiste" – detektyw o ciepłym sercu, ale twardej duszy. Karyo zagrał go z niezwykłą empatią i spokojem, tworząc bohatera bardziej ludzkiego niż większość współczesnych „genialnych śledczych”.

Ale Tchéky Karyo miał mocne wejście znacznie wcześniej. W "La Femme Nikita" Luca Bessona (1990) stworzył postać Boba – mentora, manipulatora i opiekuna w jednej osobie. Zimny, elegancki, z nutą smutku – to rola, która uczyniła go rozpoznawalnym poza Francją.

W Hollywood dał się poznać jako "arystokratyczny" czarny charakter – w "Bad Boys" (1995) i "Kiss of the Dragon" (2001) zagrał złoczyńców, którzy mieli klasę, a nie tylko broń. Z kolei w "Dobermanie" (1997) stworzył coś przeciwnego – potwornie brutalnego, przerażającego policjanta-psychopatę.

Nie można też pominąć "L’Ennui" (1998) – subtelnej roli intelektualisty w kryzysie wieku średniego, która pokazuje jego bardziej wewnętrzną, dramatyczną stronę.

Tchéky Karyo: aktor, który nie potrzebował wielkich słów. Wystarczyło spojrzenie – i już wiedziałeś, że jego postać nosi w sobie jakąś historię.

R.I.P.

 

 

 

 

 

I z nazwiska i z twarzy znany mi. "Miłość jak narkotyk"

IMG_20251101_145942.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Lincoln Six Echo napisał(-a):

Zmarł Tcheky Karyo. Bardzo go lubiłem jako aktora.  :( 

Nie był nigdy gwiazdą pierwszego planu, ale kiedy pojawiał się na ekranie, trudno było oderwać wzrok. To aktor o unikatowym połączeniu inteligencji, smutku i charyzmy. Ma w sobie coś z melancholijnego twardziela – ludzi, którzy zbyt wiele widzieli, by jeszcze wierzyć w proste rozwiązania.

Jego rola życia to bez wątpienia Julien Baptiste w serialach "The Missing" i "Baptiste" – detektyw o ciepłym sercu, ale twardej duszy. Karyo zagrał go z niezwykłą empatią i spokojem, tworząc bohatera bardziej ludzkiego niż większość współczesnych „genialnych śledczych”.

Ale Tchéky Karyo miał mocne wejście znacznie wcześniej. W "La Femme Nikita" Luca Bessona (1990) stworzył postać Boba – mentora, manipulatora i opiekuna w jednej osobie. Zimny, elegancki, z nutą smutku – to rola, która uczyniła go rozpoznawalnym poza Francją.

W Hollywood dał się poznać jako "arystokratyczny" czarny charakter – w "Bad Boys" (1995) i "Kiss of the Dragon" (2001) zagrał złoczyńców, którzy mieli klasę, a nie tylko broń. Z kolei w "Dobermanie" (1997) stworzył coś przeciwnego – potwornie brutalnego, przerażającego policjanta-psychopatę.

Nie można też pominąć "L’Ennui" (1998) – subtelnej roli intelektualisty w kryzysie wieku średniego, która pokazuje jego bardziej wewnętrzną, dramatyczną stronę.

Tchéky Karyo: aktor, który nie potrzebował wielkich słów. Wystarczyło spojrzenie – i już wiedziałeś, że jego postać nosi w sobie jakąś historię.

R.I.P.

 

Bardzo trafne pożegnanie. Niewiele jego ról widziałem, ale... jego aktorstwo wiąże się z jednym z moich najwcześniejszych filmowych doświadczeń. Otóż jako 5-latek obejrzałem z tatą "Błękitne jak piekło". Tylko jeden raz widziałem wtedy w "Kinie nocnym" ten film i do dziś pamiętam jego klimat i niektóre wątki i sceny, w szczególności BMW, sekwencję z jazdą Ferrari 308 i oczywiście finał. Później skojarzyłem twarz z nazwiskiem. Ja nie pokazałbym nawet dziś moim synom tego filmu, ale nie żałuję, że go zobaczyłem :) No i grał też w "Le Marginal", z moim ulubionym motywem od Morricone.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

„Black Rabbit” na Netfliksie: na początku pierwszego odcinka widać bodajże 3 Royal Oaki w wersji z diamentami (w tym jedna chrono). Główny bohater, grany przez Jude’a Lowa nosi (chyba) starszą referencję Coke GMT. Pojawiają się też inne czasomierze. Serial oglądałem na telewizorze, więc nie dałem rady zrobić zrzutu z ekranu. Przy okazji: scenariusz przewidywalny do bólu, ale zrealizowane jest to dość sprawnie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, zegarkowo_rowerowo napisał(-a):

Też wybieram się dziś na ten film 😉

I jak wrażenia z kina 🤔🤔🤔

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Teraz, TomcioMiki napisał(-a):

I jak wrażenia z kina 🤔🤔🤔

Cóż… Właśnie wróciłem. Ja ten film uwielbiam, a możliwość obejrzenia go na wielkim ekranie to dodatkowy smaczek 😉

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Teraz, zegarkowo_rowerowo napisał(-a):

Cóż… Właśnie wróciłem. Ja ten film uwielbiam, a możliwość obejrzenia go na wielkim ekranie to dodatkowy smaczek 😉

Świetny 👍👍👍

1 minutę temu, zegarkowo_rowerowo napisał(-a):

Cóż… Właśnie wróciłem. Ja ten film uwielbiam, a możliwość obejrzenia go na wielkim ekranie to dodatkowy smaczek 😉

Fajnie że jest możliwość obejrzenia starszych filmów w kinie, w TV dużo tracą.

A może jutro na to 🤔🤔🤔

Screenshot_2025-11-03-22-22-55-04_40deb401b9ffe8e1df2f1cc5ba480b12.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kino Skarpa. Wwa. Połowa lat 70. Mam też książkę . Wtedy to był super film. Podobnie jak 1 Szczęki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, stefanekmac napisał(-a):

Wtedy to był super film. 

 

Gdy zestawi się go z dzisiejszymi, to jest jeszcze bardziej super.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się skończyły dwa dni wolnego ale może kogoś zainteresuje obejrzenie na dużym ekranie 🤗🤗🤗

Screenshot_2025-11-05-06-47-59-12_40deb401b9ffe8e1df2f1cc5ba480b12.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, Lincoln Six Echo napisał(-a):

1976 - poznajecie tych trzech dżentelmenów..?  ;)

 

 

 

Poznaję, bo widziałem! :) 

 

W dniu 29.04.2024 o 23:39, Edmund Exley napisał(-a):

 

Dwa pierwsze już dawno obejrzane, a dziś zacząłem "Novecento" :) Planuję obejrzeć w trzech częściach, co jest pewną ironią z uwagi na mój brak zainteresowania serialami. Ale jak dotąd to chyba najdłuższy film fabularny, za który się zabrałem. Za mną pierwsze 90 minut, zakończone świetnym przejściem montażowym między 1908 a 1918 rokiem. Wrażenia na razie dość osobliwe - jest tu sporo dziwnych scen, dużo ludycznej erotyki (a sceny typowe dla erotomana Benia jeszcze przede mną), dużo też typowych dla Storaro efektownych ujęć. Muzyka Morricone na razie nie robi na mnie większego wrażenia. Było też kilka scen zaskakująco źle wyreżyserowanych (pierwsza z nich jest... pierwsza w całym filmie), ale całość zaciekawia. Lancaster i Hayden już zagrali swoje - obaj dobrzy, choć zwłaszcza Burt musiał się zmagać z paroma operetkowymi scenami, ale dał radę. Ideologicznie natomiast film na razie bardzo jednoznaczny, to raczej się nie zmieni do końca.

 

W dniu 2.05.2024 o 21:55, Edmund Exley napisał(-a):

I obejrzałem "Novecento", całe 5 godzin i 17 minut, choć niestety nie za jednym podejściem. Rzetelna analiza tego filmu to temat na dłuższy tekst, ja w chaotycznych myślnikach napiszę o moich wrażeniach:

- potężny metraż nie dłuży się - myślę, że w dzień wolny spędzany bez rodziny spokojnie mógłbym obejrzeć całość na jeden raz. Najważniejsze - struktura całości nie przypomina "posklejanego" serialu. To ewidentnie film do kina, z dobrze rozplanowaną dramaturgią. Pierwsze 90 minut ma kilka mniej przekonujących momentów, ale to takie obszerne wprowadzenie w główny tok opowieści. Wspomniane przeze mnie przejście montażowe między 1908 a 1918 rokiem otwiera już bardzo gęsty film, w którym właściwie każda sekwencja jest istotna. Wśród nich kilka jest naprawdę wybornie zrealizowanych.

- Storaro - czuć go tu może nawet bardziej niż samego Bertolucciego. To prawdziwy mistrz epickiego obrazu.

- seks i przemoc, czyli co kilka scen mocne uderzenia. Dziś może nie robią już takiego wrażenia, ale w 1976 roku parę scen musiało być mocno szokujących (zresztą, film pokazywano w wersji skróconej). Zdecydowanie więcej tu przemocy, w sumie jak na Bertolucciego seksu nie ma nawet aż tak dużo.

- ideologia - film wyraża zachodnie idealistyczne pojmowanie socjalizmu. Kilka scen wygląda, jakby reżyserowali je "bracia" Wasiljewowie, Ermler albo inny socrealistyczny specjalista z ZSRR. Dla nas wiwaty dla Stalina i triumfalne obnoszenie się czerwoną flagą wygląda bardzo osobliwie. W politycznym konflikcie są tu tylko dwa bieguny: komunizm i faszyzm. Brak np. chrześcijańskiej demokracji.

- bardzo dobra charakteryzacja - to lata 70., ale zrobiona z dużym wyczuciem. Większość elips nie ma ekranowej informacji o upływie czasu, ale wygląd bohaterów bez trudu pozwala na zorientowanie się w sytuacji. Charakteryzacja nie jest nachalna.

- jak wspomniałem, Hayden i Lancaster są naprawdę dobrzy, ale od 90. minuty rządzi już ekranowych trzech tenorów: De Niro, Depardieu i Sutherland. Każdy znakomity, bez wątpliwości. Aż człowieka łapie nostalgia, gdy przypomni sobie, jak wielkim aktorem był kiedyś De Niro. Sutherland ma postać najbardziej jednoznaczną, ale też i najodważniejsze zadanie - idealnie wpasowane jednak w jego szaloną aktorską metodę. To był czas jego największych ról: właśnie "Novecento", "Casanovy" (mam w planach), "Nie oglądaj się teraz", "Zwykłych ludzi" i uwielbianego przeze mnie "Dnia szarańczy". To, że za żadną nie miał nawet jednej oscarowej nominacji, pokazuje, jak błędne potrafią to być nagrody.

Myślę, że przy wszystkich słabościach i drażniących elementach jest to film, który naprawdę warto kiedyś poznać.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Zmęczyłem niedawno pierwszy sezon "Obcego: Ziemia". Jako fan śp. Gigera musiałem to obejrzeć, ale niestety - słabe to. Ciężko było mi przez to przebrnąć. Głupota postaci, absurdy rażące nawet, gdy się weźmie pod uwagę fakt, że to SF, fabuła niespójna i do tego sporo niewiele wartych dialogów rozciągających całość w czasie. Gry aktorskiej nie oceniam, bo nie było tam żadnej praktycznie.

 

Z plusów na pewno klimat, scenografia, kostiumy, pomieszczenie Matki, muzyka (zwłaszcza przy napisach końcowych), no i ten pasożyt Oko (Trypanohyncha Ocellus), mój ulubieniec. Timothy Olyphant miał ciekawą charakteryzację i wyglądał, jak Jon Bon Jovi, Billy Idol albo Sting, gdy jeszcze miał włosy. Podobało mi się również przedstawienie samego Obcego jako rozbrykanego zwierzaka, który buszował po całej wyspie i robił niezły kocioł, a potem przybiegał do swojej "koleżanki" i się łasił. Aha, owca też była mocna :D Do tego producenci chyba "puścili oko" do fanów śp. Gigera, wstawiając kota z pasożytem w oku; sam śp. Giger miał kiedyś zdjęcie z wypchanym kotem z planu Obcego z '79 roku, który wyglądał już dość groteskowo.

 

2. Obejrzałem też "F1" z Bradem Pittem oraz reklamą specjalnie zaprojektowanego zegarka ;) Gdzieś tam u kogoś w relacji na YT widziałem też spalony bolid F1, dokładnie ten z planu filmowego, a było to na którychś pokazach/targach zegarków, chyba Watches & Wonders.

Sam film zmontowany dynamicznie, świetnie się oglądało te wszystkie sekwencje i animacje komputerowe, ale poza tym dłużył się niemiłosiernie i poza samym (niezłym w sumie) Pittem aktorów nie zapamiętałem. Smaczki w postaci prawdziwych gwiazd z życia na pewno dodały uroku.

 

3. W kolejce czeka trzeci sezon "Tulsa King" i tu mam nadzieję bawić się świetnie, za to do czwartego sezonu "Wiedźmina" podejdę z dużym zapasem cierpliwości i wyrozumiałości...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Diuna" => wieczór z dwiema częściami.

20251105_200254.jpg

Edytowane przez GostRado

=> Joie de Vivre <=

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, Lincoln Six Echo napisał(-a):

1976 - poznajecie tych trzech dżentelmenów..?  ;)

 

b149e359a2d80181315f308d7a2ddc41bda350ea757447a7735434a3432d8855._SX1080_FMjpg_.thumb.jpg.7846f0173308d067766548599dd536bc.jpg

Jeden z tych gości wygląda teraz tak 🤔🤔🤔

OTYwL3VfMS9jY18xYWE0ZC9wL3dwL3Bob3RvLzIwMTMtMDEvNjUwLzY1MC9kZXBhcmRpZXVfcHV0aW5fcGFwX2VwYS5qcGc=.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
58 minut temu, TomcioMiki napisał(-a):

Jeden z tych gości wygląda teraz tak 🤔🤔🤔

OTYwL3VfMS9jY18xYWE0ZC9wL3dwL3Bob3RvLzIwMTMtMDEvNjUwLzY1MC9kZXBhcmRpZXVfcHV0aW5fcGFwX2VwYS5qcGc=.jpg

 

Ciekawa próba, Tomciumiki, jednak, niestety dla Ciebie, odpowiedź nie jest poprawna. Żaden z widocznych na tamtym zdjęciu aktorów nie wygląda obecnie, jak Depardieu i Putin.  :D  ;) 


WARTO POMAGAĆhttps://www.siepomaga.pl

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.